Hit dla San Lorenzo, heroizm Vélezu

San Lorenzo de Almagro ośmieszył na wyjeździe River Plate, Vélez właściwie jest już pewien zwycięstwa w grupie B, za to przed detronizacją musi drzeć Colón. Ponadto ustrzelony został pierwszy hattrick w turnieju. Podsumowanie sześciu niedzielnych meczów jedenastej kolejki Copa de Liga Profesional:

Grupa A:

Racing Club vs Colón 2:1 (1:1)

Gole – 0:1 Luis Rodríguez (40′), 1:1 Ignacio Piatti (45+1′), 2:1 Juan José Cáceres (90+3′)

To już czwarty z rzędu pojedynek bez zwycięstwa Colónu – teamu tak pewnie liderującego dotychczas w grupie A! Wyraźnie grunt usuwa się spod nóg popularnym „Los Sabaleros”.

Wczoraj w Avellanedzie piłkarze Eduardo Domíngueza pozwolili zafundować sobie remontadę. Choć pierwsi strzelili, to tracąc gola w samej końcówce przegrali z Racingiem.

Najpierw z ofensywą wyszli gospodarze. Maximiliano Lovera raz uderzył z dystansu, a w innej akcji dośrodkował z rzutu wolnego i głową strzelał Juan José Cáceres – w obu przypadkach urugwajski bramkarz gości Leonardo Burián pomyślnie interweniował.

Colón za sprawą „Pulgi” Rodrígueza połakomił się nawet na strzał bezpośrednio z rzutu rożnego, ale goalkeeper Gabriel Arias nie pozwolił się zaskoczyć.

W 40 minucie team z Santa Fe jednak zadał cios właśnie dzięki swojemu weteranowi Luisowi Rodríguezowi. Tym razem po dośrodkowaniu z kornera i nieudolnej interwencji obrony rywala „Pchła” trafił głową z najbliższej odległości.

36-latek zdobył siódmego gola w sezonie i dogonił lidera klasyfikacji strzeleckiej Rafaela Santosa Borré z River Plate.

Aczkolwiek „Czerwono-Czarni” nawet do przerwy nie cieszyli się prowadzeniem. W doliczonym czasie, tuż przed przerwą celnym uderzeniem z pierwszej piłki w długi róg oddanym z centrum pola karnego wyrównał inny weteran – Ignacio Piatti. Rówieśnik „Pulgi” przy tym zdobył swego pierwszego gola dla „La Academii”.

Druga połowa pod dyktando Racingu. Głównie oddawane z dalszej odległości strzały przeważnie mijały bramkę. Raz Darío Cvitanich posłał piłkę w światło bramki z dystansu, acz Burián wykazał się udaną robinsonadą.

Wydawało się, iż mecz zakończy się podziałem punktów. Niemniej w trzeciej doliczonej minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego gospodarzy i Juan José Cáceres celną główką od słupka przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Racingu!

Młody prawy obrońca staje się ekspertem od strzelania bramek w końcówkach. Jego pierwsze oficjalne dwa trafienia w dorosłej karierze i uzyskane w ciągu połowy tygodnia u samego kresu potyczek.

W środę uratował Racingowi remis z urugwajskim Rentistas na arenie Libertadores, a teraz zapewnił tryumf rzutem na taśmę nad liderem grupy A w Pucharze Ligi.

W czwartek błękitna strona Avellanedy stoczy domową potyczkę przeciw peruwiańskiemu Sportingowi Cristal w Libertadores. Nadchodzi idealna okazja do rehabilitacji za ostatni ledwie remis przeciwko urugwajskiemu kopciuszkowi.

W tabeli grupy A z osiemnastoma punktami brygada Juana Antonio Pizziego jest piąta – tuż za strefą play-off.

Colón do niedawna miał aż siedem punktów przewagi nad wiceliderem. Teraz klub ze stadionu Cementario de Los Elefantes stoi zaledwie dwa oczka nad drugim zespołem stawki i raptem trzy punkty nad piątym Racingiem, który plasuje się tuż za strefą play-off!

Ależ stoczyli się „Sabaleros”, którzy zdawali się mieć w kieszeni pierwsze miejsce tutaj. Jeśli za tydzień nie pokonają u siebie dobrze grającego teraz, ale mającego na barkach Sudamericanę zespołu Arsenalu, to trener Eduardo Domínguez chyba będzie musiał podać się do dymisji….. 

