W miniony weekend Superliga pauzowała ze względu pierwszej tury argentyńskich wyborów prezydenckich. Jedenasta kolejka rozpoczęła się dopiero we wtorek. Mamy zatem pierwszą podczas tegoż czempionatu serię spotkań zaplanowaną na tydzień roboczy. Piłkarze udowodnili, że byli naprawdę wyposzczeni nieco dłuższym rozbratem z ligowymi wojażami. Padł nawet gol bezpośrednio z kornera! Podsumowanie pięciu wtorkowych konfrontacji:
Godoy Cruz vs Aldosivi 3:2 (1:2)
Gole – 1:0 i 3:2 Santiago García (10′, 78′), 1:1 Emanuel Íñiguez (13′), 1:2 Gonzalo Verón (22′), 2:2 Tomás Badaloni (71′)
Spragnieni gry po nieco dłuższej przerwie futboliści Superligi rozpoczęli kolejkę z donośnym przytupem. W Mendozie na stadionie Malvinas Argentinas spotkały się drużyny dołu tabeli. I mimo, że bieżącą kampanię mają kiepską, to zafundowali kibicom niezapomniany spektakl!
Zamykający stawkę Godoy Cruz podejmował walczący o utrzymanie Aldosivi. Potyczka obfitowała w ekscytujące zwroty akcji. Spektakl godzien największych kinowych przebojów! Miejscowi dość szybko otworzyli wynik, ale później dali sobie strzelić dwukrotnie. Niemniej w drugiej połowie odwrócili rezultat, ostatecznie wygrywając 3:2.
Przyjezdni najwyraźniej odżyli po przejęciu steru trenerskiego tam przez Ángela Guillermo Hoyosa. Tym razem niestety powodów do radości u nich brak, ponieważ ulegli dotychczas ostatniej ekipie stawki, a to popularne „Rekiny” może kosztować powrót pod czerwoną kreskę.
Lepiej starcie zaczęli dołujący gospodarze. Wracający po kontuzji Santiago García przypomniał o sobie. Masywny urugwajski napastnik przejął dogranie z połowy boiska stopera Tomása Cardony, przejmując piłkę na klatę i wybiegając sam na sam – „El Morro” delikatnie przelobował wybiegającego bramkarza, a piłki lecącej do siatki nie zdołali zahamować biegnący wraz z nim w stronę bramki dwaj obrońcy.
Riposta zagrożonego degradacją Aldosivi nastąpiła jednak szybko. Zaledwie trzy minuty później Lucas Villalba dośrodkował w pole karne. Futbolówkę w jego centrum przejął Federico Andrada, przerzucając ją na drugi bok 16-tki. Stamtąd niskim, bezpośrednim uderzeniem w długi róg straty wyrównał Emanuel Íñiguez.
Kto by pomyślał, że niecałe dziesięć minut zajmie gościom odwrócenie wyniku po szybkiej stracie bramki. Od 22 minuty zespół z Mar del Plata znalazł się na prowadzeniu. Podczas rozegraniu kornera od wycofującego głową Leandro Maciela futbolówkę przejął Gonzalo Verón – napastnik wypożyczony od Independiente bezpośrednio przymierzając z centrum pola karnego w środek bramki pokonał Roberto Ramíreza.
Krótko przed przerwą gospodarze znaleźli się blisko wyrównania, lecz na drodze stanął im bramkarz Luciano Pocrnjić heroicznie wybijając oddane z centrum szesnastki uderzenie Leandro Velli. Dobijać na boku próbował jeszcze Juan Francisco Brunetta, lecz fatalnie spudłował.
Godoy Cruz nie zamierzał przegrywać kolejnego spotkania pod rząd, dlatego otrząsnął się w drugiej części. Uderzenie Brunetty z rzutu wolnego, jednak sparował nad poprzeczką goalkeeper o chorwackich korzeniach.
Również zespół delegatów stworzył sobie ciekawszą okazję po rzucie wolnym – dośrodkowanie ze stałego fragmentu gry Nazareno Solísa przyniosło minimalnie niecelną główkę paragwajskiego obrońcy Marcosa Miersa.
