Trzeci dzień Copa America 2019 wyglądał zdecydowanie najciekawiej w całym dotychczasowym repertuarze. Na zakończenie pierwszej kolejki grupy B doszło do nie lada sensacji, albowiem gościnnie zaproszony Katar odrabiając dwubramkową stratę zremisował 2:2 ze znacznie wyżej notowanym Paragwajem, a powinien był zwyciężyć to spotkanie. Równych sobie nie miał Urugwaj, który przy pomocy przewagi liczebnej rozgromił 4:0 Ekwador. Podsumowanie dnia:
Grupa B:
Maracanã (Rio de Janeiro)
Paragwaj vs Katar 2:2 (1:0)
Gole – 1:0 Óscar Cardozo (4′ – pen.), 2:0 Derlis González (56′), 2:1 Ali Almoez (68′), 2:2 Rodrigo Rojas (77′ – samobój)
Przecież Paragwajczycy mieli to spotkanie łatwiutko wygrać i zrobić milowy krok ku ćwierćfinałowi. Tymczasem niepozorny Katar będący aktualnym mistrzem Azji sprawił niezłego psikusa popularnym „Guaraní”. Gospodarze najbliższego Mundialu nie tylko dogonili rywali, ale ten remis był ze wskazaniem właśnie na nich!
Początki nie zapowiadały epopei. Już w 4 minucie faworyci wywalczyli rzut karny wobec zagrania ręką katarskiego obrońcy we własnej szesnastce. Wapno skrzętnie wykorzystał wiekowy Óscar Cardozo, dzięki czemu Paragwaj prędko otworzył rezultat.
Dalsza część pierwszej połowy należała jednak do arabskich delegatów! Dość powiedzieć, że Katarczycy do przerwy zanotowali chybiony strzał na pustą bramkę oraz zmarnowaną akcję sam na sam! Mimo dwóch karygodnych niewypałów ze strony ekipy znad Zatoki Perskiej zaczęło pachnieć zaskakującym rezultatem.
To starcie obfitowało w zaskakujące zwroty akcji. U progu drugiej odsłony zaprzepaszczone gratki zemściły się na Katarze. Jednocześnie wydawało się, że chłopcy Eduardo Berizzo zgasili zapał rozentuzjazmowanych Azjatów.
Najpierw w 49 minucie kapitalny rajd Miguela Almiróna i jego centrę w pole bramkowe spożytkował Óscar Cardozo wślizgiem z najbliższej odległości trafiając na pustą bramkę. Sędzia jednak sprawdził powtórkę tej akcji na nagraniu video i gola ostatecznie nie uznał, zauważając pozycję spalonego 36-letniego snajpera Libertadu Asunción.
Co się odwlecze, to nie uciecze jednak. W 56 minucie efektownym golem podwyższył Derlis González. Bodaj najbardziej znany piłkarz paragwajskiej ekipy też otrzymał podanie od Almiróna, aby następnie fantastycznym dalekosiężnym uderzeniem trafić do siatki po palcach bramkarza. Poważna kandydatka do miana bramki turnieju!
Aczkolwiek kto myślał, że jest pozamiatane, ten doznał szoku pod koniec meczu. W 68 minucie debiutujący Katar wrócił do rywalizacji. Wówczas równie cudownym, a może nawet jeszcze cudowniejszym golem stratę zredukował Ali Almoez. Ciemnoskóry napastnik niczym rasowy playmaker posłał „rogala” w samo okienko zza pola karnego. Roberto Fernández nie miał praktycznie żadnych szans na pomyślną robinsonadę.
Zaledwie dziewięć minut później Katar ku niedowierzaniu publiczności odrobił straty. Wówczas fatalnie zagapiła się paragwajska defensywa z kapitanem Juniorem Alonso na czele. Dopuściła ona Boualema Khoukiego do akcji sam na sam – strzał pomocnika w dogodnej sytuacji trącony przez goalkeepera leciał prosto do siatki.
Tuż przed linią bramkową sytuację usiłował ratować Rodrigo Rojas. Bezowocnie, bo tylko nieporadnie głową osobiście posłał futbolówkę do „pajęczyny”, a za chwile sam do niej wleciał wraz z piłką…. i to jemu zapisano tego gola jako samobój.
Myślicie, że do ostatniego gwizdka peruwiańskiego arbitra Diego Haro to „Guaraní” rozpaczliwie szukali odzyskania zwycięskiego rezultatu? Guzik prawda! Katar nadal szturmował paragwajską bramkę! Zespół Feliksa Sáncheza Basa na słynnej Maracanie dokonałby remontady, gdyby los dał mu nieco więcej szczęścia.