***************************

River Plate vs San Lorenzo de Almagro 1:2 (0:1)

Gole – 0:1 Nicolás Fernández (16′), 0:2 Jalil Elías (52′), 1:2 Federico Girotti (75′)

Było do przewidzenia, że River Plate zmęczony po wyczerpującej bitwie w Libertadores przeciw Fluminense na Maracanie nie podoła podczas bitwy podwyższonego ryzyka.

Mając szansę dogonić liderujący Colón piłkarze „Millonarios” potknęli się w hicie kolejki z San Lorenzo de Almagro i sami zostali dogonienia przez ulubiony klub papieża Franciszka.

Dla San Lorenzo to już drugie z rzędu zwycięstwo na El Momumental. Kiedyś przez długie lata „Cuervos” nie radzili sobie na największym stadionie Argentyny, a teraz dają tam do wiwatu.

U progu spotkania Ángel Romero dwukrotnie wybiegał jeden na jednego z Franco Armanim. Niestety, za pierwszym razem Paragwajczyka składającego się do strzału zablokował wślizg obrońcy, zaś przy drugim ataku Armani żywiołowo wybił uderzenie.

Już w 16 minucie Nicolás Fernández dał gościom prowadzenie. Napastnik o przydomku „Uvita” trafił w akcji sam na sam z Franco Armanim po „asyście” głową od obrońcy River. Fatalny błąd defensywy giganta…..

Podrażnieni „Millonarios” torpedowali bramkę San Lorenzo – bezowocnie. Dwukrotnie 41-letni Sebastián Torrico zatrzymał w polu karnym dwie szarże Rafaela Santosa Borré. Kolumbijczyk swą indolencję przypłacił utratą samodzielnego prowadzenia w rankingu goleadorów.

Mało tego, niecelne główki zza pola bramkowego odhaczyli defensorzy Paulo Díaz tudzież Héctor Martínez. Za piątym metrem heroiczny strzał posłał też inny Kolumbijczyk ze strony gospodarzy – Jorge Carrascal. Tym sposobem były pomocnik Karpat Lwów spudłował.

U progu drugiej połowy podwyższył Jalil Elías. W 52 minucie rozgrywający zza piątego metra niekryty wykończył atak po podaniu z ubocza szesnastki.

„Cuervos” mogli trzeci cios zadać, kiedy wprowadzony jako zmiennik Franco Troyansky z boku pola karnego przymierzył i niestety uczynił to niecelnie.

River stać było wyłącznie na kontaktowe trafienie. Najpierw jednak Torrico zablokował akcję jeden na jednego Nicolása De La Cruza. Miejscowi ponowili atak i przy dobitce fatalnie przestrzelił obok słupka zmiennik Federico Girotti.

W 75 minucie skuteczny ostatnio młody napastnik Federico Girotti złagodził rozmiar wtopy miejscowych. Zrehabilitował się za wcześniejszy niewypał – w polu bankowym przejął dogranie z boku i na raty pokonał wiekowego Sebastiána Torrico.

21-latek w kwietniu aż cztery razy wpisał się na listę strzelców – dwukrotnie w Pucharze Ligi i dwukrotnie w Pucharze Argentyny.

Pod koniec konfrontacji Girotti zapragnął jeszcze wyrównać straty, niemniej jego próba głową ze środka 16-tki zaledwie ostemplowała poprzeczkę. River musiał pogodzić się z bolesną porażką.

Tytan ze stołecznej dzielnicy Núñez spadł z drugiego na trzecie miejsce w grupie A. Punktów na koncie zgromadził 18, czyli traci ciągle trzy do pierwszego Colónu. Jednocześnie został dogoniony przez swojego wczorajszego pogromcę oraz Racing Club.

W połowie tygodnia, środowej nocy podopieczni Marcelo Gallardo grają u siebie przeciwko kolumbijskiemu Juniorowi de Barranquilla na arenie Libertadores. To wcale nie musi być łatwa przeprawa.

San Lorenzo dzięki cennemu tryumfowi na El Monumental utrzymał czwartą lokatę, ma dorobek punktowy identyczny, jak River i tylko gorszym bilansem bramkowym ustępuje „Millonarios”

Od lidera papieski klub separują tylko trzy oczka, zaś w Sudamericanie środowej nocy czeka ciężki wyjazdowy bój przeciwko Rosario Central. W Rosario nadarzy się okazja, aby wstać z kolan i na arenie międzynarodowej po ostatniej zaskakującej wtopie z chilijskim Huachipato. 

