Oprócz konfrontacji drugiego garnituru Boca Juniors z Aldosivi pierwszej soboty kwietnia przeprowadzono cztery inne spotkania ostatniej kolejki Superliga Argentina. Sporo bramek w La Placie, niewypał Uniónu, festiwal Vélezu. Oto, co jeszcze działo się wczoraj na pierwszoligowych boiskach w kraju srebra:
Gimnasia La Plata vs Colón 3:2 (2:1)
Gole – 1:0 Fernando Zuqui (5′ – samobój), 2:0 Jan Hurtado (25′), 2:1 Christian Bernardi (45′ – pen.), 3:1 Horacio Tijanovich (67′), 3:2 Nicolás Leguizamón (75′)
Starcie dwóch ekip nie ubiegających się o nic o ostatniej kolejce. Gimnasii przyświecał tylko symboliczny cel, aby ukończyć sezon nad swoim lokalnym rywalem – Estudiantes. Aby przegonić „Los Pincharratas” w tabeli musieli pokonać Colón oraz oczekiwać porażki największego wroga w Santa Fe przeciwko Uniónowi. Jak się okazało, tylko pierwszy warunek został spełniony, zatem i tak bardziej utytułowana strona La Platy summa summarum uplasowała się wyżej.
Widzowie tego pojedynku nie mieli prawa narzekać na nudę. Gospodarze w szczęśliwych okolicznościach otworzyli rezultat po zaledwie pięciu minutach od pierwszego gwizdka arbitra. Wówczas dośrodkowanie z boku pola karnego niefortunnie przeciął pomocnik Colónu – Fernando Zuqui wślizgiem ładując piłkę do własnej siatki. Nota bene Zuqui jest wypożyczony przez „Los Sabaleros” z…. Estudiantes! A to Ci przypadek!
Nota bene w pierwszej odsłonie gole padały regularnie co dwadzieścia minut! W 25 minucie dośrodkowanie Braiana Mansilli na teren szesnastki spożytkował wenezuelski talent miejscowych – Jan Hurtado. Przejąwszy futbolówkę kozłowanym strzałem głową zaskoczył Leonardo Buriána.
19-letni napastnik będący od marca reprezentantem dorosłej drużyny narodowej Wenezueli w bieżącym kampanii ligowej zdobył jedynie dwa gole (nota bene w ostatniej dwóch kolejkach), aczkolwiek czyni tak szybkie postępy, że jego wartość wycenia się już na kwoty w granicach 10 milionów dolarów! Niewątpliwie od nowego sezonu Hurtado będzie występował gdzieś w Europie, bowiem już teraz pytają o niego kluby angielskie tudzież niemieckie.
Colón nie zamierzał stracić kontaktu z Gimnasią, dlatego bezpośrednio przed przerwą wywalczył jedenastkę za faul Gonzalo Pioviego na Christianie Bernardim. Karnego wykorzystał sam poszkodowany i zrobiło się 1:2.
U progu drugiej goście powinni byli wyrównać, ale zmarnowali doskonałą szansę w olbrzymim zamieszaniu na terenie pola bramkowego podczas akcji zainicjowanej wrzutką z wolnego. Rezerwowy atakujący przyjezdnych Nicolás Leguizamón oddał strzał z najbliższej odległości heroicznie sparowany przez Alexisa Martína Ariasa.
Dodajmy, iż goalkeeper Gimnasii pierwotnie miał nie wystąpić tutaj, gdyż został zawieszony na trzy mecze ligowe za obrażanie sędziego w marcowych derbach La Platy, ale ostatecznie sankcję zredukowano mu do dwóch pojedynków.
Teoretycznie delegaci z Santa Fe mieli na horyzoncie możliwości o remis, aczkolwiek sami sobie utrudnili zadanie. W 67 minucie nierozważne wycofanie obrońcy do bramkarza przejął na terenie ich szesnastki Horacio Tijanovich. Następnie ominął Buriána, wykiwał wracającego kolumbijskiego obrońcę Andrésa Cadavida, po czym zostało mu umieścić piłkę w pustej brameczce.
Kilka minut później goście dorobili się kontaktowego trafienia, a Leguizamón powetował sobie wcześniej zmarnowaną okazję. Z najbliższej odległości wycelował głową pod poprzeczkę dzięki narożnej centrze przedłużonej głową przez kapitana Matíasa Fritzlera. Około 20 minuty Leguizamón zmienił kontuzjowanego weterana „Pulgę” Rodrígueza i zdążył zdobyć swojego pierwszego i jedynego gola w sezonie.
Końcówka dla goniącego Colónu, lecz wyzwanie zdobycia wyrównującej bramki przewyższyło ekipę Pablo Lavalléna. W ostatniej akcji starcia centrę z rzutu wolnego próbował spożytkować ich drugoplanowy stoper Damián Schmidt, lecz nieznacznie spudłował głową.
