Sporo goli padło w niedzielnych spotkaniach pierwszej kolejki Copa de Liga Profesional. Zdobywca Copa Sudamericana odniósł zwycięstwo, choć roztrwonił dwubramkową przewagę. Natomiast dwa kluby, w których pracował ś.p. Diego Maradona zremisowały ze sobą w pełnym zwrotów akcji spektaklu.
Grupa A:
Estudiantes La Plata vs River Plate 2:1 (0:0)
Gole – 0:1 Matías Suárez (62′), 1:1 Mauro Díaz (78′), 2:1 Fabián Noguera (90+6′)
Zaskakujące rozstrzygnięcie na Estadio Jorge Luis Hirschi. Tamtejsi Estudiantes La Plata golem w ostatniej sekundzie pokonali giganta River Plate i to grając w osłabieniu przez połowę starcia!
Tuż przed przerwą czerwoną kartkę za chamski atak nogą w powietrzu na snajpera River – Rafaela Santosa Borré zarobił obrońca miejscowych z przeszłością w Boca Juniors – Fernando Tobio.
Początkowo River korzystał z uroku gry w przewadze liczebnej. W 62 minucie wynik na rzecz gości otworzył Matías Suárez. Reprezentant Argentyny z bliskiej trafił od poprzeczki na właściwie pustą bramkę po centrze z boku ciemnoskórego Urusa Nicolása De La Cruza.
Jednakże w 78 minucie Estudiantes odpowiedzieli. Zaprawiony w bojach Mauro Díaz, który pięć minut wcześniej wszedł z ławki rezerwowych pokonał macierzysty klub.
Po rozegraniu rzutu wolnego wieloletni gracz MLS otrzymał podanie wycofujące, ominął dwóch obrońców rywala i znalazłszy się naprzeciw Franco Armaniego pokonał go niskim strzałem w długi róg.
Kiedy wydawało się, że rywalizacja skończy się podziałem punktów, w ostatniej sekundzie osłabieni gospodarze ku zaskoczeniu wszystkich przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę.
W szóstej doliczonej minucie Mauro Díaz dośrodkował z rzutu wolnego, zaś celną głową zwycięstwo miejscowym zapewnił wacający do „Estu” stoper Fabián Noguera strzelił gola na wagę victorii laplateńczyków.
Całkowicie zszokowani gracze River po stracie drugiej bramki zdobyli się jeszcze na rozpaczliwą akcję, jednak doświadczony Mariano Andújar bohatersko sparował strzał głową zza pola bramkowego młodziana Federico Girottiego.
Czyżby po przeszło trzech latach kryzysu na krajowej arenie Estudiantes znowu zaczęli się liczyć w argentyńskiej elicie? Z nowym trenerem Ricardo Zielinskim za sterami sztuka odrodzenia może się udać!
Skoro u bram La Platy w tak dramatycznych okolicznościach padł już jeden tytan, to ekipa „Los Pincharratas” niewątpliwie ma potencjał, aby pokusić się o wysokie osiągi w tym turnieju.
Grupa B:
Defensa y Justicia vs Huracán 3:2 (2:1)
Gole – 1:0 i 2:0 Walter Bou (25′, 28′), 2:1 Agostino Spina (43′), 2:2 Andrés Chávez (70′), 3:2 Gabriel Hachen (76′)
Tryumfator minionej Copa Sudamericana musiał nieźle napracować się, aby pokonać zawodzący ostatnio Huracán.
Ponieważ ojciec sukcesu DyJ w ostatniej Sudamericanie, czyli Hernán Crespo kilka dni temu odszedł zagranicę, aby trenować brazylijskie São Paulo FC, drużyną ze stołecznej dzielnicy Florencio Varela tymczasowo kieruje Pablo De Muner – na co dzień szkoleniowiec klubowych rezerw.
Wydawało się, iż szybkie dwa trafienia wypożyczonego z Boca Juniors napastnika Waltera Bou, który wykańczał zespołowe ataki z odległości bliskiej od bramki ustawiły mecz pod „Sokoły”. Jednak goście zdołali odrobić dwubramkowy deficyt bramkowy.
Tuż przed przerwą gola w swoim zawodowym debiucie strzelił 19-letni pomocnik Agostino Spina. Młokos niespodziewanym strzałem w długi róg z pierwszej piłki oddanym w centrum szesnastki dał sygnał do walki „El Globo”.
Na tym jednak nie koniec emocji w pierwszej połowie. W 45 minucie boczny obrońca przyjezdnych Ezequiel Bonifacio osłabił swój team, dostając czerwoną kartkę za nieprzepisowe zatrzymanie atakującego przeciwnika Braiana Romero.
Król strzelców Copa Sudamericana 2020+1 nie miał dziś wiele do powiedzenia, ale czemu miałby narzekać, skoro robotę za niego wykonali koledzy.
