Wygrane „Estu” i „Inde”, gol z kornera!

W Argentynie zbliża się zima, ale nie ma mowy o feriach! Liga gra w najlepsze! Podsumowanie pięciu piątkowych starć drugiej serii spotkań Liga Profesional:

Gimnasia La Plata vs Patronato 2:0 (1:0)

Gole – Johan Carbonero (27′), Cristian Tarragona (75′-pen.)

Pod koniec kwietnia Gimnasia zdeklasowała Patronato aż 6:0 i to na wyjeździe! Tym razem „Wilki” okazały się bardziej litościwe wobec outsidera, wygrały jedynie 2:0.

Wśród gospodarzy już na wstępie boju Brahian Alemán usiłował trafić bezpośrednio z kornera, lecz Facundo Altamirano poskromił zapędy Urusa.

W 27 minucie Johan Carbonero otworzył wynik na rzecz laplateńczyków. Kolumbijczyk podczas kontry kapitalnym strzałem zza pola karnego trafił w długi róg bramki gości.

Potem Paragwajczyk Ramón Sosa zza szesnastki przymierzył zbyt wysoko. Gimnasia nie odstępowała dalszych ataków.

Wśród gości wrzutki Urusa Diego Garcii odbitej rykoszetem nie zdołał sięgnąć w okolicy piątego metra napastnik Patronato.

Podwyższyć mógł Johan Carbonero, lecz jego próbę z narożnika pola bramkowego zahamował Altamirano.

Zwycięstwo Gimnasii z rzutu karnego przypieczętował Cristian Tarragona na kwadrans przed upływem regulaminowego czasu.

Czołowy snajper „Wilków” zdobył drugiego gola w rozgrywkach, stając się pierwszym piłkarzem podczas bieżącej Liga Profesional ze zdobytym więcej, niż golem.

Ogółem we wszystkich tegorocznych oficjalnych starciach Tarragona już jedenaście razy spowodował kapitulację goalkeeperów opozycji. Skuteczniejszy od niego wśród argentyńskich pierwszoligowców w 2022 jest tylko Julián Álvarez z River Plate (15 bramek).

Jeszcze tuż przed końcem zawodów czerwoną kartkę wskutek drugiej żółtej obejrzał zmiennik przyjezdnych Jorge Valdez Chamorro.

Gimnasia La Plata po remisie w derbach swojego miasta, odnosi zwycięstwo i ma teraz cztery punkty. Kandydujący do spadku Patronato uciułał ledwie oczko.

******

Lanús vs Defensa y Justicia 1:1 (1:0)

Gole – 1:0 Ignacio Malcorra (39′), 1:1 Raúl Loaiza (68′)

Następna okazja do vendetty dla Lanús za przegrany aż 0:3 finał Copa Sudamericana 2020+1 została zmarnowana. Od czasu tegoż finału te dwie drużyny spotkały się ze sobą po raz trzeci.

W tymże czasie obie wygrały po 2:1 u siebie, a teraz padł remis. Póki co obaj na arenie ligowej tylko dzielą się punktami.

Zaczęło się bardzo obiecująco dla miejscowych, albowiem już w 19 minucie sędzia Leandro Rey Hilfer wyrzucił z boiska skrzydłowego DyJ – Francisco Pizziniego.

Pierwotnie arbiter pokazał tylko „żółtko” wychowankowi Independiente, ale potem sprawdził VAR i zobaczywszy, jak brutalnie Pizzini wszedł w stopę przeciwnika, wymierzył karę surowszą.

Osłabiona ekipa przyjezdna mogła zadać cios, lecz Kevin Gutiérrez z ostrego kąta na boku pola bramkowego zaledwie obił słupek.

Gospodarze uzyskali prowadzenie w 39 minucie golem Ignacio Malcorry, którego ten uzyskał wkrętem bezpośrednio z rzutu rożnego! Gol olimpico, jak to mówią w latynoskich krajach!

Jeszcze przed przerwą podwyższyć mógł Lautaro Acosta, lecz jego przymierzenie zza linii bocznej pola bramkowego Ezequiel Unsain zatamował.

Radząca sobie z piłkarzem mniej DyJ uratowała remis w 68 minucie, kiedy wyrównał Raúl Loaiza. Kolumbijczyk w polu bramkowym skutecznie dobił źle sparowany przez goalkeepera niski strzał zza szesnastki Waltera Bou.

