Pierwsze październikowe spotkanie reprezentanci Argentyny mogą zaliczyć jednocześnie do katastrofalnych, jak i wybitnych. W Dortmundzie podczas towarzyskiego klasyku przeciwko Niemcom po niespełna 22 minutach zawodów przegrywali już 0:2, znajdując się na najlepszej drodze do blamażu. W drugiej połowie jednak „Albicelestes” odrobili dwubramkową stratę, ostatecznie wywalczając remis 2:2. Podobno wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Pierwsze od września 2014 roku spotkanie Argentyny z Niemcami (poprzednie „Biało-Błękitni” zwyciężyli 4:2 po najprawdziwszym koncercie Ángela Di Marii) rozpoczęło się tragicznie dla południowoamerykańskiej ekipy. Wystawienie na środku obrony będącego kompletnie bez formy Marcosa Rojo okazało się niewybaczalnym błędem selekcjonera Lionela Scaloniego. To właśnie rezerwowy obrońca Manchesteru United nawalił przy obu bramkach gospodarzy.
Około 10 minuty gapa defensywy mogła być przyczyną bramki dla Niemiec podczas kontrataku, jednakże Agustín Marchesín ofiarnie wybił nogą strzał z ubocza pola karnego Juliana Brandta.
W 15 minucie Rojo i inni argentyńscy defensorzy nie zdołali powstrzymać Serge’a Gnabry’ego, który przed piątym metrem przejmował centrę z boku szesnastki Lukasa Klostermanna. Ciemnoskóry napastnik niemiecki przedostał się z piłką na ubocze pola bramkowego, skąd niskim uderzeniem w długi róg pokonał Agustína Marchesína.
Raptem siedem minut później Niemcy objęli dwubramkowe prowadzenie. Tym razem ospały Rojo stracił piłkę przy linii autowej, co spowodowało kolejny atak miejscowych. Gnabry tym razem dla odmiany dośrodkował z boku szesnastki w jej centrum, gdzie nieupilnowany przez nikogo Kai Havertz wślizgiem zdobył trafienie na 2:0.
Prowadzenie Niemiec na 3:0 mógł wyśrubować Marcel Halstenberg, lecz uderzeniem z rzutu wolnego tylko ostemplował poprzeczkę. Gnabry próbował dobijać głową, lecz naciskany przez przeciwnika fatalnie chybił.
Jedyną ciekawszą okazję spośród Argentyńczyków w pierwszej części zanotował Rodrigo De Paul, aczkolwiek tylko ostukał słupek swym dalekosiężnym uderzeniem. Poza tą akcją zdarzały się jedynie desperackie strzały Panu Bogu w okno z okolic szesnastego metra.
U progu drugiej odsłony Argentyńczycy ponownie mogli stracić trzeciego gola i niewątpliwie straciliby, gdyby Marchesín nie obronił bohatersko nogą strzału wybiegającego sam na sam Emre Cana. Ponownie zaspanie formacji obronnej naraziło drużynę na cios w plecy.
Scaloni na całe szczęście reagował na boiskowe wydarzenia. W przerwie meczu wprowadził Marcos Acuñę i Lucasa Ocamposa, zdejmując beznadziejnych Rojo oraz Ángela Correę. Następnie, po godzinie starcia dał szansę Lucasowi Alario wpuszczając go w miejsce niewidocznego dziś Paulo Dybali.
Te właśnie zmiany wybudziły Argentynę z letargu. Zaledwie cztery minuty po wejściu na boisko Alario grający przecież w lidze niemieckiej otrzymał dalekie dośrodkowanie od Acuñy, ażeby w polu karnym celną główką pokonać Marca-André ter Stegena. Napastnik Bayeru Leverkusen zmniejszył przewagę Niemców, zdobywając swojego pierwszego od 2017 roku gola dla reprezentacji.
Od tej chwili „Albicelestes” nawiązali równorzędną walkę. Wprawdzie Marchesín około 75 minuty musiał jeszcze wypiąstkować groźne uderzenie z rzutu wolnego kapitana rywali Joshuy Kimmicha, lecz później pałeczka ofensywnego pierwszeństwa należała do rozentuzjazmowanych Latynosów.
W 78 minucie Alario podczas dość chaotycznej akcji minimalnie chybił obok słupka z centrum pola karnego, marnując okazję na dublet. Jednakże skoro sam nie potrafił wyrównać strat, to inaczej wziął udział przy wyrównującej bramce.
Pod koniec starcia, w 85 minucie Lucas Alario zapędził się w niemiecką szesnastkę. Obstawiony defensywą nie mógł strzelać, więc wycofał Lucasowi Ocamposowi. Natomiast debiutujący w dorosłej argentyńskiej reprezentacji 25-latek technicznym uderzeniem w krótki róg zaskoczył bramkarza. Gol w narodowej premierze i to przeciwko takiemu oponentowi! Czapki z głów przed skrzydłowym hiszpańskiej FC Sevilli.
Przez ostatnie minuty konfrontacji nic interesującego nie wydarzyło się. Argentyńczycy generalnie przeważali do końcowego gwizdka francuskiego arbitra Clémenta Turpina, lecz zabrakło im pomysłu na przeprowadzenie tej decydującej akcji.
Wprawdzie poprzednie trzy mecze towarzyskie rozegrane przeciwko Alemanom na wyjeździe „Biało-Błękitni” zwyciężali (1:0 w marcu 2010, 3:1 w sierpniu 2012 i 4:2 we wrześniu 2014), aczkolwiek biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich układał się scenariusz dzisiejszego pojedynku nawet remis może cieszyć.
Signal Iduna Park (Dortmund)
Niemcy vs Argentyna 2:2 (2:0)
Gole – 1:0 Serge Gnabry (15′), 2:0 Kai Havertz (22′), 2:1 Lucas Alario (66′), 2:2 Lucas Ocampos (85′)
Składy:
Niemcy: Marc-André ter Stegen – Joshua Kimmich [C], Niklas Süle, Robin Koch – Lukas Klostermann, Kai Havertz (83′, Sebastian Rudy), Emre Can, Marcel Halstenberg – Luca Waldschmidt, Serge Gnabry (71′, Suat Serdar), Julian Brandt (66′, Nadiem Amiri)
Trener: Joachim Löw
Argentyna: Agustín Marchesín – Juan Foyth, Nicolás Otamendi [C], Marcos Rojo (46′, Marcos Acuña), Nicolás Tagliafico – Roberto Pereyra (76′, Renzo Saravia), Leandro Paredes, Rodrigo De Paul (90+2′, Guido Rodríguez) – Ángel Correa (46′, Lucas Ocampos), Lautaro Martínez, Paulo Dybala (62′, Lucas Alario)
Trener: Lionel Scaloni
Sędziował: Clément Turpin (Francja)
Żółte kartki: Kimmich (Niemcy) – Otamendi, De Paul, Ocampos (Argentyna)
Widzów: 45 197
Drugie październikowe spotkanie towarzyskie Argentyńczycy rozegrają niedzielnego popołudnia o godzinie 16:00 naszego czasu z Ekwadorem. Ten mecz zostanie przeprowadzony w hiszpańskim Elche.