Szok w Boedo, Gimnasia wreszcie zwycięska

Sobocie poświęcono aż pięć spotkań dziewiątej kolejki Superliga Argentina. Zwyciężyły w nich dwie dotychczas najgorsze drużyny tabeli spadkowej. Diego Maradona w końcu poprowadził Gimnasię La Plata do wygranej, natomiast wszystkich zaskoczył beniaminek Central Córdoba, który wykorzystał atut przewagi liczebnej przez większość meczu i sensacyjnie zdeklasował na wyjeździe o wiele mocniejszy San Lorenzo de Almagro. Podsumowanie dnia:

Argentinos Juniors vs Arsenal de Sarandí 2:1 (1:1)

Gole – 0:1 Ezequiel Cérica (8′), 1:1 Francis MacAllister (15′), 2:1 Gabriel Hauche (76′)

Boca Juniors póki co miała szczęście do wpadek swoich konkurentów w walce o fotel lidera. Przede wszystkim dwukrotnie z rzędu potknęli się Talleres. Jednakże Argentinos Juniors tego popołudnia nie pozwolili sobie na następną stratę punktów i zwyciężyli 2:1 wymagającego beniaminka.

Gospodarze podobnie, jak wczoraj Newell’s Old Boys zagrali w różowych koszulkach, aby tym sposobem wyrazić swoje poparcie dla kampanii społecznej przeciwko rakowi piersi, z którym zmaga się wiele argentyńskich kobiet.

U samego początku dwie świetne sytuacje podbramkowe zaprzepaścili piłkarze z La Paternal. Minimalnie niecelnie w niezłej okazji przymierzył Gabriel Hauche, zaś strzał głową Santiago Silvy poszybował nad poprzeczką.

Kto by pomyślał, że te zmarnowane szanse tak szybko zemszczą się. Potyczka zaczęła się po myśli Arsenalu, gdyż zaledwie osiem minut od pierwszego gwizdka minęło, kiedy napastnik Ezequiel Cérica dał gościom prowadzenie skuteczną dobitką poprawiając odbity przez bramkarza strzał Fernando Torrenta.

Odpowiedź „El Bicho” nastąpiła jednak szybko. Mijał dopiero pierwszy kwadrans zawodów, gdy straty wyrównywał Francis MacAllister. Jedyny z trzech braci MacAllister, który nie przeszedł do Boca przejął futbolówkę po złym wybiciu obrońcy i tuż zza pola karnego oddał bezpośredni strzał – ten odbity rykoszetem od Franco Sbuttoniego zmylił goalkeepera, wpadając do siatki.

Arsenal odzyskałby prowadzenie, jeśli przy jednej akcji defensor Carlos Quintana nie wykopałby lecącej w kierunku bramki piłki po silnym uderzeniu, jakie oddał wspomniany prawy obrońca Torrent.

Zaś gospodarzom należał się rzut karny w jednej akcji, lecz sędzia przeoczył nieprzepisowe popchnięcie atakującego zawodnika przez defensora przyjezdnych.

Wyrównane spotkanie na korzyść miejscowych rozstrzygnął gol doświadczonego Gabriela Hauche. Wiekowy napastnik znany głównie z występów dla Racingu Club za pierwszym razem nie wytrzymał napięcia i jego strzał w akcji sam na sam wybił Maximiliano Gagliardo. Ponadto niecelnie głową w jednym przypadku uderzył Quintana.

Natomiast u progu ostatniego kwadransa batalii Hauche, który wrócił na stare lata do domu celną główką zdobył bramkę na wagę trzech punktów dla AJ. Trafienie umożliwiła mu dalekosiężna centra Matíasa Romero.

Także Argentinos Juniors dogonili punktami liderującą Boca Juniors, wzbogacając dorobek do osiemnastu. Niemniej ciągle ustępują bardziej utytułowanemu klubowi gorszym bilansem bramkowym.

W ubiegłym roku Diego Dabove dowodząc Godoy Cruz dosłownie minimalnie przegrał walkę o tytuł z „Bosteros” (o dwa punkty). Może teraz zrehabilituje się za sterami teamu z północy aglomeracji Buenos Aires?

