Racing nie ustępuje, radość Argentinos Juniors

W sobotę przeprowadzono cztery starcia 23. kolejki Superliga Argentina. W klasyfikacji ligowej nie zmienia się wiele, większość drużyn zwyczajnie chce utrzymać karty. Następny istotny pojedynek przegrał Atlético de Tucumán, który na dobre wyleciał poza miejsca honorowane Libertadores. Liderem pozostaje Racing Club, w stu procentach utrzymanie zagwarantowali sobie Argentinos Juniors. Podsumowanie:

Vélez Sarsfield vs Atlético de Tucumán 2:0 (1:0)

Gole – Agustín Bouzat (43′), Pablo Galdames (90′)

Upragniony przełom zawodzącego ostatnimi tygodniami Vélezu, a zarazem dramat Atlético de Tucumán. Zawodnicy przyjezdni ponieśli drugi raz pod rząd przegrali „mecz o sześć punktów”, przez co nie zdołali choć na dzień wrócić do czołowej czwórki tabeli.

Podopieczni Gabriela Heinze mieli dosłownie ostatnią szansę, aby nie utracić możliwości kwalifikacji do Libertadores 2020 poprzez ligę. Domowy tryumf nad piątą drużyną klasyfikacji zbliżył gospodarzy na dwa punkty do niej, aczkolwiek trzeba jeszcze oczekiwać, że River potknie się w niedzielę.

Przed rozpoczęciem spotkania uczczono pamięć Emmanuela Álvareza – kibica drużyny Vélez Sarsfield, który równo 11 lat temu został zastrzelony w tajemniczych przed wyjazdowym spotkaniem z San Lorenzo.

Każda ze stron zmarnowała klarowną szansę na początku rywalizacji. Wśród lokalnej ekipy utalentowany dzieciak, 17-letni Thiago Almada kuriozalnie spudłował nad poprzeczką zza piątego metra. Za miesiąc osiągnie pełnoletność i najprawdopodobniej od razu wyruszy gdzieś do Europy.

Tucumán otarł się o objęcie prowadzenia po rzucie rożnym. Akcję zainicjowaną centrą ze stałego fragmentu gry chciał wykończyć urugwajski defensor Mathías Abero, lecz jego mocny niski strzał zza pola bramkowego bohatersko zablokował Lucas Hoyos.

Udowodnił, iż pod koniec ubiegłego roku zasłużenie wygryzł ze składu reprezentanta Ekwadoru – Alexandra Domíngueza. Od trzech miesięcy jest podstawowym goalkeeperem „El Fortín” i nie kwapi się ku oddaniu swej pozycji.

Nie gorszym bramkarzem jest Cristian Lucchetti. 40-latek również popisał się genialną paradą zatrzymując atak jeden na jednego blondyna Nicolása Domíngueza. Natomiast Hoyos obronił jeszcze dwa piekielnie mocne, niskie strzały zza szesnastego metra.

Stuprocentową gratkę ze strony gospodarzy zmarnował Agustín Bouzat – chcąc przelobować Lucchettiego w akcji sam na sam wycelował w słupek, aby następnie nie zdążyć z dobitką. Kiedy ponownie dopadł piłki, ta minęła linię końcową boiska.

Obecnie najmłodsza w całej lidze ekipa „Fortíneros” prowadzenie uzyskała krótko przed przerwą, zaś Bouzat zrewanżował się za wcześniej niewypał.

W 43 minucie wychowanek Boca Juniors, który w nieodległej przeszłości wypromował się w Defensa y Justicia przejął centrę Nico Domíngueza, której głową nie sięgnął Leandro Fernández i  w centrum szesnastki niekryty przymierzył w długi róg nie dając nic do powiedzenia Lucchettiemu.

Zaraz po przerwie niecelny strzał po rozegraniu rzutu rożnego odnotował Tucumán. Natomiast dla gospodarzy nie zdołał trafić Matias Vargas feralnie chybiając nad poprzeczką bezpośrednim strzałem ze skraju szesnastki. Ponadto młokos Almada posłał niską petardę z ubocza szesnastki, sprawiając 40-letniemu goalkeeperowi spory problem takim chytrym strzałem.

Vélez bezwzględnie przeważał nad przeciwnikiem, ale przez długi czas nie potrafił go dobić. Minimalnie niecelny strzał zza pola karnego podczas ładnej zespołowej akcji odhaczył Leandro Fernández.

