We wtorek oprócz Boca Juniors jeszcze pięć argentyńskich klubów wystąpiło w ramach drugiej kolejki fazy grupowej południowoamerykańskich pucharów. Zwycięstwa zaliczyli jeszcze Unión oraz Independiente. Oto podsumowanie starć:
Copa Libertadores:
Grupa G:
Cerro Porteño vs Colón 3:1 (1:1)
Gole – 0:1 Eric Meza (31′), 1:1 i 2:1 Fernando Romero (41′, 46′), 3:1 Alberto Espínola (70′)
Colón po wygranej na start z Peñarolem wymęczonej w samej końcówce, tym razem potknął się i uległ w stolicy Paragwaju lokalnemu Cerro Porteño.
Początek wymarzony dla „Sabaleros”, ponieważ tuż po upływie półgodziny zawodów Eric Meza skutecznie z boku pola karnego dobił na prawie pustą bramkę sparowany przez Brazylijczyka Jeana niski strzał Christiana Bernardiego oddany pośrodku 16-tki.
Sytuacja Colónu w tabeli na ten moment wyglądała wspaniale – chyba aż nazbyt.
Cerro Porteño zripostował zadowolonych gości. Kilka minut przed przerwą to Fernando Romero skutecznie z bliska dobił zablokowane przez goalkeepera uderzenie Roberta Moralesa ze skraju pola karnego i zrobiło się po jeden.
Zaraz po przerwie klub mający najwięcej kibiców w Paragwaju zwieńczył remontadę. Tym razem młody Fernando Romero celną główką zaskoczył Urusa Leonardo Buriána, kompletując dublet.
Goście szukali wyrównania. Choćby wiekowy kapitan Luis Rodríguez pomylił się obok bramki technicznym strzałem ze skraju pola karnego.
W 70 minucie Cerro Porteño dopełnił dzieła zniszczenia. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego prawy obrońca Alberto Espínola strzałem głową ustalił wynik na 3:1.
Niedługo potem podczas rzutu rożnego też z dyńki dla przyjezdnych chciał trafić Federico Lértora, lecz jego próbę Jean wybił. Nadto ten defensywny pomocnik zanotował również pudło nad poprzeczką ze skraju szesnastki. Colón wyjechał na tarczy z Asunción.
Skład Colónu: Leonardo Burián (od 78′ [C]) – Facundo Garcés, Paolo Goltz, Rafael Delgado – Eric Meza, Christian Bernardi, Federico Lértora, Rodrigo Aliendro, Andrew Teuten (69′, Facundo Farías) – Lucas Beltrán (69′, Ramón Ábila), Luis Rodríguez [C] (78′, Nicolás Leguizamón)
Sędziował: Roberto Tobar (Chile)
Mający trzy oczka Colón spadł z pozycji lidera na trzecią lokatę w grupie G. Wśród tej bardzo wyrównanej rywalizacji jeszcze wiele się wydarzy, więc nikt nie może rozpaczać po jednej wpadce. Prawdziwa batalia tutaj dopiero przed nami.
Przy okazji dodajmy, iż teamowi z Santa Fe nie udała się próba vendetty na Cerro Porteño za wyautowanie w 1/8 finału Copa Sudamericana równo dekadę temu.
******
Grupa H:
Flamengo vs Talleres 3:1 (2:1)
Gole – 1:0 Gabriel Barbosa (11′-pen.), 2:0 i 3:1 Éverton Ribeiro (26′, 60′), 2:1 Héctor Fértoli (45+1′)
Być może Flamengo pod wodzą Paulo Sousy rozczarowuje, ale póki co ich słabsza forma nie tyczy się rozgrywek kontynentalnych. W Pucharze Wyzwolicieli wygrywają zgodnie z planem.
Natomiast rzeczony Paulo Sousa przechytrzył Pedro Caixinhę w konfrontacji portugalskich szkoleniowców. Rozczarowujący w Pucharze Ligi gracze Talleres polegli na Maracanie w Rio de Janeiro.
Szybki gol z rzutu karnego Gabriela Barbosy ustawił mecz. Kilkanaście minut potem Éverton Ribeiro podwyższył bezpośrednim niskim strzałem zza pola karnego.
