„Estu” rządzi La Platą! River wśród top 4!

Interesujące rozstrzygnięcia zapadły w czterech niedzielnych meczach 22. kolejki Superliga Argentina. Estudiantes wygrali derby La Platy, Independiente wrócił do miejsc dających Sudamericanę, rokowany do spadku San Martín de Tucumán pierwszy raz w kampanii wygrał na wyjeździe, natomiast River zdobył Tucumán i wyparł tamtejsze Atlético ze strefy awansu do Libertadores 2020. Podsumowanie dnia:

Estudiantes La Plata vs Gimnasia La Plata 1:0 (1:0)

Gol – Lucas Albertengo (43′)

Drugi sezon z rzędu słynni Estudiantes gorzko rozczarowują na arenie ligowej, ale pomimo słabej dyspozycji na derby miasta potrafili się zmobilizować. Od 2010 roku „Los Pincharratas” nie przegrali oficjalnego Clásico Platense, łącznie są niepokonani przez rywala zza miedzy od trzynastu bezpośrednich starć.

Wczoraj na Estadio Ciudad de La Plata dowodzona tymczasowo przez Pablo Quatrocchiego drużyna pokonała Gimnasię skromnym 1:0, ale zwycięstwo zawdzięcza głównie przewadze liczebnej przez jakieś 2/3 meczu.

Losy spotkania na rzecz gospodarzy właściwie rozstrzygnęła czerwona kartka dla pomocnika przyjezdnych Lorenzo Faravelliego, jaką ten obejrzał w 29 minucie za brutalny atak w nogi Gastóna Fernándeza.

Przewinienie lidera drugiej linii „Los Lobos” musiało być czystą złośliwością względem rywala, ponieważ nikt o czystych intencjach nie popełnia takich fauli w środku boiska. Argentyńscy ligowcy jednak nie szczędzą siebie nawzajem, a szczególnie podczas derbowych batalii.

Ukarani czerwonymi kartkami Lorenzo Faravelli i Mateo Retegui nie kryli złości po wyrzuceniu z boiska przez arbitra. Dobrze, że nie przyszło im do głowy znokautowanie pracownika drużyny przeciwnej, jak we Włoszech zrobił to trener Gian Piero Gasperini

 

Szkoda tylko, że winowajca osłabił swój zespół, generalnie skazując go na końcowe niepowodzenie. Decydującego gola krótko przed przerwą strzelił Lucas Albertengo, dzięki dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową pokonując Alexisa Martína Ariasa.

Chwilę wcześniej ów bramkarz odruchowo sparował nad poprzeczką niespodzianą próbę wkrętu Manuela Castro. Natomiast jeszcze w końcowych chwilach pierwszej odsłony oraz na początku drugiej miejscowi zdobyli gole, których arbiter nie zaliczył ze względu pozycji spalonych.

W drugiej osłonie opromieniony przewagą liczebną „Estu” niestrudzenie tworzył okazje ku podwyższeniu zaliczki. Między innymi Carlo Lattanzio ostemplował poprzeczkę mocnym uderzeniem zza pola karnego, a weteran Gastón Fernández nieznacznie pomylił się technicznym strzałem z boku szesnastki.

Dopiero pod koniec boju rywalizacja wyrównała się, bowiem w przedostatniej minucie czerwoną kartkę od Germána Delfino zarobił również wypożyczony z Boca Juniors młody napastnik miejscowych Mateo Retegui. Mimo niedojrzałego wieku zawodnik ten bezpardonowo wchodzi na salony krajowej elity, co pokazał w meczu wysokiej rangi chamsko traktując rywala.

Gimnasii dowodzonej przez Hernána Ortiza sam doliczony czas w równych składach niestety nie wystarczył, aby dogonić wyżej notowanych oponentów. „Wilki” musiały pogodzić się z derbową porażką oraz faktem, że oficjalnego klasyku La Platy nie wygrały już od dziewięciu lat!

Estudiantes przeskoczyli Gimnasię w ligowej tabeli dzięki derbowej victorii. Być może wśród klasyfikacji różnica poziomów między laplateńczykami obecnie nie jest zauważalna, ale w newralgicznym momencie zdecydowanie bardziej utytułowany team pokazał kto rządzi w mieście.

