Cztery spotkania ósmej kolejki Copa de Liga Profesional 2021 zostały rozegrane w Wielkanoc. Huracán nadal w remisowym rytmie, Vélez znów okupuje szczyt grupy B, wciąż niepokonany jest Colón. Sensacja sporego kalibru zapadła w Avellanedzie. W trzech potyczkach padł grad goli. Podsumowanie dnia:
Mecze w ten weekend poprzedzane są upamiętnieniem 39. rocznicy wybuchu wojny o Falklandy i obchodami światowego dnia osób chorych na autyzm – niektórzy piłkarze, by solidaryzować się z cierpiącymi na tę dolegliwość, noszą na ramionach specjalne kolorowe opaski.
Grupa A:
Colón vs Argentinos Juniors 0:0
Bezbramkowy remis na stadionie o nazwie Cementario de Los Elefantes w Santa Fe. Tamtejszy Colón nie dał rady ograć Argentinos Juniors i wziąć rewanżu na „El Bicho” za niedawne wyeliminowanie z Pucharu Argentyny.
Starcie niezwykle wyrównane z mnóstwem okazji po obu stronach. Zabrakło niestety odpowiedniego wykończenia. Wśród gospodarzy groźnie z dystansu w poprzeczkę przyrżnął Eric Meza, a przed dobitką innego młodego gracza Colónu – Facundo Faríasa powstrzymał bramkarz Leandro Finochietto.
Argentinos Juniors też mieli swoje szanse głównie za sprawą Gabriela Carabajala. Ten napastnik jednakże raz oddał strzał zza pola karnego wybity przez urugwajskiego bramkarza miejscowych Leonardo Buriána. Akcję zainicjowała głupia strata piłki przez gospodarzy na własnej połowie.
Natomiast w innym przypadku Carabajal nie zdołał poprawnie złożyć się do uderzenia będąc sam na sam i rzeczony 37-letni Urus jego nieudolną próbę zahamował.
Mimo wszystko bardziej pluć sobie w brodę mogą futboliści Colónu. Na dłuższą metę przeważali tutaj.
To dwudzieste oczko Colónu w tym sezonie. Mimo potknięcia zawodnicy Eduardo Domíngueza powiększyli przewagę nad wiceliderem grupy A z siedmiu po ośmiu punktów. Chociaż jeszcze jutro swój mecz grają walczący o drugie miejsce Banfield i Estudiantes La Plata.
Argentinos Juniors zdobył dotąd dziesięć punktów i jest dziewiąty. Mimo wszystko takie notowania choć nie są tragiczne, to budzą niedosyt w szeregach teamu Gabriela Milito.
***************************
Racing Club vs Godoy Cruz 2:4 (0:2)
Gole – 0:1 i 0:2 Cristian Colmán (24′, 41′), 1:2 Tomás Chancalay (65′), 1:3 Tomás Badaloni (74′), 2:3 Darío Cvitanich (87′), 2:4 Sebastián Lómonaco (90+3′)
Na stadionie El Cilindro nielada zaskoczenie. Godoy Cruz rozbił 4:2 na wyjeździe potentata Racing Club. Zaznaczmy, iż poprzedni mecz z „La Academią” na tym obiekcie piłkarze z Mendozy przerżnęli 1:6, więc urządzili sobie niezły rewanż za tamto upokorzenie.
Festiwal strzelecki dał napastnik z Paragwaju nazywający się Cristian Colmán. Od dubletu gracza sprowadzonego w lutym z ekwadorskiej Barcelony rozpoczęło się tu wielkie strzelanie.
W 24 minucie Paragwajczyk otworzył wynik spotkania głową w polu bramkowym pokonując Gabriela Ariasa przejąwszy dośrodkowanie Matíasa Ramíreza, jakie nastąpiło po szybkim rozegraniu rzutu różnego.
Natomiast pod koniec pierwszej połowy Colmán podwoił prowadzenie „El Bodeguero”. Paragwajczyk przejął długą lagę zza połowy boiska obrońcy Leonela Gonzáleza i wyprzedziwszy defensora rywali wybiegł sam na sam z Ariasem. Za szesnastym metrem haczony przez obrońcę zdążył podciąć piłkę nad wybiegającym doń znaturalizowanym chilijskim goalkeeperem i jakoś wycelował do siatki.
Paragwajczyk ucierpiał przy interwencji goniącego go Joaquína Novillo, ale na szczęście mógł grać dalej.
Jeszcze przed przerwą miejscowi mogli zmniejszyć stratę, lecz uderzenie z ostrego kąta Urusa Fabricio Domíngueza nogami odbił paragwajski „arquero” Juan Espínola.
