Remis w derbach, kiepski debiut Maradony

Oprócz zwycięstwa Boca Juniors nad Estudiantes La Plata niedzielnego dnia przeprowadzono cztery inne pojedynki szóstej serii spotkań Superliga Argentina. Porażkę w trenerskim debiucie na czele Gimnasii La Plata poniósł Diego Maradona, derby Rosario nie przyniosły rozstrzygniętego wyniku, zaś niezwykle interesujące widowisko obejrzeli kibice w Avellanedzie. Relacja:

Gimnasia La Plata vs Racing Club 1:2 (0:1)

Gole – 0:1 Diego González (36′), 1:1 Matías García (52′), 1:2 Matías Zaracho (54′)

Tkwiącą w strefie spadkowej Gimnasię La Plata przejął bożyszcz argentyńskich kibiców, Diego Maradona. Zarząd „Los Lobos” właśnie jemu powierzył zadanie ratowania laplateńskiej ekipy przed degradacją do Primera Nacional.

Jak wiemy jednak niegdyś wybitny piłkarz do geniuszy trenerskich się nie zalicza i jego debiut w nowej drużynie pozostawił wiele do życzenia. Na własnym stadionie El Bosque jego nowy zespół musiał uznać wyższość Racingu Club.

Outsider atakował od początku spotkania, zaś „La Academia” sponsorowana od tego meczu przez włoski koncern samochodowy Fiat początkowo musiała bronić się. Gabriel Arias sparował groźnie uderzenie z rzutu wolnego Víctora Ayali oraz wybił nad poprzeczką uderzenie głową Leonardo Moralesa podczas kornera.

Zmarnowane szanse zemściły się w 36 minucie, kiedy dośrodkowanie z rzutu rożnego Davida Barbony (nota bene wychowanka Estudiates, czyli innego laplateńskiego klubu) przejął Diego González. „Pulpo” oddał strzał głową, po którym paradoksalną bramkę wpuścił zazwyczaj solidny miejscowy bramkarz Alexis Martín Arias.

Diego Maradona w debiucie dla Gimnasii La Plata nie mógł być zachwycony ze swoich nowych podopiecznych

 

U progu drugiej odsłony podwyższyć chciał Barbona właśnie, aczkolwiek jego próba ze skraju pola karnego jedynie ostemplowała poprzeczkę.

Gimnasia wyrównała w 52 minucie, kiedy centrę Leonardo Moralesa w szesnastkę spożytkował Matías García – wyskoczył do główki wyżej, aniżeli jego drużynowy kolega Ayala i właśnie „dyńką” pokonał znaturalizowanego Chilijczyka Ariasa. Bramki obu ekip tutaj strzegł goalkeeper o nazwisku Arias!

Radość miejscowych trwała niestety tylko sekundy, albowiem dziurawa obrona GELP nie dopilnowała Matíasa Zaracho podczas szybkiej riposty przybyszy z Avellanedy. Reprezentant Argentyny korzystając z rykoszetu od Lucasa Lichta (grającego przeciw byłemu klubowi) po strzale Barbony wyszedł jeden na jednego, aby w polu bramkowym trafić do bramki Ariasa po nogach ów goalkeepera.

Racing wtórnie objąwszy prowadzenie nie pozwolił sobie odebrać go. Mogli nawet wyśrubować rozmiar wygranej – pod koniec spotkania Lisandro López huknął z ubocza pola karnego po szybkim rozegraniu rzutu wolnego, aczkolwiek jego uderzenie wypiąstkował Alexis Martín Arias.

Ponadto u kresu regulaminowego czasu Iván Pillud kuriozalnie spudłował nad poprzeczką zza pola bramkowego podczas kontrataku. Aktualni mistrzowie Argentyny budzą się z letargu po niezwykle kiepskim początku sezonu.

Obrońcy tytułu po drugim konsekutywnym zwycięstwie okupują jedenaste miejsce w tabeli ze zdobytymi dziewięcioma punktami. Gimnasia zamyka stawkę uciuławszy ledwie punkcik, a do bezpiecznej pozycji w „descenso” traci już 12 oczek!

*****************************************************************************

Banfield vs Talleres 0:1 (0:1)

Gol – Nahuel Bustos (38′)

Na upartego Talleres w bieżącej kampanii mogą wojować o mistrzowski tytuł. Kordobanie tryumfując na Estadio Florencio Sola odnieśli trzecią konsekutywną victorię, dzięki czemu zagościli właśnie na najniższym stopniu ligowego podium.