„El Granate” mimo przewagi liczebnej nie dał rady odzyskać zwycięskiego rezultatu. Jeszcze młody Lucas Varaldo miał szansę, acz kryty przez obronę z piątego metra oddał strzał wybity przez Unsaina.

Jak wspomnieliśmy, obie ekipy po dwóch kolejkach mają komplet remisów w dorobku. Lanús za pół miesiąca stanie do walki o ćwierćfinał Copa Sudamericana z ekwadorskim Independiente del Valle.

Defensa y Justicia ma już spokój od „Pucharu Pocieszenia” i może bez reszty skupić się na rodzimym podwórku.

******

Aldosivi vs Estudiantes La Plata 0:1 (0:0)

Gol – Mario López (75′-samobój)

Spotkanie dwóch zespołów, które podczas Copa de Liga Profesional solidarnie odpadły w ćwierćfinale. Jednak mimo, że obie mają za sobą udaną fazę grupową Pucharu Ligi, to mieliśmy tu pojedynek Dawida z Goliatem.

Dość zaskakujące wydaje się być rozstrzygnięcie rzeczonego pojedynku, gdyż Goliat wymęczył zwycięstwo i to po samobóju, którego dostali mając przewagę liczebną.

Tak czy siak tymczasowy trener gospodarzy – Favio Fernández, który ostatnio minimalnie uległ Argentinos Juniors na wyjeździe, znów nie podołał.

Pierwsi zaatakowali gospodarze. Przyjezdni ofiarnie wybronili się przed naporem „Rekinów” – Mariano Andújar wybił strzał głową Braiana Martíneza i zablokował też dobitkę z bliska Césara Meliego. Za chwilę jeszcze obrona gości zneutralizowała zagrożenie, gdy drugiej dobitki szukał Tomás Martínez (niespokrewniony z Braianem).

Ponadto César Meli zza szesnastki spudłował nad poprzeczką. Nie był to udany dzień byłego pomocnika Boca Juniors tudzież Racingu Club.

Krótko przed przerwą Estudiantes wywalczyli jedenastkę. Tę zmarnował Leandro Díaz, czyli drugi najskuteczniejszy gracz przyjezdnych w bieżącym roku. Fatalnie chybił nad poprzeczką z rzutu karnego.

Następnie próbę zza szesnastki Díaza sparował José Devecchi. W drugiej połowie Leandro Díaz biegł sam na sam, ale zbliżając się ku bramkarzowi źle złożył się do uderzenia i chybił. Ów napastnik był tu prześladowany przez wyjątkowy pech!

Od 70 minuty laplateńczycy mieli przewagę liczebną, bo wtedy czerwoną kartkę zarobił Nicolás Valentini. Młody obrońca wypożyczony z Boca Juniors doigrał się po faulu na Leonardo Godoy’u, za który obejrzał drugie „żółtko”.

Pięć minut później kolejne nieszczęście Aldosivi, ponieważ ich paragwajski obrońca Mario López wpakował samobója, który rozstrzygnął mecz na rzecz przeciwnika. Niefortunnie przeciął dośrodkowanie Mauro Boselliego za piątym metrem, kierując piłkę od słupka do siatki.

Estudiantes uciułali cztery punkty w pierwszych dwóch ligowych bataliach. Bilansem bramkowym minimalnie ustępują swemu rywalowi zza miedzy.

Natomiast Aldosivi póki co czeka na nowego stałego trenera (mówi się o przyjściu Kily Gonzáleza), a w lidze jest jedynym zespołem bez punktu spośród tych, które rozegrały już dwa spotkania.

******

Huracán vs Rosario Central 2:0 (1:0)

Gole – Franco Cristaldo (8′), Lautaro Blanco (54′-samobój)

Bitwa dwóch średniaków, którzy mają nadzieje na wzbicie się ponad ligową szarzyznę. Huracán wykorzystał poważny kryzys w szeregach Rosario Central i zwyciężył 2:0 popularne „Kanalie”.

Już w 8 minucie lider środka pola gospodarzy, czyli Franco Cristaldo dał im prowadzenie. Podczas chaotycznej akcji z piątego metra pokonał Gaspara Servio.

Następnie zza pola bramkowego obok słupka feralnie chybił stoper gospodarzy Lucas Merolla.

Samobój Lautaro Blanco z 54 minuty, przeklepał wygraną „El Globo”. Lewy obrońca gości tak pechowo przeciął zza piątym metrem centrę Matíasa Cóccaro, że skierował piłkę do własnej siatki.

