Remontada w Rosario, hit bez goli

Podsumowanie pięciu sobotnich meczów pierwszej kolejki Liga Profesional, w których mimo bezbramkowego szlagieru dnia padło mnóstwo goli oraz doszło do interesujących zwrotów akcji:

Aldosivi vs Patronato 0:2 (0:1)

Gole – Sebastián Sosa Sánchez (6′), Franco Leys (50′)

Pod wodzą zaczynającego trenerską karierę Fernando Gago drużyna Aldosivi jak na ligowy zaścianek dokonuje wprost fenomenalnych transferów, ale niestety na boisku póki co leży.

„Rekiny” z Mar del Plata w poprzednim półroczu zajęli ostatnie miejsce w swojej grupie Copa de Liga Profesional, a teraz zaczynają od domowej porażki w pojedynku outsiderów przeciwko Patronato.

Goście z Międzyrzecza otworzyli wynik już w szóstej minucie boju za sprawą urugwajskiego napastnika Sebastiána Sosy Sáncheza. Noszący kok snajper posłał znakomity niski strzał w długi róg zza linii końcowej pola karnego, kompletnie zaskakując José Devecchi’ego.

Przyjezdni poszli za ciosem. Nicolás Delgadillo zaliczył akcję sam na sam, w której jednak zbyt lekko uderzył piłkę i zagrożenie zażegnał goalkeeper.

Natomiast czołowy pomocnik Patronato, czyli Héctor Canteros przymierzył z rzutu wolnego w poprzeczkę.

Pięć minut po przerwie podwyższył pomocnik Franco Leys. Huknął nisko zza pola karnego, poprawiając odbity przez defensora strzał kolegi. Po drugim ciosie „El Patrón” spokojnie kontrolował wynik.

Na domiar złego dla gospodarzy w 60 minucie ich obrońca Joaquín Indacoechea za chamskie przewinienie na atakującym rywalu zarobił bezpośrednio czerwoną kartkę.

Aldosivi osłabione nie miało szans przypuścić udanej pogoni. To Patronato tworzył sobie następne okazje.

Drugi raz z rzutu wolnego spróbował Canteros, lecz tym razem Devecchi wybił jego próbę. Ponadto goalkeeper miejscowych obronił przymierzenie z ubocza szesnastki Delgadillo. Goście mogli zwyciężyć wyżej.

Patronato zaczyna sezon od ważnego zwycięstwa w Mar del Plata. Natomiast Aldosivi pod batutą Gago ciągle dołuje. 

*****************

Lanús vs Atlético de Tucumán 4:2 (2:1)

Gole – 1:0 i 3:1 José Sand (26′- pen., 46′), 1:1 Leonardo Heredia (35′), 2:1 José López (45′), 3:2 Ramiro Carrera (66′), 4:2 Ignacio Malcorra (90+2′) 

Lanús w gradzie goli uporał się u siebie z prowincjonalną rewelacją. José Sand stary, ale jary! Zaliczył dublet akurat w dniu 41 urodzin!

Miejscowi otworzyli rezultat z rzutu karnego, który w 26 minucie wykorzystał właśnie snajper po czterdziestce.

Tucumański klub jednakże dość szybko wyrównał straty. Fatalny wykop Lucasa Acosty od własnej bramki zainicjował atak przyjezdnych. Centra Ramiro Ruiza Rodrígueza i nieudana próba jej wybicia przez miejscowego sprawiły, iż w 35 minucie gola na 1:1 ładnym strzałem z centrum 16-tki zdobył Leonardo Heredia.

Jednakże Lanús równie szybko prowadzenie odzyskał. Tuż przed przerwą narożne dośrodkowanie Ignacio Malcorry, dzięki któremu młody napastnik José López heroiczną główką przywrócił zwycięski rezultat „El Granate”.

Natomiast zaraz po kwadransie odpoczynku dublet skompletował „Pepe” Sand.

Weteran ataku otrzymał wycofanie od Malcorry, a następnie uporał się z dwoma obrońcami i niskim uderzeniem oddanym w centrum 16-tki trafił w nogi starszego od siebie Cristiana Lucchettiego (43 lata). Jednak piłka odbita od nóg wiekowego goalkeepera zatoczyła łuk i wpadła do siatki.