Tuż przed przerwą Héctor Fértoli wlał nadzieję w serca kordoban, gdy niekryty mocnym strzałem ze środka szesnastki pokonał Santosa. Zarazem uzyskał drugiego gola w Copa Libertadores. Wspaniałą asystę piętą wyłożył mu Federico Girotti.
Jeszcze w pierwszej połowie podczas rzutu wolnego dla „Fla” główkę Bruno Henrique zatrzymał Herrera.
U progu drugiej odsłony groźnie zza narożnika pola karnego przymierzył Girotti, lecz jemu kapitulacji Santosa nie udało się wywołać. Bramkarz brazylijski wykazał się pomyślną robinsonadą.
Nadzieję Talleres po godzinie starcia zgasił Éverton Ribeiro, celnym przymierzeniem zza linii bocznej pola bramkowego ustalając rezultat na 3:1 i notując tu dublet.
Wśród gości szczupakiem próbował jeszcze bramkę władować Ángelo Martino, niemniej czujny Santos pewnie zainterweniował.
Dwóch okazji na dobicie „La T” u kresu potyczki z kolei nie wykorzystał Pedro. Zmiennik Flamengo zza szesnastki oddał strzał wybity przez Herrerę, natomiast z ubocza pola karnego spudłował obok dalszego słupka.
Skład Talleres: Guido Herrera [C] – Gastón Benavídez, Matías Catalán, Rafael Pérez, Enzo Díaz (82′, José Romero) – Christian Oliva (53′, Michael Santos), Juan Ignacio Méndez, Rodrigo Villagra – Héctor Fértoli (53′, Ángelo Martino), Federico Girotti, Matías Esquivel (53′, Diego Valoyes)
Sędziował: Jesús Valenzuela (Wenezuela)
W tabeli Talleres tak samo, jak Colón zajmuje trzecie miejsce ze zdobytymi trzema punktami. Jednakże kordobanie w przeciwieństwie do „Sabaleros” najcięższy pojedynek fazy grupowej mają już za sobą i przed nimi znajduje się łatwiejszy terminarz pozostałej części zmagań.
Inne wtorkowe mecze:
Grupa H:
Universidad Católica vs Sporting Cristal 2:1 (1:0)
Gole – 1:0 Marcelino Núñez (45+2′), 1:1 Nilson Loyola (73′), 2:1 Fernando Zampedri (90+2′-pen.)
Universidad Católica odbił się od dna i wymęczył u siebie wygraną nad Peruwiańczykami w klubowym Clásico del Pacifico.
Jednak trzeba wprost przyznać, że Talleres może zaliczyli wtopę z mocarnym Flamengo, lecz spokojnie mogą nawiązać tu bój o drugie miejsce z mistrzami Chile. „Cruzados” nie są szczególnie mocnym teamem, outsider Sporting Cristal tym bardziej.
******
Grupa A:
Palmeiras vs Independiente Petrolero 8:1 (1:1)
Gole – 0:1 José Correa (6′), 1:1 Zé Rafael (41′), 2:1, 3:1, 4:1 i 5:1 Rafael Navarro (47′, 54′, 56′, 78′), 6:1 Rony (80′), 7:1 i 8:1 Raphael Veiga (86′, 90′)
Choć Palmeiras niespodziewanie pierwsi stracili gola z debiutującym w CL anonimem, to o sensacji tutaj nie mogło być mowy. Obrońca tytułu zmiażdżył 8:1 mistrza Boliwii!
Czterokrotnie strzelił mało znany w samej lidze brazylijskiej 21-letni Rafael Navarro i z już sześcioma bramkami na koncie przewodzi turniejowej klasyfikacji strzeleckiej.
******
Grupa G:
Peñarol vs Olimpia 2:1 (1:0)
Gole – 1:0 Juan Ramos (45+2′), 2:0 Federico Carizzo (49′), 2:1 Walter González (80′)
Rehabilitacja Peñarolu za zeszłotygodniową wpadkę z Colónem. Mistrzowie Urugwaju analogicznym rezultatem zdołali ograć na swym terenie paragwajską Olimpię w potyczce dwóch zamierzchłych gigantów latynoskiego futbolu.