Od nowego tygodnia czterokrotnych zdobywców Libertadores przejmie trener Gabriel Milito, który trenował już klub z City Bell (nominalny stadion „Estu” będący obecnie przebudowywany) w 2015 roku.

*****************************************************************************

Independiente vs Aldosivi 2:0 (1:0)

Gole – Jonathan Menéndez (45′), Pablo Hernández (89′)

Bezpośrednia potyczka o miejsca premiowane Sudamericaną dla renomowanego Independiente. Przed trybunami swojego Estadio Libertadores de América popularne „Czerwone Diabły” ograły 2:0 solidnego beniaminka z Mar del Platy, dzięki czemu wróciły do miejsc gwarantujących udział w kontynentalnym czempionacie.

Uzyskali wyraźną optymalną przewagę nad gośćmi, ale udokumentowanie jej zajęło sporo czasu. Ofensywę stołecznego giganta tworzył głównie Cecilio Domínguez. Paragwajczyk, który dziś jest najdrożej kupionym piłkarzem w historii „Inde” wypracował sobie pierwszą dogodną okazję.

Wówczas Cecilio wybiegł samodzielnie naprzeciwko bramkarza chcąc pokonać go strzałem zza pola bramkowego, ale wycelował w Luciano Pocrnjicia, zaś weteran o chorwackim pochodzeniu nogą sparował piłkę na korner. Później goalkeeperzy obu zespołów zahamowali po jednym groźnym uderzeniu głową.

Prezentujący się w tym roku znacznie poniżej oczekiwań Independiente prowadzenie objął tuż przed przerwą. W 45 minucie gola zdobył przymierzany do opuszczenia Avellanedy napastnik Jonathan Menéndez, który niedawno wrócił z wypożyczenia do Kataru, ale szuka sobie nowej egzotycznej przystani.

Mimo bycia odstawionym na boczny tor wczoraj drogą wyjątku wyszedł w podstawowym składzie. I wchodzący przeważnie z ławki rezerwowych 25-latek wykorzystał daną mu szansę! Pod sam koniec pierwszej połowy otrzymał asystę od Pablo Hernándeza, żeby celnym strzałem w długi róg ze skraju pola karnego pokonać bramkarza rywali. Jego pierwszy gol od czasu powrotu do ojczyzny.

Następnie ataki napędzane przez chwalonego dziś Domíngueza się nie kleiły. Luciano Pocrnjic trzykrotnie zdołał odeprzeć zbyt lekkie próby Paragwajczyka kupionego w styczniu z meksykańskiej América CF.

„Los Diablos Rojos” strzelali tutaj wyłącznie pod koniec obu połówek. W przedostatniej regulaminowej minucie Domínguez wykreował ofensywę wbiegając na teren szesnastki, gdzie miał sporo wolnej przestrzeni. Mógł oddawać strzał, ale wypatrzył będącego na lepszej pozycji niepilnowanego Pablo Hernándeza i jemu posłał asystę, zaś reprezentant Chile strzałem w długi róg z piątego metra ustalił wynik na 2:0.

Dzięki victorii nad mocnym beniaminkiem podopieczni Ariela Holana jak wspomnieliśmy znów są wśród lokat przybliżających ku Sudamericanie, zajmując ósmy stopień tabeli.

Aldosivi na dobre wyleciał poza tę strefę okupując teraz dwunastą lokatę – rewelacyjne „Rekiny” nie wygrały od czterech meczów. Wygląda na to, iż ubiegłoroczni mistrzowie drugiej ligi zapewniwszy sobie utrzymanie w Superlidze odpuścili resztę sezonu.

*****************************************************************************

Huracán vs San Martín de Tucumán 1:3 (1:1)

Gole – 0:1 Matías García (14′), 1:1 Andrés Chávez (24′), 1:2 Nicolás Giménez (50′ – pen.), 1:3 Luciano Pons (73′)

Coraz poważniej zagrożony spadkiem San Martín de Tucumán nareszcie został odpowiednio zmotywowany przez charyzmatycznego Ricardo Caruso Lombardiego. „Sprzedawca Dymu” tak mocno wstrząsnął ekipą beniaminka, że ta zdołała odnieść pierwsze w tej kampanii wyjazdowe zwycięstwo.