***************************

Rosario Central vs Estudiantes La Plata 0:1 (0:0)

Gol – Martín Cauteruccio (54′)

Tydzień temu Estudiantes nie zdołali wygrać derbów La Platy, ale tym razem zdobyli Gigante de Arroyito i zrobili milowy krok w kierunku play-off’ów.

„Los Pincharratas” nie muszą obecnie martwić się walką na dwóch frontach i skrzętnie wykorzystali to udogodnienie.

W pierwszej odsłonie to Rosario Central był bliższy zadania ciosu oponentowi. Mariano Andújar dwukrotnie zatrzymywał próby weterana Marco Rubena z bliskiej odległości od bramki.

Kapitan gospodarzy raz głową, a raz nogą próbował wykończyć akcje po dośrodkowaniach kolegów, lecz na drodze stawał mu były drugi bramkarz reprezentacji Argentyny.

Goście pokonali walczących w Sudamericanie gospodarzy po bramce urugwajskiego napastnika Martína Cauteruccio w 54 minucie spotkania. Wiekowy snajper trafił z bliska po pustą siatkę po dograniu Nicolása Pasquiniego.

„Los Pincharratas” mogli podwyższyć, gdy zza pola karnego niskim uderzeniem próbował trafić Jorge Rodríguez. Niemniej Jorge Broun wybił strzał byłego pomocnika Banfield, który jako jedyny zmarnował karnego w styczniowym finale Copa Diego Maradona.

O tyle łatwiej Estudiantes mieli w końcówce, że od 67 minuty pomagała im przewaga liczebna. Czerwoną kartkę za drugą żółtą po faulu obejrzał pomocnik Central – Rodrigo Villagra.

Aczkolwiek miejscowi i osłabieni nacierali na bramkę Andújara. Na szczęście laplateńczyków zarówno stoper Joaquín Laso, jak i wznawiający piłkarską karierę Ruben „ze łba” mierzyli niecelnie.

Estudiantes La Plata zostali nowym wiceliderem grupy A. Mają 19 oczek i tracą już zaledwie dwa do przewodzącego Colónu. Wydaje się, że chłopcy Ricardo Zielinskiego nie musząc martwić się grą co pół tygodnia, winni spokojnie utrzymać się w czołowej czwórce do finiszu zmagań grupowych. 

Rosario Central chyba stracił nadzieję na play-off’y. Szóste miejsce, piętnaście oczek (trzy straty do top 4) i Copa Sudamericana na rozkładzie jazdy. 

Dodatkowo w środę „Kanalie” czeka niebywale ważny domowy pojedynek z San Lorenzo w Sudamericanie, który niewątpliwie będzie dla nich priorytetem. 

A pamiętajmy, że Central podobnie, jak papiescy ulubieńcy zaczął fazę grupową Sudamericany od porażki 0:1 ze zdecydowanie niżej notowaną drużyną. Z tą różnicą, że ekipa Kily’ego Gonzáleza przegrała na wyjeździe i ich pogromcą był paragwajski 12 de Octubre. 

Grupa B:

Lanús vs Vélez Sarsfield 1:2 (0:0)

Gole – 1:0 Alexandro Bernabei (49′), 1:1 Federico Mancuello (76′), 1:2 Matías De Los Santos (89′)

Batalia o miejsce na czele grupy B dla prowadzącego w niej Vélezu! „El Fortín” wyrównał rachunki z Lanús za styczniowy półfinał Copa Sudamericana i to w jakich okolicznościach! Zarazem zdobywca Pucharu Interkontynentalnego z 1994 jako pierwszy zagwarantował sobie udział w play-off’ach o mistrzostwo.

Na terenie rywala – popularnej La Fortalezie zespół Mauricio Pellegrino odwrócił wynik konfrontacji, zwycięskiego gola zdobywając w samej końcówce.

Do przerwy Vélez posłał dwa mocne strzały z odpowiednio boku i z narożnika pola karnego autorstwa Federico Mancuello oraz Luki Orellano – oba obronił Lautaro Morales.

Ze strony Lanús niską torpedę z dystansu posłał Braian Aguirre. Ekwadorczykowi Alexandrowi Domínguezowi sprawiło to multum problemów, jednak ciemnoskóry goalkeeper jakoś wyszedł z tej akcji obronną ręką, zażegnując niebezpieczeństwo na raty.

Zaraz po przerwie to rozczarowujący ostatnio gospodarze objęli prowadzenie. Po rozegraniu autu piłka zawędrowała w pole karne, gdzie za piątym metrem po asyście otrzymanej głową od José Sanda lewy defensor Alexandro Bernabei nieupilnowany trafił na 1:0.

