Patronato się utrzymał, wielka szkoda Tigre

Ostatni dzień bieżącej kampanii Superliga Argentina był zdecydowanie najintensywniejszy. W niedzielę stoczono bowiem aż siedem starć finałowej 25. kolejki. Daniem dnia oczywiście walka o utrzymanie, a tę wygrał Patronato. Spadł Tigre, jednocześnie zajmując lokatę premiowaną Sudamericaną. Niestety, wobec degradacji ich miejsce w CS miał zająć dziesiąty Huracán, który przerwał długą czarną serię, ale przy okazji odjęto mu sześć punktów za długi, przez co „El Globo” mogą obejść się smakiem. Poza tym Martín Benítez z Independiente popisał się cudownym trafieniem przewrotką. Sezon zamknął bój o pietruszkę między czołową dwójką tabeli. Racing Club odebrał mistrzowski puchar. Podsumowanie dnia:

Huracán vs Atlético de Tucumán 2:0 (0:0)

Gole – Andrés Chávez (64′), Lucas Barrios (86′)

Pomimo, że Huracán jest zajęty występami w Libertadores, przyłożył się do pojedynku z Atlético de Tucumán chcąc przerwać serię pięciu ligowych porażek i zarazem zwyciężyć swoje pierwsze spotkanie od końca stycznia.

Na horyzoncie środowa wyjazdowa batalia o życie w elitarnym turnieju przeciwko mocniejszemu Cruzeiro, lecz trener „El Globo” – Antonio Mohamed ani myślał odpuszczać ostatniej kolejki ligowej. Po pierwsze gospodarze snuli złudzenia, że załapią się do Copa Sudamericana, zaś po drugie następna porażka mogłaby zakończyć się wypowiedzeniem umowy dla szkoleniowca zwanego „El Turco”.

Pierwsza odsłona pod dyktando Tucumánu. David Barbona niecelnie przymierzył z ubocza pola karnego, a także otarł jedynie boczną siatkę uderzeniem z rzutu wolnego. Ponadto uderzenie zza szesnastki Gervasio Núñeza obronił Anthony Silva.

Krótko przed kwadransem odpoczynku doświadczony paragwajski bramkarz heroicznie sparował bezpośrednią torpedę Leandro Díaza, z kolei za moment kapitan gospodarzy Federico Mancinelli wybił futbolówkę na korner.

Najlepszą okazję miejscowych podczas pierwszej części boju spartolił Lucas Gamba pudłując ofiarnym uderzeniem z ubocza pola bramkowego. Był jednak obstawiony defensywą i nie miał łatwej pozycji do uderzenia.

Huracán wygrał ostatnie spotkanie w kampanii przerywając długą czarną passę, aczkolwiek przez błędy swojego zarządu może nie otrzymać wywalczonej na boisku kwalifikacji do Sudamericany….

 

Pierwsze śliwki robaczywki, a podczas drugiej części dominację przejął Huracán. Pierwsza lepsza szansa poskutkowała genialną paradą wiekowego bramkarza delegatów Cristiana Lucchettiego. 40-latek podczas rozegrania kornera bohatersko sparował uderzenie z najbliższej odległości weterana Israela Damonte.

Niemniej w 64 minucie „El Globo” nareszcie zadał cios. Odzyskujący pozycję w wyjściowym składzie Andrés Chávez przejął asystę z prawego skrzydła, ażeby wyminąć obrońcę i wybiec sam na sam z wybiegającym doń Lucchettim, którego pokonał ofiarnym strzałem wślizgiem.

Aby nie obawiać się o utrzymanie zaliczki pod koniec starcia gospodarze podwyższyli w końcówce rywalizacji. Andrés Felipe Roa dośrodkował z rzutu wolnego, dzięki czemu najpierw strzał głową Damonte sparował przed siebie Lucchetti, aczkolwiek dobitka wprowadzonego tu jako zmiennika Lucasa Barriosa wylądowała w siatce.

34-letni niegdysiejszy reprezentant Paragwaju przypieczętował premierową od jedenastu oficjalnych bojów victorię Huracánu.

Huracán zajął dziesiątą lokatę, ale zapewnił sobie partycypację w Sudamericanie, ponieważ dziewiąty Tigre spadł do drugiej ligi, przez co nie otrzymał prawa gry w kontynentalnym czempionacie.