U samego kresu wreszcie chłopcy Heinze postawili kropkę nad „i”. Wątpliwości rozwiał chilijski młodzian Pablo Galdames. Szansę gospodarzom stworzył idiotyczna strata obrońcy Atlético, zaś 22-letni pomocnik trafił na pustą bramkę otrzymawszy asystę od Rodrigo Salinasa w akcji dwóch na jednego. Zdobył więc swojego pierwszego gola na boiskach Argentyny.

W doliczonym czasie jeszcze dotkliwiej przyjezdnych upokorzyć mógł, a nawet powinien był Agustín Bouzat. Od połowy boiska biegł jeden na jednego z Lucchettim. Niestety, tuż za polem karnym presja go zeżarła i beznadziejne chybił wysoko nad poprzeczką.

Przy okazji dodajmy, iż na trybunach stadionu El Fortín de Liniers pojawił się na tym spotkaniu Fernando Gago, który niedawno rozwiązał umowę z Boca Juniors. Kiedy wyleczy zerwane ścięgno achillesowe, prawdopodobnie wróci właśnie do Vélezu. Grał dla tego klubu w pierwszej połowie 2013 roku, nim powrócił do macierzystej drużyny.

Vélez wciąż okupuje szóstą lokatę, ale jak mówiliśmy tylko dwa punkty dzielą go od wczorajszych ofiar. Nie ustępują w walce o gwarantowany awans do CL 2020, chociaż trudno wierzyć, aby prześcignęli rozkręcający się River Plate.

Co do rozbitej ostatnimi porażkami drużyny tucumańskiego Atlético – jeszcze niedawno ta zdawała się mieć pewną pozycję wśród top 4 tabeli, zaś teraz po dwóch wtopach w kluczowych meczach zdają się być pogrzebani. Może „El Decano” uda się zwojować Copa Argentina lub nowo powstały Copa de La Superliga.

*****************************************************************************

Unión vs Lanús 3:0 (2:0)

Gole – Franco Troyansky (1′, 14′), Diego Zabala (50′)

Na dłuższy okres rozstroju nie pozwolił sobie Unión de Santa Fe. Chłopcy Leonardo Madelóna stracili cenne punkty w poprzednich dwóch bojach – ulegli u siebie Boca Juniors przez idiotyczną czerwoną kartkę dla Damiána Martíneza oraz tylko zremisowali wyjazd przeciw Tigre, trwoniąc tam dwubramkową przewagę.

„Tatengues” pragnęli odzyskać straconą pozycję w tabeli i nie przejmowali się perspektywą nadchodzącego meczu Copa Sudamericana z ekwadorskim Independiente del Valle. Wystawili możliwie najsilniejszy skład przeciwko Lanúsowi w bezpośredniej potyczce o gwarantowane bilety do przyszłorocznej edycji CS.

Podstawowi zawodnicy Uniónu nie dali najmniejszych szans wracającemu do przeciętnej formy zespołowi z południa Buenos Aires. Pierwszy cios miejscowi zadali już w 40 sekundzie! To był dzień szybkich goli na boiskach Argentyny. Nicolás Mazzola przejąwszy dogranie z lewego skrzydła Franco Fragapane klatą zagrał na bok, a Franco Troyansky niskim uderzeniem w długi róg z narożnika pola bramkowego otworzył strzelaninę.

Nie minął nawet kwadrans potyczki, kiedy „Santafesinos” prowadzili 2:0, zaś Troyansky miał na koncie już dwa gole. Diego Zabala dośrodkował z kornera, natomiast wychowanek Olimpo de Bahía Blanca główką pokonał Matíasa Ibáñeza drugi raz.

W dalszej fazie pierwszej połowy kilkukrotnie ofensywę przypuścił. Między innymi z atakiem sam na sam szarżował Marcelino Moreno, aczkolwiek w ostatniej chwili przed oddaniem strzału powstrzymał go ofiarnie interweniujący stoper Jonathan Bottinelli.

Później rzut rożny – dzięki wrzutce z niego głową celował brazylijski obrońca delegatów Tiago Pagnussat. Jednakże futbolówkę po jego strzale zatrzymał Nereo Fernández.