*****************************************************************************

Godoy Cruz vs Gimnasia La Plata 2:4 (1:2)

Gole – 0:1 Nicolás Contín (2′), 0:2 i 2:3 Víctor Ayala (44′, 83′), 1:2 i 2:2 Juan Francisco Brunetta (45′, 61′), 2:4 Matías García (87′)

Ostatnimi czasy Godoy Cruz na swoim obiekcie Malvinas Argentinas w Mendozie był niesamowicie groźny i rzadko kiedy komuś udawało się stamtąd wyjechać zwycięsko przeciwko gospodarzom. Kiedy przed ponad rokiem „Winiarze” zdobywali wicemistrzostwo Argentyny, wówczas wygrali u siebie niemal sto procent starć.

Teraz jednak wyraźnie coś zawaliło się w tej drużynie, ponieważ ta przegrywa wszystko, jak leci i już nawet przewaga własnego stadionu nie jest dlań pomocna. Uczestnik 1/8 finału tegorocznej Copa Libertadores w nadspodziewanie bladym stylu uległ 2:4 zamykającej stawkę Gimnasii, wskutek czego sam zleciał na ostatnią lokatę tabeli.

To był wielki dzień całkowitej dołującej dotąd laplateńskiej ekipy. Ledwie dwie minuty minęły, kiedy „Los Lobos” objęli prowadzenie. Swoją pierwszą bramkę po powrocie z drugoligowego wypożyczenia strzelił Nicolás Contín. 23-latek huknął z dalszej odległości, od słupka pokonując Andrésa Mehringa.

W jednej akcji na czerwoną kartkę naraził się bramkarz przyjezdnych Alexis Martín Arias, który chcąc wybić lecącą w jego pole karne futbolówkę wybiegł na linię własnej szesnastki i wypiąstkował tam krążącą w powietrzu piłkę. Na całe szczęście sędzia Darío Herrera uznał, iż Arias nie wyszedł poza własne pole karne – w przeciwnym razie goalkeeper GELP zostałby ukarany czerwoną kartką.

Mecz rozkręcił się tuż przed przerwą. Najpierw podwyższył paragwajski zawodnik Víctor Ayala, efektownie trafiając z rzutu wolnego (wszak te są jego specjalnością). Aczkolwiek chwilę później kontaktową bramkę dla „Mendocinos” uzyskał Juan Francisco Brunetta. Zostawiony samopas wbiegł w pole karne rywala, niskim uderzeniem w długi róg nie dając szans Ariasowi.

Diego Maradona w roli szkoleniowca Gimnasii La Plata nareszcie ma powody do radości

 

Nadzieje Godoy Cruz jednak zdawały się pryskać u progu drugiej odsłony, kiedy kolejną czerwoną kartkę zarobił Joaquín Varela. Podstawowy stoper miejscowych w przeciwieństwie do ostatniego meczu z Central Córdoba tym razem słusznie wyleciał (czerwień, jaką zainkasował w zeszłej serii spotkań anulowano mu jako „pokazaną niesłusznie”, dlatego mógł teraz wystąpić). Dorobił się drugiej żółtej kartki za brzydki atak w nogi przeciwnika.

Drugi mecz pod rząd z czerwoną kartką. Wcześniej samobój przeciwko River Plate, który zaważył na odpadnięciu jego ekipy z Copa Argentina – to tragiczny okres dla Vareli……

Aczkolwiek gospodarze mimo osłabienia zdołali wyrównać w 61 minucie, kiedy drugi raz listę strzelców swym nazwisku zapisał Brunetta. Eks-skrzydłowy Arsenalu de Sarandí bądź Belgrano skompletował dublet, drugi raz powodując kapitulację Ariasa niskim uderzeniem po ziemi w długi róg, oddanym z ubocza 16-tki. Goalkeeper tylko odprowadził futbolówkę do siatki wzrokiem.

