AJ dogonili lidera, Lanús walczy o tytuł

W sobotę rozegrano cztery spotkania dziesiątej kolejki Superliga Argentina. Nie zabrakło w nich bramek oraz ciekawych zwrotów akcji. Argentinos Juniors dogonili liderującą Boca Juniors, rewelacyjny w poprzednim sezonie Atlético de Tucumán odniósł pierwsze w sezonie wyjazdowe zwycięstwo. Najwięcej emocji uświadczyliśmy jednak w Córdobie, gdzie popadający w dekadencję miejscowi Talleres ulegli marzącemu o mistrzostwie kraju Lanús. Podsumowanie dnia:

Banfield vs Atlético de Tucumán 1:2 (1:1)

Gole – 0:1 Leandro Díaz (11′), 1:1 Marcelo Ortiz (30′ – samobój), 1:2 Luciano Fabián Monzón (89′)

Tucumańska drużyna podczas bieżącej kampanii znajduje się w niezwykle paradoksalnym położeniu. Z jednej strony ma zagwarantowaną kwalifikację co najmniej do przyszłorocznej Copa Sudamericana i może jeszcze liczyć, że zamieni ją na bilety do Libertadores 2020 (o ile Boca lub River zwyciężą trwającą edycję kontynentalnej elity). Aczkolwiek z drugiej strony bieżące rozgrywki Atlético rozpoczął dość przeciętnie, będąc daleko od czołówki tabeli.

Chłopcom Ricardo Zielinskiego nadarzyła się okazja, aby pierwszy raz od marca zwyciężyć wyjazd. Ostatni raz na terenie przeciwnika całą pulę „El Decano” zgarnął właśnie przeciwko Banfield! I teraz w starciu z bijącym się o utrzymanie „El Taladro” ów czarną passę przerwał.

Ćwierćfinaliści ubiegłorocznego Pucharu Wyzwolicieli przechytrzyli dowodzonych przez Julio Césara Falcioniego gospodarzy. Już w 11 minucie Atletico wyszedł na prowadzenie, kiedy napastnik Leandro Díaz przejąwszy piłkę ofiarnie w polu karnym przedarł się przez dwóch obrońców, aby następnie takim niepełnym wślizgiem oddać strzał, który przemknął przez goalkeepera Estebana Conde i wleciał do siatki.

Aczkolwiek goście niechcący sami pozbawili się zaliczki, gdy mijało półgodziny rywalizacji. Obrońca Marcelo Ortiz przeciął dośrodkowanie wprowadzonego chwilę wcześniej na zmianę Agustína Urziego z boku pola karnego tak niefortunnie, że zaadresował futbolówkę do własnej bramki, zmyliwszy Alejandro Sáncheza (który wciąż zastępuje kontuzjowanego weterana bramki Cristiana Lucchettiego).

W drugiej połowie Banfield wytworzył sobie kilka okazji ku objęciu prowadzenia, nie wykorzystując żadnej. Junior Arias odhaczył minimalnie chybiony strzał głową. Zaś szczególnie pluć sobie w brodę będzie Julián Carranza. Młody napastnik, który od nowego roku zostanie piłkarzem MLS i przyodzieje barwy klubu zarządzanego m.in. przez słynnego Davida Beckhama – Interu Miami wybiegł sam na sam z goalkeeperem rywali, aby karygodnie chybić nad bramką w stuprocentowej okazji.

Kto by pomyślał, że ta zmarnowana gratka zemści się na „El Taladro”?! Pod koniec regulaminowego czasu obrońca miejscowych Luciano Lollo nieprzepisowo zatrzymał futbolówkę ręką przed własnym polem karnym, za co obejrzał drugą żółtą i czerwoną kartkę, osłabiając Banfield.

Atlético błyskawicznie wykorzystał atut przewagi liczebnej. Rzut wolny podyktowany za to przewinienie wykonał Luciano Fabián Monzón.

Były lewy obrońca Boca Juniors w przeciwieństwie do ostatniego wyjazdowego boju z Huracánem, tym razem strzelił gola ze stałego fragmentu gry pod koniec zawodów. Pod koniec regulaminowego czasu mocnym, niskim uderzeniem wręcz przebił mur i trafiając w środek bramki pokonał Conde.

