Oprócz kanonady Boca Juniors w Tucumánie nad tamtejszym outsiderem w niedzielę rozegrano cztery inne spotkania 23. kolejki Superliga Argentina. Na czwartej pozycji niedaleko za plecami Boca umocnił się River Plate demolując odwiecznego wroga – Independiente. Efektowną victorię przypłacili jednak poważną kontuzją swojego gwiazdora Juana Fernando Quintero. Patronato nieoczekiwanie ośmieszył wicelidera, wydostając się ze strefy spadkowej. Marzeń o utrzymaniu nie porzuca Tigre. Wreszcie w lidze przełamał się San Lorenzo. Relacja:
Patronato vs Defensa y Justicia 2:0 (0:0)
Gole – Gabriel Carabajal (52′ – pen.), Germán Berterame (77′)
W sobotę polegli główni konkurenci Patronato w walce o utrzymanie – Belgrano oraz San Martín de San Juan. Drużyna z Międzyrzecza nie zamierzała zaprzepaścić niepowtarzalnej okazji, aby ponownie wydostać się spod czerwonej kreski i przy okazji trochę uciec innym czerwonym latarniom ligi.
Motywacja „El Patrón” okazała się tak wielka, że ograli u siebie rewelacyjnego wicelidera oraz kandydata do mistrzowskiej patery. Dawid powalił Goliata!
Do przerwy gole nie padły, a rywalizacja była niezwykle otwarta ze wskazaniem na faworyzowaną DyJ. Drużyny walczące o dwa przeciwstawne cele – jedni o utrzymanie, drudzy o mistrzostwo dotrzymywały sobie kroku.
W drugiej połowie zaś outsider nadspodziewanie gładko przyparł do ściany myślącą o mistrzostwie Defensa y Justicia. Szybko po wznowieniu rywalizacji Patronato wywalczył jedenastkę za zagranie ręką Rafaela Delgado we własnym polu karnym. Tę sprytnym, niskim uderzeniem wykorzystał Gabriel Carabajal otwierając wynik.
Starania przyjezdnych o wyrównujące trafienie nie dawały efektów. Bliżej było drugiej bramki dla Patronato – bezlitosne uderzenie Gabriela Compagnucciego z boku szesnastki ledwo ledwo obronił Ezequiel Unsain.
Natomiast u progu ostatniego kwadransa zawodów gospodarze podwyższyli za sprawą Germána Berterame. 20-latek wypożyczony z San Lorenzo przypieczętował wygraną zdeterminowanych gospodarzy – wykorzystując nieodpowiednie wybicie głową obrońcy rywali na wysokości około piątego metra również wyskoczył do główki uprzedzając wybiegającego do piłki Unsaina i heroicznym strzałem „dyńką” dobił faworyta.
Tuż przed końcem rywalizacji, w doliczonym czasie obrońca miejscowych Lautaro Geminiani po swoim chamskim uderzeniu przeciwnika podczas walki o piłkę przy linii autowej obejrzał czerwoną kartkę za drugą żółtą. DyJ nie wystarczyło jednak czasu, aby zdobyć choćby honorową bramkę mając przewagę liczebną.
Patronato uciekł spod topora, wypracowując sobie trzypunktową zaliczkę nad spoczywającymi pod czerwoną kreską Tigre, Belgrano tudzież San Martín de San Juan.
W ostatnich dwóch kolejkach drużyna kierowana przez Mario Sciacquę zagra na wyjeździe nie oszczędzającym się na Libertadores zespołem Godoy Cruz oraz u siebie z pewnymi utrzymania Argentinos Juniors. Mają los w swoich rękach, a do utrzymania się wystarczy im zdobycie czterech punktów podczas rzeczonych dwóch spotkań.