Karygodna strata piłki przed własnym polem karnym nieomal spowodowałaby utratę drugiej bramki przez lidera grupy B. Ku wielkiej uldze peruwiański stoper przyjezdnych Luis Abram zablokował w polu bramkowym strzał tuż zza niego w wykonaniu weterana Sanda.

Wśród przyjezdnych próbował z okolicy szesnastego metra Hernán De La Fuente. Bomba prawego obrońcy poszybowała w trybuny.

Vélez wyrównał na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu. Uczynił to doświadczony pomocnik Federico Mancuello, celując do siatki ładnym uderzeniem z pierwszej piłki ze skraju szesnastki. Piłka odbiła się od poprzeczki nim zatrzepotała w „pajęczynie”.

32-latek wpisał się na listę strzelców drugą kolejkę z rzędu. A pomyśleć, że na arenie Libertadores przeciwko swemu byłemu klubowi – brazylijskiemu Flamengo zarobił czerwoną kartkę zaraz po wejściu na boisko…..

Mancuello na tym golu nie poprzestał. Vélez nie zamierzał odpuścić Lanúsowi upokorzeń w poprzedniej edycji Sudamericany. Goście walczyli do końca – w przedostatniej regulaminowej minucie „Fede” dośrodkował z rzutu wolnego, po czym urugwajski stoper Matías De Los Santos celną główką z okolicy pola bramkowego przechylił szalę zwycięstwa na rzecz liderów grupy B.

Raczej nic nie odbierze już Vélezowi pierwszego miejsca w tabeli grupowej. 25 punktów zdobytych – aż sześć więcej od drugiej Boca Juniors. Ta marcowa klęska 1:7 u siebie przeciwko „Xeneizes” nie złamała piłkarzy z El Fortín de Liniers.

A jak Vélez poradzi sobie w Copa Libertadores? Już we wtorek czeka wymagający wyjazd do Ekwadoru na LDU Quito. Będzie trudno o pierwsze punkty w fazie grupowej….

Natomiast Lanús przegrał trzecie spotkanie pod rząd w Pucharze Ligi i wyleciał poza strefę play-off. Klub z południa aglomeracji Buenos Aires jest piąty, uciułał szesnaście punktów.

Niebawem nadarzy się okazja do vendetty za przegrany finał Copa Libertadores 2017. „El Granate” w czwartek podejmą u siebie brazylijski Grêmio podczas drugiej kolejki grupy H na arenie Copa Sudamericana.

***************************

Atlético de Tucumán vs Talleres 2:3 (1:1)

Gole – 1:0 Ramiro Ruiz Rodríguez (12′), 1:1, 1:2 i 1:3 Michael Santos (39′, 57′, 69′), 2:3 Guillermo Ortiz (88′)

W Tucumánie oglądaliśmy pierwszego hattricka na boiskach najwyższej klasy rozgrywkowej Argentyny w tym sezonie! I ogólnie pierwszego od zakończenia lockdownu.

Jego autorem był urugwajski napastnik Michael Santos, którego ostatnimi czasy bardzo krytykowano za grę. Tej nocy jednak nie miał on sobie równych.

Talleres też mają na barkach Sudamericanę, a mimo to zdobyli tucumańską twierdzę. Nie brak jednak głosów, że kordobański klub odpuści sobie „Puchar Pocieszenia”, bo chce zdobyć Copa de Liga Profesional i wreszcie awansować do fazy grupowej Copa Libertadores.

Delegaci zaatakowali od samego początku. Najpierw 42-letni goalkeeper miejscowych musiał wybić mocne uderzenie ze skrzydła Mateo Retegui’ego. Po chwili dobijał Joel Soñora w akcji sam na sam, lecz jego próbę wspaniale wybił mentor bramki Cristian Lucchetti.

Spotkanie rozpoczęło się po myśli Atlético. Już po tuzinie minut gospodarze objęli prowadzenie za sprawą młodego Ramiro Ruiza Rodrígueza, który zostawiony samopas podczas kontry uderzeniem zza pola karnego kompletnie zaskoczył Marcosa Díaza.

Tucumán mógł podwoić przewagę, lecz odbite rykoszetem uderzenie Guillermo Acosty zza szesnastki Díaz jakoś obronił.

Potem rozpoczął się teatr jednego aktora. Santos w 37 minucie wyrównał. Urus strzelił ze skraju pola karnego, a futbolówka po palcach goalkeepera i odbita od słupka znalazła się w bramce.