EDIT. Następnego dnia jednak Komisja Dyscyplinarna Superligi ukarała Huracán odjęciem sześciu punktów w tabeli za niespłacone zaległe pensje wobec piłkarzy. Otrzymali zatem identyczną sankcję, co ich odwieczny wróg – San Lorenzo. Jeśli odwołanie nie przyniesie rezultatu, wówczas „El Globo” stracą wywalczone miejsce w Sudamericanie, które zajmie jedenasty w tabeli Lanús.

Dla Atlético de Tucumán porażka ta nie ma większego znaczenia, ponieważ aby wyprzedzić River Plate, do którego stracili trzy oczka, musieliby zwyciężyć to starcie przynajmniej różnicą czternastu goli! Takich pogromów w Argentynie raczej nikt by nie oczekiwał….

*****************************************************************************

Rosario Central vs Independiente 1:2 (1:2)

Gole – 1:0 Néstor Ortigoza (32′ – pen.), 1:1 Pablo Pérez (40′), 1:2 Martín Benítez (45+1′)

Wydawało się, że Independiente zdoła spokojnie pokonać na wyjeździe magazynujący się przed Libertadores zespół Rosario Central, a tymczasem „Czerwone Diabły” musiały namęczyć się przeciwko gospodarzom. Sprawiło to jednak, iż zwyciężyli w efektowniejszym stylu – odwrócili wynik z 0:1 na 2:1.

Goście mogli otworzyć rezultat u progu starcia w akcji, która wywołała olbrzymie zamieszanie na terenie pola bramkowego. Najpierw z bliskiej odległości Pablo Pérez ostemplował poprzeczkę mając naprzeciw siebie tylko goalkeepera, zaś dobitkę Cecilio Domíngueza ofiarnie sparował Jeremías Ledesma. Wspaniała robinsonada!

Zmarnowana gratka zemściła się po półgodzinie rywalizacji, kiedy uczestnik tegorocznej Libertadores otrzymał jedenastkę po idiotycznym faulu. Wapno spożytkował doświadczony egzekutor Néstor Ortigoza dając niespodziewane prowadzenie Central.

Najwidoczniej strata bramka potrzebna była, aby zmotywować Independiente. „Czerwone Diabły” wyrównały osiem minut później, kiedy Cecilio Domínguez i Pablo Pérez wynagrodzili wcześniej zaprzepaszczoną szansę – Paragwajczyk dośrodkował zza narożnika pola karnego, natomiast były kapitan Boca przejął centrę i znalazł się jeden na jednego z Ledesmą – wykiwał go, by następnie znaleźć drogę do pustej siatki.

Jeszcze przed przerwą „Inde” zdobył gola wyjątkowej urody. Martín Benítez fenomenalną przewrotką zza pola bramkowego pokonał Jeremíasa Ledesmę summa summarum rozstrzygnąwszy o zwycięstwie gości.

Podczas drugiej części obie ekipy zaliczyły po jednym niewypalonym strzale głową, natomiast u samego kresu trafić powinien był wprowadzony na samą końcówkę ekwadorski zmiennik gości, Fernando Gaibor. Jego niskie uderzenie z ubocza szesnastki jednak żywiołowo sparował Ledesma. Gdyby nie bramkarz, Central poniósłby klęskę przeciwko delegatom z czerwonego dystryktu Avellanedy.

Independiente wieńczy kampanię jako siódma siła tabeli zdobywszy 38 punktów. Team Ariela Holana kwalifikuje się minimum do przyszłorocznej Sudamericany (o Libertadores mogą jeszcze powalczyć poprzez Copa Argentina, Copa de La Superliga tudzież w trwającej Sudamericanie), aczkolwiek udział w nadchodzącym Pucharze Ligi musi rozpocząć w rundzie eliminacyjnej, czyli już od następnego tygodnia.

Dla odmiany Rosario Central finiszuje dopiero jako dwudziesta ekipa stawki, uzbierawszy o 12 oczek mniej, niż ich wczorajsi pogromcy. „Canallas” myślami o jednak przy środowym pojedynku o „być albo nie być” w Libertadores – jeśli przegrają wyjazdową bitwę z brazylijskim Grêmio, wówczas pożegnają się z marzeniami o awansie dalej.