Racing nawiązał walkę, notując kontaktowe trafienie. Deficyt bramkowy gospodarzy złagodził Tomás Chancalay, który po przejściu z Colónu stał się wiodącą postacią w ekipie z błękitnej części Avellanedy.
Za pierwszą próbą Chancalay minimalnie chybił strzałem wślizgiem, ale zrehabilitował się za to pudło w 65 minucie. Przejął katastrofalne podanie do bramkarza od Damiána Péreza i w polu karnym będąc sam na sam z Espínolą pokonał paragwajskiego goalkeepera delikatną podcinką nad nim.
Wydawało się, że „La Academia” ruszy do odrabiania strat, ale nic bardziej mylnego. W 69 minucie na boisku wśród gości pojawił się Tomás Badaloni, a pięć minut później genialnym uderzeniem zza pola karnego przywrócił dwubramkowe prowadzenie Godoy Cruz.
Racing ugodzony trzeci raz nadal nie pogodził się z porażką. Wejście smoka zaliczył wiekowy snajper Darío Cvitanich. Zaraz po wejściu na boisko napastnik o chorwackich korzeniach niskim strzałem zza szesnastki trafił na 2:3 w 87 minucie.
Aczkolwiek szala zwycięstwa zdecydowanie należała tutaj do dołującego ostatnimi czasy teamu z zachodniej Argentyny. Inny rezerwowy Sebastián Lómonaco podczas kontrataku w trzeciej doliczonej minucie rozwiał resztkę złudzeń Racingu, stawiając kropkę nad „i”. 22-latek biegnąc sam na sam naprzeciw Ariasa wykorzystał jego złe ustawienie, aby mierzonym strzałem z dystansu posłać futbolówkę do siatki.
Piękne trafienie na zwieńczenie tego worka z bramkami, jaki minionej nocy rozwiązał się na El Cilindro.
Ku zaskoczeniu wszystkich team dowodzony przez Sebastiána Méndeza wygrał 4:2 na stadionie, którego patronem jest niegdysiejszy długoletni prezydent Argentyny – Juan Domingo Perón.
Świąteczny weekend, przynajmniej w grupie A bogaty w niespodziewane rozstrzygnięcia drastycznie zmniejszył różnice punktowe między zespołami występującymi w niej.
Nagle przedostatni przed tym starciem Godoy Cruz awansował na ósme miejsce w tabeli i traci tylko punkcik do wicelidera River Plate (z którym dwa tygodnie temu poniósł domową klęskę 1:6) oraz do swoich dzisiejszych ofiar.
Skompromitowany Racing z dwunastoma oczkami jest piąty. Szczerze mówiąc, nie zanosi się na jakieś rychłe odrodzenie popularnej „La Academii” pod wodzą byłego hiszpańskiego reprezentanta Juana Antonio Pizziego.
Grupa B:
Newell’s Old Boys vs Huracán 2:2 (2:1)
Gole – 1:0 Franco Negri (3′), 1:1 Nicolás Cordero (13′), 2:1 Jerónimo Cacciabué (28′), 2:2 Cristian Núñez (87′)
Następny remis Huracánu! Na osiem spotkań tego turnieju i łącznie dziewięć z Pucharem Argentyny w tym sezonie piłkarze „El Globo” w aż siedmiu podzielili się punktami!
Zmienił się trener z niedawnego piłkarza tej ekipy Israela Damonte na doświadczonego Franka Kudelkę, a tendencja drużyny pozostaje taka sama.
Kudelka dzisiaj dowodził przeciwko klubowi, którym sam do niedawna dowodził. I to w swoim nie tak dawnym miejscu pracy.
Potyczka na El Coloso del Parque w Rosario zaczęła się blado dla gości, gdyż już w 3 minucie NOB objęli prowadzenie. Drugi mecz z rzędu do siatki trafił Franco Negri. Znowu uczynił to po uderzeniu zza pola karnego – piłka odbita rykoszetem od oponenta zmyliła stojącego, jak słup soli bramkarza Sebastiána Mezę i wleciała do „pajęczyny”.
Aczkolwiek goście szybko wyrównali. Już w trzynastej minucie było po jeden za sprawą młodego napastnika Nicolása Cordero, który trafił do siatki głową po dośrodkowaniu z rzutu różnego Franco Cristaldo.
Szybka wymiana ciosów początkowo należała do Newell’s. W 28 minucie pomocnik Jerónimo Cacciabué ładnym bezpośrednim uderzeniem po ziemi w długi róg z centrum pola karnego przywrócił miejscowym prowadzenie.
Huracán jednak nie miał zamiaru przerywać remisowego ciągu. Nieomal przyjezdni wyrównaliby po jednym rzucie różnym, podczas którego najpierw głową poprzeczkę obił kolumbijski stoper José Moya. Potem dobitka jego kolegi ze środka obrony Lucasa Merolli została heroicznie wybita przez Alana Aguerre, zaś przed dobitką wiekowego Claudio Yacoba powstrzymał także doświadczony Mauro Formica.