••••••••••
Copa Sudamericana:
Grupa H:
Oriente Petrolero vs Unión 1:3 (0:1)
Gole – 0:1 Franco Calderón (4′), 0:2 Mariano Peralta Bauer (70′), 1:2 Hugo Dorrego (90+1′), 1:3 Daniel Juárez (90+4′)
Unión de Santa Fe póki co w trudnej grupie radzi sobie bardzo dobrze. Po domowym remisie z silniejszym Juniorem de Barranquilla zawodnicy „Tatengues” zwyciężyli w Boliwii outsidera swej grupy.
Piłkarze z Santa Fe wykorzystali fakt, że w ramach wyjazdu na Boliwię nie musieli lecieć w góry, tylko pojedynkowali się w wyżynnym Santa Cruz położonym jedyne 400 metrów n.p.m.
Podobnie, jak tydzień temu chłopcy Gustavo Munúy objęli szybkie prowadzenie za sprawą obrońcy.
Najpierw strzał z rzutu wolnego Kevina Zenóna wybił goalkeeper. Natomiast chwilę potem korner i po nim celną główką do siatki drogę odnalazł Franco Calderón.
Goście nie siedli na laurach po wyjściu na plus. Imanol Machuca ze skraju 16-tki spudłował nad poprzeczką.
Podczas akcji miejscowych zaś Argentyńczyk Luciano Guaycochea chybił próbą z glowki.
W 70 minucie podwyższył Mariano Peralta Bauer. Zdobył pierwszego gola w dorosłej karierze, pośrodku pola karnego niepilnowany niskim strzałem przy słupku celując do siatki.
Honorową bramkę dla gospodarzy uzyskał Urugwajczyk Hugo Dorrego podczas doliczonego czasu gry. Ładnym uderzeniem z rzutu wolnego nie dał szans rodakowi Santiago Mele.
Jednakże chwilę potem, tuż przed końcowym gwizdkiem, Unión odzyskał dwie bramki zaliczki. Podczas kontry akcja dwóch na jednego – Peralta Bauer podał w środku szesnastki, gdzie strzałem wślizgiem wynik na 3:1 ustalił niekryty joker Daniel Juárez.
Skład Uniónu: Sebastián Moyano – Brian Blasi, Franco Calderón, Emanuel Brítez [C], Lucas Esquivel (57′, Claudio Corvalán) – Imanol Machuca (57′, Daniel Juárez), Enzo Roldán, Juan Ignacio Nardoni (58′, Juan Carlos Portillo), Leonel Bucca (56′, Diego Polenta), Kevin Zenón (85′, Nicolás Peñailillo) – Mariano Peralta Bauer
Sędziował: Marlon Vera (Ekwador)
Unión de Santa Fe póki co jest niespodziewanym liderem grupy H, uciuławszy już cztery punkty. Teraz „Tatengues” muszą teraz oczekiwać na wynik drugiego spotkania bieżącej kolejki wśród swego kwartetu.
Miejmy nadzieję, iż zespół ze stadionu 15 kwietnia faktycznie będzie brał czynny udział w bitwie o awans tutaj. Wyraźnie widać, że potencjał jest nawet na nawiązanie walki z brazylijskim Fluminense.
******
Grupa F:
Defensa y Justicia vs Atlético Goianiense 0:1 (0:1)
Gol – Wellington Rato (9′)
Niestety, suma szczęścia zasadniczo musi równać się zero. Unión wygrał w Boliwii, za to fenomenalna Defensa y Justicia nieoczekiwanie uległa u siebie średniakowi ligi brazylijskiej.
Atlético Goianiense golem zdobytym u progu pojedynku zaskoczył „Sokoły”, udowadniając brak przypadku w ostatniej demolce 4:0 nad LDU Quito.
Już w 9 minucie Wellington Rato zza piątego metra bezpośrednim uderzeniem pokonał Ezequiela Unsaina, przesadzając o kolejnym tryumfie klubu z Goianii.
Wśród DyJ spojenie słupka z poprzeczką obił z główki Urus Miguel Ángel Merentiel. Natomiast obrońca rywali Wanderson prawie strzeliłby samobója, lecz na osobiste szczęście i całej swej drużyny przy swym ryzykownym wybiciu skierował piłkę tuż obok własnej bramki.
Podczas drugiej połowy z dystansu spudłował Alexis Soto. Ponadto strzał głową Nicolása Tripichio obronił goalkeeper Luan Polli, a Adonis Frías pomylił się nad poprzeczką z rzutu wolnego.