Przez ponad dwadzieścia minut utrzymywał się wynik 2:2. Aż w 81 minucie „El Expreso del Tomba” dorobił się drugiego czerwonego kartonika. Tym razem za nieprzepisowe zatrzymanie ataku oponenta obejrzał go nowy paragwajski defensor gospodarzy, a mianowicie Miguel Jacquet.

Radząc sobie z dwoma piłkarzami mniej tegoroczny uczestnik Pucharu Wyzwolicieli wymiękł. Zaledwie kilkadziesiąt sekund po „expulsado” dla Jacqueta błyskotliwy Víctor Ayala wykonał następny rzut wolny. Precyzyjnym, jak oko snajpera uderzeniem kompletnie ośmieszył stojącego jak słup soli Mehringa i również ustrzelił dublet, przywracając laplateńczykom prowadzenie.

Resztki złudzeń gospodarzy pozbawił Matías García, w 87 minucie uświetniając zwycięstwo chłopców Diego Maradony. Arias z całych sił wykopał piłkę od własnej bramki – jego wrzutkę w środku pola głową przedłużył Contín, zaś García ze środka pola wybiegł sam na sam naprzeciw goalkeepera.

W polu karnym mając wokół siebie dwóch obrońców, efektownie zamarkował uderzenie, oszukując tym sposobem Mehringa. Następnie z dziecinną łatwością zaadresował piłkę do bramki, ustalając wynik na 4:2.

Dopiero w dziewiątej serii spotkań Gimnasia doczekała się pierwszego zwycięstwa podczas czempionatu 2019/2020. Co ważniejsze, „Wilki” opuściły najniższą lokatę klasyfikacji, spychając na nią Godoy Cruz. Wśród tabeli spadkowej niestety wciąż tracą ponad dziesięć punktów do bezpiecznej lokaty, a ich sytuację pokrzyżowała choćby opisana niżej wygrana Central Córdoba.

Wicemistrz Argentyny z 2018 doznał piątej konsekutywnej ligowej wtopy, a zarazem ósmej w całym sezonie. Poza domowym zwycięstwem 2:1 nad Estudiantes zawodnicy Godoy Cruz wszystko podczas bieżącego czempionatu przerżnęli. Powrót Daniela Oldry na stanowisko trenera nic nie pomaga „El Expreso del Tomba”.

*****************************************************************************

San Lorenzo de Almagro vs Central Córdoba 1:4 (0:1)

Gole – 0:1 Jonathan Herrera (32′), 1:1 Bruno Pittón (69′), 1:2 i 1:4 Lisandro Alzugaray (72′, 90+2′), 1:3 César Meli (86′)

Nie oszukujmy się, to dotąd zdecydowanie największa sensacja tego sezonu! Skazywany na pożarcie beniaminek z Santiago del Estero rozegrał chyba najwspanialszy mecz w całej swojej stuletniej historii, deklasując na wyjeździe pretendenta do mistrzostwa! Trener Gustavo Coleoni dokonał istnego cudu z północnoargentyńskimi „Kolejarzami”.

Oczywiście, jak wspomnieliśmy we wstępie artykułu Central Córdobie pomogła przewaga liczebna, jednak i bez jej atutu outsider rzucił się do ataku od pierwszych minut pojedynku w Boedo. Już w pierwszym minucie niski strzał ze skraju pola karnego oddał Gervasio Núñez, acz przymierzył zbyt lekko – bez trudu interweniował Nicolás Navarro.

W dziewiątej minucie jeszcze ciekawszej szansy dostąpił Núñez. Na uboczu pola karnego wybiegł sam na sam z Navarro, wyminął go, aczkolwiek mając przed sobą pustą bramkę znalazł się na zbyt ostrym kącie od bramki i tylko obił słupek. Eks-Wiślaka nadal prześladuje pech!

Doskonałą gratkę zaprzepaścili również ulubieńcy Ojca Świętego. Paragwajczyk Ángel Romero przejąwszy dalekie dośrodkowanie w polu karnym wybiegł sam na sam z Diego Rodríguezem – chciał zaskoczyć go podcinką, aczkolwiek pokracznie chybił obok bramki.