Niestety, porażka w Paranie oddala Defensa y Justicia od mistrzowskich planów. „Sokoły” pod wodzą Sebastiána Beccacece znowu tracą cztery punkty do lidera Racingu Club. Jeśli w ostatniej kolejce chcą stoczyć przeciwko błękitnej części Avellanedy bój, którego stawką będzie mistrzostwo Argentyny muszą za dwa tygodnie po przerwie reprezentacyjnej pokonać u siebie Unión, a także oczekiwać, że Racing potknie się w dzielnicy Victoria przeciwko wspomnianemu Tigre.
*****************************************************************************
Talleres vs Tigre 1:3 (0:2)
Gole – 0:1 Walter Montillo (32′), 0:2 Lucas Menossi (36′), 0:3 Lucas Janson (71′), 1:3 Néstor Moiraghi (85′ – samobój)
DyJ może być spokojna o to, iż Tigre tanio skóry nie sprzeda liderom. „El Matador” niedzielnego popołudnia zgładzili w Córdobie ubiegających się o bilety do Copa Sudamericana tamtejszych Talleres, przedłużając swoje nadzieje na utrzymanie.
Chłopcy Néstora Gorosito są niepokonani już od sześciu ligowych potyczek, co potwierdza jak gorąco pragną utrzymać się wśród uczestników Superligi. To już ich czwarte zwycięstwo w przeciągu miesiąca. Zdeterminowani nie dali żadnych szans znacznie silniejszym od siebie kordobanom. Mało tego, od tej chwili walczą jednocześnie o utrzymanie oraz o kwalifikację do przyszłorocznej Sudamericany!
Jako pierwsi groźniej natarli gospodarze, aczkolwiek dalekosiężną bombę Tomása Pochettino jakoś sparował Gonzalo Marinelli.
Ze strony przyjezdnych dwukrotnie szturmował Federico González – raz jego bezlitosne uderzenie z boku pola karnego wypiąstkował Guido Herrera, zaś chwilę później trzeci najskuteczniejszy zawodnik bieżącej kampanii Superligi feralnie chybił nad poprzeczką z pola bramkowego po rozegraniu kornera. Tym razem walczący wciąż o koronę króla strzelców napastnik do listy strzelców się nie wpisał.
Potencjalni spadkowicze nieźle urządzili Talleres, gdy minęło półgodziny od pierwszego gwizdka arbitra. Zadane w bardzo krótkim odstępie czasu dwa ciosy ułożyły konfrontację pod dyktando gości.
Strzelanko zainicjował w 32 minucie doświadczony Walter Montillo, który od miesiąca zbiera bardzo pochlebne recenzje. Otrzymawszy dośrodkowanie zza linii bocznej pola karnego od Lucasa Jansona chciał na piątym metrze uderzyć głową, ale skierował sobie piłkę niżej, a ta odbita od jego uda wylądowała w siatce. Herrera mimo żywiołowej interwencji nie zdołał jej sięgnąć.
Swoją drogą znany z Universidadu de Chile oraz boisk brazylijskich Montillo znakomicie doszedł do siebie po okropnej kontuzji kolana, która zmarnowała mu ponad rok kariery.
Cztery minuty później podwyższył rozgrywający Lucas Menossi. On również przejął dogranie z prawej strony boiska od Jansona. Później na terenie szesnastki okiwał jednego obrońcę, aby strzałem w długi róg efektownie zaskoczyć Herrerę. Zaskakująco prędko „El Matador” usadzili wyżej notowanego oponenta.
Menossi za chwilę nieomal wpakowałby drugą bramkę. Otrzymawszy centrę od Jansona tym razem pokusił się o efektowny strzał piętką, który odbił się od bramkarza, następnie słupka, po czym zawodnik miejscowych zażegnał niebezpieczeństwo wykopując futbolówkę na korner.
Od rozpoczęcia drugiej części przegrywający podjęli próby zmniejszenia deficytu bramkowego. Dwie niezłe okazje zaprzepaścił Joel Soñora.
