Aż do sezonu ligowego 2021 kolejki pośrodku tygodnia w Argentynie (przynajmniej od czasu rewolucyjnej reformy rozgrywek z 2015) praktycznie się nie zdarzały. Teraz są na porządku dziennym. Jedenasta seria spotkań Copa de Liga Profesional jest drugą taką w obecnym roku. Zobaczmy, co wydarzyło się w sześciu jej wtorkowych bojach:
Grupa A:
Unión vs San Lorenzo 1:2 (0:1)
Gole – 0:1 i 0:2 Federico Gattoni (8′, 73′), 1:2 Leonel Bucca (90+4′)
Spoglądając na ostatnią formę obu zespołów, to Unión de Santa Fe był wyraźnym faworytem tej potyczki, a nie dołujący stołeczny potentat. Mimo to górą był San Lorenzo, a gospodarze pierwszy raz w bieżącym roku polegli u siebie.
Przyjezdni nadal pod wodzą nominalnego trenera swych rezerw Fernando Beróna starają się podnieść z klęczek.
Tymczasowy szkoleniowiec „Cuervos” dał szansę zadebiutować w pierwszym zespole swemu 17-letniemu podopiecznemu z ekipy B. Profesjonalny debiut zanotował tu niepełnoletni jeszcze pomocnik Agustín Giay.
I to właśnie San Lorenzo zadał cios już w 8 minucie spotkania. Wówczas obrońca Federico Gattoni wspaniałymi nożycami przeciął centrę z kornera Ezequiela Ceruttiego, strzelając cudownego gola!
W 73 minucie Gattoni skompletował pierwszy podczas dorosłej kariery dublet. Cerutti tym razem dośrodkował mu z rzutu wolnego, zaś defensor gości celną główką zaskoczył Santiago Mele.
Ogółem jako profesjonalista 23-letni stoper czterokrotnie wpisał się na listę strzelców i za każdym razem czynił to w Pucharze Ligi (także w edycjach 2020 i 2021).
Wielkiego pecha Unión miał tu nie tylko w kwestii wyniku. Mało tego, z poważną kontuzją kolana boisko opuścił ich czołowy skrzydłowy Gastón González. A ponieważ Gustavo Munúa osiągnął wcześniej limit zmian, jego zespół musiał kończyć osłabiony!
Prawdopodobnie 20-latek nie zagra już w bieżącym sezonie, a przecież od czerwca ma się stać graczem jankeskiego Orlando City. Tylko czy w takiej sytuacji do transferu formalnie dojdzie?
Miejscowych stać było zaledwie na honorową bramkę, jaką uzyskał Leonel Bucca w czwartej doliczonej minucie.
Wykorzystując ładną asystę klatą od kolegi Matíasa Gallegosa trafił po palcach Sebastiána Torrico ze środka 16-tki. Pomocnik ten pierwszy raz zdobył bramkę nosząc barwy Uniónu.
Pół tygodnia temu San Lorenzo roztrwonił dwubramkową przewagę i zaledwie zremisował u siebie z Platense 2:2. Tym razem „Cuervos” nie dali się dogonić.
To dopiero druga podczas trwającej kampanii wygrana papieskiego klubu. Wśród grupowej klasyfikacji piłkarze ze stołecznej dzielnicy Boedo są dziesiąci z 11 punktami na koncie.
O ćwierćfinały „Kruki” już raczej nie powalczą, ale może chociaż przyzwoicie zwieńczą fazę grupową.
Unión wyraźnie został przerośnięty przez wymogi regularnej gry co trzy dni. „Tatengues” zmarnowali okazję powrotu do czołowej czwórki, przegrywając drugi raz pod rząd. Czy jeszcze dojdą do głosu u finiszu zmagań grupowych?
******
Platense vs Gimnasia La Plata 0:3 (0:2)
Gole – Cristian Tarragona (6′-pen.), Ramón Sosa (38′), Érik Ramírez (53′)
Ostatni dzwonek na włączenie się do wyścigu o play-off’y usłyszał mniej renomowany spośród dwójki klubów laplateńskich i rozgromił w stolicy mizerny Platense.
Gimnasia szybko zadała cios. Już w szóstej minucie Cristian Tarragona wykorzystał jedenastkę, notując szóstego gola w sezonie. Ponieważ ugodził były klub, trafienia nie celebrował.