*****************************************************************************

Patronato vs Argentinos Juniors 2:1 (2:1)

Gole – 1:0 i 2:0 Gabriel Carabajal (19′, 30′), 2:1 Gabriel Hauche (45′)

Olbrzymia radość w Paranie! Skazywany na niechybną degradację Patronato będąc zależny tylko od siebie (i może w pewnym stopniu od formy swojego oponenta) pokonał 2:1 bezpieczny od widma spadku Argentinos Juniors, dzięki czemu pozostaje w Superlidze na następny sezon!

Niespodziewanie u progu spotkania potrzebujący zwycięstwa gospodarze mogli otrzymać chytry cios w plecy, aczkolwiek będący po czterdziestce bramkarz Sebastián Bertoli na raty obronił fartowny centrostrzał z rzutu wolnego.

O utrzymaniu się „El Patrón” zadecydował Gabriel Carabajal. Wypożyczony z Godoy Cruz napastnik najpierw otworzył rezultat w 19 minucie genialnym uderzeniem w długi róg z boku szesnastki obezwładniając Lucasa Cháveza.

Chwilę później zmęczeni po konfrontacji Copa Sudamericana delegaci mogli wyrównać, aczkolwiek strzał przewrotką Damiána Batalliniego sparował Bertoli.

Gdy minęło pół godziny konfrontacji ocaleni ukąsili po kontrze. Carabajal celną główką po palcach bramkarza wpisał się na listę strzelecką po raz drugi, odwdzięczając się za wyśmienitą centrę ze skrzydła od Germána Berterame.

W niedzielę wszyscy kandydaci do spadku odnieśli zwycięstwa, ale cieszył się tylko Patronato

 

Wydawało się, że szybkie dwie bramki Carabajala ustawiły spotkanie. Jednakże tuż przed kwadransem odpoczynku Gabriel Hauche udanie wykończył zdeterminowaną akcję przyjezdnych, mocnym strzałem ze skraju pola karnego wlewając cień nadziei w gości.

Przyjezdni utrzymanie mieli zapewnione, ale przyświecał im jeden symboliczny cel – uniknąć ostatniego miejsca w tabeli. Cóż, „El Bicho” mogą jeszcze opuścić je, gdyby San Lorenzo de Almagro ostatecznie ukarano odjęciem sześciu punktów.

U krańca potyczki znakomitej szansy dla AJ nie wykorzystał Jonathan Sandoval. Urugwajski prawy obrońca otrzymawszy centrę z rzutu wolnego odruchowo przymierzył z bliskiej odległości, ale futbolówkę bohatersko nad poprzeczką wypiąstkował Bertoli. Bramkarski stary wyga ukoronował finisz swojej długiej piłkarskiej odysei ratując przed stryczkiem team, jakiemu dał swoje serce.

Patronato nie pozwolił sobie zaaplikować wyrównującego gola, więc po końcowym gwizdku arbitra wyjątkowo zapełniony tego popołudnia Estadio Presbitero Bartolomé Grella mógł świętować.

Uznawany zarówno przed rozpoczęciem kampanii, jak i podczas przerwy świątecznej za głównego kandydata do opuszczenia pierwszoligowych szeregów klub z Międzyrzecza uratował się przed egzekucją.

Trener Mario Sciacqua dokonał rzeczy nieprawdopodobnej. Szczególnie dumny może być natomiast 41-letni bramkarz tej drużyny Sebastián Bertoli. Aktualnie najstarszy piłkarz Superligi utrzymał się w lidze z klubem, dla którego poświęcił niemal całą swoją karierę. Teraz może ze spełnieniem wieszać buty na kołku. 

*****************************************************************************

River Plate vs Tigre 2:3 (1:1)

Gole – 1:0 Robert Rojas (17′), 1:1 Lucas Janson (30′), 1:2 Diego Morales (81′), 2:2 Hernán López (86′), 2:3 Juan Ignacio Cavallaro (89′)

Jeżeli któregoś spadkowicza ma być szkoda, to zdecydowanie Tigre. Piłkarze Néstora Gorosito, aby się utrzymać potrzebowali zarówno własnego zwycięstwa, jak i potknięcia Patronato. I mimo, że ofiarnie pokonali na El Monumental głębokie rezerwy River Plate, to muszą pogodzić się z niedolą spadkowicza.

Outsiderzy jako pierwsi zanotowali niezłą okazję, lecz król asyst tego sezonu – Walter Montillo nieznacznie chybił ze skraju pola karnego.

