Niedziela w cieniu sobotniego klasyku Buenos Aires przyniosła nam pięć spotkań w ramach siódmej kolejki Superliga Argentina. Strefie spadkowej umykają Newell’s Old Boys i Banfield. Coraz bliżej fotelu jest Lanús, z kiepskiego początku sezonu otrząsa się Racing Club. W hicie dnia natomiast Vélez Sarsfield po ekscytującym scenariuszu zwyciężył na El Monumental wielki River Plate! Podsumowanie dnia:
Newell’s Old Boys vs Aldosivi 2:0 (1:0)
Gole – Jerónimo Cacciabue (3′), Julián Fernández (81′)
W Rosario na El Coloso del Parque starli się dwaj kandydaci do spadku. Lokalni Newell’s Old Boys ogołocili przyjezdny Aldosivi, dzięki czemu sami oddali się od czerwonej kreski, a przybliżyli do niej rywali.
Prowadzenie „Trędowaci” objęli po zaledwie trzech minutach od pierwszego gwizdka, kiedy Jerónimo Cacciabue fenomenalnym bezpośrednim uderzeniem zza pola karnego pokonał występującego przeciw macierzystej ekipie Luciano Pocrnjicia.
W pierwszej połowie Cacciabue zaliczył jeszcze niecelny strzał zza pola karnego, a ponadto w szybkiej akcji na pola bramkowego zbyt wysoko wycelował Alexis Rodríguez. W drugiej połowie zaś dwukrotnie jego doświadczony kuzyn Maxi Rodríguez pomylił się na terenie przed bramką oponenta – raz chybił, a przy następnej okazji jego szarżę zastopował goalkeeper.
Aldosivi nie powiodło się wyrównywanie strat, natomiast w 81 minucie resztkę ich złudzeń rozwiał Julián Fernández. Pomocnik sprowadzony z ligi chilijskiej zdobył swojego pierwszego gola dla NOB skutecznie dobijając głową z najbliższej odległości podczas złożonej akcji (gdzie wcześniej ręką we własnej szesnastce piłki dotknał piłkarz rywali, acz sędziemu to umknęło). „Leprosos” mieli nosa, aby zamiast protestować kontynuowali akcję.
Bieżący sezon póki co jest całkiem udany dla klubu, w którym pierwsze kroki stawiał Leo Messi. Newell’s Old Boys zajmują na razie czwartą lokatę ze zdobytymi 13 punktami.
Pokonani futboliści z Mar del Plata nie mają czym się szczycić, ponieważ uciuławszy raptem pięć oczko są dopiero dwudzieści – na dłuższą metę jednak sama możliwość występów w najwyższej klasie rozgrywkowej jest zaszczytem dla „Rekinów”.
*****************************************************************************
Godoy Cruz vs Banfield 0:2 (0:1)
Gole – Junior Arias (37′), Julián Carranza (59′ – pen.)
Swój powrót na stanowisko trenera Banfield sędziwy Julio César Falcioni zainaugurował podwójną wtopą z Talleres. „El Taladro” w przeciągu połowy tygodnia musiał uznać wyższość kordoban zarówno w lidze, jak i w Copa Argentina. Tym razem drużyna z południowego Buenos Aires pojechała na zachód kraju do Mendozy i tam nie okazała litości Godoy Cruz.
U progu zawodów pierwsza ciekawszą szansę zmarnował młody talent przyjezdnych Agustín Urzi celując tylko w boczną siatkę z ubocza szesnastki.
Znakomite okazje sprezentowali sobie także miejscowi, jednakże Leandro Vella zaprzepaścił szansę jeden na jednego – Esteban Conde znakomicie odparł jego atak, a poza tym Conde obronił strzał Valentína Burgoy ze skraju pola karnego, zaś Néstor Breitenbruch ostemplował poprzeczkę przymierzeniem z mniej więcej szesnastego metra.
Przyjezdni bramkową przewagę uzyskali w 37 minucie. Wówczas Junior Arias skaperowany ze wspomnianych Talleres niekryty w polu karnym celną główką otworzył wynik spotkania.
W drugiej odsłonie Banfield podążył za ciosem. Początkowo delegaci zmarnowali świetną okazję podczas rozegrania kornera z najbliższej odległości trafiając tylko w poprzeczkę.