Podrażnieni miejscowi rzucili się do gonienia rezultatu. Bramka Nicolása Bertolo została anulowana z powodu ofsajdu.
Ponadto Rodrigo Rey wybił groźny strzał występujacego przeciw eks-drużynie Briana Mansilli z centrum 16-tki. Po chwili zamierzał poprawić Mauro Bogado – chybił nad poprzeczką.
Za to główkę Ignacio Schora sparował nad poprzeczką czujny goalkeeper przyjezdnych.
Goście zaś wywalczyli drugie wapno w 38 minucie. Zeń podwyższył Paragwajczyk Ramón Sosa. To jego pierwszy gol na boiskach Argentyny.
Po przerwie, w 53 minucie trzecią cegiełkę dołożył Érik Ramírez i ustalił wynik na 3:0. Bezpośrednim niskim strzałem ze skraju pola karnego zaskoczył Jorge De Oliverę dzięki wrzutce Kolumbijczyka Johana Carbonero.
Jeszcze wśród miejscowych z dystansu przymierzył Boliwijczyk Franz Gonzales, acz bez trudu interweniował Rey. Przy rzucie wolnym dla GELP groźnie przymierzył Agustín Cardozo, jednakże De Olivera wykonał robinsonadę.
Okazałe zwycięstwo w stołecznym Vicente López dało Gimnasii awans na ósmą lokatę. Piłkarze Néstora Gorosito uzyskali 15 punktów – aktualnie tracą trzy do strefy play-off.
Natomiast zaściankowy Platense po ostatnim remisie wrócił do przegrywania. W klasyfikacji grupy A popularne „Kalmary” są czwarte od dna przy dorobku ośmiu oczek.
Grupa B:
Arsenal de Sarandí vs Barracas Central 0:1 (0:1)
Gol – Neri Bandiera (18′)
Arsenal, który ostatnie siedem meczów oficjalnych zremisował, podjął u siebie nie mających na koncie żadnego rozejmu w bieżącym roku Barracas Central.
To beniaminek podtrzymał swoją passę bez remisu, wygrywając w Sarandí. Klub prezesa AfA – Claudio Tapii rzeczywiście będzie bił się o play-off’y!
Pierwszy atak przeprowadzili gospodarze, lecz Brian Calderara głową w polu bramkowym wybił strzał z boku 16-tki Sebastiána Lomónaco.
Wyżej klasyfikowany beniaminek objął prowadzenie w 18 minucie. Wówczas Neri Bandiera celną główką za piątym metrem pokonał Axela Wernera dzięki centrze z prawej strony weterana Pablo Mouche.
Czwarty gol Bandiery w tym sezonie. Jest najskuteczniejszym piłkarzem „El Guapo” od czasu awansu tego klubu do grona pierwszoligowców.
Chwilę potem Arsenal mógł wyrównać, lecz wracający do bramki przyjezdnych Rodrigo Saracho wspaniale obronił uderzenie wybiegającego sam na sam snajpera Sebastiána Lomónaco ze środka 16-tki.
Zaraz po przerwie „El Viaducto” nadal szukał wyrównania. Próba Alexandra Díaza (wprowadzonego za kontuzjowanego Facundo Kruspzky’ego) z centrum pola karnego została wychwycona przez Saracho.
Natomiast u gości z siódmego metra w sporym zamieszaniu obok słupka pomylił się Dylan Glaby, chcąc wykorzystać głupią stratę rywala.
U epilogu starcia gospodarze wykreowali sobie znakomitą szansę, lecz niezawodny tu Saracho bohatersko sparował nad poprzeczką mocny strzał zza piątego metra Braiana Sáncheza. Arsenalowi nie udało się wyśrubować okazałej remisowej serii.
Barracas Central wskoczyli już na szóste miejsce w grupie B, zgromadziwszy aż 15 punktów. Szybko podnieśli się po sobotniej domowej klęsce 1:6 z Estudiantes La Plata.
Zaczęli sezon od czterech wtop, a teraz pod wodzą Alfredo Bertiego są bliscy czołówki mimo, że póki co więcej starć przegrali, aniżeli zwyciężyli!
Natomiast Arsenal de Sarandí po przerwaniu długiej remisowej passy pozostaje trzeci od końca, zdobywszy 10 oczek.
Porównanie Barracas Central do Arsenalu doskonale potwierdza, iż nie warto być remisowym teamem.