Zmarnowana szanse zemściła się w 17 minucie, kiedy drugi skład River objął prowadzenie po złożonej akcji. Tę zwieńczyło dośrodkowanie z boku szesnastki Rafaela Santosa Borré (chwilę wcześniej genialnie wykiwał obrońcę przed linią końcową murawę), które celną główką na piątym metrze przeciął Robert Rojas. Młody paragwajski defensor zdobył swojego dziewiczego gola dla „Millonarios”. Zarazem to jego pierwsze oficjalne trafienie w dorosłej karierze.

Chwilę później okazji ku podwyższeniu dostąpił wspomniany Santos Borré. Kolumbijczyk wbiegł z futbolówkę na teren szesnastki, aczkolwiek jego uderzenie ofiarnie zablokował Gonzalo Marinelli.

Na odpowiedź Tigre jednak nie trzeba było długo czekać. Za pierwszym podejściem ich napastnik Lucas Janson tylko obił poprzeczkę bezlitosnym uderzeniem ze skraju pola karnego, aczkolwiek w 30 minucie wykorzystał on złe wybicie głową obrońcy, aby również „z dyńki” zaskoczyć Germána Luxa.

Około 70 minuty prowadzenie gospodarzom odzyskać chciał odzyskać 20-letni skrzydłowy Santiago Vera. Aczkolwiek młodzian notujący dopiero drugie oficjalnie spotkanie dla River nie zdołał przechytrzyć bramkarza strzałem znienacka przypuszczonym na boku szesnastki. Marinelli jakoś oddalił futbolówkę na korner.

Przestrzelone sytuacje brutalnie mściły się na drugim garniturze stołecznego giganta. 81 minuta – playmaker delegatów Diego Moralesa mierzonym uderzeniem w długi róg zza szesnastki wzniósł Tigre na prowadzenie. 32-letni „Cachete” to piłkarz obdarzony wyjątkową techniką i bezproblemowo znajdzie sobie nowe miejsce pracy po degradacji obecnego pracodawcy.

W ostatnich dwóch kolejkach przeciwko potentatom Tigre uciułał aż cztery punkty, ale co z tego skoro i tak spadł z ligi, wobec czego też nie zakwalifikował się do Copa Sudamericana….

 

Młodziki River mimo utraty bramki na 1:2 nie złożyły broni. Uświadczyliśmy tu niezapomnianej końcówki. W 86 minucie lokalna ekipa odrobiła deficyt bramkowy. Syn trenera Marcelo Gallardo – Nahuel wykonał efektowne dośrodkowanie lewą flanką, jakiego nie przechwycił goalkeeper.

Natomiast dzięki niemu w polu bramkowym z najbliższej odległości na pustą bramkę wycelował debiutujący dla „Milionerów” 18-letni siostrzeniec Diego Maradony – Hernán López! Poświadczył swoje korzenie w oficjalnej premierze.

Chwilę później inny 18-latek, a mianowicie nieco bardziej doświadczony Lucas Beltrán (notował swój czwarty bój dla seniorów River) znalazł się w stuprocentowej okazji, aby przechylić szalę zwycięstwa na korzyść miejscowych, aczkolwiek nie wytrzymał próby nerwów i fatalnie skiksował w okazji jeden na jednego.

Ta zniweczona gratka również obróciła się przeciwko aktualnym klubowym mistrzom Ameryki Południowej. W przedostatniej regulaminowej minucie Diego Moralesa mknąć w szesnastkę wyłożył asystę na jej bok do Juana Ignacio Cavallaro, natomiast joker gości wybornym strzałem w kierunku dalszego słupka bramki wprawił w osłupienie Lux’a przechylając szalę zwycięstwa na korzyść Tigre.

Niestety, przez katastrofalnie niski współczynnik punktowy przed rozpoczęciem sezonu „El Matador” leci do Primera B Nacional – nawet zajęcie wysokiego dziewiątego miejsca nie dało im ratunku. Ponadto załapaliby się do Copa Sudamericana 2020, ale tam również nie wystąpią wobec swojej degradacji. Och, na Coliseo de Victoria będą przeklinali tabelę spadkową.

Przed ostatnią kolejką River na 99% zaklepane miał czwarte miejsce oferujące rundę eliminacyjną Libertadores 2020. Porażka im więc nie szkodzi, a muszą przecież skupić się przed decydującymi bojami fazy grupowej trwającej CL. W ten czwartek „Milionerzy” podejmą na El Monumental peruwiańską Alianzę Lima.