W 71 minucie straty zdołał wyrównać wprowadzony na zmianę jakieś dziesięć minut wcześniej Tomás Badaloni. 19-latek znalazł się jeden na jednego z Pocrnjiciem przejąwszy asystę z boku Kevina Gutiérreza – nie omieszkał spożytkować stuprocentowej szansy, przyłożeniem pod poprzeczkę nie dając żadnych szans Pocrnjiciowi. Młodzian drugi raz w czempionacie wpisał się na listę strzelców.
Zwietrzywszy szansę na zwycięstwo „Winiarze” poszli za ciosem. W 78 minucie przeprowadzili składną akcję, która przyniosła im prowadzenie. Centrę Kevina Gutiérreza zza pola karnego głową przeciął Badaloni, wykładając asystę Santiago Garcii.
Sprytny „El Morro” na piątym metrze znalazł się sam na sam z Pocrnjiciem i nie miał prawa pomylić się będąc przed taką setką. Niskim strzałem z nieodległego miejsca dopełnił formalności. Wymarzony powrót ciemnoskórego Urusa – ustrzelił dublet, przechylając szalę zwycięstwa na korzyść Godoy Cruz. Swój dorobek w trwającym sezonie wzbogacił do czterech bramek.
Podrażniony tą remontadą goście w samej końcówce rozpaczliwie usiłowali wyrównać straty, marnując ku temu dwie ciekawe okazje. Podczas doliczonego czasu Sebastián Rincón w trakcie kontry wybiegał na boku pola karnego sam na sam z wychodzącym doń Ramírezem – wyminął go, lecz z ostrego kąta fatalnie chybił.
Natomiast dosłownie w ostatniej akcji pojedynku Facundo Bertoglio przymierzył technicznie z rzutu wolnego, aczkolwiek jego próba spotkała się z przyzwoitą interwencją goalkeepera. „El Expreso del Tomba” jakoś dowiózł to wymęczone prowadzenie do ostatniego gwizdka arbitra, przerywając swoją czarną passę sześciu kolejnych porażek (siedmiu uwzględniając także Copa Argentina).
Przełom ten nie pomógł Godoy Cruz opuścić ostatniego miejsca w tabeli, ponieważ kilka godzin później piorunujące zwycięstwo odniosła Gimnasia. Póki co aktualni podopieczni Daniela Oldry uciułali jedynie sześć punktów, więc nie dziwota, że teraz nawet opuszczenie najniższej lokaty stanowi dla nich wyzwanie.
Trzeci od dna Aldosivi jednostek punktowych skompletował osiem. Outsider z Mar del Platy wtopił w Mendozie, lecz może odetchnąć z ulgą, gdyż po tej kolejce nie wróci do strefy spadkowej.
*****************************************************************************
Estudiantes La Plata vs Rosario Central 3:0 (1:0)
Gole – Edwar López (25′), Facundo Mura (51′), Matías Pellegrini (84′)
Estadio Ciudad de La Plata minionego popołudnia gościł dwóch ligowych średniaków, spośród których jeden bije się o utrzymanie. Opuszczający ostatnimi czasy dolne rejony stawki „Estu” gościli w swoim mieście (bo stadion Ciudad de La Plata jest własnością miasta) oscylujący w granicach strefy spadkowej Rosario Central. Chłopcy Gabriela Milito nie okazali serca gościom, bezlitośnie wypunktowując ich.
Mierzący w drugie konsekutywne zwycięstwo laplateńczycy objęli prowadzenie w 25 minucie, kiedy kolumbijski skrzydłowy Edwar López na skraju pola karnego po wrzutce z ubocza Manuela Castro przejął wycofanie od kolegi i mierzonym strzałem przy słupku zaskoczył Jeremíasa Ledesmę.
U progu drugiej odsłony gospodarze podwyższyli. Facundo Mura niskim, dalekosiężnym uderzeniem też wymierzonym przy słupku trafił do siatki. Gol „stadiony świata” 20-letniego bocznego obrońcy będącego reprezentantem argentyńskiej młodzieżówki.
Central obudził się dopiero pod koniec rywalizacji. W 78 minucie zmiennik Diego Zabala uderzył z pierwszej piłki w centrum szesnastki, aczkolwiek jego próbę sparował przed siebie Mariano Andújar, a po chwili defensor miejscowych wybił futbolówkę na korner.
