Daniem głównym spośród czterech niedzielnych pojedynków Superligi był klasyk Huracánu z San Lorenzo. Zatryumfowali w nim ci pierwsi, którzy przecież w starciach obu drużyn przeważnie mają mniej powodów do radości. Ponadto ze strefy spadkowej wydostał się mający nowego trenera Aldosivi, a pod czerwoną kreskę zleciał przerywający swą remisową serię Rosario Central. Relacja ze wczorajszych pojedynków dziesiątej kolejki Superligi:
Aldosivi vs Defensa y Justicia 1:0 (1:0)
Gol – Federico Andrada (25′)
Efekt nowej miotły wprowadził w Aldosivi trener Ángel Guillermo Hoyos, który niedawno przejął stery wśród bijących się o utrzymanie „Los Tiburones”. Outsider z Mar del Plata przezwyciężył na własnym stadionie aktualnego wicemistrza Argentyny, dzięki czemu wydostał się ze strefy spadkowej.
Defensa y Justicia pełną piersią dołączyła się do prowadzonej w Argentynie kampanii społecznej przeciwko rakowi piersi. W geście solidarności z kobietami cierpiącymi na ten rodzaj nowotworu wystąpili w różowych stronach podobnie, jak wcześniej Newell’s Old Boys tudzież Arsenal de Sarandí (akurat w Argentynie dnia 20 października odchodzi się Dzień Matki, dlatego bieżącą porę wybrano dla prowadzenia takowej kampanii).
U progu spotkania goście zmarnowali stuprocentową okazję strzelecką. Fernando Márquez przejąwszy daleką centrę na pole karne wybiegł sam na sam z Luciano Pocrnjiciem – za pierwszym razem trafił w słupek, a przy próbie dobitki podcięty przez obrońcę skiksował.
Wygraną Aldosivi zapewniło trafienie Federico Andrady. W 25 minucie wychowanek River Plate rozstrzygnął o wygranej gospodarzy. Na terenie pola bramkowego wykorzystał błąd obrońcy gości, który nie zdołał wybić dośrodkowania Nazareno Solísa i mocnym strzałem pokonał stojącego tuż naprzeciw niego Ezequiela Unsaina.
W drugiej połowie goniąca wynik DyJ zdobyła aż trzy bramki ze spalonych. Na nieszczęście „Sokołów” arbiter w każdym przypadku zauważył przekroczenie przepisów przez nich.
Gospodarze utrzymali skromne prowadzenie, lecz przez samą końcówkę pojedynku musieli poradzić sobie w osłabieniu. W trakcie doliczonego czasu za drugą żółtą kartkę wyleciał z boiska kolumbijski zmiennik lokalnego teamu – Hernán Darío Burbano. Ciemnoskóry pomocnik obejrzał ją, bo szarpał za koszulkę biegnącego z futbolówką przy nodze Guido Mainero.
Wśród klasyfikacji ligowej „Rekiny” zajmują odległe 22. miejsce, zdobywszy ledwie osiem punktów. Niemniej póki co ważne jest tylko wydostanie się ze strefy spadkowej. Nowy szkoleniowiec powinien wykrzesać świeże siły z mardelplateńskiej drużyny.
DyJ jako wicemistrz Argentyny nie ma czym się szczycić. Raptem dziesięć oczek i dopiero dwudziesta lokata – nie takich lotów oczekuje się od ekipy, która jeszcze w ubiegłym sezonie liczyła się w batalii o miano najlepszej w całym kraju…..
*****************************************************************************
Gimnasia La Plata vs Unión de Santa Fe 0:1 (0:0)
Gol – Ezequiel Bonifacio (79′)
Podopieczni Diego Maradony dwa tygodnie temu, podczas ubiegłej kolejki zaszaleli w Mendozie – pokonując 4:2 tamtejszy Godoy Cruz, odnieśli dopiero pierwsze zwycięstwo w rozgrywkach. Niestety, teraz wrócili do szarej rzeczywistości. Przegrali domowe starcie z wygrywającym ostatnimi czasy, ale nadal przeciętnym Uniónem.
Pierwsza odsłona wyraźnie dla Gimnasii, jednak skuteczność nie dopisała. Występujący przeciw byłemu zespołowi Sebastián Moyano obronił mocne uderzenie z ubocza szesnastki Horacio Tijanovicha, a oprócz tego dwukrotnie niecelnie przymierzył Maximiliano Comba – w jednym przypadku nieznacznie chybił głową, przy innej okazji wycelował minimalnie za wysoko próbując szczęścia zza 16-tki.
W drugiej połowie przytomną interwencją popisał się Moyano, wybiegając poza własne pole bramkowe i hamując nogą szarżującego Tijanovicha.
„Tatengues” zatryumfowali w La Placie dzięki bramce zdobytej w 79 minucie konfrontacji. Wówczas Claudio Corvalán dośrodkował z lewego skrzydła przed piąty metr, gdzie znalazł się niepilnowany Ezequiel Bonifacio. Prawy pomocnik bezpośrednim uderzeniem przy słupku znalazł drogę do siatki, przy tym pokonując swą eks-drużynę. Ponieważ zadał cios macierzystemu klubowi, gola nie celebrował.