A Tigre najzwyczajniej w świecie żal…. Podobnie, jak ich niedzielny przeciwnik w roku 2011 – zajęli pozycję premiowaną Sudamericaną, w której nie wystąpią przez chorą tabelę „descenso”.

*****************************************************************************

San Martín de San Juan vs Talleres 2:1 (1:0)

Gole – 1:0 i 2:0 Marcos Gelabert (8′, 69′), 2:1 Junior Arias (90+4′)

Również dla San Martínu z miasta San Juan zwycięstwo stanowi tylko chusteczkę na otarcie łez, ponieważ „Verdinegros” mimo tryumfu nad błyskotliwymi Talleres nie utrzymali się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Spadają zatem oba kluby pod patronatem generała José de San Martína.

Dwa gole zdobył wiekowy pomocnik miejscowych Marcos Gelabert, który od nowego sezonu prawdopodobnie poszuka sobie spokojniejszej przystani przed emeryturą, jeśli definitywnie nie powie „pas”.

Eks-futbolista Estudiantes La Plata strzelanko zainicjował już w 9 minucie potyczki. Wówczas piłki dośrodkowanej z kornera nie zdołał wybić zawodnik gości – ta zatoczyła łuk nad nim, ażeby chwilę później stoper Juan Francisco Mattia głową zaadresował ją w pole bramkowe, skąd wślizgiem z absolutnie najbliższej odległości trafił właśnie Gelabert.

Podwyższyć chciał Gustavo Villarruel, aczkolwiek jego bezpośrednie uderzenie ze skraju pola karnego zahamowali do spółki bramkarz oraz obrońca.

Ze strony gości wyrównać próbowali Juan Ramírez, którego niski strzał z okolicy szesnastego metra obronił Luis Ardente oraz Tomas Pochettino chybiając mocnym uderzeniem z ubocza pola karnego. Tuż przed kwadransem odpoczynku szczęścia szukał także zaprawiony w bojach Kolumbijczyk Dayro Moreno, ale również jego niski strzał z krańca 16-tki został zatrzymany przez Ardente, który na raty złapał piłkę.

U progu drugiej odsłony najbliższej trafienia dla Talleres znalazł się 19-letni Federico Navarro, ale jego dalekosiężną bombę analogicznie sparował Ardente.

Szkoleniowiec Rubén Forestello wrócił do San Juan, ale niestety nie podołał zadaniu utrzymania „Zielono-Czarnych” w Superlidze

 

San Martín również marnował ciekawe sytuacje podbramkowe. Mierzony strzał z rzutu wolnego Mauro Bogado wypiąstkował Guido Herrera. Zaś szczególnie pluć sobie w brodę może rezerwowy Nazareno Solís – otrzymawszy podanie ze skrzydła od Villarruela znalazł się oko w oko z bramkarzem powołanym pół roku temu do reprezentacji Argentyny i ten pojedynek przegrał z nim.

Mimo wcześniejszych niewypałów łudzący się jeszcze „Verdinegros” podwyższyli w 69 minucie, gdy długą lagę z lewego skrzydła Federico Milo za piątym metrem przeciął głową Gelabert podwajając swój dorobek strzelecki.

Czerwona latarnia ligi strzeliła tu dwa gole, ale ponadto zaprzepaściła wiele klarownych szans. Przed końcem zawodów koszmarnie spudłował Humberto Osorio – Kolumbijczyk przestrzelił zza piątego metra otrzymawszy dogranie Villarruela z ubocza pola karnego.

Talleres przynajmniej polegli honorowo w czwartej doliczonej minucie zdobywając bramkę na otarcie łez. Narożną centrę Wenezuelczyka Samuela Sosy spożytkował urugwajski napastnik Junior Arias celną główką łagodząc rozmiar porażki gości.

Po zakończonym pojedynku obie ekipy były smutne. San Martin oczywiście ze względu spadku. Małym pocieszeniem dla „Sanjuaninos” jest uniknięcie ostatniej lokaty w tabeli. Zaś Talleres przegrali ostatnie trzy spotkania czempionatu i nadal nie awansowali do Copa Sudamericana. Może kordobanom uda wejść do kontynentalnych pucharów poprzez Copa Argentina lub Copa de La Superliga.