W 59 minucie Urugwajczyk dał prowadzenie Talleres. Przejął centrę z połowy boiska Mateo Retegui’ego i w szesnastce uderzeniem w długi róg pokonał Cristiana Lucchettiego.

Zaś w 67 minucie Santos skompletował hattricka pomyślnie dobijając źle sparowany przez bramkarza strzał zza szesnastki Federico Navarro. I taką oto remontadę „La T” urządził w Tucumánie.

Miejscowy Atlético nie chciał ponownie przegrać 1:3, jak przed tygodniem uległ Boca, więc wtopił rezultatem 2:3. W końcówce honorowego gola miejscowym celnym, niespodziewanym przymierzeniem zza 16-tki dał obrońca Guillermo Ortiz.

W doliczonym czasie jeszcze raz ukąsić gospodarzy spróbował Federico Navarro. Lucchetti jednakże i tutaj spróbował uderzenie ze skraju pola karnego defensywnego pomocnika.

Talleres wskoczyli na podium grupy B. Podopieczni urugwajskiego stratega Alexandra Mediny mają 19 punktów – tyle, co wicelider Boca Juniors. 

Za pół tygodnia, w środę kordoban czeka drugi mecz grupowy w Sudamericanie, na wyjeździe przeciw kolumbijskiej Deportes Tolima. 

Atlético de Tucumán zasadniczo przegrał już to półrocze. W klasyfikacji dopiero dziewiąte miejsce z dwunastoma oczkami i tylko iluzoryczne szanse na play-off’y.

Ponadto „El Decano” odpadł już z Copa Argentina, natomiast w południowoamerykańskich pucharach w bieżącym roku nie występuje. 

Chłopcom Omara De Felippe pozostaje czekać na drugie półrocze i początek kampanii ligowej. Tylko pytanie, czy rzeczony trener pozostanie wówczas u steru „El Decano”

Klasyk interzonalny:

Defensa y Justicia vs Arsenal de Sarandí 0:1 (0:1)

Gol – Ezequiel Unsain (8′ – samobój)

Sensacja we Florencio Varela na wschodzie Buenos Aires. Tryumfator Recopy uległ na własnym terenie Arsenalowi dotychczas zamykającemu tabelę grupy A.

Jedyny gol meczu między jednokrotnymi zdobywcami Copa Sudamericana padł już w ósmej minucie spotkania i okazał się samobójem! A tego „swojaka” strzelił bramkarz gospodarzy Ezequiel Unsain, który półtora tygodnia temu był bohaterem wiekopomnej potyczki przeciw Palmeiras.

Po mocnym uderzeniu z ostrego kąta wiekowego Emiliano Papy (który dobijał sparowany przez bramkarza strzał zza szesnastki Braina Farioli’ego) piłka odbiła się od słupka, uda Unsaina i za chwilę przekroczyła linię bramkową.

Farioli mógł zaliczyć własne trafienie, lecz pomylił się w akcji sam na sam, gdzie jego próbę nogami odbił Unsain. Później Arsenal ponowił atak i Farioli spróbował jeszcze raz zza pola karnego, lecz ponownie nie zaskoczył goalkeepera DyJ.

„Sokoły” nie wykazywały większej aktywności. W zasadzie tylko ich czołowy snajper Braian Romero spróbował szczęścia z ubocza 16-tki (u samego prologu starcia też Enzo Fernández niecelnie przymierzył zza pola karnego), ale pewnie interweniował Nicolás Navarro.

W drugiej połowie na raty próbował podwyższyć Nicolás Miracco, który właściwie też będąc jeden na jednego oddał dwa groźne strzały z ubocza pola karnego. Obie jego próby jednak zablokował Unsain.

Arsenal dowodzony przez Sergio Rondinę tak czy owak wywiózł pełną pulę ze stadionu im. Norberta Tomaghello i to jest najważniejsze.

DyJ po drugiej z rzędu wtopie w Pucharze Ligi właściwie straciła szanse na play-off’y. Ósme miejsce, dwanaście punktów. Cóż, trzeba będzie skupić się na Libertadores. Za pasem, bo już w środę mecz drugiej kolejki grupowej – u siebie przeciwko peruwiańskiemu Universitario.

Arsenal, który wygrał trzeci konsekutywny pojedynek w Copa de Liga Profesional nareszcie opuścił ostatnią pozycję w grupie A. Teraz jest przedostatni, mając jedenaście oczek.

Już we wtorek „El Viaducto” stoczy bój drugiej kolejki grupowej w Sudamericanie, goszcząc u siebie brazylijską Cearę.

Comments are closed.