Krótko później Urugwajczyk Zabala dośrodkował z narożnika boiska, co umożliwiło oddanie strzału Diego Novarettiemu. Doświadczony Andújar jednak wypiąstkował uderzenie wiekowego obrońcy, który nie tak dawno przyodziewał trykot włoskiego Lazio. Po następnym kornerze eks-rezerwowy goalkeeper reprezentacji Argentyny zablokował również strzał głową Emanuela Bríteza z pola bramkowego.
Zmarnowane szanse brutalnie zemściły się na Central. W 84 minucie „Estu” przeprowadzili żwawy kontratak, rozwiewający resztkę wątpliwości. Akcja rezerwowych przypieczętowała tryumf laplateńczyków.
Nahuel Estévez za szesnastym metrem podał w szesnastkę, gdzie piłkę przejął Matías Pellegrini. 19-letni skrzydłowy znalazłszy się jeden na jednego z Ledesmą nie zawahał się i niskim uderzeniem w środek bramki ustalił wynik na 3:0.
Estudiantes La Plata dzięki drugiej pod rząd wygranej weszli do czołowej dziesiątki tabeli, uciuławszy dotychczas 16 punktów.
Katastrofalnie zaczyna wyglądać sytuacja Rosario Central, którzy niedawno zaliczyli rekordową w Argentynie serię siedmiu konsekutywnych remisów ligowych. Teraz „Canallas” niestety przegrali drugi kolejny mecz, przez co mimo lokaty pośrodku klasyfikacji Superligi nadal piastują lokatę spadkową wspólnie z Patronato. Trener Diego Cocca musi wstrząsnąć tą drużyną, jeśli nie chce stracić pracy.
*****************************************************************************
Atlético de Tucumán vs Patronato 2:0 (1:0)
Gole – Luciano Fabián Monzón (19′), Leandro Díaz (90+5′)
Szukający swojej przystani w górnej części tabeli Atlético de Tucumán wziął górę nad broniącym się przed degradacją Patronato. Dowodzony przez Ricardo Zielinskiego zespół „El Decano” nieco męczył się, aczkolwiek ostatecznie dokopał czerwonej latarni Superligi.
W dziewiętnastej minucie Tucumán otworzył rezultat. Luciano Fabián Monzón podobnie, jak w ostatnim starciu przeciwko Banfield idealnie huknął z rzutu wolnego, zaskakując bramkarza przyjezdnych. Lewy obrońca znany z występów dla Boca Juniors drugie spotkanie pod rząd zdobył gola bezpośrednio po tymże stałym fragmencie gry! Talent do uderzeń z nich ma nie mniejszy od samego Messiego.
Krótko przed przerwą Patronato mógł wyrównać, aczkolwiek strzał głową Cristiana Tarragony tylko ostemplował słupek. Dobijać usiłował Julián Chicco – niemniej futbolówkę sparował stojący obok defensor gospodarzy, a za chwilę pewną interwencją wykazał się Alejandro Sánchez.
Tuż przed przerwą Atlético dostąpił szansy na podwyższenie zaliczki. W trakcie kontry Leandro Díaz wybiegł sam na sam z Matíasem Ibáñezem, aczkolwiek nie wytrzymał próby nerwów i jego uderzenie nogą ofiarnie na korner sparował ów goalkeeper.
Dla Patronato torpedą z rzutu wolnego zapragnął wyrównać Santiago Rosales, aczkolwiek jego stosunkowo silny, techniczny strzał jakoś wybił czujny Alejandro Sánchez. Ponadto jedno rozegranie rzutu rożnego zakończyło obiciem poprzeczki po strzale głową.
Wyrównanie strat przerosło możliwości outsidera z Międzyrzecza. Natomiast tuż przed zakończeniem spotkania Leandro Díaz zrehabilitował się za zmarnowaną gratkę z pierwszej połowy, wyśrubowując zwycięstwo Tucumánu.
Długą lagę z własnej połowy Marcelo Ortiz przejął Javier Toledo, podając na wolną przestrzeń w szesnastce swojemu partnerowi w ataku. Niepilnowany Díaz bezpośrednio uderzejąc w długi róg nie dał nic do powiedzenia bramkarzowi, ustalając wynik na 2:0.