*****************************************************************************

Belgrano vs Godoy Cruz 1:0 (0:0)

Gol – Mauricio Cuero (77′)

Wszystkie ekipy bijące o utrzymanie zwyciężyły w ostatniej kolejce, ale wyłącznie Patronato miał powody do radości. Dla Belgrano ostatnim dzwonkiem było wyjazdowe starcie z ubiegłego tygodnia przeciwko Lanús. Porażka w nim praktycznie rozwiała złudzenia „Piratas”.

Teraz chociaż kordobanie matematycznie mieli jakiś cień nadziei, to na dobrą sprawę walczyli już tylko o honor. Domowe zwycięstwo nad szczędzącym się przed Libertadores zespołem Godoy Cruz lekko osłodziło gorycz wylotu do Primera B Nacional.

Niemal pogodzeni ze swoją niedolą gospodarze szturmowali bramkę rywali od samego początku do finiszu konfrontacji. Strzał zza pola bramkowego obstawionego defensorami Maximiliano Lugo nogą sparował Andrés Mehring, natomiast dalekosiężna niska torpeda Mauricio Cuero nieznacznie chybiła obok słupka.

Później Cuero dośrodkował z rzutu wolnego, po czym strzałem głową poprzeczkę ostemplował Diego Mendoza. Ponadto kolumbijski skrzydłowy zaliczył następne spudłowane uderzenie zza pola karnego w ataku zapoczątkowanym kornerem.

W pierwszej odsłonie ofensywa spadkowiczów zwyczajnie spaliła na panewce. Tuż przed kwadransem odpoczynku bezpośrednim strzałem z centrum pola karnego oponentowi pragnął zagrozić Cristian Techera, aczkolwiek zapędy Urugwajczyka poskutkowały pewną interwencją Mehringa.

Pożegnalną bramkę dla Belgrano strzelił Mauricio Cuero. Ciemnoskóry Kolumbijczyk w 77 minucie poprowadził szybki rajd prawą flanką, przedostał się w szesnastkę i zza pola bramkowego niskim strzałem w długi róg wpakował jedyne trafienie meczu.

Tuż przed końcem podwyższyć dla ostatecznie zdegradowanych gospodarzy mógł Maxi Lugo, aczkolwiek jego ofiarne przymierzenie zza pola karnego w otoczeniu trzech defensorów wycelowało prosto w interweniującego goalkeepera.

Wszystkie teamy wojujące jeszcze o pierwszoligowy byt wygrały niedzielnego popołudnia, aczkolwiek jedynie Patronato mógł cieszyć się swoim tryumfem.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że „Piraci”, którzy zremisowali prawie połowę swoich meczów w tejże kampanii nie zasłużyli, aby się utrzymać. Nawet pozostali spadkowicze grali bardziej porywający futbol, niż brygada Diego Oselli.

Po ośmiu niezapomnianych latach pierwszoligowych wojaży klub ze stadionu Gigante de Alberdi, który w 2011 przypieczętował historyczny spadek River Plate wraca na zaplecze.

Godoy Cruz wprawdzie zaprzepaścił możliwość zapewnienia sobie kwalifikacji do Copa Sudamericana 2020, aczkolwiek „Winiarzom” teraz liga nie w głowach.

Wtorkowej nocy chłopców Lucasa Bernardiego czeka niecierpiąca zwłoki wyjazdowa potyczka Libertadores przeciwko paragwajskiej Olimpii – „Mendocinos” muszą solidnie przygotować się do niej, ponieważ od jej rezultatu wiele zależy w kwestii dalszej walki o fazę pucharową.

*****************************************************************************

Racing Club vs Defensa y Justicia 1:1 (0:0)

Gol – 1:0 Jonathan Cristaldo (57′), 1:1 Matías Rojas (70′)

Czempionat Superliga Argentina 2018/2019 uroczyście zamknęła batalia czołowej dwójki tabeli. Racing przypieczętował mistrzowski tytuł remisując na swoim El Cilindro ze świeżo upieczonym wicemistrzem kraju srebra, czyli Defensa y Justicia.

Jakikolwiek wynik by nie padł, niczego w tabeli by to nie zmieniło, dlatego najlepsze dwie ekipy kampanii solidarnie zremisowały ze sobą 1:1.

Wielkimi owacjami kibice nagrodzili w 15 minucie zawodów króla strzelców tych rozgrywek – Lisandro Lópeza (który numer 15 nosi na koszulce). Ciekawe czy 36-letni weteran ataku, który podczas tych zmagań aż siedemnaście razy wpisał się na listę goleadorów zdecyduje się w czerwcu na zakończenie sportowej kariery czy też pogra jeszcze przez rok?