W końcówce starcia chłopcy Kudelki jednakże ocalili jeden punkt. Młody paragwajski pomocnik wprowadzony na zmianę – Cristian Núñez strzałem z piątego metra przejąwszy wrzutkę z lewej flanki ustalił wynik na 2:2. Aguerre tym razem trącił futbolówkę nogami, ale nie zdołał zapobiec bramce wyrównującej dla delegacji z Parque Patricios.
W tabeli grupy B aktualnie Huracán jest dziewiąty z dziewięcioma punktami. Niestety, wyłącznie dzieląc się zdobyczą z rywalami trudno jest o wysoką pozycję.
Dla NOB, którzy drugą kolejkę z rzędu zanotowali remis 2:2 to również trzeci konsekutywny wynik nierozstrzygnięty. Jedynym pocieszeniem dla podopiecznych Germána Burgosa jest opuszczenie ostatniego miejsca w tabeli.
Aczkolwiek ledwie cztery oczka po ośmiu kolejkach to bardzo kiepski dorobek. A zapewne od kiedy „Trędowaci” zaczną występy w Sudamericanie, to jeszcze bardziej opuszczą się w krajowych zmaganiach…..
***************************
Vélez Sarsfield vs Unión 4:1 (2:1)
Gole – 1:0 Hernán De La Fuente (7′), 1:1 Franco Calderón (20′), 2:1 Agustín Bouzat (42′), 3:1 Luca Orellano (85′), 4:1 Juan Martín Lucero (87′)
Na szczyt grupy B pewnym krokiem powrócił Vélez. Podopieczni Mauricio Pellegrino bezlitośnie rozprawili się z nie najgorszym podczas tejże kampanii Uniónem.
Tutaj również doszło do stosunkowo szybkiej wymiany ciosów u prologu spotkania. Na samym początku po centrze z rzutu wolnego główką w poprzeczkę huknął Miguel Brizuela.
Zaś w siódmej minucie prowadzenie gospodarzom dał prawy obrońca Hernán De La Fuente znajdując drogę do siatki niskim strzałem z okolicy piątego metra po dośrodkowaniu gwiazdora-skandalisty Ricardo Centurióna.
W 20 minucie Unión wyrównał za sprawą obrońcy Franco Calderona, który również nisko przymierzył, ale ze skraju 16-tki podczas rozegrania rzutu wolnego i po nogach bramkarza Lucasa Hoyosa wycelował do „pajęczyny”.
Przez moment Vélez naprawdę męczył się przeciwko delegatom z Santa Fe. Nieomal straciłby drugiego gola po kornerze – gdy najpierw Hoyos ledwo co wybił uderzenie z dystansu Martína Cañete, a potem dobitka Juana Manuela Garcii tylko obiła poprzeczkę.
Summa summarum jednak dopiął swego. Tuż przed przerwą, w 42 minucie Agustín Bouzat nisko przymierzywszy w długi róg, nieupilnowany na uboczu szesnastki przywrócił prowadzenie „El Fortín”.
Natomiast w samej końcówce konfrontacji miejscowi zmiennicy zmiażdżyli oponenta. W 85 minucie młody napastnik Luca Orellano pomyślnie dobijając sparowany chwilę wcześniej przez bramkarza strzał Cristiana Tarragony podwyższył na 3:1.
Farbowany blondyn strzelił swego drugiego gola w ciągu połowy tygodnia i trzeciego w ostatnim miesiącu. Jest nowym odkryciem szkółki piłkarskiej Vélezu.
Za chwilę na boisko wszedł Juan Martín Lucero i sekundy później zaliczył wejście smoka. Wykańczając akcję w polu bramkowym po podaniu Tarragony ustalił rezultat na 4:1. Defensor gości Francisco Gerometta chcąc zapobiec na linii bramkowej wpadnięciu futbolówki do siatki nie zdążył z odsieczą.
W doliczonym czasie gry jeszcze za chamskie przylanie w twarz Lucero podczas walki o piłkę czerwoną kartkę obejrzał autor jedynego gola dla gości w tym starciu – Franco Calderón.
Vélez Sarsfield ponownie przewodzi grupie B ze zdobytymi 19 punktami. Czy „Fortíneros” utrzymają fotel lidera do końca fazy grupowej?
Siódmą lokatę natomiast piastuje Unión, zdobywszy jedenaście punktów. Niemniej, wszystko przed chłopcami Juana Manuela Azconzábala, ponieważ do finiszu zmagań grupowych jeszcze pięć kolejek, a „Tatengues” tracą raptem dwa oczka do strefy play-off.