******
Huracán vs Colón 1:1 (1:1)
Gole – 1:0 Jonathan Galván (12′), 1:1 Facundo Farías (31′-pen.)
Starcie dwóch ekip planujących włączenie się do czynnej batalii o top cztery na remis.
Minął tuzin minut, kiedy gospodarze wyszli na plus. Franco Cristaldo dośrodkował z rzutu rożnego, po czym Jonathan Galván główką skierował futbolówkę do siatki.
Obrońca przy okazji ugodził swój były klub, ale mimo trafienie celebrował. Wszak w Colónie na przełomie lat 2017-2018 nie sprawdził się.
Wyrównał z rzutu karnego po półgodzinie potyczki utalentowany Facundo Farías.
Przed przerwą były zespół również spróbował ukąsić Ramón Ábila. Niemniej bezpośredni strzał byłego napastnika Boca Juniors ze środka szesnastki heroicznie zablokował Sebastián Meza, zastępujący w bramce gospodarzy zawieszonego za kartki Marcosa Díaza.
Po 60 minucie Ábila strzelił bramkę, ale tę po sprawdzeniu VAR anulował rozjemca, zauważając wcześniejszy faul jego kolegi z Colónu.
W trakcie rzutu rożnego dla miejscowych obrońca Lucas Merolla, który wrócił niedawno po poważnej kontuzji kolana, zaliczył niecelną główkę obok słupka.
Przy ataku gości z ostrego kąta tylko w boczną siatkę na terenie pola bramkowego wycelował Urus Jonathan Sandoval. Oprócz tego Christian Bernardi zza szesnastki tylko obił słupek bramki Mezy.
Ostatnią szansę dla Huracánu zaprzepaścił Matías Cóccaro. Ten Urugwajczyk ofiarnym wślizgiem w polu bramkowym feralnie pomylił się nad poprzeczką. Remis zasłużony.
Colón pozostał piąty w tabeli, uciuławszy 15 punktów. Gdyby nie jednoczesna walka w Copa Libertadores, obrońcy tytułu byliby pewniakiem do czołowej czwórki.
Huracán okupuje ósmą lokatę przy zdobytych 12 oczkach. Marzenia „El Globo” o play-off’ach coraz szybciej gasną.
******
Estudiantes La Plata vs Tigre 2:1 (0:0)
Gole – 1:0 Franco Zapiola (73′), 2:0 Mauro Boselli (81′), 2:1 Nicolás Demartini (90+3′)
Bój o fotel lidera grupy B dla faworyzowanych Estudiantes. „Los Pincharratas” zasadniczo zagwarantowali sobie play-off’y.
Laplateńczycy stworzyli sobie interesującą szansę około 20 minuty. Leandro Díaz z centrum pola karnego niekryty oddał uderzenie wybite przez Gonzalo Marinelliego.
Sędzia jednak nie spostrzegł, iż skuteczny aktualnie Díaz przed 16-tką przyjął futbolówkę na rękę, a nie na klatę. Ewentualny gol byłby więc niesłuszny.
Podczas ofensywy Tigre nieudane wybicie centry przez Mariano Andújara usiłował wykorzystać Facundo Colidio, aczkolwiek z centrum pola karnego fatalnie przestrzelił obok słupka.
Następnie wiekowy goalkeeper „Estu” wybił także niespodziane uderzenie z lewego skrzydła Cristiana Zabali podczas kornera.
Przełom nastąpił w 73 minucie, kiedy młody Franco Zapiola fenomenalnie huknął wolejem z dalszej odległości, kierując piłkę do siatki po wybitej przez rywala centrze z rzutu wolnego Fernando Zuqui’ego.
Chwilę potem Leandro Díaz dwukrotnie nie zdołał pomyślnie zwieńczyć swoich szans. Zza pola karnego niskim uderzeniem wycelował prosto w wychodzącego doń Marinelliego.
A ponadto kuriozalnie spudłował obok bramki, chcąc z bliska poprawić odbity od słupka strzał Mauro Boselliego ze środka 16-tki! Díaz nie miał tutaj farta.
Podwyższył natomiast w 81 minucie pretendujący do korony króla strzelców turnieju Mauro Boselli. Zza pola bramkowego wycelował do siatki dzięki dograniu tego pechowego Leandro Díaza.
Snajper, który za miesiąc będzie obchodził 37 urodziny, przeżywa drugą młodość. Zdobył dziewiątego gola podczas tego czempionatu, stając się suwerennym liderem klasyfikacji goleadorów.