Trzecie konsekutywne zwycięstwo pozwoliło Atlético, które nieszczególnie rozpoczęło ten sezon awansować na jedenastą lokatę. Piąta siła poprzedniej kampanii ligowej zdobyła jak na razie szesnaście punktów, a żeby zagościć wśród czołówki musi trochę wzbogacić ten dorobek.
Dla kontrastu Patronato przegrał trzecie spotkanie pod rząd, przez co nadal znajduje się w strefie spadkowej. Team z Parany nadal okupuje najwyższe spadkowe miejsce ex-aequo z Rosario Central. W lidze natomiast „El Patrón” jest osiemnasty ze zdobytymi dwunastoma oczkami.
*****************************************************************************
Newell’s Old Boys vs Gimnasia La Plata 0:4 (0:1)
Gole – Nicolás Contín (41′), Maximiliano Caire (49′), Horacio Tijanovich (51′), Matías García (56′)
Kto powiedział, że Diego Maradona jest beznadziejnym trenerem? Jego Gimnasia La Plata właśnie zanotowała drugi wyjazd z rzędu, w którym zdobyła aż cztery gole! Minionego wieczora dowodzone przez niego „Wilki” zdeklasowały na stadionie im. Marcelo Bielsy lokalnych Newell’s Old Boys, a więc zespół plasujący się póki co w górnych rejonach zestawienia ligowego.
Laplateńczycy z Gimnasii łudzą się nadal, że jakimś cudem zdołają odrobić dwunastopunktową stratę do bezpiecznego miejsca wśród tabeli spadkowej. W Rosario zamierzali walczyć o pełną pulę.
Przez większość premierowej odsłony dominowali faworyzowani Newell’s Old Boys. Na przeszkodzie w zdobyciu bramki stał im jednak świetnie broniący Alexis Martín Arias. 27-latek między innymi odbił uderzenie zza pola karnego Maxiego Rodrigueza oraz sparował groźny strzał głową podczas rozegrania rzutu rożnego.
W 41 minucie kandydaci do spadku nareszcie dopięli swego, przykładnie wykańczając akcję zapoczątkowaną dalekim wykopem od własnego pola karnego goalkeepera Ariasa. Na połowie rywali do głosu doszedł Nicolás Contín – bezlitośnie huknął z dystansu, a futbolówka odbita rykoszetem od obrońcy miejscowych Santiago Gentilettiego wpadła do siatki ku bezradności Alana Aguerre.
Gimnasia podążyła za ciosem u samego wstępu drugiej odsłony. Contín tym razem dla odmiany wyłożył asystę, zaś Maximiliano Caire wbiegł na teren szesnastki, omijając przy tym dwóch obrońców i mocnym uderzeniem w długi róg wykończył atak sam na sam.
Kilkadziesiąt sekund później chłopcy Maradony gromili już „Trędowatych” wynikiem 3:0. Ponownie udział przy golu miał Contín. Wybiegł sam na sam z Aguerre, który ofiarnie obronił jego uderzenie w dogodnej sytuacji. Jednak z dobitką pospieszył Horacio Tijanovich głową kierując wiszącą w powietrzu futbolówkę do pustej siatki.
Na tym nie koniec demolki w Rosario! W 56 minucie Matías García pokusił się o strzał bezpośrednio z rzutu rożnego, tym sposobem również adresując piłkę do bramki! Pomocnik ten wróciwszy z wypożyczenia do San Martínu do Tucumán przebojem wdarł się do podstawowej jedenastki „Los Lobos”, a teraz daje do wiwatu!
Wiele nie brakowało, aby przyjezdni jeszcze okazalej zatryumfowali na El Coloso del Parque. Jeden ich zmasowany atak ofiarnie zablokowała defensywa NOB do spółki z bramkarzem. Pod koniec spotkania zaś piątą bramkę dla Gimnasii mógł zdobyć zmiennik Claudio Spinelli, aczkolwiek nieco chaotyczny strzał długowłosego blondyna w obstawie defensora zza pola bramkowego Aguerre potrafił sparować.