Chłopcy urugwajskiego szkoleniowca Alexandra Mediny decydujące trafienie zdobyli w 38 minucie i to również dzięki „babolowi” bramkarza. Nahuel Bustos głową przymierzył otrzymawszy centrę z rzutu wolnego od Tomása Pochettino, a jego uderzenie infantylnie wpuścił Esteban Conde. W tej kolejce mamy jakąś plagę kuriozalnie wpuszczonych bramek. 21-letni napastnik łutem szczęścia uzyskał trzeciego gola podczas kampanii, zostając jednym z liderów rankingu strzeleckiego.

Banfield jednak mógł wyrównać zaledwie pięć minut później, bowiem wywalczył rzut karny. Niemniej jedenastkę spartolił Nicolas Bertolo. Wapno autorstwa doświadczonego pomocnika wybił przed siebie Guido Herrera, który następnie również bohatersko klatą zatrzymał dobitkę egzekutora.

Podczas drugiej części „El Taladro” wykreowali sobie parę okazji do wyrównania, aczkolwiek żadnej nie zdołali zamienić na bramkę. Między innymi przyszły piłkarz nowego klubu MLS, Interu Miami – Julián Carranza nieznacznie pomylił się obok słupka mierzonym uderzeniem z ubocza szesnastki.

Nie powiodło się Julio Césarowi Falcioniemu w redebiucie na stanowisku trenera Banfield. Cóż, już za trzy dni obie ekipy spotkają się ze sobą ponownie, w ramach 1/16 finału Copa Argentina. Ekipie „El Taladro” przydarza się więc możliwość niezwłocznego wzięcia rewanżu.

„La T” dowieźli skromne prowadzenie do ostatniego gwizdka arbitra, jak wspomnieliśmy wspinając się z dwunastoma uciułanymi punktami na najniższy stopień podium.

Natomiast Banfield ta porażka kosztowała nie tylko spadek w ligowej klasyfikacji, ale również osunięcie się niemal do strefy spadkowej – w tabeli „descenso” klub z południowego Buenos Aires zajmuje teraz pierwsze spadkowe miejsce ex-aequo z Rosario Central.

*****************************************************************************

Rosario Central vs Newell’s Old Boys 1:1 (0:0)

Gole – 0:1 Cristian Lema (66′), 1:1 Claudio Riaño (68′)

Rozejm w Rosario, ponieważ Clasico Rosarino zakończył się wynikiem remisowym. Dwie czołowy ekipy rodzimych stron Leo Messiego nie rozwikłały między sobą kwestii rządów w mieście. Fantastyczna przedmeczowa oprawa hinchas (argentyńskie określenie słowa „ultras”) Rosario Central zdawała się dawać prolog do wielkiego spektaklu, aczkolwiek na boisku ekscytująco było tylko przez krótki fragment starcia.

Generalnie więcej do powiedzenia mieli Newell’s. Bracia Rodríguezowie będący kuzynami legendarnego Maxiego Rodrígueza dwukrotnie groźnie natarli bramkę Jeremíasa Ledesmy. Alexis przymierzył z ostrego kąta, po czym piłkę z linii bramkowej musiał wybijać defensor miejscowych, zaś Denis posłał dalekosiężny mierzony strzał, jaki ostukał poprzeczkę bramki miejscowych.

Początek drugiej części należał jednak do Rosario Central. Alan Aguerre musiał obronić mierzone uderzenie Diego Zabali zza szesnastki, a poza tym Leonardo Gil nieznacznie chybił z rzutu wolnego.

Szybka wymiana ciosów nastąpiła niemalże dokładnie w środku drugiej połowy zawodów. 66 minuta starcia mijała, kiedy Newell’s Old Boys objęli prowadzenie. Wrzutkę z kornera Mariano Bíttolo głową przeciął niezłomny dziś Cristian Lema, pakując futbolówkę do siatki.

Odpowiedź Central nastąpiła błyskawicznie, albowiem ledwie kilkadziesiąt sekund później obrona przyjezdnych zaspała. Dogranie głową w szesnastkę Leonardo Gila umożliwione złym wybiciem defensora rywali przejął niedopilnowany Claudio Riaño, który znalazł się jeden na jednego z Alanem Aguerre i stojąc przed klarowną okazją pokonał go bezpośrednim uderzeniem w długi róg bramki.

Obaj autorzy goli w 268. derbach Rosario zanotowali swoje trzecie trafienia w całym sezonie. Co ciekawe w historii tego klasyku remisy zapadały częściej, aniżeli wygrane jednych lub drugich.

Pierwsze tegoroczne Clásico Rosarino, przeprowadzone w lutym zakończyło się bezbramkowym remisem. Teraz dla odmiany gole padły, ale lepszej drużyny również nie wyłoniono.

