W poniedziałek trzema spotkaniami zwieńczono piątą serię spotkań Copa de Liga Profesional. Będący do niedawna w bardzo słabej formie Independiente skrzętnie wykorzystuje wpadki konkurencji i gromiąc 6:0 beniaminka został liderem grupy B. Sześć goli padło również w Tucumánie, gdzie pierwsze zwycięstwo w sezonie uzyskał tamtejszy Atlético. Podsumowanie dnia:
Grupa A:
Rosario Central vs Arsenal de Sarandí 2:1 (1:0)
Gole – 1:0 Damián Martínez (43′), 2:0 Martín Rabuñal (82′), 2:1 Lucas Albertengo (90+4′)
Przełamał się Rosario Central pokonując u siebie zespół, który póki co przegrał wszystkie mecze podczas tego czempionatu.
„Canallas” skromnie ograli słabiutki obecnie Arsenal. Tuż przed przerwą prowadzenie gospodarzom dał prawy obrońca Damián Martínez wślizgiem z najbliższej odległości wieńcząc atak.
Przed utratą prowadzenia miejscowych uchronił w drugiej części ich bramkarz oraz kapitan Jorge Broun, znakomicie interweniując w akcji sam na sam Jesúsa Soraire.
Wejście smoka zanotował urugwajski pomocnik Martín Rabuñal, debiutujący tu w barwach Rosario Central. 26-latek pozyskany niedawno z Defensora Sporting w 78 minucie wszedł na boisko i raptem cztery minuty później celną główką zza pola bramkowego podwyższył na 2:0.
Inny zmiennik Luca Martínez Dupuy mógł jeszcze dotkliwiej upokorzyć gości, jednak nie zdołał poprawnie wykończyć obiecującej akcji dwóch na jednego. Niezdecydowanego młodziana urodzonego w Meksyku ofiarnie zablokował goalkeeper Nicolás Navarro.
Dołujący Arsenal zdobył się tylko na kontaktową bramkę w dodatkowym czasie zawodów. Uzyskał ją Lucas Albertengo niskim strzałem ze skraju pola karnego pokonując bramkarza Jorge Brouna, jaki nie popisał się w tej sytuacji, gdyż futbolówka prześlizgnęła się mu przez palce.
Central, którego trenerem jest były piłkarz tego klubu Kily González na koncie uciułał dotąd siedem punktów i próbuje zaatakować miejsca play-off’owe.
Natomiast Arsenal zanotował piątą z rzędu wtopę. Bez jakiegokolwiek oczka podopieczni Sergio Rondiny zamykają stawkę. Ciekawe, jak „El Viaducto” będzie spisywał się podczas fazy grupowej Copa Sudamericana?
Grupa B:
Atlético de Tucumán vs Patronato 4:2 (2:1)
Gole – 0:1 Dylan Gissi (15′), 1:1 Guillermo Acosta (36′), 2:1 Augusto Lotti (43′), 3:1 Óscar Benítez (61′), 4:1 Ramiro Ruiz Rodríguez (88′), 4:2 Gabriel Gudiño (90+3′)
W Tucumánie grad goli. Zawodzące póki co Atlético zdołało sprostać przynajmniej zaściankowemu Patronato, który podobnie, jak Arsenal nie odnotował dotąd żadnej zdobyczy punktowej.
Rozpoczęło się sensacyjnie, albowiem już w 15 minucie prowadzenie skazywanym na klęskę gościom dał obrońca o szwajcarskich korzeniach Dylan Gissi. Celną główką po wrzutce z kornera Héctora Canterosa pokonał swój były klub.
Tucumán jednak jeszcze do przerwy odwrócił rezultat. W 36 minucie celnym strzałem z ostrego kąta po wrzutce zwrotnej wyrównał prawy pomocnik Guillermo Acosta.
Natomiast w 43 minucie Augusto Lotti wyprowadził na plus miejscowych. Dobił pod poprzeczkę, przychodząc z odsieczą powstrzymanemu przez bramkarza koledze Ramiro Carrerze.
Po zmianie stron Patronato starał się wyrównać. Goście zaliczyli minimalnie chybioną próbę wkrętu z rzutu rożnego oraz strzał w słupek ze skraju 16-tki.
Jeszcze szybsze wejście smoka, aniżeli wspomniany wyżej Rabuñal miał Óscar Benítez, który wrócił do Argentyny po epizodach w Meksyku i Ekwadorze.