Niemniej, uzyskali też rzut karny niecały kwadrans po przerwie. Jedenastkę wykorzystał Julián Carranza. Utalentowany napastnik, który od przyszłego roku będzie występował w nowicjuszu Major League Soccer – Interze Miami przypieczętował wygraną delegatów, zdobywając pierwszą bramkę podczas tej kampanii.
Pierwsza wyjazdowa victoria „Wiertła” w sezonie pozwoliła drużynie o tym dźwięcznym przydomku nie tylko odbić się od abisalu tabeli, ale również uciec na bezpieczne miejsce w tabeli spadkowej (przed tą kolejką Banfield zajmował najwyższe spadkowe miejsce ex-aequo z Rosario Central).
Daniel Oldrá (jednak on przejął ster w „El Bodeguero”, a nie Juan Pablo Vojvoda) zanotował kiepski redebiut w roli opiekuna Godoy Cruz. Mendoski team, uczestnik 1/8 finału tegorocznej Libertadores wtopił trzecie spotkanie z rzędu i w stawce ligowej nadal zajmuje przedostatnią lokatę.
*****************************************************************************
Lanús vs Colón 3:2 (3:0)
Gole – 1:0 Carlos Auzqui (4′), 2:0 Lautaro Valenti (14′), 3:0 José Sand (21′ – pen.), 3:1 Nicolás Leguizamón (49′ – pen.), 3:2 Matías Fritzler (79′)
Mający wiatr w żagle Lanús wykorzystał rozluźnione szyki oponenta oszczędzającego się na Copa Sudamericana. Dzięki piorunującemu początkowi meczu zdobył trzy punkty przeciwko drugiemu garniturowi „Sabaleros”, chociaż dużą przewagę niemal roztrwonił i korzystnego rezultatu musiał rozpaczliwie bronić do ostatniego gwizdka arbitra.
Niewiele ponad dwudziestu minut gospodarze potrzebowali, aby wpakować trzy bramki rezerwowemu składowi Colónu. Już w 4 minucie szybki atak miejscowych – weteran Lautaro Acosta z boku szesnastki zwiódłszy defensywę oponenta wyłożył asystę, po której do pustej siatki wycelował Carlos Auzqui.
Za chwilę karygodne pudło zza pola bramkowego odhaczył Marcelino Moreno, natomiast w 14 minucie efektownym niskim uderzeniem z rzutu wolnego podwyższył obrońca Lautaro Valenti. Raptem 20-letni stoper dopiero co wszedł w pierwszą drużynę „El Granate” zdobył swojego już trzeciego gola podczas nowej kampanii!
Miejscowy team mknął za ciosem. W 21 minucie dorobił się jedenastki, jaką wykorzystał José Sand. Później jeszcze szybka akcja, podczas której Leonel Di Plácido obił poprzeczkę mocnym uderzeniem z ubocza 16-tki.
W drugiej połowie Colón zabrał się za odrabianie strat. U samego jej wstępu też otrzymał jedenastkę, której nie omieszkał spożytkował Nicolás Leguizamón. Nieco później Lanús za pośrednictwem Marcelino Moreno oddał groźny strzał z ostrego kąta, lecz ten jakoś wypiąstkował Leonardo Burián.
„Sabaleros” nie składali broni. Tomás Chancalay chaotycznym uderzeniem z centrum pola karnego po ręce Agustína Rossiego otłukł poprzeczkę. Natomiast w 79 minucie „pivot-weteran” Matías Fritzler pokonał swój macierzysty klub, w olbrzymim zamieszaniu na terenie szesnastki przejmując futbolówkę na klatę i celując w długi róg bramki rywala.
Półfinalistom Copa Sudamericana jednocześnie na dłuższy czas wypadł ze składu Guillermo Celis, który jeszcze we wrześniu tuż przed zamknięciem okienka transferowego w Europie miał odejść do ligi tureckiej, acz ostatecznie pozostał w Santa Fe.
Tak czy siak Colón nie będzie mógł skorzystać z jego usług przez co najmniej pół roku, bowiem w 56 minucie tegoż meczu Kolumbijczyk niestety opuścił boisko z zerwanymi więzadłami krzyżowymi w kolanie.