U kresu potyczki GELP odnotowała znakomitą okazję, aby wyrównać. Niemniej aktywny dziś Tijanovich znalazłszy się w znakomitej okazji, kiedy chciał przejąć dogranie głową kolegi fatalnie skiksował.
Po serii gorszych spotkań na przełomie sierpnia i września Unión odbił się od dna. Wygrał trzy mecze z rzędu, wkraczając do środka klasyfikacji. Obecnie chłopcy Leonardo Madelóna są jedenaści.
Gimnasia natomiast wtórnie utwierdziła się na abisalu tabeli spadkowej. Jak dotąd ekipa „El Tripero” przegrała wszystkie domowe spotkania podczas bieżącej kampanii – na pięć konfrontacji same wtopy. Czyżby dni „El Diego” na stadionie El Bosque były policzone?
*****************************************************************************
Huracán vs San Lorenzo de Almagro 2:0 (1:0)
Gole – Lucas Barrios (26′), Fernando Coniglio (83′)
Clásico Porteño to derbowe starcie w Buenos Aires, w którym zazwyczaj górą jest San Lorenzo. Huracánowi ostatni raz w 2015 udało się pokonać swojego największego wroga pod szyldem oficjalnej potyczki. Teraz piłkarze ze stołecznej dzielnicy Parque Patricios osiągnęli victorię numer dwa nad odwiecznym rywalem od czasu swojego powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej.
W 26 minucie Huracán udokumentował przewagę, jaką dysponował przez niemal całe starcie. Dośrodkowanie prawą flanką Rodrigo Gómeza w polu karnym spożytkował Lucas Barrios, celną główką zaskoczywszy Nicolása Navarro. Spisywany na straty, już prawie 35-letni niegdysiejszy snajper wrócił po dłuższym czasie leczenia kontuzji i od razu rozkręcił jedne z najgorętszych derbów kraju srebra.
Przy okazji Barrios zrehabilitował się za zmarnowanego karniaka z kwietniowego starcia rundy eliminacyjnej Copa de La Superliga, który zaważył na odpadnięciu „El Globo” w pucharowym Clásico Porteño.
Ulubieńcy papieża Franciszka obudzili się dopiero po straconym trafieniu. Dalekosiężna próba Héctora Fertoliego przeleciała obok bramki, a wiekowy Fernando Belluschi krótko przed kwadransem odpoczynku pokusił się o mocne uderzenie z ubocza szesnastki, jednak to na raty zablokował młodszy od niego o rok paragwajski bramkarz Antony Silva.
Pod sam koniec pierwszej odsłony sędzia Fernando Espinoza podjął bardzo kontrowersyjną decyzję, nie dyktując należnego rzutu karnego dla Huracánu podczas incydentu, gdy nacierający Juan Garro w okolicy pola bramkowego został ewidentnie niesportowo przewrócony przez interweniującego obrońcę Bruno Pittóna.

Kariera Lucasa Barriosa rychło zbliża się ku końcowi. Były napastnik reprezentacji Paragwaju tudzież BvB przed zbliżającym się zawieszeniem butów na kołku jeszcze raz dał o sobie znać
To posunięcie rozjemcy wywołało oburzenie zarówno na trybunach, jak i na ławce rezerwowych „El Globo” – jeden z piłkarzy zapasowych przebywających za linią boczną boiska, a mianowicie Fernando Coniglio protestował arbitrowi, za co zarobił żółtą kartkę. Natomiast jeden z asystentów głównego trenera Néstora Apuzzo posunął się za daleko w pretensjach i obejrzał kartonik barwy czerwonej.
Oczywiście po odgwizdaniu końca pierwszej połowy pan Espinoza musiał też odpierać falę protestów ze strony lokalnych futbolistów przebywających na murawie.
U progu drugiej części podwyższyć chciał rozdający tego popołudnia karty Rodrigo Gómez. Niemniej uderzenie głową, jakie oddał popularny „Droopy” odbiło się od nogi defensora i chybiło minimalnie obok słupka.
Mijały minuty, a przewaga gospodarzy bynajmniej nie topniała. Dlatego zwycięzca tej bitwy mógł być tylko jeden. Huracán przypieczętował swą wyższość w 83 minucie, kiedy bohater potyczki „Droopy” Gómez dośrodkował z kornera.
Na piątym metrze jego centry nie zdołali wybić obrońcy przyjezdnych, a skorzystał na ich gapowatości ów zmiennik ukarany na ławce żółtą kartką! Fernando Coniglio w okolicy pola bramkowego spożytkował prezent – wślizgiem posłał niski strzał w długi róg, z jakim nie poradził sobie rzucający się Navarro.
„El Globo” wygrał Clásico Porteño, jednak uwzględniając całokształt starć ze swoim derbowym konkurentem nadal wypada zdecydowanie gorzej od niego. Dość powiedzieć, że papieski team tryumfował aż 82-krotnie w starciach obu zespołów, zaś Huracán uciułał „dopiero” 43. zwycięstwo.