Urodzony w Argentynie, ale reprezentujący niegdyś jankeską młodzieżówkę napastnik chociażby obił słupek chaotycznym, kozłowanym strzałem z centrum pola karnego – za chwilę dobitkę Fernando Navarro z boku szesnastki zablokował obrońca Lucas Rodríguez. Kilka minut później wprowadzony po przerwie Soñora spudłował nad poprzeczką bezpośrednim uderzeniem zza pola karnego.
Zamiast nawiązania kontaktu przez „La T” mieliśmy dobicie przez Tigre walczących do niedawna o Libertadores lokalnych zawodników. W 71 minucie na 3:0 podwyższył Lucas Janson trafiając głową dzięki dośrodkowaniu zza szesnastki weterana Martína Galmariniego. Właściwie to był samobój Herrery, bowiem piłka po strzale głową napastnik wpierw odbiła się od słupka, potem od pleców goalkeepera i dopiero wturlała się do siatki.
Po powrocie z wypożyczenia do MLS zawodnik o skandynawsko brzmiącym nazwisku znowu jest istotnym ogniwem wyjściowej jedenastki swojego macierzystego klubu, wojując z nim o uniknięcie degradacji do Primera B Nacional.
Nie dość, że kordobanie przegrywali aż 0:3, to jeszcze około 80 minuty zarobili aż dwie czerwone kartki. Wyleciał młody pomocnik Fernando Navarro za brzydkie wejście w nogi oponenta oglądając drugą żółtą kartkę, a chwilę później jego śladem podążył napastnik Sebastián Palacios, który obejrzał bezpośrednio czerwień za zbyt dosadne krytykowanie decyzji arbitra.
Hegemonia piłkarzy ze stołecznej dzielnicy Victoria przybrała tak ogromne rozmiary, że nawet zlitowali się i strzelili bramkę na otarcie łez dla rywali. Obrońca Néstor Moiraghi niefortunnie przeciął centrę prawego defensora Nahuela Tenaglii kierując piłkę do własnej bramki. Talleres dzięki temu samobójowi mogli polec z jakimś honorem.
Dzięki victorii na Estadio Mario Kempes w Córdobie drużyna Gorosito traci tylko trzy punkty do bezpiecznego miejsca w tabeli spadkowej (jeszcze w styczniu aż dwunastu oczek brakowało jej, aby uciec spod topora).
Ponadto Tigre wśród klasyfikacji ligowej zbliżył się ku miejscom gwarantującym Sudamericanę – zajmuje dwunastą lokatę nazbierawszy 32 punktów. Óśmi Talleres, którzy nadal okupują pozycję dającą kontynentalny czempionat uciułali zaledwie jeden więcej.
*****************************************************************************
Rosario Central vs San Lorenzo de Almagro 0:1 (0:0)
Gol – Nicolás Reniero (90+3′)
Spotkanie dwóch rozczarowujących w bieżącej kampanii ligowej uczestników Copa Libertadores 2019. San Lorenzo pół tygodnia temu przerwał posuchę bez zwycięstwa ogółem we wszystkich oficjalnych rozgrywkach, jaka stanęła na piętnastu konsekutywnych niewygranych starciach.
Teraz na stadionie Gigante de Arroyito popularni „Cuervos” przerwali następną czarną passę – golem w samej końcówce pokonali na wyjeździe Rosario Central i zatrzymali swą serię bez zwycięstwa na arenie Superligi, jaka skończyła się na dwunastu meczach bez zdobycia pełnej puli.
Jak się okazuje włodarze San Lorenzo mieli rację nie zwalniając trenera Jorge Almiróna, który przez ostatnie pół tygodnia poprowadził drużynę do dwóch cennych tryumfów – w Libertadores oraz na arenie ojczystej.
Spotkanie wyrównane, ale ze wskazaniem na Central. Okazje dla gospodarzy tworzyli między innymi Leonardo Gil uderzeniem z rzutu wolnego mobilizując staruszka Sebastiána Torrico do piąstkowania oraz kolumbijski atakujący Duván Vergara niskim przymierzeniem z dalszej odległości nieznacznie pudłując.