Pierwsze w rozgrywkach wyjazdowe zwycięstwo pozwoliło Atlético de Tucumán awansować na trzynaste miejsce z trzystoma punktami. Czy to położenie okaże się pechowe w przyszłości dla „El Decano”?

Banfield, który jeszcze w ubiegłym roku rywalizował o fazę grupową Copa Libertadores i do tego pograł sobie coś w Sudamericanie teraz stanął nad przepaścią. Zespół z południowego Buenos Aires ma ledwie punkt przewagi nad strefą spadkową, a wobec kiepskich wyników podczas bieżącego sezonu (zaledwie osiem punktów na koncie, dopiero 21. zajmowana lokata) stał się oficjalnie kandydatem do degradacji.

Wygląda na to, iż Falcioni teraz może nie tchnąć nowego ducha w znakomicie znany przez siebie team, gdzie miesiąc temu przejął schedę po nieudanym epizodzie trenerskim Hernána Crespo.

*****************************************************************************

Independiente vs Argentinos Juniors 0:1 (0:0)

Gol – Elías Gómez (86′)

Atut przewagi liczebnej spożytkował również ubiegający się o fotel lidera Argentinos Juniors. Tegoroczny uczestnik Copa Sudamericana, jaki na kontynentalnej arenie wyautował choćby kolumbijskiego potentata Deportes Tolimę, ale podczas 1/8 finału odpadł u siebie po rzutach karnych z rodakami (Colónem) zmierzył się na wyjeździe przeciwko rozczarowującemu Independiente.

Grając z jednym zawodnikiem więcej przez ponad połowę starcia „El Bicho” jakoś sobie poradził i także dzięki bramce zdobytej pod koniec pojedynki przewyższył na stadionie Libertadores de América w Avellanedzie tamtejszego krezusa.

Pierwsza połowa generalnie należała do gospodarzy (choć goście też atakowali – Martín Campaña musiał choćby sparować groźną torpedę z dystansu), jednak ich kolumbijski pomocnik Andrés Felipe Roa zadał własnej ekipie bolesny cios tuż przed przerwą. W doliczonym czasie premierowej odsłony podczas walki o futbolówkę chamsko nadepnął na nogę robiącemu wślizg Francisowi MacAllisterowi, za co obejrzał bezpośrednio czerwony kartonik, osłabiając miejscowych tym sposobem.

Oczywiście od drugiej połowy role się odwróciły, bo do ofensywy przeszli mający ułatwienie AJ. Kilkukrotnie mogli trafić, a urugwajski goalkeeper Campaña musiał choćby obronić nogą bezpośredni strzał Santiago Silvy podczas rozegrania kornera.

Ze strony miejscowych między innymi z rzutu wolnego technicznie przyrżnął Domingo Blanco, aczkolwiek Lucas Chaves sparował jego uderzenie nad poprzeczką. Independiente dwie kolejki temu pomógł Boca utrzymać fotel lidera, kiedy pokonał 3:2 przed własną publicznością Talleres. Tym razem jednak „Xeneizes” nie otrzymali nici Ariadny z czerwonej strony Avellanedy.

Osłabieni gospodarze nie wytrzymali do końca w dziesięciu, tracąc decydującego gola w końcówce. 86 minuta potyczki mijała, kiedy Elías Gómez po szybkim rozegraniu rzutu wolnego otrzymał zwrotną piłkę od Nicolása Silvy i na boku szesnastki efektownym strzałem z ostrego kąta przechylił szalę zwycięstwa na rzecz delegatów.

Macierzysty klub Diego Maradony dogonił punktami Boca w klasyfikacji, zgromadził ich też 21 i teraz ustępuje gigantowi tylko gorszemu o dwa gole bilansowi bramkowemu.

Natomiast Independiente przegrawszy drugi kolejny mecz zajmuje dopiero dwunastą lokatę, wyprzedzając wspomniany wyżej Atlético de Tucumán tylko lepszą różnicą trafień.

Kiepsko idzie w roli trenera „Czerwonych Diabłów” Sebastiánowi Beccacece i można w ciemno zakładać, że długowłosy strateg pożegna się ze swoją posadą, jeśli w przyszły piątek jego podopieczni ulegną Lanús w ćwierćfinale Pucharu Argentyny.