W swoim debiucie pod herbem Atlético de Tucumán raptem jakieś 30 sekund po wejściu były napastnik Boca trafił do bramki na 3:1, celując do siatki niepilnowany za piątym metrem po dograniu wiekowego Javiera Toledo.
Zawodnicy Omara De Felippe poszli za ciosem. U kresu zawodów w 88 minucie Óscar Benítez asystował, a czwartego gola strzelił inny zmiennik z ataku, a mianowicie Ramiro Ruiz Rodríguez. 20-latek wprost fenomenalnym technicznym uderzeniem zza pola karnego zaskoczył Matíasa Ibáñeza.
Patronato zdołał jeszcze uciułać honorowe trafienie w doliczonym czasie za sprawą Gabriela Gudiño. Pomocnik wypożyczony z San Lorenzo de Almagro nisko przymierzył z boku pola karnego znajdując drogę do celu po palcach mentora bramki Cristiana Lucchettiego.
Finalnie Atlético zwyciężył 4:2 i odbił się od dna klasyfikacji. „El Decano” póki co uzbierał raptem cztery punkty, ale musi jeszcze dokończyć 24. marca spotkanie z Huracánem, które w pierwotnym terminie przy stanie 1:1 przerwała ulewa.
Tam jednak tucumańska ekipa będzie rozgrywała zaległe niecałe 20 minut w podwójnym osłabieniu! Pokonany outsider z Międzyrzecza mając zerowy dorobek oczywiście spoczywa na dnie tabeli.
***************************
Independiente vs Sarmiento de Junín 6:0 (4:0)
Gole – Sebastián Palacios (10′, 56′), Silvio Romero (36′, 58′), Jonathan Menéndez (39′, 45′)
Takiego festiwalu w wykonaniu Independiente nie mieliśmy od dawna! Najwidoczniej pod wodzą staruszka Julio Césara Falcioniego zawodnicy z Avellanedy odradzają się!
Po dubletach trzech napastników popularne „Czerwone Diabły” zdeklasowały 6:0 beniaminka Sarmiento de Junín.
Wielką kanonadę rozpoczął niechciany do niedawna na stadionie Libertadores de América skrzydłowy Sebastián Palacios. W 10 minucie wychowanek Boca Juniors przejąwszy lagę zza połowy boiska od Lucasa Romero znalazł się jeden na jednego z bramkarzem na uboczu szesnastki i pokonał go strzałem w długi róg.
Drugie trafienie było dziełem kapitana drużyny Silvio Romero. W 36 minucie z centrum pola karnego posłał sprytne uderzenie przy słupku, zaś Manuel Vicentini tylko wzrokiem odprowadził futbolówkę do „pajęczyny”.
Jako pierwszy dublet skompletował Jonathan Menéndez. Zawodnik grający kiedyś w Katarze trafił najpierw w 39 minucie znakomitym niskim przymierzeniem zza szesnastki.
Natomiast tuż przed przerwą zanotował swego gola numer dwa. Gracze „Inde” przejęli futbolówkę od nieuważnej obrony kopciuszka z Junín i Menéndez niekryty w centrum pola karnego otrzymał podanie, a całość ukoronował uderzeniem między nogami Vicentiniego.
W 56 minucie Palacios drugi raz wpisał się na listę strzelców, celując w długi róg ze środka szesnastki po kolejnej gapie defensorów Sarmiento.
Natomiast kilkadziesiąt sekund później snajper Romero ustalił wynik na 6:0. Lekkim strzałem z podobnej odległości wbił gwóźdź do trumny beniaminka. Vicentini prawie obronił jego próbę, ale jednak piłka wymknęła mu się z rąk i ostatecznie wylądowała w siatce.
Siódmy cios niedobitkom mógł jeszcze zaaplikować inny piłkarz o nazwisku Romero – pomocnik Lucas, jednakże jego uderzenie w akcji sam na sam obronił Vicentini.
Poprzednią ligową victorię osiągniętą minimum różnicą sześciu bramek Independiente osiągnął w 2002 roku z Colónem (7:1) – jeszcze przed ich ostatnim do dziś mistrzostwem Argentyny zdobytym rok później.
„Los Diablos Rojos” przejęli fotel lidera grupy B. Chłopcy Falcioniego zdobyli dwanaście punktów tak, jak prowadzący dotychczas Vélez, ale wyprzedzają „El Fortín” znacznie lepszą różnicą bramek.
Rozbity w Avellanedzie team Sarmiento z zaledwie trzema oczkami zajmuje lokatę trzecią od końca.