Sytuacja gości stała się znacznie przyjemniejsza od 22 minuty, kiedy młody obrońca gospodarzy Gianluca Ferrari obejrzał czerwoną kartkę za sfaulowanie tuż przed swoim polem karnym wybiegającego na czystą pozycję atakującego Jonathana Herrerę.

Rzutu wolnego podyktowanego za to przewinienie nie udało się spożytkować, aczkolwiek dziesięć minut później beniaminek dopiął swego. W 32 minucie Jonathan Herrera wybiegł sam na sam z Navarro, nie omieszkując wykorzystać setki. Niskim, mierzonym uderzeniem w krótki róg nie dał żadnych szans osamotnionemu goalkeeperowi.

Radzący sobie w dziesięciu papiescy ulubieńcy ostatecznie polegli tutaj z kretesem, ale mają jedno małe pocieszenie – ich piłkarz został samodzielnym liderem ligowej klasyfikacji strzelców. W 69 minucie Bruno Pittón przejął złe wybicie obrońcy gości, aby mocnym uderzeniem wewnętrzną częścią stopy wycelować pod poprzeczkę ku bezradności Diego Rodrígueza.

San Lorenzo de Almagro przed własną publicznością przez beniaminka został ośmieszony jeszcze dotkliwiej, aniżeli dwa tygodnie temu w derbach przez Boca

 

Kto by pomyślał, że mało znany lewy obrońca, który niemal całą wcześniejszą karierę spędził w santafestyńskim Uniónie zdobędzie właśnie piątego gola podczas kampanii, stając się czołowym goleadorem całej Superligi!

Teraz niestety trafienie starszego z braci Pittón nic nie dało „Krukom”. Zaledwie trzy minuty później opromieniony przewagą liczebną beniaminek przeprowadził świetną kontrę, dzięki której odzyskał przewagę. Lisandro Alzugaray wybiegł sam na sam z bramkarzem, którego na uboczu pola karnego zaskoczył wręcz genialną podcinką, tym sposobem trafiając przy bliższym słupku.

Przy stanie 1:2 miejscowi zanotowali świetną okazję do wyrównania, aczkolwiek Nicolás Blandi fatalnie chybił obok słupka przy strzale głową podczas rozegrania rzutu wolnego.

Zmarnowana okazja brutalnie zemściła się nad ekipą Pizziego u epilogu starcia. W 86 minucie Herrera zaliczył asystę, natomiast trzeciego gola dla „El Ferroviario” strzelił César Meli. Eks-pomocnik Boca Juniors tudzież Racingu Club mocnym uderzeniem przy słupku zza pola karnego podwyższył na 3:1, rozwiewając resztkę nadziei faworytów.

Na tym nie koniec demolki. W doliczonym czasie gry Central Córdoba wbił kolejny gwóźdź San Lorenzo. Podczas kontry Herrera swym podaniem zaliczył drugą tego popołudnia asystę, po której Alzugaray wykorzystał akcję sam na sam, drugi raz wpisując się na listę strzelców. Niechciany w Newell’s Old Boys pomocnik skompletował dublet, notując podobnie, jak wspomniany Herrera swój bój życia.

Jeszcze po chwili Bruno Pittón zapragnął zdobyć drugą tego dnia, tym razem zaledwie honorową bramkę dla CASLA i umocnić się na czele rankingu strzeleckiego. Aczkolwiek swym niskim przymierzeniem ze skraju pola karnego obił oba słupki, a następnie obrońca gości wykopał piłkę poza boisko. Sromotne upokorzenie „Cuervos”……

Kto by pomyślał, że to pierwsza w tych rozgrywkach wyjazdowa victoria niedocenianego beniaminka uważanego za pewniaka do degradacji! Tymczasem klub z północy Argentyny ogółem zanotował drugi tryumf pod rząd, dzięki czemu wydostał się ze strefy spadkowej.

San Lorenzo analogicznie, jak dzień wcześniej Talleres zaprzepaścili możliwość stanie się liderem stawki. Generalnie można spostrzec, iż czołówka wyraźnie gra pod Boca. „Xeneizes” nie muszą zamartwiać się tym, iż chwilowo odpuścili zmagania ligowe wobec znacznie ważniejszych Superclásicos w półfinałach Copa Libertadores – miejsca na szczycie i tak nikt nie raczy im odebrać. 

