San Lorenzo liderem, River wymiata

Oprócz tryumfu Boca Juniors nad Patronato w Międzyrzeczu ostatniej niedzieli poświęcono cztery inne spotkania drugiej kolejki Superliga Argentina. Jeszcze wyższe zwycięstwo odniósł River Plate, nowym naczelnikiem stawki został San Lorenzo de Almagro, powody do radości mają również obiecujące Unión oraz Banfield.

Unión de Santa Fe vs Defensa y Justicia 2:1 (1:0)

Gole – 1:0 Walter Bou (33′), 1:1 Fernando Márquez (47′), 2:1 Yeimar Gómez Andrade (56′)

Uniónowi przyświecają o wiele większe ambicje, aniżeli bycie zwykłym przeciętniakiem ligowym. Zapowiada się trzeci konsekutywny sezon, w którym „Tatengues” przynajmniej będą walczyli o kwalifikację do Copa Sudamericana.

Pod wodzą Leonardo Madelóna ta zaściankowa drużyna przechodzi swój najlepszy okres w historii. Pierwszy raz w historii zakwalifikowała do międzynarodowych rozgrywek, a na krajowym podwórku od ponad dwóch lat czai się tuż za superligową czołówką.

Bieżącą kampanię klub z Santa Fe, który przecież przez lata spoczywał w cieniu swojego rywala zza miedzy – Colónu rozpoczął od cennego bezbramkowego remisu uzyskanego na wyjeździe z Racingiem, czyli mistrzem Argentyny. Teraz natomiast dokopał wicemistrzowi kraju Defensa y Justicia.

U progu starcia obie ekipy znalazły się bardzo blisko trafień. Wśród gości sam na sam wybiegał Nicolás Fernández, aczkolwiek podcięty przez ofiarnie interweniującego obrońcę źle złożył się do uderzenia i chybił.

Ze strony miejscowych poprzeczkę strzałem ze skraju szesnastki obił Walter Bou. Niedługo potem „Santafesinos” prowadzenie mógł dać Ezequiel Bonifacio, aczkolwiek minimalnie chybił próbą przypuszczoną z ubocza pola karnego.

Unión miał nosa, aby na nową kampanię zatrzymać u siebie „Colombiano” Yeimara Gómeza Andrade

 

Gola w swoim debiucie dla Uniónu zdobył wspomniany Walter Bou. Wypożyczony z Boca Juniors napastnik otworzył wynik zawodów rozgrywanych niedzielne przedpołudnie. W 33 minucie otrzymał podanie ze środka od Bonifacio, a następnie korzystając z gapowatej postawy obrony przedostał się na bok 16-tki, skąd niskim przymierzeniem w długi róg pokonał Ezequiela Unsaina.

Obie drużyny zaliczyły swoje premierowe w tejże kampanii trafienia. Zaraz po zmianie stron wyrównał Fernando Márquez. Popularny „Cuqui” przymierzany do odejścia z DyJ należycie zwieńczył atak, trafiając główką w polu bramkowym dzięki centrze zza linii bocznej pola karnego od Rafaela Delgado. Zdobytego gola nie celebrował, ponieważ strzelił go swojemu macierzystemu klubowi!

Aczkolwiek przyjezdni krótko cieszyli się remisem 1:1. Unión odzyskał zwycięski rezultat niespełna dziesięć minut później, kiedy po rozegraniu o losach starcia zadecydował kolumbijski obrońca Yeimar Gómez Andrade. Ciemnoskóry futbolista podczas rozegrania kornera skutecznie dobił zza piątego metra strzał kolegi wybity chwilę wcześniej przez rywala.

Później goście mogli sami sobie wbić trzecią bramkę, ale na szczęście przypadkowy strzał ich obrońcy przeleciał obok słupka. U kresu rywalizacji, w 84 minucie DyJ przed porażką chciał uratować zmiennik Braian Ojeda Rodríguez. Młodziutki Paragwajczyk przeprowadził rajd przez pół boiska zwieńczony uderzeniem ze skraju pola karnego, jakie koniuszkami palców nad bramką sparował Sebastián Moyano.

Mimo wszystko niedoceniany team ze stadionu 15. kwietnia uzbierał aż cztery oczka na czołowej dwójce poprzedniego czempionatu Superligi.