Po chwili klarowną szansę na skompletowanie hattricka zaprzepaścił Walter Bou. Wręcz karygodnie chybił obok bramki z ubocza pola bramkowego, gdy chciał poprawić odbity od słupka strzał z rzutu wolnego Enzo Fernándeza.
Niewykorzystane okazje się mszczą. W 70 minucie wyrównał wprowadzony po przerwie inny eks-napastnik Boca, a mianowicie Andrés Chávez. „El Torito” wykorzystał tragiczne wybicie goalkeepera Ezequiela Unsaina od własnej bramki, celując zza pola karnego na niemal pustą siatkę.
Jednakże remisem 2:2 zespół gości cieszył się raptem sześć minut. W 75 minucie Gabriel Hachen wszedł na boisko za asystującego przy golach Bou skrzydłowego Francisco Pizziniego. Zaliczył wejście smoka, bowiem chwilę po pojawieniu się na murawie przechylił szalę zwycięstwa na rzecz DyJ.
Hachen korzystając z podania na dobieg wracającego do DyJ playmakera Tomása Martíneza znalazł się naprzeciw Facundo Cambesesa, którego zaskoczył genialną podcinką. Tym samym ustalił rezultat na 3:2 dla mistrza Copa Sudamericana.
Z tak szeroką kadrą napastników, jak posiada ekipa „El Halcón” śmiało można nadal ubiegać się o najwyższe cele.
Piłkarze ze stadionu im. Norberta Tomaghello w tym roku ponownie wezmą udział w Copa Libertadores, a mimo tego, iż od drugiej połowy kwietnia ponownie będą musieli dzielić zmagania ligowe z pucharowymi, są jednym z głównych faworytów Copa de Liga Profesional.
***************************
Boca Juniors vs Gimnasia La Plata 2:2 (1:1)
Gole – 1:0 Carlos Izquierdoz (42′), 1:1 Germán Guiffrey (45+1′), 1:2 Brahian Alemán (63′), 2:2 Edwin Cardona (85′)
Starcie dla Diego Maradony. Klub, w którym „El Diego” grał jako piłkarz podejmował na La Bombonera ekipę, którą jeszcze nie tak dawno prowadził jako trener.
Nic dziwnego, że oba teamy stoczyły potyczkę godną mistrza i to mimo, że Boca na papierze jest zdecydowanie mocniejsza od Gimnasii.
Tuż przed przerwą zawodnicy rozgrzali telewidzów (mecze w Argentynie nadal przy pustych trybunach). Jedni i drudzy strzelili po golu „do szatni”.
W 42 minucie Boca objęła prowadzenie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu różnego Edwina Cardony uderzeniem głową do siatki trafił wiekowy obrońca Carlos Izquierdoz.
„Xeneizes” przewagą cieszyli się tylko przez cztery minuty. W doliczonym czasie pierwszej części to Gimnasia zdobyła bramkę po rozegraniu kornera. Wrzutkę z centrum szesnastki wykonał Marcelo Weigandt (występujący tu przeciwko macierzystemu klubowi, z którego jest tylko wypożyczony), a tę spożytkował w polu bramkowym jego kolega z defensywa Germán Guiffrey też głową należycie wieńcząc atak.
Nisko notowana, ale mimo to groźna Gimnasia śmiało sobie poczynała na twierdzy La Bombonera. Sensacją zapachniało od 63 minuty, kiedy laplateńczycy objęli prowadzenie. Złożona akcja, w której młody Érik Ramírez wyłożył asystę nożycami, a aktywny dziś Urugwajczyk Brahian Alemán niepilnowany w okolicy piątego metra szczupakiem zaskoczył Estebana Andradę.
Jednak Alemán nie był jedynym cudzoziemcem, który wpisał się tu na listę strzelców. W 85 minucie eleganckim strzałem z rzutu wolnego wykonanego tuż za linią pola karnego wyrównał Edwin Cardona, czyli ekspert od tego typu stałych fragmentów gry.
Kolumbijczyk o nienagannej technice zdobył swojego piętnastego gola w barwach Boca (grał dla „Bosteros” przez półtora roku od połowy 2017 do końca 2018 oraz od drugiej połowy 2020 do teraz. Zawsze był wypożyczony z meksykańskiego klubu – wcześniej z Monterrey, teraz z Xoloitzcuintles de Tijuana).
Wydawało się, że Gimnasia pierwszy raz od grudnia 2014, czyli od ponad sześciu lat wygra oficjalny bój na La Bombonera, ale jednak „Los Lobos” muszą zadowolić się remisem.
Aż ciężko w to uwierzyć, że z tego remisu bardziej cieszyć się może wielka Boca, aniżeli zaściankowa Gimnasia.
W poprzedniej Copa Diego Maradona drużyna dowodzona przez duet trenerski Leandro Martini-Mariano Messera była naprawdę solidną firmą. Czy w tych rozgrywkach „Wilki” także będą liczyły się w czołówce?