Urugwajczyk Zabala również dołożył swoją cegiełkę do pogromu nie tak dawnego finalisty Pucharu Wyzwolicieli.  U progu drugiej części kolejne celne dośrodkowanie ze skrzydła, po jakim Mazzola odbił się od siebie nieudany wykop obrońcy gości, adresując futbolówkę na bok. Przejął ją ciemnoskóry skrzydłowy, który znalazł się sam na sam z goalkeeperem i bezproblemowo spożytkował klarowną szansę.

Brylujący w Uniónie sprinter Zabala odnotował szansę do strzelenia następnej bramki, aczkolwiek tym razem jego uderzenie z okolicy szesnastego metra wyraźnie minęło bramkę. Tak czy siak Lanús rozszarpany na strzępy w Santa Fe.

Skutki bezprecedensowego zwycięstwa Uniónu nad Lanús są oczywiste. Tryumfatorzy wtórnie zagościli wśród miejsc premiowanych Sudamericaną 2020, gdyż okupują siódme miejsce ze zdobytymi 34 punktami. Natomiast przegrani figurują poza pierwszą dziesiątką, uciuławszy trzy oczka mniej.

*****************************************************************************

San Martin de San Juan vs Argentinos Juniors 2:3 (1:1)

Gole – 1:0 Juan Francisco Mattia (3′), 1:1 i 1:3 Alexis MacAllister (30′, 65′), 1:2 Damián Batallini (58′), 2:3 Martín Bravo (74′)

Konfrontacja dwóch kandydatów do spadku dla wyżej notowanych Argentinos Juniors, którzy dzięki tryumfowi w San Juan na zachodzie Argentyny zapewnili sobie status pierwszoligowca na następny sezon. Drugie z rzędu wyjazdowe spotkanie „El Bicho”, które drużyna Diego Dabove zwyciężyła 3:2. Dwukrotnie pokonali kluby noszący przedrostek „San” w swojej nazwie.

Jednak spotkanie rozpoczęło się lepiej dla rozpaczliwie walczących o życie „Verdinegros”. Zaledwie trzy minuty od rozpoczęcia meczu rzut rożny dla nich, po którym nastąpiło olbrzymie zamieszanie w polu karnym. Najlepiej odnalazł się w nim stoper Juan Francisco Mattia głową adresując futbolówkę do siatki.

„Zielono-Czarni” skonstruowali okazję, aby wyśrubować prowadzenie. Emanuel Dening wybiegając niemal sam na sam zamiast osobiście zwieńczyć akcję zdecydował się podać Gonzalo Castillejosowi, którego zapędy pohamował bramkarz Lucas Chávez.

Nadal nie mogący czuć się bezpiecznie przed strefą spadkową przyjezdni odrobili deficyt po upływie półgodziny rywalizacji. Wówczas dośrodkowaniem asystował Damián Batallini, natomiast ich czołowy piłkarz Alexis MacAllister efektownym bezpośrednim strzałem ze skraju pola karnego zmienił rezultat na 1:1.

Nie minęło wiele czasu od wyrównania, a Batallini zapragnął strzelić własnego gola. Posłał niezły chytry centrostrzał zza linii bocznej pola karnego otarł poprzeczkę bramki San Martínu.

Wydawało się, że po zmianie częstsze będą ataki znajdującego się w gorszym położeniu San Martínu. Tymczasem kolejne dwa ciosy wyprowadzili delegacji ze stolicy. W 58 minucie dośrodkowanie Elíasa Gómeza przed pole bramkowe zakończyło się trafieniem głową Damiána Batalliniego.

Pięć minut później AJ prowadzili już 3:1, kiedy obrona miejscowych zaspała podczas dogrania w szesnastkę Franco Moyano. Znakomite dogranie przejął MacAllister aby wybiec jeden na jednego z Luisem Ardente, którego pokonał delikatną podcinką mimo żywiołowej interwencji ów goalkeepera.

Głodny wielkiej gry Alexis zatem skompletował dublet. Dodajmy, iż chwilę wcześniej trafić dla gości mógł również Claudio Spinelli, lecz tylko obił poprzeczkę mocnym uderzeniem z ubocza szesnastki.

Przed ustalonym na lipiec bieżącego roku transferem do angielskiego Brighton lider pomocy „El Bicho” pomógł klubowi uratować się przed widmem spadku. Natomiast rozgoryczonych kibiców gospodarzy te dwa gole wpieniły do granic możliwości. Przerwali zatem mecz na kilka minut usiłując sforsować ogrodzenie dzielące trybuny od boiska. Dopiero interwencja służb porządkowych oraz kapitana San Martín – bramkarza Ardente uspokoiła konflikt.