Lisandro López jako pierwszy wzniósł do góry trofeum za mistrzostwo Argentyny. Czy to jego ostatni skalp w karierze?

 

Spośród interesujących okazji w pierwszej połowie ze strony gospodarzy głową celował środkowy defensor Leonardo Sigali, ale jego uderzenie wychwycił Ezequiel Unsain. Natomiast wśród DyJ stuprocentową szansę zawalił Nicolás Fernández – otrzymawszy dogranie głową ze skraju pola karnego od Matíasa Rojasa znalazł się sam na sam z Gabrielem Ariasem, zaledwie ostukując zewnętrzną część słupka strzałem oddanym w granicach piątego metra.

Gospodarze zanotowali więcej niewypałów – Unsain zablokował w akcji jeden na jednego nacierającego w niekwestionowanej gratce Jonathana Cristaldo, a ponadto wybił nad poprzeczką dalekosiężną torpedę, jaką posłał Augusto Solari. Krótko przed przerwą po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w olbrzymim zamieszaniu uderzał Alejandro Donatti wycelował zaledwie w boczną siatkę.

Mistrzowie uzyskali prowadzenie po 57 minutach rywalizacji, kiedy Jonathan Cristaldo kozłowanym strzałem zza piątego metra pomyślnie dobił sparowane wcześniej przez goalkeepera uderzenie Augusto Solariego.

Jakiś kwadrans później wicelider zniwelował ich przewagę, kiedy dzięki wrzutce Ciro Riusa playmaker Matías Rojas celną główką pokonał Gabriela Ariasa. Paragwajczyk skompletował więc dziesięć trafień podczas sezonu akurat w ostatniej kolejce.

Racing mógł odzyskać prowadzenie, aczkolwiek wybiegający podczas kontry sam na sam Guillermo Fernández nie wytrzymał próby nerwów i w akcji sam na sam wycelował prosto w ofiarnie interweniującego Ezequiela Unsaina. Króciutko przed końcem meczu Unsain naprawił własny błąd i złapał na linii bramkowej futbolówkę, którą chwilę wcześniej komicznie wpuścił po strzale rezerwowego Andrésa Ríosa z ubocza szesnastki.

Nota bene „La Academia” nie przegrała w tej Superlidze żadnego spotkania przed własną publicznością. Stan ten nieomal uległ zmianie w doliczonym czasie, gdy snajper gości Nicolás Fernández trafił do siatki w akcji jeden na jednego z Ariasem, ale ku wielkiej uldze gospodarzy został uchwycony na pozycji spalonej. Sezon 2018/2019 zakończył więc remis 1:1 między jego najlepszą dwójką.

To dziewiąte mistrzostwo Argentyny dla Racingu Club w historii ery profesjonalnej ligi argentyńskiej, a osiemnaste generalnie. Tyle samo tytułów wywalczyli podczas ery amatorskiej do 1930 roku.

Zwycięzcy tej kampanii okazali się jedyną drużyną, która w tych rozgrywkach nie zaznała smaku porażki u siebie. Warto jednocześnie zauważyć, iż od dwóch sezonów wicemistrzem Argentyny zostaje ekipa spoza elity – rok temu Godoy Cruz, teraz DyJ.

Tutaj jeszcze filmik upamiętniający zdobycie mistrzostwa Argentyny przez Racing Club:

Za tydzień rozpoczyna się nowy argentyński Puchar Ligi zwany Copa de La Superliga. Drużyny z czołowych sześciu lokat w tabeli ligowej rozpoczną w nim udział od 1/8 finału. Pozostała dwudziestka musi wziąć udział w rundzie eliminacyjnej. Wszędzie poza wielkim finałem zostaną rozegrano zarówno pierwszy mecz, jak i rewanż.

Finał zostanie przeprowadzony dnia 2 czerwca na Estadio Mario Kempes w Córdobie.

***

Warto jednocześnie zauważyć na skrótach spotkań, iż piłkarze oraz sędziowie w Superlidze mecze tej kolejki poprzedzali minutą ciszy podczas niej trzymając się za uszy, jakby je zatykali. Jest to efekt organizowanej w Argentynie kampanii społecznej na rzecz dzieci dotkniętych autyzmem.

Comments are closed.