Wśród ligowej stawki odwieczni rywale sąsiadują ze sobą – NOB są ósmi, Central dziewiąty (Newell’s muszą niemniej rozegrać mecz zaległy). Natomiast jeśli chodzi o tabelę spadkową, to Rosario Central okupuje najwyższe spadkowe miejsce wspólnie ze wspomnianym wyżej Banfield. Dla odmiany „Trędowaci” trzymają się tuż nad czerwoną kreską.

*****************************************************************************

Independiente vs Lanús 2:2 (1:0)

Gole – 1:0 i 2:0 Silvio Romero (25′, 47′), 2:1 Lautaro Valenti (49′), 2:2 José Sand (54′)

Zdecydowanie najbardziej emocjonujące widowisko szóstej kolejki miało miejsce na Estadio Libertadores de América, gdzie miejscowe Independiente prowadziło już dwiema bramkami z Lanús, ażeby na samym początku drugiej połowy pozwolić się dogonić i ostatecznie zaledwie zremisować.

Przed meczem jubileusze, albowiem uhonorowani zostali trzej zawodnicy „Czerwonych Diabłów”. Dwieście meczów w barwach najbardziej utytułowanego klubu w dziejach Copa Libertadores rozegrał już rezerwowy dziś Martín Benítez, a setkę występów dla klubu gospodarzy skompletowali Jorge Nicolás Figal oraz Juan Sánchez Miño.

Jako pierwszy okazję do trafienia dla miejscowych odhaczył Sebastián Palacios. Wychowanek Boca Juniors jednak źle złożył się do uderzenia, a to pewnie wychwycił inny eks-„Bostero”, czyli Agustín Rossi.

Dwukrotnie były klub ugodził Silvio Romero. Najskuteczniejszy aktualnie piłkarz trwającej Copa Sudamericana otworzył wynik w 25 minucie, delikatnym uderzeniem w długi róg na terenie pola bramkowego pokonując Rossiego dzięki centrze z lewego skrzydła Gastóna Silvy.

Natomiast tuż po przerwie Romero podwyższył na 2:0. Snajper liczący sobie 31 lat wybiegł jeden na jednego z bramkarzem przejąwszy asystę ze środka pola od Pablo Péreza, aby następnie idealną podcinką skierować futbolówkę do siatki.

Silvio Romero dwukrotnie ukąsił swój eks-klub, lecz to nie wystarczyło Independiente do odniesienia zwycięstwa

 

Drugi gol w plecy błyskawicznie zmobilizował Lanús do odrabiania strat. Chwilę po skompletowaniu dubletu przez Romero młody obrońca Lautaro Valenti huknął nisko po sprytnym rozegraniu rzutu wolnego tuż za linią końcową szesnastki. Jednocześnie zdobył drugiego gola w sezonie, zmniejszając przewagę „Inde”.

Natomiast w 54 minucie weteran napadu José Sand wyrównał straty, ustalając rezultat na 2:2. „Pepe” przejął na terenie pola bramkowego dośrodkowanie z kornera, aby strzałem pod poprzeczkę zaskoczyć Martína Campañę. Golowi nie zapobiegła ofiarna interwencja obrońcy, usiłującego głową wybić piłkę z linii bramkowej.

Delegaci z południowej części aglomeracji Buenos Aires nie zadowolili się zniwelowaniem deficytu bramkowego, zamierzali tu wygrać. Później zostali skrzywdzeni przez arbitra, który nie zauważył zagrania ręką prawego obrońcy miejscowych Fabricio Bustosa na terenie własnej szesnastki.

Oprócz tego Lanús skonstruował trzy interesujące akcje. Przy jednej Juan Sánchez Miño musiał ofiarnie wybić piłkę we własnym polu bramkowym.

Mało tego, dwukrotnie miejscowych ratował Martín Campaña. Urugwajski bramkarz, a zarazem kapitan „Inde” na zakończenie bohatersko klatą zahamował strzał podczas szarży Marcelino Moreno oraz sparował na słupek uderzenie z boku pola karnego Sanda, po czym futbolówkę poza boisko wykopał obrońca lokalnej drużyny.

„El Granate” przerwał swoją passę wygranych, jaka stanęła na trzech i mimo, że musiał gonić wynik, to raczej nie jest zadowolony z punktu wywiezionego ze stadionu w Avellanedzie. Siódma lokata wśród tabeli, jaką zajmuje teraz mimo wszystko dobrze rokuje na przyszłość.

Niedosyt zapewne czuć będzie prezentujące formę w kratkę Independiente, które jest dopiero trzynaste (ale ma do przeprowadzenia mecz zaległy). Dla podopiecznych Sebastiána Beccacece ostatnią możliwością na uratowanie tego roku będzie Copa Argentina, poprzez którą mogą uzyskać bilety do przyszłorocznej edycji Pucharu Wyzwolicieli.

Comments are closed.