Natomiast DyJ poniosła drugą porażkę. Ekipa ze stołecznej dzielnicy Florencio Varela radykalnie odmłodziła swoją kadrę i wygląda na to, iż czeka ją jakiś okres przejściowy. W chwili obecnej ekipa sterowana przez Mariano Soso srodze rozczarowuje.

Ciekawe czy „Sokoły” otrząsną się z meczącego ich już od końca ubiegłego sezonu letargu do marca następnego roku, kiedy przyjdzie im zadebiutować w Copa Libertadores….

*****************************************************************************

Gimnasia La Plata vs San Lorenzo 0:1 (0:0)

Gol – Bruno Pittón (79′)

Zdławiony odpadnięciem w 1/8 finału Copa Libertadores zespół San Lorenzo de Almagro ku pokrzepieniu serc swoich kibiców przedłużył zwycięską passę na arenie ligowej, jednocześnie zostając nowym liderem Superligi. Dla kontrastu Gimnasia wobec tej wtopy zleciała na samo dno tabeli spadkowej.

Tydzień temu „Cuervos” przed własną publiką rzutem na taśmę wymęczyli zwycięstwo 3:2 nad Godoy Cruz, dzięki rzutowi karnemu pod sam koniec rywalizacji. Tym razem wyszli cało z opresji w La Placie, gdzie jakoś przewyższyli Gimnasię pomimo bronienia się przez większość potyczki.

U progu spotkania arbiter niesłusznie przerwał obiecującą akcję przyjezdnych, dopatrując się wątpliwego spalonego u szarżującego jeden na jednego Adama Bareiro.

Częściej bramkę oponenta nacierała tutaj ekipa „El Tripero”, aczkolwiek miejscowi piłkarze najwidoczniej skuteczność zostawili w szatni. Pierwszą ciekawszą okazję zanotowali, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Víctora Ayali głową strzelał Claudio Spinelli. Uderzenie długowłosego napastnika w sam środek heroicznie sparował goalkeeper Nicolás Navarro występujący przeciwko swej byłej drużynie.

Nieco później centrę Horacio Tijanovicha przed pole bramkowe głową przeciął polujący na drugiego gola podczas tej kampanii Matías García, minimalnie pudłując obok słupka. W drugiej połowie Navarro obronił groźny strzał głową Maximiliano Coronela.

San Lorenzo zaczął ligę z wysokiego C – czy zasłużony klub wróci do walki o mistrzostwo Argentyny, którego nie zdobył od 2013 roku?

 

Wiele groźnych uderzeń na bramkę podczas tej batalii zostało oddanych właśnie „ze łba”. Tym sposobem wśród gości próbował również Bruno Pittón otrzymawszy wrzutkę od Nicolása Reniero, aczkolwiek jego próbę z około dwunastego metra na raty obronił lokalny bramkarz.

Nareszcie, w 79 minucie San Lorenzo wymierzył rozstrzygający cios. Obrońca miejscowych frajersko wybił piłkę tuż przed siebie przejmując głową dośrodkowanie Nahuela Barriosa w centrum pola karnego. Prezentu nie omieszkał spożytkować Bruno Pittón. Lewy obrońca kupiony przez miesiącem z Uniónu de Santa Fe przejął futbolówkę i na mniej więcej dwunastym metrem przymierzył w długi róg, pokonując Alexisa Martína Ariasa.

Pod sam koniec meczu Gimnasia szturmowała bramkę „El Ciclón” bezskutecznie szukając wyrównania. Szczególnie groźnie zrobiło się pod bramką przyjezdnych podczas akcji zmienników – wiekowy Lucas Licht dośrodkował z lewego skrzydła w centrum pola karnego, skąd bezpośrednio uderzył Nicolás Contín i jego imiennik Navarro ledwo ledwo wybił futbolówkę nad poprzeczką.

W finałowych sekundach San Lorenzo mógł podwyższyć dzięki kontrze, aczkolwiek Reniero także głową zza piątego metra nieznacznie spudłował obok celu.

Chociaż w nieco głupich okolicznościach ulubieńcy papieża Franciszka wylecieli za burtę podczas 1/8 finału Pucharu Wyzwolicieli, to jednak można zakładać, iż pod wodzą nowego-starego szkoleniowca Juana Antonio Pizziego wracają na właściwe tory.

Jako argument wspomnianej tezy podajmy, iż między innymi styl gry drużyny nie jest taki chaotyczny, jak za czasów warsztatu Claudio Biaggio tudzież Jorge Almiróna. 