U progu drugiej części Fernando Zampedri chciał zaskoczyć 39-letniego bramkarza z krańca szesnastki, ale wycelował w obrońcę, który zdołał sparować to uderzenie na korner. Ponadto przymierzany do transferu zagranicę napastnik próbował też uderzeniem w kierunku dalszego słupka zza linii bocznej pola bramkowego, ale piłka po palcach Torrico wyleciała na rzut rożny. Dla odmiany strzał głową Zampedriego zza piątego metra przeleciał nad bramką.
San Lorenzo atakował zdecydowanie rzadziej głównie szukając ofensywnego rozwiązania strzałami zza pola karnego. Te jednakże skrzętnie wyłapywał Jeremías Ledesma.
Zamykający tabelę „El Ciclón” szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylił tuż przed końcowym gwizdkiem arbitra. W trzeciej minucie Nicolás Reniero rozstrzygnął o zwycięstwie gości trafiając w akcji jeden na jednego z Ledesmą dzięki asyście od Juana Camilo Salazara.
Trzeba skomplementować asystenta Salazara – od kiedy Kolumbijczyk zadebiutował dla papieskiego teamu jest głównym reżyserem ofensywnej gry San Lorenzo, a drużyna Ojca Świętego niewygrywająca od końca października nagle odniosła dwa zwycięstwa z rzędu!
Mimo zwycięstwa San Lorenzo pozostał na ostatniej lokacie klasyfikacji Superligi. Dotychczas uciułali zaledwie 20 punktów, co jest wynikiem fatalnym, jak na taką markę. Najważniejszy jednak przełom drużyny tuż przed końcem sezonu. Już za tydzień będą mogli opuścić dno tabeli, jeśli nie przegrają wyjazdowego, zaległego meczu 18. kolejki przeciwko Colónowi.
Rosario Central jest dopiero dwudziesty z zaledwie trzema oczkami więcej od swoich niedzielnych pogromców. Obie te drużyny zakotwiczą gdzieś w okolica dna stawki pod koniec sezonu.
Dodajmy przy okazji, iż tym spotkaniem swój tymczasowy angaż na stanowisku trenera Central zwieńczył Paulo Ferrari. Od najbliższego tygodnia jego obowiązki przejmie Diego Cocca, a więc eks-trener Racingu Club pracujący ostatnio w Meksyku.
*****************************************************************************
River Plate vs Independiente 3:0 (0:0)
Gole – Julián Álvarez (59′), Ignacio Scocco (70′ – pen.), Lucas Pratto (82′)
Niekwestionowany argentyński hit weekendu dla River, który ubiega się o miejsce gwarantujące przyszłoroczną edycję kontynentalnej elity. „Milionerzy” nie mieli litości nad rozczarowującym w tej kampanii Independiente – bezwzględnie rozgromili 3:0 na El Monumental ekipę Ariela Holana. Gościom nie udała się vendetta za ćwierćfinał poprzedniej edycji Copa Libertadores.
Pierwsza połowa bez bramek, ale nie bez emocji. Kontuzji kolana nabawił się obrońca przyjezdnych Guillermo Burdisso uderzywszy kolanem o murawę, gdy we własnej szesnastce powstrzymywał atakującego gospodarzy. Niestety musiał opuścić boisko już w 16 minucie zawodów.
Później fantastyczną interwencją popisał się urugwajski bramkarz delegatów Martín Campaña wybijając groźny strzał szczupakiem Lucasa Pratto. Przy innej okazji brylujący ostatnio wśród River napastnik Matías Suárez chciał przelobować goalkeepera, lecz futbolówkę zmierzającą ku bramce w ostatniej chwili głową wybił defensor „Inde”.
Generalnie broniący się tutaj „Los Diablos Rojos” najgroźniejszą sytuację wykreowali sobie po kornerze, kiedy mocny strzał Cecilio Domíngueza ze skraju pola karnego Franco Armani ofiarnie zahamował.