Wśród Brazylijczyków z ostrego kąta niecelne uderzenie było udziałem Léo Pereiry.
W każdym bądź razie Atlético Goianiense wywiózł pełną pulę z Florencio Varela i po dwóch seriach starć jest liderem grupy śmierci z kompletem punktów.
Skład Defensa y Justicia: Ezequiel Unsain [C] – Nicolás Tripichio, Adonis Frías, Nazareno Colombo, Alexis Soto – Hugo Fernández, Kevin Gutiérrez, Raúl Loaiza (12′, Gabriel Hachen), Carlos Rotondi (60′, Gabriel Alanís) – Walter Bou (75′, Lucas Albertengo), Miguel Ángel Merentiel (75′, Agustín Fontana)
Sędziował: Carlos Betancur Gutiérrez (Kolumbia)
Pozycja wicelidera grupy należy do Defensa y Justicia, którą chłopcy Sebastiána Beccacece okupują z trzema oczkami na koncie.
„Sokoły” będą musiały bardziej zmobilizować się na dalszą konfrontację tutaj, jeśli chcą awansować do 1/8 finału. Tym bardziej, że przecież wyłącznie zwycięzca grupy zagra dalej w turnieju.
******
Grupa G:
Independiente vs General Caballero 2:0 (0:0)
Gole – Leandro Benegas (66′), Alan Soñora (73′)
Independiente wczoraj podobnie, jak Boca Juniors – mimo bezdyskusyjnej dominacji przez długi czas męczyli się ze zdecydowanie niżej notowanym oponentem, ale ostatecznie zwyciężyli 2:0 i stali się wiceliderem grupy.
Zaczęło się od trafienia w boczną siatkę Damiána Batalliniego z ubocza pola bramkowego podczas rozegrania rzutu wolnego. Potem strzał dalekiego zasięgu Domingo Blanco sparował Gustavo Arevalos.
Arevalos zablokował także bombę z dystansu Gastóna Togniego.
W 66 minucie nareszcie Independiente dopiął swego, kiedy z bliska na pustą siatkę drogę znalazł Leandro Benegas po odbitej rykoszetem wrzutce Tomása Pozzo.
Siedem minut później rezultat na 2:0 ustalił Alan Soñora. Pół-Jankes fantastycznym dalekosiężnym strzałem posłał futbolówkę do siatki.
Skład Independiente: Sebastián Sosa – Gonzalo Asis (64′, Rodrigo Márquez), Sergio Barreto (46′, Joaquín Laso), Juan Manuel Insaurralde, Lucas Rodríguez – Lucas Romero [C], Domingo Blanco (75′, Carlos Benavídez) – Andrés Felipe Roa, Damián Batallini (46′, Tomás Pozzo), Gastón Togni (46′, Alan Soñora) – Leandro Benegas
Sędziował: Guillermo Guerrero (Ekwador)
Independiente po dwóch kolejkach posiada trzy punkty na koncie i musi teraz gonić brazylijską Cearę, jaka może pochwalić się kompletem wygranych.
Inne wtorkowe mecze:
Grupa G:
Deportivo La Guaira vs Ceará 0:2 (0:2)
Gole – Vinícius (6′), Lima (9′)
Ceará po szybkich dwóch ciosach odniosła zwycięstwo w Wenezueli i nadal przewodzi wśród grupy G z trzema punktami zaliczki nad Independiente.
******
Grupa F:
LDU Quito vs Deportes Antofagasta 4:0 (0:0)
Gole – Nilson David Angulo (47′), Juan Cornejo (50′-samobój), Tomás Molina (77′), Jefferson Arce (90+3′)
Ekwadorski LDU Quito idealnie zrewanżował się za klęskę w Brazylii sprzed tygodnia i identycznym rezultatem rozgromił u siebie wyraźnego outsidera grupy śmierci.
Jedyny ekwadorski team, który kiedykolwiek zdobył Copa Libertadores teoretycznie powinien bić się o fazę pucharową. Na razie „Los Albos” są trzeci w tabeli.
Zaś po chilijskiej ekipie z miasta Antofagasta oczekiwano czegoś więcej – mieli rywalizować na równi z resztą, a notują drugi pod rząd blamaż i prawdopodobnie okażą się tu dostarczycielem punktów.