Pojedynek ostatecznie zakończył się remisem. Dla Kataru to historyczny punkt w jego debiucie na Copa América. Czy okaże się jedynym przebłyskiem tegorocznych mistrzów Azji? A może „Al-Annabi” zdoła jeszcze napsuć krwi Kolumbii i Argentynie?
Katar był taki mocny, czy Paragwaj taki słaby? Pamiętajmy, że reprezentację kraju ze stolicą w Asunción od wielu lat prześladuje poważny kryzys formy. Tak czy inaczej dla dobra rywalizacji w grupie B życzmy sobie dalszej nadprogramowo wyśmienitej postawy teamu z Bliskiego Wschodu.
Składy:
Paragwaj: Roberto Fernández – Bruno Valdez, Fabián Balbuena, Junior Alonso [C], Santiago Arzamendia – Celso Ortiz, Rodrigo Rojas (79′, Richard Sánchez) – Hernán Pérez (46′, Derlis González), Miguel Almirón, Cecilio Domínguez (83′, Juan Iturbe) – Óscar Cardozo
Trener: Eduardo Berizzo
Katar: Saad Al Sheeb – Pedro Miguel Correia, Bassam Al-Rawi, Tarek Salman, Abdelkarim Hassan – Assim Madibo, Boualem Khoukhi – Hassan Al-Haydos [C], Abdulaziz Hatem (88′, Karim Boudiaf), Akram Afif – Almoez Ali
Trener: Felix Sánchez Bas
Sędziował: Diego Haro (Peru)
Za dwa dni Katar sprawdzi umiejętności Kolumbii opromienionej tryumfem nad Argentyną. Zaś Paragwaj stanie do boju przeciwko samym „Albicelestes”. Dojdzie do kolejnych sensacji w drugiej kolejce grupy B?
Grupa C:
Mineirão (Belo Horizonte)
Urugwaj vs Ekwador 4:0 (3:0)
Gole – Nicolás Lodeiro (6′), Edinson Cavani (33′), Luis Suárez (44′), Arturo Mina (78′ – samobój)
Bezlitosna zemsta Urugwajczyków na Ekwadorze za 1/8 finału przedwczoraj zakończonego Mundialu U-20. W kategoriach młodzieżowych dzisiaj Ekwadorczycy są liczącą się siłą, aczkolwiek na dorosłej arenie póki co nie mają startu do „Charrúas”. Urusi pod okiem maestro Óscara Tabáreza stworzyli fenomenalną paczkę ze swoich weteranów i młodych perełek.
Fakt faktem, że niewątpliwie gra w przewadze liczebnej przez lwią część spotkania pomogła Urugwajowi rozgromić oponenta. Ale i to nie umniejsza fenomenalnej postawy chłopców występujących w błękitnych koszulkach.
Faworyci natarli od samego początku, a pierwszego gola zdobyli już w 6 minucie zawodów, kiedy obie strony były jeszcze w pełnych składach. Luis Suárez posłał przykładne dośrodkowanie, jakie na szesnastym metrze przejął Nicolás Lodeiro.
Były pomocnik Boca Juniors żwawo wykiwał dwójkę ekwadorskich defensorów, a następnie znalazł się sam na sam z Alexandrem Domínguezem. W centrum pola karnego pokonał wiekowego goalkeepera celnym, niskim uderzeniem w długi róg. Piłkarz jankeskiego Seattle Sounders reprezentuje swoją nację już od dekady, ale zdobył dopiero piąte oficjalnie trafienie dla niej.
Chwilę później celną główką z okolicy piątego metra do bramki drogę znalazł także obecny „Xeneize” – Nahitan Nández, aczkolwiek jego gola nie zaliczył arbiter, słusznie dopatrując się ofsajdu.
Urugwajczycy podczas pierwszej części nie odstępowali ani przez chwilę. W 24 minucie wymiernie pomógł im skrajny debilizm ze strony oponenta. Ekwadorski prawy obrońca José Quintero walcząc o piłkę w powietrzu chamsko uderzył łokciem w twarz Lodeiro, doprowadzając u niego do krwotoku.
Pierwotnie Anderson Daronco pokazał mu za to tylko żółtą kartkę, ale po sygnalizacji brutalności faulu postanowił udać się do boksu video i zobaczyć powtórkę całego incydentu. Po zapoznaniu się z VAR brazylijski rozjemca nie miał już żadnych wątpliwości – anulował „żółtko” Quintero, a następnie pokazał mu kartonik czerwony.
Opromienieni przewagą liczebną Urugwajczycy zniszczyli ekwadorski zespół jeszcze podczas pierwszej części. Na dwa takty przepięknego gola strzelił Edinson Cavani. Za pierwszym razem długowłosy napastnik sprytną piętką w okolicy piątego metra obił słupek po palcach goalkeepera.