*****************************************************************************

Estudiantes La Plata vs Huracán 0:0

Nieco spokojniejszy pojedynek obejrzeli kibice w La Placie, gdzie spotykały się ze sobą dwie drużyny rozczarowujące aktualnie ekipy o całkiem sporym potencjale. Estudiantes bezbramkowo podzielili się punktami z Huracánem.

Zdecydowaną większość strzałów oddanych tego popołudnia na Estadio Ciudad de La Plata okazywała się niecelna. Wśród miejscowych próbowali chociażby dwaj Urugwajczycy – Manuel Castro niskim przymierzeniem z ubocza pola karnego wycelował tylko w boczną siatkę, a nawet gdyby przymierzył w światło bramki to piłkę wybiłby czujny Antony Silva. Tak samo było w przypadku niskiego uderzenia Diego Garcii z linii szesnastego metra.

Ze strony gości groźnie kozłowanym strzałem przymierzył paragwajski stoper Saúl Salcedo, aczkolwiek tylko ostemplował słupek. Pod sam koniec rywalizacji bitwę na korzyść przyjezdnych zamierzał rozwikłać Andrés Chávez, lecz mocne uderzenie zza pola karnego w wykonaniu eks-napastnika Boca przeleciało obok słupka.

Jak dotąd obie ekipy uciułały po dziesięć oczek w bieżących rozgrywkach. Laplateńczycy wśród klasyfikacji są piętnaści, Huracán dziewiętnasty.

*****************************************************************************

Racing Club vs Aldosivi 2:0 (1:0)

Gole – Jonathan Cristaldo (34′), Lisandro López (58′ – pen.)

Do bitwy o mistrzostwo bezapelacyjnie włączają się obrońcy tytułu! Racing podniósł się po kiepskim początku, wygrywając czwarty raz w ostatnich pięciu meczach. Błękitnej części Avellanedy problemów nie sprawił tkwiący w strefie spadkowej Aldosivi.

Goście sterowani tej nocy przez tymczasowego trenera Fabio Radaelliego nie mieli wiele do powiedzenia na El Cilindro. Racingowi prowadzenie zapewnił gol Jonathana Cristaldo w 34 minucie zawodów. „Churry” w polu bramkowym celnie główkował dzięki centrze z lewego skrzydła od Paragwajczyka Matíasa Rojasa.

Pełną pulę dla „La Academii” przypieczętował odzyskujący niedawną strzelecką formę Lisandro López. 36-letni król strzelców poprzedniego sezonu tuż przed upływem godziny gry wykorzystał rzut karny podyktowany za zagranie ręką oponenta.

Później Aldosivi zanotował dwie ciekawsze okazje do nawiązania kontaktu, lecz między innymi Gabriel Arias heroicznie sparował nogami strzał Sebastiána Rincóna z nieco ostrego kąta podczas rozegrania rzutu wolnego.

Tryumf aktualnego mistrza Superligi uświetnić mógł zmiennik David Barbona. Oddając żywiołowe uderzenie nożycami z boku pola karnego przy poprawianiu swej wybitej przez obrońcę centry niestety tylko obił słupek.

Racing wygrał 2:0 i pnie się w górę. Jedyną złą informacją płynącą z tego meczu dla sztabu Eduardo Coudeta jest kontuzja nogi ich utalentowanego pomocnika Matíasa Zaracho, przez którą 21-latek opuści nadchodzące zgrupowanie reprezentacji Argentyny.

Dzięki temu tryumfowi aktualny mistrz Argentyny wskoczył na czwartą pozycję, w klasyfikacji Superligi zbliżając się na marne dwa punkty do przodującej Boca Juniors.

Dla porównania „Rekiny” z Mar del Plata niestety czynią sukcesywne kroki w drodze powrotnej do drugiej ligi – utwierdzili się w strefie spadkowej, bowiem podczas trwających zmagań uciułali zaledwie pięć punktów.

Comments are closed.