Dla San Lorenzo ostatnie tygodnie to koszmar – domowa porażka 0:2 w klasyku z Boca Juniors, blamaż u siebie 1:4 przeciwko beniaminkowi Central Córdoba, a teraz wyjazdowa wtopa na rzecz największego wroga. Ciekawe czy „Cuervos” podniosą się po trzech tak dotkliwych ciosach?
Podopieczni Juana Antonio Pizziego zlecieli właśnie na dziesiątą pozycję wśród ligowej stawki, choć jeszcze przed miesiącem oscylowali w granicach fotelu lidera. Teraz zamykają topową dychę, uciuławszy 16 punktów.
Huracán dotychczas ogółem nie zachwycał podczas bieżącej kampanii, toteż póki co okupuje dopiero czternastą lokatę. Zgromadził póki co trzy oczka mniej, aniżeli przeciwnik zza miedzy.
*****************************************************************************
Rosario Central vs Vélez Sarsfield 0:1 (0:0)
Gol – Leandro Fernández (81′)
W Rosario swojej złotej serii remisów bronił tamtejszy Central. Popularni „Canallas” dzielili się punktami w swoich ostatnich siedmiu ligowych pojedynkach. Niewiele zabrakło, aby zremisowali ósmy raz pod rząd. Minionej nocy jednak przerwali ten ciąg nierozstrzygniętych wyników i….. przegrali.
Katem ekipy Diego Cocci okazał się pechowy rywal Rosario Central, czyli Vélez Sarsfield. Świetnie radzący sobie na wyjazdach „El Fortín” przechytrzyli oponenta, choć łatwo wcale nie było. Szczególnie ważny bój toczył trener gości Gabriel Heinze, bowiem jest on przecież wychowankiem odwiecznego wroga gospodarzy – Newell’s Old Boys.
Około 25 minuty obie strony zanotowały po jednym nieudanym uderzeniu zza pola karnego. Wśród przyjezdnych bezpośrednim, technicznym uderzeniem spróbował Nicolás Domínguez, lecz futbolówkę uderzoną przez reprezentanta Argentyny wychwycił Jeremías Ledesma.
Ze strony miejscowych dalekosiężny strzał oddał ekspert od tego typu uderzeń – Leonardo Gil, ale w tym przypadku na raty interweniował Alexander Domínguez. Doświadczony ekwadorski goalkeeper wreszcie dostał swoją szansę pod nieobecność kontuzjowanego Lucasa Hoyosa i nie omieszkał jej wykorzystać.
W 36 minucie Vélezowi prowadzenie strzałem z rzutu wolnego zapragnął dać Braian Cufré, aczkolwiek mierzone uderzenie lewego obrońcy ze stałego fragmentu gry czujny Ledesma jakoś wybił nad poprzeczką.
Druga połowa przez dłuższy czas należała do Rosario. Uderzenie Nicolása Colazo z okolicy szesnastego przeleciało minimalnie obok słupka. Ponadto zza pola karnego spróbował Lucasa Gamba, aczkolwiek piłka odbita rykoszetem od stojącego w pobliżu obrońcy została wybita przez broniącego Ekwadorczyka.
Przez długi czas bezbramkowy rezultat nie ulegał zmianie, ale w końcu przyjezdni zadali ten rozstrzygający cios. W 81 minucie wprowadzony z ławki rezerwowych napastnik Leandro Fernández przymierzył nisko zza pola karnego, nie dając szans goalkeeperowi. Były zawodnik m.in. Independiente przechylił szalę zwycięstwa na rzecz odbudowującego się Vélezu.
Podwyższyć z kontrataku mógł inny joker – Thiago Almada. 18-latek otrzymawszy podanie znalazł się jeden na jednego z Ledesmą, aczkolwiek ów bramkarz ofiarnie pohamował zapędy młodziana.
U samego kresu Central zmarnował niepowtarzalną szansę do wyrównania. Claudio Riaño zza piątego metra przecinając dośrodkowanie obił główką poprzeczkę. Dobitka również wykonana głową przez stopera Diego Novarettiego została wybita sprzed linii bramkowej przez obrońcę, a na uboczu 16-tki poprawiać jeszcze chciał mierzący się przeciwko eks-klubowi Diego Zabala. Urugwajczyk niestety chybił tuż obok celu.
„Fortíneros” dzięki tryumfowi na Gigante de Arroyito wskoczyli na czwartą lokatę w stawce, zbliżając się na jedyne dwa punkty do liderującego duetu Juniors, Boca-Argentinos.
W bieżącej kampanii Superligi od tej chwili nie ma drużyny niepokonanej. Przez ostatnie trzy dni poległy ostatnie dwa zespoły, jakie dotychczas mogły pochwalić się brakiem porażki – Boca i Central.
Uciąwszy swą okazałą remisową serię „Canallas” spadli na dwunaste miejsce ze zdobytymi 13 punktami. Co gorsza właśnie znaleźli się w strefie spadkowej, którą okupują wraz z Patronato i okopaną na dnie tabeli „descenso” Gimnasią La Plata.