Wtorkowego wieczora w marokańskim mieście Tanger drużyna narodowa Argentyny rozegrała drugi marcowy mecz towarzyski. Przy nieobecności kontuzjowanego Lionela Messiego sprawdziła tam umiejętności gospodarzy, z którymi stoczyła w gruncie rzeczy zacięty bój. Zwyciężyła go 1:0 dzięki bramce pod koniec spotkania.
Selekcjoner Lionel Scaloni wyciągnął wnioski po druzgocącej porażce 1:3 z Wenezuelą. Zdecydował się na kilka zmian w składzie, których wymagała zwłaszcza formacja defensywna. Dla „Albicelestes” zadebiutowali tutaj dwaj bramkarze – Esteban Andrada oraz Juan Musso oraz skrzydłowy Matías Zaracho, a także w samej końcówce rozgrywający Iván Marcone.
Drugi raz, ale pierwszy od 2017 roku narodowy występ zaliczył pomocnik Guido Rodriguez z meksykańskiej Amériki. Opaskę kapitańską premierowo przyodział mający stosunkowo mały staż w kadrze defensor Germán Pezzella pełniący przecież funkcję kapitana włoskiej Fiorentiny.
Spotkaniu towarzyszył bardzo silny wiatr, którego powiewy przesuwały stojącą piłkę – to utrudniało wykonawstwo stałych fragmentów gry. Na początku meczu lokalni kibice wygwizdali argentyńskich futbolistów. Czyżby Marokańczycy nie lubili Argentyny? A może byli źli o brak „Boskiego Leo”?
Goalkeeper Boca Juniors, czyli Andrada nie miał zbyt wiele pracy. Tylko u progu spotkania obronił na raty strzał zza pola karnego. Pałeczka pierwszeństwa należała zdecydowanie do Argentyńczyków.
W pierwszej połowie chłopcy Scaloniego dość często nawiedzali bramkę rywali, ale właściwie oddali tylko jeden groźniejszy strzał i to niezwykle przypadkowy. Leandro Paredes huknął z rzutu wolnego, ale piłka w polu karnym odbiła się rykoszetem od Lautaro Martíneza, po czym zmieniła kierunek lotu i przeleciała minimalnie obok słupka marokańskiej bramki.
Przez długi czas afrykańska ekipa trzymała Argentynę na dystans od własnej szesnastki. „Albicelestes” przeważali, ale nie umieli zorganizować dobrego ataku. Impas udało się przełamać dopiero w 83 minucie dzięki atakowi zainicjowanemu wrzutem z autu Marcosa Acuñy.
Piłkę przejął zmiennik Ángel Correa – napastnik Atlético Madryt wymienił podanie z Matíasem Suárezem, aby następnie w polu karnym wyminąć obrońcę, a niskim uderzeniem w długi róg pokonać bramkarza miejscowych. Jeden obrońca starał się wślizgiem zatrzymać piłkę zmierzającą do siatki, ale nie sięgnął jej. Drugi gol „Angelito” w barwach narodowych, ale pierwszy od września 2015, gdy w debiucie dla kadry dołożył się do pogromu 7:0 Boliwii.
Trafienie uzyskane u kresu starcia pozwoliło Argentynie zwyciężyć entuzjastycznie nastawionych Marokańczyków. Zgrupowanie w marcu udało się zakończyć z przynajmniej jednym zwycięstwem.
Maroko vs Argentyna 0:1 (0:0)
Gol – Ángel Correa (83′)
Skład Argentyny: Esteban Andrada (67′, Juan Musso) – Gonzalo Montiel, Germán Pezzella [C], Walter Kannemann, Marcos Acuña – Leandro Paredes (76′, Matías Zaracho), Guido Rodríguez – Roberto Pereyra (90+2′, Iván Marcone), Paulo Dybala (79′, Giovani Lo Celso), Rodrigo De Paul (62′, Ángel Correa) – Lautaro Martínez (56′, Matías Suárez)
Arbiter: Janny Sikazwe (Zambia)
Kolejny raz reprezentacja Argentyny udowodniła, że Messi, a właściwie jego obecność w kadrze jest problemem. Piłkarze „Albicelestes” lepiej sobie radzą nie będąc całkowicie uzależnieni od największego gwiazdora.
Niedługo wraca rzeczywistość ligowa, zaś Scaloni stanie za dwa miesiące będzie musiał wybrać kadrę na tegoroczną Copa América. Jak ona będzie wyglądać? Podobnie jak marcowa (oczywiście uszczuplona do 23 piłkarzy), czy może szkoleniowiec pokusi się o powołanie nowych nazwisk?