Przyjezdni mimo dwóch ciosów w plecy na przełomie dwóch połów nie złożyli broni. W 66 minucie Ramiro Carrera uderzył zza szesnastki, po czym kuriozalnego gola wpuścił Acosta. To dało Atlético sygnał do gonienia rezultatu.

Niestety, „El Decano” nie podołali z pościgiem. Na domiar złego stracili czwartą bramkę pod sam koniec potyczki.

W drugiej doliczonej minucie wracający do ojczyzny po kilku latach w lidze meksykańskiej Ignacio Malcorra do dwóch asyst dorzucił własnego gola i trafiając z najbliższej odległości po centrze Ángela Gonzáleza ustalił rezultat 4:2.

Akcja dwóch nowych nabytków klubu z południa Buenos Aires rozwiała jakiekolwiek wątpliwości.

Lanús podczas bieżącego półrocza ma na głowie wyłącznie zmagania ligowe, więc może zaistnieć w tejże długiej i intensywnej kampanii. 

Natomiast Atlético de Tucumán wyraźnie traci niedawny blask. To już cień tej przebojowej ekipy, która przed trzema laty doszła do ćwierćfinału Copa Libertadores. Najwidoczniej na północnym-zachodzie Argentyny nasycili się tamtym historycznym sukcesem.

*****************

Newell’s Old Boys vs Talleres 3:2 (0:2)

Gole – 0:1 Michael Santos (27′), 0:2 Carlos Auzqui (45+1′), 1:2 Gabriel Compagnucci (62′), 2:2 Juan Garro (76′), 3:2 Jonathan Cristaldo (78′) 

Jak należy robić remontadę pokazali Newell’s Old Boys. W Rosario klub ze stadionu imienia Marcelo Bielsy odrobił 0:2 na 3:2 przeciwko Talleres!

Wymarzony redebiut trenerski wśród „Leprosos” zanotował stary/nowy szkoleniowiec gospodarzy i zarazem ich były piłkarz – Fernando Gamboa.

Najpierw jednakże to kordobanie trafili w 27 minucie, gdy prowadzenie dał im Michael Santos. Urugwajczyk popędził z kontratakiem po rzucie rożnym dla oponenta i wybiegł sam na sam z bramkarzem Alanem Aguerre. Wycelował między jego nogami, znajdując drogę do siatki.

Nota bene, bezpośrednio przez tym, nim do kontry doszło mieliśmy korner dla NOB. Po nim padł dalekosiężny strzał w poprzeczkę. To się nazywa przykład natychmiastowego spełnienia się przysłowia o mściwości nieskuteczności!

W doliczonym czasie pierwszej połowy kolejny skuteczny kontratak gości. Santos tym razem wyłożył asystę w polu karnym, a na 2:0 dla Talleres strzałem w sytuacji jeden na jednego podwyższył Carlos Auzqui ponownie wypożyczony z River Plate.

Newell’s Old Boys nawiązali kontakt w 62 minucie, gdy po wrzutce z kornera Nicolása Castro celną główką rozmiar porażki zmniejszył ich nowy pomocnik Gabriel Compagnucci. Wejście smoka, bo raptem trzy minuty wcześniej pojawił się na murawie!

Kto by pomyślał, że to początek wielkiego powrotu „Trędowatych”. Na początku ostatniego kwadransa regulaminowego czasu NOB błyskawicznie odwrócili rezultat!

Jednak najpierw „La Lepra” upiekło się, gdy Michael Santos podcinką tylko obił poprzeczkę w akcji sam na sam, a Auzqui nie sięgnął piłki, chcąc dobić z odległości kilku metrów od bramki……

Miała miejsce również szarża NOB. Compagnucci dostąpił szansy na dublet, lecz jego próbę z okolicy pola bramkowego sparował Guido Herrera.

W 76 minucie za to druga udana centra z rzutu rożnego Castro, po czym inny wprowadzony na zmianę nowy grajek miejscowych – Juan Garro też celną główką wyrównał.

Natomiast chwilę potem ponownie narożne dośrodkowanie. Asysta Garro przewrotką w polu bramkowym i doświadczony Jonathan Cristaldo trafieniem z bliska na pustą siatkę przechylił szalę zwycięstwa na korzyść miejscowych.