*****************************************************************************

Banfield vs Estudiantes La Plata 1:0 (1:0)

Gol – Nicolás Bertolo (44′ – pen.)

Na dwa rzuty karne podyktowane w niewielkim odstępie czasu Banfield wykorzystał jeden i to wystarczyło ekipie z południa stolicy, aby ograć przeciętnych obecnie Estudiantes La Plata. To dopiero pierwszy domowy tryumf „El Taladro” pod batutą Hernána Crespo, opiekującego się tym zespołem od początku bieżącego roku.

Nota bene premierowe słowo mogło należeć do laplateńczyków, bowiem tamci natarli podczas rozegrania rzutu wolnego. Ich atak powstrzymał jednak urugwajski bramkarz gospodarzy, który ofiarnie powstrzymał szarżującego jeden na jednego Nahuela Estéveza.

Pierwsze wapno gospodarze zyskali w 39 minucie za zagranie ręką Facundo Sáncheza we własnym polu karnym. Tego rzutu karnego nie zdołał wykorzystać doświadczony Jesús Dátolo, ponieważ jego strzał zablokował Mariano Andújar.

Jednakże niecałe pięć minut później Banfield wypracował sobie kolejnego karniaka. Tym razem na faul bramkarza na Nicolásie Bertolo. Tu do egzekucji podszedł sam poszkodowany. Eks-zawodnik zarówno Boca, jak i River pokazał koledze, jak się egzekwuje jedenastki i pewnym uderzeniem zmylił zaawansowanego wiekowo goalkeepera oponentów.

W trudnych chwilach Banfield zyskuje na doświadczeniu swojego długoletniego pomocnika Nicolása Bertolo

 

U wstępu drugiej połowy blisko podwyższenia znalazł się Renato Civelli, jednakże uderzenie głową wiekowego obrońcy tylko ostemplowało poprzeczkę. Około 60 minuty ciekawy kontratak „El Taladro”, jakiego nie potrafił odpowiednio wykończył Junior Arias. Urugwajski napastnik kilka dni temu wypożyczony z Talleres w centrum pola karnego nie sięgnął dośrodkowanej mu piłki. Ponadto łysy Arias pod koniec wycelował w boczną siatkę próbując szczęścia z ostrego kąta.

„Estu” zanotowali jeszcze szansę na wyrównania podczas jednego rzutu rożnego. Dośrodkowanie z niego zostało wybite, jednakże zza pola karnego poprawić chciał Ivan Gómez minimalnie chybiając obok słupka.

Wprawdzie Banfield zwyciężył, ale może ubolewać nad stuprocentową okazją zmarnowaną u epilogu zawodów. Sebastián Dubarbier wszedł na sam koniec z ławki i karygodnie chybił obok słupka w niepowtarzalnej okazji sam na sam. Najwidoczniej doświadczony lewy obrońca noszący długie włosy spięte w kok, których pozazdrościłaby mu niejedna pani nie chciał zadać dobijającego ciosu swojej eks-drużynie!

Obie drużyny osiągnęły wyniki dokładnie odwrotne do tych z pierwszej kolejki. Przecież Banfield przed tygodniem przegrał 0:1 z Arsenalem de Sarandí, a Estudiantes identycznym rezultatem pokonali Aldosivi. Jedni i drudzy zatem póki co wychodzą na zero.

*****************************************************************************

River Plate vs Lanús 3:0 (2:0)

Gole – Rafael Santos Borré (23′ – pen.), Matías Suárez (30′, 87′)

Boca szybkimi dwoma ciosami wyjaśniła bijące się o utrzymanie Patronato. Natomiast River Plate również względnie prędko dwukrotnie ukąsił u siebie Lanús, ale pod sam koniec meczu dorzucił jeszcze trzecią bramkę i tym samym mamy pierwsze w nowym sezonie zwycięstwo okazalsze, aniżeli różnicą dwóch trafień.

Swój pierwszy bój z nowym sponsorem na koszulce zespół z El Monumental zapamięta bardzo miło. Team wspierany od tej chwili przez tureckiego operatora linii lotniczych – Turkish Airlines rozklepał niewygodnego rywala, z którym dwa lata temu frajersko odpadł w półfinale Copa Libertadores.

Dzieło zniszczenia zapoczątkował rzut karny, który „Millonarios” wywalczyli po 20 minucie spotkania. Został on podyktowany za faul na Matíasie Suárezie. Jego egzekutorem został Rafael Santos Borré. Kolumbijczyk skrzętnie wykorzystał wapno, łamiąc założenia taktyczne defensywnie nastawionych gości.