Tigre wydarł jedynie honorowe trafienie w samej końcówce, jakie uzyskał Nicolás Demartini. Po szybkim rozegraniu rzutu rożnego obrońca ten przejął dośrodkowanie Sebastiána Prieto i na raty w polu bramkowym pokonał Mariano Andújara.
Umocniwszy się na szczycie grupy Estudiantes mogą już witać się z ćwierćfinałami. Mają na koncie 24 oczka i formalnie zaledwie jedno dzieli ich od pewnej kwalifikacji dalej.
Natomiast Tigre po tej porażce może zlecieć z podium. 19 punktów zgromadzonych przez przebojowego beniaminka daje mu aktualnie trzecią pozycję.
******
Independiente vs Aldosivi 1:1 (1:1)
Gole – 0:1 Santiago Silva (19′), 1:1 Tomás Pozzo (37′)
Outsider dowodzony przez legendarnego Martína Palermo wprawdzie przerwał złotą passę pięciu konsekutywnych zwycięstw, ale mimo to dokonał rzeczy wybitnej. Zremisował na twierdzy giganta radząc sobie w osłabieniu przez dwie trzecie spotkania.
Pierwsi natarli tak czy siak uważani za faworyta miejscowi. Lucas Rodríguez huknął z ostrego kąta, lecz José Devecchi nie pozwolił sobie na kapitulację.
Stary, ale jary snajper Santiago Silva dał prowadzenie Aldosivi w 19 minucie. Ponad 40-letni urugwajski „Czołg” nisko przymierzył ze skraju pola karnego, notując drugie trafienie podczas czempionatu.
Jeśli nie Martín Cauteruccio, to Santiago Silva – Urugwajczycy ciułają gole dla „Los Tiburones”.
Niestety, zadanie rewelacyjnego prowincjusza z Mar del Platy zostało utrudnione w 32 minucie, kiedy za drugą żółtą kartkę z boiska wyrzucony został Leandro Maciel. Doigrał się po chamskim kopnięciu rywala.
Independiente od razu spożytkował przewagę liczebną. Tomás Pozzo w 37 minucie wyrównał stan rywalizacji. Z centrum pola karnego wycelował w długi róg bramki po palcach Devecchiego.
21-letni pomocnik od niedawna będący członkiem seniorskiej ekipy gospodarzy trzeci raz w sezonie wpisał się na listę strzelecką.
I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o waleczność ekipy Eduardo Domíngueza. Przez ponad godzinę grając z jednym zawodnikiem więcej nie potrafili rozstrzygnąć batalii na swą korzyść.
Nota bene, chwilę po zniwelowaniu straty mogli ponownie mogli ponownie przegrywać, ale Sebastián Sosa ofiarnie sparował groźne uderzenie z wolniaka Paragwajczyka Fernando Romána.
Urugwajski goalkeeper w drugiej odsłonie wspaniale zahamował biegnącego sam na sam Martína Cauteruccio, który zmów musi ścigać Mauro Boselliego na czele rankingu goleadorów.
Rzut wolny dla teamu z Avellanedy autorstwa Lucasa Rodrígueza co nieco minął bramkę gości.
U kresu pojedynku szalę zwycięstwa na rzecz „Inde” starał się przechylić Leandro Benegas – niemniej przecinając w okolicy piątego metra centrę z lewej flanki nie zaskoczył świetnego Devecchiego, a na pożegnanie boju strzałem głową spudłował nad poprzeczką.
Ósmy raz w historii te dwie drużyny zmierzyły się ze sobą i już po raz piąty podczas ich starcia padł remis. „Inde” zaledwie raz okazał się lepszy od niepozornego Aldosivi!
Ku zaskoczeniu wszystkich Aldosivi został nowym wiceliderem grupy B. Już 20 punktów na koncie tak nisko notowanej ekipy to istna sensacja. Czy faktycznie „Rekinów” ujrzymy w play-off’ach?
Coraz mniejsze jest prawdopodobieństwo, iż spotkamy tam Independiente. Półfinalista poprzedniej edycji Pucharu Ligi okupuje niezbyt powabne siódme miejsce przy uciułanych 13 oczkach.
Strata „Czerwonych Diabłów” do czołowej czwórki wynosi cztery punkty, a może wzrosnąć jeżeli środowej nocy Boca Juniors pokona Godoy Cruz.