Chwilę potem doświadczony szybki atak gospodarzy, dzięki któremu napastnik miejscowych Martín Bravo jeszcze zaliczył kontaktową brameczkę mocnym strzałem zza pola bramkowego. Aczkolwiek to było ostatnie słowo teamu ze strefy spadkowej. Mimo aż ośmiu doliczonych minut spowodowanych zamieszkami na widowni gospodarze nie zdążyli wyrównać.

Wobec tej bolesnej domowej porażki posiadający bardzo szeroką kadrę, lecz mizernych piłkarzy San Martín de San Juan znów zajmuje miejsce wśród strefy spadkowej. Argentinos Juniors jak wspomnieliśmy drugi raz po kolei wygrali 3:2 na wyjeździe, zaklepując sobie pierwszoligowe wojaże w przyszłym sezonie.

*****************************************************************************

Racing Club vs Belgrano 1:0 (1:0)

Gol – Lisandro López (1′)

Wprawdzie Racingowi po piętach depcze rewelacyjna Defensa y Justicia, aczkolwiek „La Academia” nie zamierza oddawać fotelu lidera. Główny pretendent do tytułu nie ogląda się za siebie, tylko ciuła kolejne zwycięstwa. Minionej nocy zdecydowanie przeważali nad drżącym przed spadkiem Belgrano, ale wygrali zaledwie jedną bramką.

Błyskawicznie trafienie najskuteczniejszego zawodnika bieżącej kampanii, czyli Lisandro Lópeza ustaliło rezultat spotkania. Minęła mniej więcej równa minuta od pierwszego gwizdka arbitra, kiedy „Licha” odebrał centrę od Eugenio Meny, której nie zdołał przechwycić obrońca gości. Następnie 36-latek nisko przymierzył zza linii bocznej pola bramkowego w długi róg od słupka pokonując Césara Rigamontiego. Siedemnasty raz w ciągu czempionatu wpisał się na listę strzelców.

Racing mógłby wręcz zmiażdżyć outsidera, gdyby dopisała mu skuteczność. Już chwilę później Augusto Solari zanotował okazję do podwyższenia, aczkolwiek jego bezlitosną torpedę z boku pola karnego bramkarz sparował na korner. Raz Darío Cvitanich spudłował po dośrodkowaniu z wolnego, a przy innej okazji liderowi przeszkodziło pozycja spalona.

W drugiej połowie Belgrano nawiązał równorzędną walkę, aczkolwiek nacierali zbyt chaotycznie. Bez odpowiedniej precyzji nie było szans przechytrzyć obrony Racingu i takiego bramkarza, jak Gabriel Arias.

Bliżej mieliśmy do drugiej bramki Racingu, aniżeli wyrównania strat przez „Piratów”. Nowy reprezentant Argentyny – Matías Zaracho urządzając sobie rajd przez pół boiska przeprowadził efektowną dwójkową akcję z Nerim Cardozo. Za polem bramkowym postanowił oddać niski strzał, lecz z trudnej pozycji nie umiał przechytrzyć czujnego bramkarza gości.

Pod koniec zmiennik Jonathan Cristaldo pokusił się o nieoczekiwany strzał zza pola karnego, którym nieznacznie spudłował obok słupka.

Summa summarum Racing dowiózł do końcowego gwizdka arbitra skromne 1:0 i teraz ponownie musi oczekiwać potknięcia Defensa y Justicia. Mistrzowie strzelania w końcówkach, a jednocześnie wiceliderzy stawki w dzisiejsze południe skonfrontują się w Międzyrzeczu przeciw innej czerwonej latarni ligi – Patronato.

Matematyczne szanse na trzecie konsekutywne mistrzostwo Argentyny straciła właśnie Boca Juniors. „Xeneizes” pozostaje bronić najniższego stopnia podium, żeby zapewnić sobie fazę grupową przyszłorocznego Pucharu Wyzwolicieli.

Przypomnijmy, iż w ostatniej – 25. kolejce Superligi czołowa dwójka tabeli spotka się ze sobą w bezpośrednim spotkaniu! Oby batalia na El Cilindro planowana na 7 kwietnia była właśnie bitwą o tytuł!

Comments are closed.