Gimnasia zwieńczy tę kampanie w ogonie drugiej dziesiątki tabeli. Łącznie drużyna kierowana obecnie przez Hernána Ortiza zgromadziła 29 punktów. Całkiem nieźle „Los Lobos” spisywali się u finiszu rozgrywek, ale biorąc pod uwagę niski współczynnik punktowy, w następnym sezonie będą jednym z naczelnych kandydatów do spadku.
Dla odmiany Colón uczestniczący w tegorocznej Copa Sudamericana spoczął w końcowej piątce tabeli. Wyjątkowo słabo, jak na potencjał tego klubu.
*****************************************************************************
Banfield vs Newell’s Old Boys 1:1 (0:0)
Gole – 1:0 Agustín Urzi (57′), 1:1 Teodoro Paredes (69′)
Następny bój bez stawki między dwoma ligowymi średniakami. Banfield i Newell’s Old Boys podzieliły się ze sobą punktami.
U kresu pierwszej połowy stuprocentową szansę kuriozalnie zmarnował Maxi Rodríguez. Otrzymał podanie od młodszego kuzyna Alexisa, żeby mając przed sobą pustą bramkę kuriozalnie chybić na piątym metrze!
Nie dość, że delegaci z Rosario zaprzepaścili „setkę”, to jeszcze idiotycznie stracili bramkę podczas drugiej części. Młodziutki Juan Requena idiotycznie stracił piłkę przed własnym polem karnym chcąc przejąć dogranie głową Emmanuela Cecchiniego.
Prezent wykorzystał inny żółtodziób, a mianowicie Agustín Urzi – rześki pomocnik wybiegł sam na sam z Alanem Aguerre trafiając niskim strzałem, który jeszcze odbił się od słupka nim zatrzepotał w siatce.
Mimo dwóch karygodnych błędów „La Lepra” uniknęła porażki. W 69 minucie delegacja z Rosario wyrównała, kiedy weteran Víctor Figueroa dośrodkował z kornera – jego centrę głową przeciął wspomniany młodzik Requena.
Futbolówkę zdołał wybić przed siebie zastępujący będącego w słabej formie Kolumbijczyka Ivána Arboledę goalkeeper Facundo Cambeses, aczkolwiek dobitka paragwajskiego stopera Teodoro Paredesa wylądowała w „pajęczynie”.
Przed końcem rywalizacji obie strony jeszcze zdążyły strzelić po bramce nieuznanej wobec pozycji spalonych. Wynik zatem nie uległ korekcie.
Rzeczone dwa teamy ukończyły czempionat sąsiadując ze sobą w tabeli. Oba analogicznie, jak laplateńczycy zgromadziły po 29 punktów. NOB jednak uplasował się wyżej dzięki lepszej różnicy bramek, okupując lokatę piętnastą. Banfield jest szesnasty.
*****************************************************************************
Unión vs Estudiantes La Plata 0:0
Na stadionie 15. kwietnia w Santa Fe padł bezbramkowy remis, który niewątpliwie pozostawi niedosyt wśród gospodarzy, za to ucieszy przyjezdnych.
Unión nie potrafił ograć przeciętnych Estudiantes grając przez prawie połowę spotkania w przewadze liczebnej. Wobec tego jeszcze nie zagwarantował sobie w tu procentach kwalifikacji do przyszłorocznej Copa Sudamericana.
Osiadły w dolnej połówce stawki „Estu” mogą pocieszyć się wyprzedzeniem w tabeli odwiecznej przeciwniczki – Gimnasii. Do przerwy generalnie laplateńczycy byli pod ostrzałem. Andújar musiał obronić choćby dalekosiężną niską próbę Damiána Martíneza tudzież w sporym zamieszaniu na terenie szesnastki złapał lecący wprost w niego odruchowy strzał Nicolása Mazzoli.
U progu drugiej odsłony najpierw dogodną szansę dla gości zmarnował Facundo Mura. Obrońca młodzieżowej reprezentacji Argentyny obił poprzeczkę uderzeniem zza pola karnego. Chwilę później po zagraniu ręką czerwoną kartkę za drugą żółtą obejrzał defensor gości Jonathan Schunke.
Uniónowi jednak nie powiodło się z przewagą jednego zawodnika. Znaczną rolę w zahamowaniu ofensywy miejscowych odegrał wiekowy goalkeeper laplateńczyków Mariano Andújar, który tuż przed końcem potyczki ofiarnie zatrzymał nogami torpedę z boku szesnastki Diego Zabali oraz nieco później heroicznie złapał uderzenie w środek bramki zza pola bramkowego Bruno Pittóna.