*****************************************************************************

Patronato vs Newell’s Old Boys 1:3 (0:1)

Gole – 0:1 Rodrigo Salinas (19′), 0:2 Lucas Albertengo (80′), 0:3 Mauro Formica (83′), 1:3 Cristian Tarragona (90+3′)

Potyczkę dwóch czerwono-czarnych klubów i zarazem kandydatów do spadku stoczono w Międzyrzeczu. Ta zdecydowanie dla wyżej notowanych Newell’s Old Boys. Popularni „Trędowaci” ograli na północy kraju lokalne Patronato i nie dość, że oddali się jeszcze bardziej od strefy spadkowej, to atakuje czołówkę ligowej stawki.

Demolkę outsidera NOB zapoczątkowali po dwudziestu minutach zawodów, kiedy Rodrigo Salinas wykorzystał karygodne nieporozumienie między obrońcami, a bramkarzem rywali. Zazwyczaj rezerwowy napastnik przyjezdnych przejął od nieuważnego Federico Mancinelliego za szesnastym metrem, aby tamże przelobować wychodzącego doń Matíasa Ibáñeza i w efektownym stylu trafić do siatki.

Podwyższyć mógł znany europejskim kibicom weteran Maxi Rodríguez, aczkolwiek jego bezpośredni strzał ze skraju pola karnego chybił obok słupka.

W drugiej połowie zdławiony „El Patrón” uparcie dążył do wyrównania. Santiago Rosales wybiegł nawet jeden na jednego z bramkarzem Alanem Aguerre, lecz strzałem odbitym od jego nóg tylko obił słupek (piłka następnie wyleciała poza boisko). Mało tego, Cristian Tarragona próbował szczęścia z ostrego kąta, niemniej spotkał się z pewną interwencją wspomnianego goalkeepera.

Dodajmy jednak, iż rozjemca spotkania Fernando Rapallini zaszkodził miejscowym co najmniej trzykrotnie nie przyznając im należnego rzutu karnego po rękach gości lub faulach w obrębie ich 16-tki…..

U kresu zawodów „La Lepra” dobiła lokalną ekipę. W 80 minucie dośrodkowanie Mariano Bíttolo przed piątym metrem przeciął Lucas Albertengo celną główką podwyższając na 3:0. Kilkadziesiąt sekund później goście dobili kopciuszka – Maxi Rodríguez zagrał na wolną przestrzeń przed piątym metrem, gdzie zbiegł Mauro Formica. Doświadczony pomocnik znakomicie odnalazł się w tej sytuacji, bezpośrednim strzałem wykańczając akcję sam na sam.

Zdemolowany Patronato pod sam koniec zdobył się na honorowego gola. Cristian Tarragona w doliczonym czasie przejąwszy futbolówkę, mając obrońcę na plecach wbiegł w szesnastkę i mocnym uderzeniem w środek bramki zaskoczył Alan Aguerre, łagodząc nieco chłostę czerwonej latarni Superligi.

De facto team z Rosario dołączył właśnie do peletonu goniącego przewodzącą stawce Boca Juniors. Zbliżył się do „Azul y Oro” na jedyne trzy punkty.

Newell’s Old Boys zajmują już nader wysokie szóste miejsce, uciuławszy dotąd 18 oczek. Pod wodzą Franka Kudelki nie tylko chcą trzymać się jak najdalej od strefy spadkowej, ale również powalczyć o najwyższe lokaty. Remis tej ekipy na La Bombonera z Boca wcale nie był dziełem przypadku.

Coraz trudniejsza jest sytuacja Patronato. Nie dość, że futboliści z Międzyrzecza ciągle tkwią pod czerwoną kreską, to już od końca sierpnia nie zaznali smaku zwycięstwa. Teoretycznie „El Patrón” tak czy siak jest kandydatem do opuszczenia szeregu pierwszoligowców po sezonie, ale póki co przecież może uniknąć losu spadkowicza.  