Gimnasia La Plata sprawiła wymarzony prezent na urodziny swojemu opiekunowi na jego dzisiejsze 59. urodziny!
To był fenomenalny dzień La Platy! Nie dość, że efektowną victorię zanotowali przeciętnie radzący sobie Estudiantes, to swego oponenta kompletnie upokorzyła też skazywana na pożarcie Gimnasia! A pomyśleć, że w najbliższy weekend czekają DERBY LA PLATY!
Kanonada w rodzimym mieście Messiego pozwoliła GELP uniknąć osunięcia się na ostatnią lokatę w tabeli. Póty co „El Tripero” nadal okupują przedostatnie miejsce, zdobywszy dotąd siedem oczek. Sensacyjnie rozbici NOB na razie zostają siódmi z osiemnastoma punktami, ale zapewne nieco osuną się w tabeli po zakończeniu tej kolejki.
*****************************************************************************
River Plate vs Colón 2:1 (0:0)
Gole – 1:0 Nicolás De La Cruz (52′), 2:0 Rafael Santos Borré (64′), 2:1 Lucas Martínez Quarta (80′ – samobój)
Pojedynek finalisty Copa Libertadores z finalistą Copa Sudamericana. Takie starcie przecież nie mogło być nudne. Jednakże najwidoczniej obie ekipy myślami są przy swoich finałach. Summa summarum zdecydowanie mocniejszy spośród tej dwójki River Plate pokonał Colón, zostając przynajmniej na dzień liderem tabeli.
Pierwsza połowa przemknęła w czasie bez donioślejszych wrażeń. Stuprocentową szansę ze strony miejscowych zaprzepaścił Matías Suárez, który znalazłszy się jeden na jednego z bramkarzem zza piątym metrem fatalnie chybił obok słupka mierzonym uderzeniem.
Dopiero w drugiej części widowisko ożywiło się. River zadał cios na jej wstępie, w 52 minucie. Wówczas Matías Suárez dośrodkował zza linii bocznej pola karnego w dalszy bok szesnastki. Stamtąd Nicolás De La Cruz genialnym, bezpośrednim uderzeniem w długi róg zaskoczył Leonardo Buriána. Ciemnoskóry Urugwajczyk pokonał rodaka pokazując, że nie zamierza oddawać miejsca w wyjściowym składzie wracającemu po długim leczeniu kontuzji Juanferowi Quintero.
Rzeczony Juanfer niemniej zamierza rzucić wyzwanie Urusowi. W 63 minucie playmaker wszedł na boisko zluzowawszy Urusa i od razu przyłożył nacisk do drugiego trafienia. Jego dalekosiężną torpedę wybił na bok Burián i to nie była dobra interwencja, ponieważ umożliwiła dobitkę nadbiegającemu napastnikowi. Rafael Santos Borré przyrżnął z ostrego kąta po rękach ów goalkeepera, znajdując drogę do „pajęczyny”.
Iście kolumbijski gol dla River! Zaś Santos Borré uzyskał szóstą bramkę w sezonie, stając się samodzielnym liderem rankingu strzeleckiego Superligi.
Colón jednak nie pozostał dłużny gospodarzom. W 80 minucie spotkania dośrodkowanie Gabriela Esparzy we własnej szesnastce tak niefortunnie przeciął obrońca Lucas Martínez Quarta, że myląc Franco Armaniego skierował futbolówkę do własnej siatki. U kresu zawodów „Los Sabaleros” złapali ostatni pociąg do walki o remis.
Niemniej do końcowego gwizdka sędziego Nicolása Lamoliny generalnie River przeważał, utrzymując tę niewygórowaną zaliczkę. „Millonarios” wzbogacili się do 21 punktów, zostając przynajmniej na dzień przodownikiem stawki.
Po tej kolejce na fotelu lidera nie pozostaną, ale jednak mimo udziału w finale Libertadores liczą się także w batalii o ligową schedę. Zawodnicy Marcelo Gallardo łakną potrójnej korony!
Prezentujący formę w kratkę Colón piastuje siedemnastą pozycję, uzbierawszy 13 punktów. Jeśli nie wyjdą zwycięsko z finału Copa Sudamericana przeciwko ekwadorskiemu Independiente del Valle to tak czy siak będą skompromitowani…..