Natomiast w 33 minucie „Edi” podczas nie pomylił się już – pierwszorzędnymi nożycami zza pola bramkowego nie dał nic do powiedzenia Alexandrowi Domínguezowi.
Rezerwowy bramkarz Vélezu Sarsfield w pierwszej odsłonie musiał wyciągnąć piłkę z siatki dodatkowo trzeci raz. Tuż przed przerwą narożne dośrodkowanie przeciął głową Martín Cáceres, a futbolówka wleciała w pole bramkowe i tam wślizgiem do siatki posłał ją drugi urugwajski snajper – Luis Suárez.
Obaj urugwajscy łowcy goli marzą o koronie króla strzelców turnieju, aczkolwiek minionej nocy solidarnie poprzestali na jednokrotnym wpisaniu się do listy strzeleckiej. Czyli jeden gol dzieli ich od liderującego teraz wśród najskuteczniejszych piłkarzy CA 2019 Brazylijczyka Philippe Coutinho.
Rywalizacja została rozstrzygnięta do przerwy, a „Los Celestes” widocznie nie chcieli pastwić się nad osłabionymi Ekwadorczykami. U progu drugiej połowy Cavani strzelił kolejny raz po rozegraniu rzutu rożnego, celując z bliska efektowną piętką w powietrzu. Lecz ponieważ sędzia przyłapał go na ofsajdzie, to tej ładnej bramki nie uznał.
Natomiast w 78 minucie Ekwador sam się dobił, bowiem ciemnoskóry stoper Arturo Mina komicznym sposobem zza pola bramkowego kopnął piłkę do własnej bramki ustalając rozmiar klęski na 0:4. Były obrońca River Plate nie potrafił przejąć futbolówki wybitej przez kolegę z pierwszej linii i nieco absurdalnie „dopełnił dzieła zniszczenia”.
Arbiter wprawdzie najpierw sprawdził prawidłowość trafienia w VAR, ponieważ nim doszło do akcji zaszła wątpliwość – kiedy chwilę wcześniej Suárez wyjmował piłkę z okolicy linii końcowej boiska, to czy ta nie opuściła całym obwodem placu gry? Obejrzawszy zapis video Brazylijczyk jednak nie miał wątpliwości, że gol padł bez naruszenia przepisów.
Najbardziej utytułowana drużyna w historii tego turnieju przy atucie przewagi liczebnej bezkompromisowo wypunktowała Ekwador, potwierdzając swoje mistrzowskie aspiracje. Powiedzmy sobie jasno, że w tej imprezie to Urusi, a nie Argentyna są głównym faworytem obok Brazylii.
Jedynymi zmartwieniami Urugwajczyków są kontuzje Nahitana Nándeza oraz Matíasa Vecino, którzy ze względu zdrowotnych musieli opuścić murawę w drugiej połowie. Ten pierwszy doznał jedynie stłuczeń na nodze, więc powinien wykurować się do następnego meczu. Niestety, mniej szczęścia miał Vecino bowiem zerwał mięsień w udzie, przez co nie zagra już w tym turnieju.
Dla 27-letniego rozgrywającego mediolańskiego Interu impreza właśnie dobiegła końca. Óscar Tabárez nie może wymienić piłkarza z pola podczas czempionatu, więc kadra Urugwaj skurczyła się do 22. futbolistów.
Natomiast Ekwadorczykom od wielu lat na Copa América nie idzie. Nie licząc ostatniej Centenario, to ta drużyna nie potrafi wyjść z grupy już od 1997 roku. Przez ostatnie dwie dekady zazwyczaj wieńczy zmagania CA na samym dnie swojej grupy ze zdobytym ledwie oczkiem, albo bez jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Dzisiaj trudno rokować przełom kraju spod Cotopaxi.
Składy:
Urugwaj: Fernando Muslera – Martín Cáceres, José María Giménez, Diego Godín [C], Diego Laxalt – Nahitan Nández (64′, Gastón Pereiro), Matías Vecino (81′, Federico Valverde), Rodrigo Bentancur, Nicolás Lodeiro (75′, Lucas Torreira) – Edinson Cavani, Luis Suárez
Trener: Óscar Tabárez
Ekwador: Alexander Domínguez – José Quintero, Arturo Mina, Gabriel Achilier [C], Beder Caicedo – Jefferson Intriago, Jefferson Orejuela – Antonio Valencia, Ángel Mena (29′, Pedro Velasco), Ayrton Preciado (46′, Romario Ibarra) – Enner Valencia
Trener: Hernán Darío Gómez
Sędziował: Anderson Daronco (Brazylia)
Najbliższej nocy o godzinie 1:00 naszego czasu zwieńczona zostanie pierwsza kolejka fazy grupowej. Broniący tytułu Chilijczycy podejmą gościnnie zaproszoną Japonię.