„El Granate” wkroczył na najniższy stopień podium ze zdobytymi 14 punktami. Colón w tabeli jest dopiero siedemnasty, lecz teraz klub z Santa Fe myśli wyłącznie o półfinale Sudamericany.
Już za cztery dni brygada z Cementario de Los Elefantes ma do rozegrania rewanżową potyczkę na ziemi brazylijskiej przeciwko Atlético Mineiro. Przypomnijmy, iż w Belo Horizonte przyjdzie mu bronić jednobramkowej zaliczki wywalczonej kilka dni temu u siebie.
*****************************************************************************
Racing Club vs Arsenal de Sarandí 2:1 (1:0)
Gole – 1:0 Darío Cvitanich (26′), 1:1 Nicolás Giménez (54′), 2:1 Lisandro López (64′)
Pamiętamy jeszcze katastrofalny wstęp tej kampanii w wykonaniu Racingu Club. Tymczasem mistrzowie Argentyny rychło podnoszą się z kolan, bowiem wygrali swoje trzecie konsekutywne spotkanie. Mimo niemałych trudności pokonali przed własną publiką wymagającego beniaminka.
Jako pierwsi uderzyli goście, bowiem Gabriel Arias musiał na raty obronić heroiczne uderzenie Nicolása Giméneza przypuszczone zza połowy boiska. Ze strony aktualnego czempiona Superligi niedaleki trafienia znalazł się Lisandro López, aczkolwiek jego niska próba z boku szesnastki została wychwycona przez Maximiliano Gagliardo.
Ponadto David Barbona wybiegał sam na sam z Gagliardo, aczkolwiek będąc za polem karnym postanowił przelobować goalkeepera przyjezdnych i niestety minimalnie spudłował obok słupka.
„La Academia” przełamała się w 26 minucie dzięki trafieniu Darío Cvitanicha. Napastnik o chorwackich korzeniach zdobył gola głową po dośrodkowaniu z kornera Barbony.
Chwilę później Racingowi ułatwienie rzucił sędzia, który pokazał czerwoną kartkę obrońcy przyjezdnych Franco Sbuttoniemu. Wykluczenie z gry słuszne, ponieważ eks-gracz Atlético de Tucumán chamsko głową przylał w twarz Cvitanichowi.
Liczebność składów jednak wyrównała się raptem pięć minut, kiedy Nery Domínguez również został odesłany do szatni za drugą żółtą kartkę, jaką obejrzał za nadepnięcie na nogę przeciwnika.
Arsenal oddaliwszy od siebie konieczność dłuższej walki w osłabieniu podjął walkę o zdobycz punktową. W 54 minucie pomocnik Nicolás Giménez znakomicie przymierzył z rzutu wolnego zza linii bocznej szesnastki, nie dając żadnych szans Ariasowi.
Jednakże Racing odzyskał prowadzenie raptem dziesięć minut później. Wszystkie gole tego starcia zostały zdobyte po stałych fragmentach gry. Pełną pulę błękitnej części Avellanedy zapewnił Lisandro López.
Podczas rozegrania rzutu rożnego król strzelców ubiegłej kampanii z najbliższej odległości dostawił nogę po dograniu Alejandro Donattiego i w polu bramkowym spowodował kapitulację Gagliardo. Zatem w tej kolejce aż dwóch Lisandro Lópezów (bo przecież trafił również ten z Boca) zdobyło gole!
Nota bene goście mogli ponownie wyrównać po uderzeniu z rzutu wolnego Giméneza, aczkolwiek tym razem uderzenie byłego pomocnika Talleres wykonane z podobnej pozycji wypiąstkował Arias. W trakcie kontynuacji ataku poprawić chciał jeszcze Fernando Torrent, lecz zza 16-tki nieznacznie przestrzelił nad bramką.
U epilogu boju natomiast Donatti mógł podwyższyć na rzecz Racingu podczas kornera, aczkolwiek jego uderzenie głową jedynie ostukało poprzeczkę. Dobitkę Matíasa Zaracho natomiast zablokował stojący obok niego przeciwnik. Nie udało się osiągnąć wyższego rozmiaru victorii, aczkolwiek najważniejsze dla chłopców Eduardo Coudeta, iż są górą trzecią kolejkę pod rząd.