Wśród gości jedynie Luciano Ferreyra chybił nad poprzeczką z rzutu wolnego. Central nie miał argumentów na miejscowych.

Pierwsza wygrana klubu ze stołecznej dzielnicy Parque Patricios pod batutą Diego Dabove, który niedawno prowadził San Lorenzo, a więc odwiecznego wroga Huracánu. Udało się więc zrehabilitować za porażkę 0:2 przeciw Racingowi z pierwszej kolejki.

Rosario Central dołuje podobnie, jak w Pucharze Ligi. Jedno oczko, żadnego gola na koncie. Chyba przygoda zaczynającego trenerską karierę Leandro Somozy na Gigante de Arroyito już nie potrwa długo.

******

Independiente vs Talleres 1:0 (1:0)

Gol – Lucas Romero (26′)

W czerwonej części Avellanedy starły się upadły gigant oraz jedna z rewelacji współczesnego argentyńskiego futbolu, mająca ochotę na osiągnięcie największych sukcesów w historii klubu.

Póki co Talleres ustanowili najlepszy wynik w dziejach swych występów na arenie Copa Libertadores, pewnie wychodząc z grupy.

W ubiegłym roku kordobanie mogli zdobyć swój pierwszy Puchar Argentyny, ale nie zdołali wykorzystać przewagi liczebnej w finale z Boca Juniors i ostatecznie zostali za to skarceni w konkursie jedenastek.

Na płaszczyźnie ligowej szczytem możliwości „La T” dotąd było trzecie miejsce, jakie zajęli w roku minionym oraz 18 lat wstecz (wtedy zaraz po zajęciu najniższego stopnia podium w Torneo Clausura 2004, spadli z ligi po przegranym barażu).

Kadra Talleres aktualnie jest na tyle szeroka i konkurencyjna, że wielu (głównie młodych) zawodników ostatnimi czasy musiało opuścić drużynę w poszukiwaniu częstszej gry.

Portugalski trener Pedro Caixinha jest pionierem, bo to pierwszy człek ze swojego kraju pracujący w lidze argentyńskiej. Stara się utrzymać w ryzach obiecujący zespół z Córdoby. Nie udzie mu jak z płatka, ale robi co może.

Chłopcy Caixinhi minionej nocy musieli jednak w Avellanedzie uznać wyższość tamtejszego Independiente.

Dziś „Czerwone Diabły”, które przez dziesiątki lat wciąż są najbardziej utytułowanym klubem Copa Libertadores, znajdują się w poważnym kryzysie finansowym, ale jeśli chcą, potrafią dziabnąć swymi widłami.

Zawodnicy Eduardo Domíngueza pokazali to Talleres, ogrywając ich 1:0. Najpierw strzał Lucasa Romero zza narożnika pola bramkowego głową sprzed bramki wybił obrońca przyjezdnych.

Później akcja kordoban, podczas jakiej Gastón Benavídez z narożnika szesnastki przyrżnął w boczną siatkę. Mało tego, Matías Esquivel zza pola karnego pomylił się obok bramki.

Zwycięskiego gola strzelił kapitan Lucas Romero w 26 minucie. Podczas rozegrania kornera piłkarz o przydomku „El Perro” (czyli „pies”) huknął nisko, bezpośrednio zza pola karnego, a piłka odbita rykoszetem znalazła drogę do siatki.

W drugiej części natarli delegaci. Obrońca Independiente musiał głową z linii bramkowej wybić strzał także łbem Urusa Michaela Santosa. Następnie z linii szesnastego metra minimalnie za wysoko przymierzył Matías Esquivel.

Nadto Benavídez chybił głową obok słupka, a mierzone uderzenie Esquivela ze skraju 16-tki wspaniale sparował Milton Álvarez.

U epilogu batalii groźny kontratak gospodarzy. W jego ramach Guido Herrera sparował niskie uderzenie zza pola karnego Gastóna Togniego.

Independiente póki co uzbierał cztery punkty w lidze, a pokonani kordobanie trzy.

BTW. Talleres od przyszłego roku najpewniej znów będą toczyli derby swojego miasta. Belgrano niepodzielnie dominuje w Primera Nacional i wszystko zwiastuje pewny powrót „Piratas” na pierwszoligowe areny.

Drugie największe miasto Argentyny po samym Buenos Aires piłkarsko staje się coraz mocniejsze!

Comments are closed.