Aktualnie Unión zajmuje siódmą lokatę uzyskawszy przez ten sezon 36 punktów. Jak wspomnieliśmy wyżej, chłopcy Leonardo Madelóna nadal nie są całkowicie spokojni o Sudamericanę 2020. Aczkolwiek z drugiej strony tylko kataklizm mógłby wyrzucić ich poza strefę honorowaną udziałem w ów kontynentalnym czempionacie.
Renomowani Estudiantes załapali się na odległe siedemnaste miejsce, które zdecydowanie nie odzwierciedla renomy tego klubu. Pocieszyć się mogą tylko wspomnianym wyprzedzeniem Gimnasii, ale taką markę stać na zdecydowanie więcej. Czy pod okiem Gabriela Milito zaczną prezentować się na miarę oczekiwań?
*****************************************************************************
Vélez Sarsfield vs Lanús 4:0 (1:0)
Gole – Agustín Bouzat (34′, 55′, 61′), Rodrigo Salinas (74′)
Rozczarowujący pod koniec sezonu Vélez nieoczekiwanie wzniósł się na nadprogramowe wyżyny swoich możliwości podczas ostatniej serii spotkań deklasując 4:0 solidny w tegorocznych zmaganiach Lanús. Podopieczni Gabriela Heinze osiągnęli wysokie zwycięstwo i to w niezwykle efektownym stylu.
Przy okazji uświadczyliśmy piątego hattricka w tej Superlidze. Ustrzelił go Agustín Bouzat, który dotychczas podczas bieżącej kampanii spisywał się poniżej oczekiwań. Wczoraj za to wychowanek Boca Juniors nie miał sobie równych.
Rezultat otwarł w 34 minucie, kiedy niskim strzałem ze skraju pola karnego trafił do siatki po palcach Matíasa Ibáñeza. Natomiast dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej części przeprowadził efektowną dwójką akcję z Leandro Fernándezem – otrzymał od niego centrę z boku pola karnego, aby w centrum efektownym bezpośrednim łukowatym strzałem drugi raz zaskoczyć bramkarza gości.
Gdy minęła godzina zawodów żądny rehabilitacji za niezbyt udany sezon Bouzat skompletował hattricka. Wówczas przeprowadził kolejną znakomitą dwójkową akcję z Leandro Fernándezem. W tym przypadku zgarnął asystę od blondyna, utorował sobie pozycję do oddania strzału, aby niskim uderzeniem tuż zza szesnastego metra nie dać żadnych szans Ibáñezowi.
Do tego spotkania Bouzat miał na koncie ledwie jedną bramkę zdobytą podczas tejże kampanii. Teraz z zimną krwią zapakował hattricka nieklasycznego.
Rozbici goście wykreowali sobie dwie okazje do złagodzenia chłosty – obie zakończyły się strzałami w słupek. Przy pierwszej okazji Marcelino Moreno obił tę część bramki mierzonym uderzeniem z okolicy szesnastego metra.
Później paragwajski napastnik „El Granate”, czyli Pablo Martínez ostemplował słupek mając przed sobą pustą bramkę po wyminięciu goalkeepera Lucasa Hoyosa. Na obronę pudłującego można powiedzieć, że od celu dzielił go bardzo ostry kąt, przez co pozycja należała do niełatwych.
Kwintesencją wspaniałego spotkania Vélezu okazała się czwarta bramka zdobyta w wyjątkowo genialnej akcji. Rodrigo Salinas ofiarnym wślizgiem odzyskał piłkę od obrońcy rywali. Tę za chwilę na środku boiska przejął Joaquín Laso, aby efektownym lobem dośrodkować przed pole bramkowe, skąd bezpośrednim uderzeniem w długi róg dzieła zniszczenia dopełnił inicjujący tę akcję Salinas.
„El Fortín” dokonali hucznego przełomu u brzegu kampanii ligowej i nagromadziwszy przez cały sezon razem 40 punktów wieńczą go jako szósta siła tabeli, co daje im gwarancję startu w przyszłorocznej Sudamericanie oraz zwolnienie z rundy eliminacyjnej Copa de La Superliga.
Najbliższe dwa weekendy Vélez ma zatem wolne, a udział w nowym argentyńskim Pucharze Ligi rozpocznie pod koniec kwietnia od 1/8 finału.
Dla zajmującego dziewiąte miejsce przed tą kolejką Lanús ta klęska zwiastuje wypad poza strefę Copa Sudamericana.
Niestety, ale mimo całkiem przyzwoitego półrocza chłopcy Luisa Zubeldii potknęli się na ostatniej prostej.
Celem załapania się do przyszłorocznych kontynentalnych pucharów zawodnicy z południa Buenos Aires będą musieli albo dojść do finału wspomnianej Copa de La Superliga, albo oczekiwać korzystnych dla nich rozstrzygnięć w tym turnieju lub w Copa Argentina, Copa Libertadores bądź w trwającej Sudamericanie (międzynarodowe turnieje musiałby wygrać argentyński klub, który ukończył sezon nad „El Granate”).