Wielokrotnie defensywa Independiente powstrzymując ofensywę River grała na granicy przewinienia. Sędzia jednak był wyrozumiały dla przyjezdnych z Avellanedy.
U progu drugiej połowy goście niespodziewanie dwukrotnie zaatakowali. Martín Benítez obsłużył ładnym podaniem Juana Sáncheza Miño, który popędził ze świetną akcją, lecz jego uderzenie zza linii bocznej pola bramkowego na raty obronił Armani. Niedługo później „Inde” mógł ukąsić po rzucie rożnym, gdy obrońca Alan Franco przecinając głową centrę z niego ostemplował poprzeczkę. W dalszej części pojedynku karty rozdawał jednak tylko i wyłącznie River.
Efektowny tryumf w klasyku ostatni zdobywca Pucharu Wyzwolicieli przypłacił poważną kontuzją swojego gwiazdora Juana Fernando Quintero. Kolumbijczyk w 58 minucie ucierpiał w starciu z Jorge Nicolásem Figalem, który wyprowadził mu szybki cios kolanem w kolano i jak się okazało… Juanfer zerwał więzadła krzyżowe, co zwiastuje jego mniej więcej półroczną przerwę od gry.
Julián Álvarez, który zastąpił Juanfera błyskawicznie wziął sprawy w swoje ręce. Chwilę po wejściu na murawę strzelił na 1:0 dla River. Otrzymał centrę w pole karne od Matíasa Suáreza, aby mając defensora na plecach obrócić się z piłką i efektownie strzelić w długi róg bramki. Cóż za wejście smoka reprezentanta Argentyny do lat dwudziestu! I weźmy pod uwagę, że tak oto zdobył pierwszego oficjalnego gola w dorosłej karierze.
Zawodnicy Marcelo Gallardo póki co paradoksalnie oszczędzają się na wstępie fazy grupowej Pucharu Wyzwolicieli, aby zająć odpowiednio wysokie miejsce na koniec czempionatu Superligi.
Dlatego poszli za ciosem i jakieś dziesięć minut później wywalczyli rzut karny – Campaña najpierw kuriozalnie wybił piłkę wprost pod nogi Suáreza, który przypuścił atak i za chwilę sfaulował nacierającego w pole karne wychowanka Belgrano. Jedenastkę spożytkował wiekowy Ignacio Scocco wyśrubowując zaliczkę.
„Czerwone Diabły” dobił w 82 minucie najskuteczniejszy obecnie snajper tryumfatorów Libertadores, a więc Lucas Pratto. Wychowanek Boca strzelający dziś na chwałę jej odwiecznego wroga wbił gwóźdź do trumny rywalom skutecznie dobijając sparowany chwilę wcześniej przez bramkarza strzał Christiana Ferreiry.
Jeśli mowa o Ferreirze, to utalentowany 19-latek tym razem gola nie zdobył. Aczkolwiek udział przy zwycięstwie mimo to miał spory.
Chwilę później czerwoną kartkę za brutalny faul obejrzał jeszcze obrońca pokonanych – Jorge Nicolás Figal, a więc goście niejako sami się dobili. Bezdyskusyjna demolka River na największym argentyńskim stadionie. Najbardziej bolesna ta klęska niewątpliwie jest dla Pablo Péreza – doświadczony pomocnik w grudniu ubiegłego roku przegrał Superfinał Libertadores jako kapitan Boca, a teraz w barwach „Inde” poniósł sromotną klęskę przeciwko „Millonarios”.
Wobec efektownego łupnia w klasyku River Plate umocnił się na czwartej pozycji w tabeli (honorującej eliminacjami CL 2020) oddalając się na trzy oczka piątemu Tucumánowi oraz nadal zgromadziwszy pięć punktów mniej, aniżeli okupująca najniższy stopień podium Boca.
Natomiast dołujące ostatnio Independiente z 32 punktami jest dziewiąty, zamykając strefę awansu do Sudamericany.