Jeszcze w doliczonym czasie, tuż przed końcowym gwizdkiem arbitra wiekowy snajper Newell’s Old Boys – Ignacio Scocco wskutek brzydkiego skoszenia rywala zarobił czerwoną kartkę, ale to nie zaszkodziło jego ekipie.

Potyczka dwóch teamów, które odpadły w fazie grupowej tegorocznej Sudamericany zakończyła się prędką remontadą. NOB rozpoczęli czempionat z wysokiego C! Analogicznie swą drugą trenerską przygodę z tym zespołem zainicjował Fernando Gamboa. 

*****************

Gimnasia La Plata vs Platense 2:2 (0:2)

Gole – 0:1 Brian Mansilla (31′), 0:2 Matías Tissera (38′), 1:2 Matías Pérez García (73′), 2:2 Guillermo Fratta (88′) 

W La Placie miejscowa Gimnasia gościła beniaminka ze stołecznej dzielnicy Vicente López. Cudem wydarła jedno oczko przeciwko niemu mimo bycia wyraźnym faworytem konfrontacji.

To popularne „Kalmary” lepiej zaczęły pojedynek. Kiedy minęło półgodziny zawodów prowadzenie sensacyjnie objął Platense.

Gola zdobył Brian Mansilla wypożyczony z Racingu Club, który w nieco przypadkowej akcji huknął pod poprzeczkę zza pola bramkowego w sporym zamieszaniu przed bramką lokalnych. Pokonał przy tym swój były klub, ale gola mimo to celebrował!

Wydawało się, że Gimnasia rzuci się do gonienia wyniku, a tymczasem to outsider podwyższył kilka minut później!

W 38 minucie Nicolás Zalazar posłał długą lagę zza połowy boiska, po której Matías Tissera zza szesnastki pomyślnie przelobował wychodzącego doń Rodrigo Rey’a, trafiając przy tym do siatki.

Gimnasia jednak zdołała przypuścić skuteczną pogoń. Najpierw gospodarze próbowali dwukrotnie z rzutów wolnych – raz po dośrodkowaniu Harrinsonowi Mancilli nie udało się w polu bramkowym dobrze uderzyć piłki głową.

Zaś przy innej okazji bezpośredni strzał młodego pomocnika Matíasa Mirandy z tegoż stałego fragmentu gry wybił wiekowy Jorge De Olivera.

W 73 minucie doświadczony playmaker Matías Pérez García zdobył kontaktowe trafienie dla laplateńczyków. Przejął futbolówkę od obrońcy, ażeby z boku pola karnego posłać ładnego „rogala” w długi róg.

Natomiast tuż przed finiszem potyczki, w 88 minucie stoper Guillermo Fratta uratował punkt „Wilkom”. Urugwajczyk w swym oficjalnym debiucie dla GELP strzelił z najbliższej odległości do pustej siatki podczas rozegrania rzutu wolnego.

Sprawiedliwy remis na El Bosque. Dwaj ligowi przeciętniacy podzielili się ze sobą zdobyczą. 

*****************

Vélez Sarsfield vs Racing Club 0:0

Potyczka dwóch uczestników fazy pucharowej bieżącej Copa Libertadores zakończyła się bezbramkowo.

Obie drużyny z głową w rewanżowych bataliach 1/8 finału elitarnego turnieju odpuściły sobie ten mecz.

Sytuacji podbramkowych przydarzyło się co nieco, ale dopiero podczas drugiej połowy jakieś konkrety.

Centrostrzał z rzutu wolnego Ricardo Álvareza ze strony miejscowych wybił nad bramką wracający z Copa América znaturalizowany chilijski reprezentant Gabriel Arias.

Wśród Racingu niecelnie, obok słupka ze skraju pola karnego z pierwszej piłki próbował Ignacio Piatti oraz również zza szesnastki Matías Rojas. Goli na El Fortín de Liniers nie doczekaliśmy się.

Racing Club już we wtorek toczy domowy bój z São Paulo FC, gdzie do awansu „La Academii” będzie starczać byle bezbramkowy remis.

Natomiast Vélez w środę będzie bronił w Ekwadorze skromnej zaliczki przeciw Barcelonie Guayaquil. 

Comments are closed.