Za chwilę podwyższyć z rzutu wolnego mógł Ignacio Fernández, aczkolwiek minimalnie spudłował nad poprzeczką. „Nacho” nie potrafił sam strzelić, więc zabawił się w asystenta. Rzucił świetnie dogranie, dzięki któremu tuż przed upływem półgodziny zawodów podwyższył Matías Suárez. Reprezentant Argentyny z boku 16-tki strzelił od słupka do siatki, podwyższając. Raczej jakiekolwiek wątpliwości co do wyższości River zostały rozwiane.

Oczywiście podczas drugiej odsłony miejscowi wcale nie zamierzali odstąpić od dalszego upokarzania delegacji z południowego Buenos Aires. Dwa dośrodkowania River ze stałych fragmentów gry zakończyły się główkami, po jakich futbolówka minimalnie przeleciała obok słupka.

Matías Suárez przełamał indolencję, która prześladowała go od nieudanego dlań Copa América

 

Potentat, który szybko przeszedł do codzienności po wywalczeniu ćwierćfinału Libertadores powinien był ukąsić trzeci raz w 66 minucie. Wówczas gospodarze dorobili się drugiego dzisiaj karnego, aczkolwiek tym razem Nicolás De La Cruz nie wytrzymał próby nerwów – posłał nieudaną „panenkę” w sam środek bramki i futbolówka wylądowała w rękach Agustína Rossiego, czyli nota bene eks-goalkeepera Boca Juniors.

Pół tygodnia temu Urugwajczyk wykorzystał jedenastkę podczas konkursu rzutów karnych przeciwko Cruzeiro, lecz teraz zabrakło mu zimnej krwi.

Mimo zmarnowanej szansy River nie odpuszczał. Santos Borré nie poradził sobie w akcji sam na sam, celując podczas niej prosto do rąk bramkarza. Ponadto Rossi sparował na korner przymierzenie zza pola karnego Ignacio Fernándeza. Natomiast uderzenie głową Suáreza oddane w okolicy piątego metra niedawny „Bostero” wybił nad poprzeczką.

U samego finiszu konfrontacji aktualny klubowy mistrz kontynentu dobił przyjezdnych trzecią bramką. Zaś Matías Suárez zrehabilitował się za wcześniejszy niewypał i celną główką w polu bramkowym przeciął narożną centrę Cristiana Ferreiry. Tym samym wychowanek Belgrano stał się pierwszym futbolistą podczas bieżącej kampanii Superligi, który więcej aniżeli raz wpisał się na listę strzelców.

Swoją drogą przed rokiem „Milionerzy” zdeklasowali Lanús rezultatem 5:1 na ich terenie, wczoraj rozgromili ich jako gospodarze. Brutalne vendetty za wyeliminowanie we wspominanym już półfinale Pucharu Wyzwolicieli sprzed dwóch lat.

River Plate wskoczył na najniższy stopień podium wśród klasyfikacji ligowej. Podopieczni Marcelo Gallardo mają teraz nieco czasu na regenerację sił przed ćwierćfinałami Libertadores z paragwajskim Cerro Porteño.

Dla rozbitych dziś „El Granate” zapowiada się trudny sezon – tylko punkt po dwóch kolejkach nie wróży dobrze na przyszłość. Tym bardziej jeśli zwrócimy uwagę na fakt, iż Lanús przez cały bieżący rok nie musiał uczestniczyć w międzynarodowych zmaganiach.

Copa Argentina:

Estadio Coloso del Ruca Quimey (Cutral Có, prow. Neuquén)

Villa Mitre vs San Martín de San Juan 1:0 (1:0)

Gol – Carlos Herrera (86′)

Kolejny tegoroczny spadkowicz z Superligi odpadł w 1/16 finału krajowego pucharu. Śladem Belgrano poszedł San Martín de San Juan, który nie sprostał trzecioligowemu Villa Mitre. Pogromcy Newell’s Old Boys z 1/32 finału dzięki trafieniu uzyskanemu pod koniec potyczki dokopali następnemu znacznie wyżej notowanemu od siebie zespołowi.

Przeciwnikiem Villa Mitre de Bahía Blanca w dalszym etapie turnieju zostanie beniaminek drugiej ligi All Boys lub beniaminek Superligi, Central Córdoba de Santiago del Estero.

Comments are closed.