*****************************************************************************

Talleres vs Lanús 2:4 (1:2)

Gole – 0:1 José Sand (3′ – pen.), 0:2 Alexandro Bernabei (6′), 1:2 Dayro Moreno (43′), 1:3 Marcelino Moreno (46′), 2:3 Nahuel Bustos (50′), 2:4 Nahuel Tenaglia (55′ – samobój)

Na ogromnym stadionie im. Mario Kempesa w Córdobie zmierzyły się dwie firmy ze sporym potencjałem, zachowujące realne szanse na mistrzostwo. Pod wodzą byłego piłkarza, a zarazem swego wychowanka Luisa Zubeldii drużyna Lanús wychodzi ze stanu przeciętności i znowu staje się jednym z wiodących argentyńskich teamów.

Trwa zapaść formy Talleres, którzy minionej nocy zostali ośmieszeni przed własnymi trybunami przez odradzający się „El Granate”. Nie dość, że „La T” odpadli z Pucharu Argentyny na rzecz drugoligowca, to właśnie zanotowali trzecią konsekutywną ligową wtopę. Taka czarna passa oddala kordoban od upragnionego szczytu.

Wielkie strzelanie rozpoczęło się tutaj bardzo szybko. Zaledwie trzy minuty od rozpoczęcia gry minęły, kiedy przyjezdni wywalczyli rzut karny po faulu na Marcelino Moreno. Wapno na gola zamienił 39-letni José Sand, piąty raz w sezonie wpisując się na listę strzelców i stając się jednym z liderów rankingu goleadorów Superligi.

Lanús podążył za ciosem. Zaledwie trzy minuty później podwyższył debiutant! Dośrodkowanie ze środka pola Lucasa Very przejął 19-letni obrońca Alexandro Bernabei. Nastolatek wybiegł jeden na jednego z Guido Herrerą, wyminął go i trafieniem na pustą siatkę zdobył gola w swoim pierwszym oficjalnym spotkaniu dla „El Granate”.

Nieco później dublet mógł skompletować Sand, lecz przejąwszy w polu bramkowym dośrodkowanie „Pepe” źle złożył się do strzału i tylko obił słupek z najbliższej odległości, gdy miał naprzeciw siebie wyłącznie bramkarza Herrerę.

Na przełomie obu połów po golu zdobyli dwaj niespokrewnieni ze sobą piłkarz o nazwisku Moreno. Tuż przed przerwą Kolumbijczyk Dayro dał Talleres cień nadziei na uniknięcie porażki – podczas rozegrania kornera przejął dogranie głową, aby na terenie pola bramkowego uprzedzić wychodzącego Agustína Rossiego i bezlitosną torpedą od poprzeczki znaleźć drogę do celu.

Niemniej zaraz po zmianie stron wychowanek przyjezdnych Marcelino przygasił tę nadzieję, przywracając dwubramkową przewagę gościom. Przejął na klatę futbolówkę przejąwszy złe wybicie oponenta i wyprzedził obrońców, wybiegając jeden na jednego z goalkeeperem, którego z bliska pokonał mierzonym uderzeniem w długi róg.

U progu drugiej części doszło do szybkiej wymiany ciosów. W 50 minucie kolejną próbę nawiązania kontaktu ze strony kordoban podjął Nahuel Bustos. Młody napastnik dzięki centrze z boku Dayro Moreno oddał bezpośrednie uderzenie przy słupku z centrum pola karnego. Tym samym zanotował bramkę na 2:3 podobnie, jak Sand notując piąte trafienie w sezonie i stając się współliderem klasyfikacji strzeleckiej.

Jednakże za chwilę Talleres sami sobie zakopali ostatnią iskierkę nadziei. Pięć minut później feralnie wrzutkę Carlosa Auzquiego w okolice piątego metra przeciął obrońca Nahuel Tenaglia – pokracznie wpakował samobója, ustalając wynik na 2:4.

Po zadanym przez Tenaglię własnej ekipie ciosie „La T” nie podnieśli się już. Rozpędzony zespół z południowego Buenos Aires dość pewnie dowiózł victorię do końcowego gwizdka arbitra Mauro Vigliano.

„El Granate” wskoczył na najniższy stopień ligowego podium, wzbogacając swój dorobek do 19 punktów. Uciekli na trzy oczka swoim dzisiejszym oponentom, jacy wobec trzeciej pod rząd wtopy zlecieli na dziewiątą pozycję (choć jeszcze trzy tygodnie temu byli wiceliderem).

Comments are closed.