Racing sytuuje się aktualnie na dziewiątej lokacie wśród klasyfikacji, doganiając punktami Arsenal. Obie drużyny zgromadziły ich po 12 Aktualny mistrz drugiej ligi jednakże ciągle posiada lepszą różnicę bramek, więc jest wyżej – ósmy.
*****************************************************************************
River Plate vs Vélez Sarsfield 1:2 (0:1)
Gole – 0:1 Nicolás Domínguez (38′), 1:1 Ignacio Fernández (60′), 1:2 Thiago Almada (83′ – pen.)
Już drugą domową porażkę w tejże kampanii poniósł River Plate. Teraz śladem Talleres podążył Vélez Sarsfield, również zdobywając El Monumental.
Niedługo przed końcem pierwszej połowy prowadzenie gościom dał Nicolás Domínguez. Złe wybicie Franco Armaniego z własnej szesnastki przejął na prawej flance Lucas Robertone posyłając głową długą lagę w szesnastkę gospodarzy. Nowy reprezentant Argentyny zostawiony samopas wykorzystał prezent i wybiegł sam na sam z Armanim, pokonując go niskim uderzeniem w długi róg.
Blondyn Domínguez zanotował swoją czwartą bramkę w rozgrywkach, stając się samodzielnym liderem klasyfikacji strzeleckiej Superligi.
Jeszcze w pierwszej odsłonie wyrównać pragnął Ignacio Fernández, jednakże jego dalekosiężna torpeda jedynie obiła poprzeczkę bramki Lucasa Hoyosa. U progu drugiej części zaś Hoyos znakomicie wybił przed siebie strzał głową Rafaela Santosa Borré zza pola bramkowego.
River dopiął swego po godzinie zawodów. Akcja z 60 minuty pozwoliła wyrównać miejscowym. Lucas Martínez Quarta dośrodkował w pole bramkowe z boku szesnastki, dzięki czemu piłkę do bramki z niezwykle bliskiej odległości zaadresował Ignacio Fernández. To trzeci gol Nacho podczas tego czempionatu.
Prowadzenie „Milionerom” mógł dać wspomniany Martínez Quarta, jednakże żywiołowy strzał nowego stopera reprezentacji Argentyny oddany kopniakiem karateki ze skraju pola karnego tylko ostukał słupek bramki Hoyosa.
Vélez jednak odzyskał prowadzenie w 83 minucie, kiedy Thiago Almada spożytkowawszy idiotyczny błąd obrony przeciwnika wywalczył rzut karny, bowiem został sfaulowany przez Armaniego w obrębie szesnastki podczas próby wyminięcia go. Nieprzeciętnie utalentowany 17-latek wziął sam na siebie próbę nerwów i gładko wykorzystał jedenastkę, przesądzając o tryumfie „El Fortín”.
Za chwilę wyrównać chciał Ignacio Scocco, aczkolwiek jego uderzenie z rzutu wolnego wybił Hoyos. Jednak tuż przed końcem spotkania także River dorobił się swojej jedenastki. Autor pierwszego gola Domínguez zaś obejrzał drugą żółtą kartkę za dotknięcie futbolówki ręką, osłabiając swój zespół. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Ignacio Fernández i on dla kontrastu wapna nie potrafił wykorzystać.
Ochrzczony mianem bohatera meczu Hoyos (który dziś bronił tak ofiarnie, że aż rozciął sobie głowę przy jednej robinsonadzie) fenomenalnie obronił wapno autorstwa Nacho. Vélez wytrzymał ścisłą końcówkę radząc sobie osłabiony i wywozi bezcenne zwycięstwo z El Monumental!
Dzięki bezpośredniemu zwycięstwu Vélez przegonił River w klasyfikacji. Aktualnie chłopcy Gabriela Heinze zajmują siódmą lokatę zdobywszy 13 punktów. W ostatnich trzech bezpośrednich konfrontacjach „Fortíneros” aż dwukrotnie dokopali gigantowi ze stołecznej dzielnicy Núñez.
Natomiast piłkarze „Millonarios” niewątpliwie są zmęczeni regularną grą co trzy dni. Dlatego aktualnie są dopiero dziesiąci z dwoma oczkami mniej, aniżeli ich wczorajsi pogromcy.