Huracán odkładający swoje moce na Copa Libertadores nawet u siebie wyłożył się przeciwko kandydatowi do degradacji. Tydzień temu przegrał w Międzyrzeczu przeciwko Patronato, a teraz na oczach własnej publiczności rezerwowy skład „El Globo” musiał uznać wyższość outsidera z Tucumánu. Równie złą informacją jest kontuzja mięśniowa odniesiona przez ich błyskotliwego jokera Juana Garro.

Nie da się jednak ukryć, iż San Martínowi pomógł sędzia w drugiej połowie, ale o tym za chwilę. Pierwszego gola czerwona latarnia Superligi zdobyła prawidłowo. Matías García przeprowadził dwójkę akcję z Gonzalo Rodríguezem. W polu karnym otrzymał od niego podanie, aby oszukać defensywę miejscowych i ładnym uderzeniem w długi róg zwieńczyć atak.

Wyrównanie przez gospodarzy strat nastąpiło dziesięć minut później, kiedy wiekowy Patricio Toranzo posłał długą lagę z własnej połowy boiska. Ta zawędrowała w pole karne, a spożytkował ją Andrés Chávez.

Były napastnik Boca wyścignąwszy obrońcę dopadł piłki, a następnie uderzeniem ostrego kąta zaskoczył niepewnego Jorge Carranzę (powinien był wybiec do piłki i ją wybić, ale wolał wrócić w pole bramkowe przez co skapitulował).

Piłkarze schodzili na przerwę remisując 1:1. Natomiast w drugiej połowie, jak mówiliśmy „La Ciruja” przypieczętowała swoją wyższość dzięki nici Ariadny rzuconej przez kontrowersyjnego w Argentynie arbitra Andrésa Merlosa. Zaraz po zamianie stron San Martín wywalczył karnego po faulu na autorze pierwszej bramki.

Rozjemca jednak nie zauważył, że nim García przejął futbolówkę został uchwycony na ofsajdzie. Rzut karny podyktowany nie do końca słusznie pewnie wykorzystał rozgrywający Nicolás Giménez.

Nominalny egzekutor jedenastek wśród „El Santo”, a więc doświadczony Claudio Bieler ostatnimi czasy został zesłany na ławkę rezerwowych za konflikt z poprzednim trenerem Walterem Coyette. Najwyraźniej z Caruso Lombardim niegdysiejszy gwiazdor ligi ekwadorskiej także się nie polubił.

Chwilę przedtem goście zmarnowali ciekawą akcję, gdy po złym wybiciu obrońcy strzelać z centrum pola karnego mógł Hernán Petryk. Acz Urus lekkoduchem celował prosto w środek bramki – futbolówkę skrzętnie wypiąstkował Fernando Pellegrino.

Wśród drugiego garnituru szczędzących siły miejscowych dogodną szansę zaprzepaścił nastolatek Nicolás Cordero chybiając nad poprzeczką zza pola bramkowego. Trudno się dziwić, że 19-latkowi brakowało zimnej krwi, skoro dopiero pierwszy raz w życiu zagrał oficjalny mecz w pełnym wymiarze czasowym….

Jeszcze przed rozpoczęciem ostatniego kwadransa potyczki ostatnia drużyna tabeli spadkowej przypieczętowała swoje pierwsze w tym czempionacie wyjazdowe zwycięstwo.

Dobijające Huracán trafienie również zdobyli dzięki sędziowskiej pomyłce. Pomocnik Julián Vitale przejmując futbolówkę wykopaną przez obrońcę rywali dotknął jej ręką. Następnie jak gdyby nigdy nic przypuścił rajd w szesnastkę inicjując akcję dwóch na jednego. Arbiter puścił grę, zaś w polu karnym Vitale mając przed sobą goalkeepera Fernando Pellegrino podał szarżującemu wraz z nim napastnikowi Luciano Ponsowi. Temu zaś pozostało wyłącznie trafić do puściutkiej bramki.

Caruso Lombardi wprowadza efekt nowej miotły u beniaminka, dla którego brak zwycięstwa oznaczałby przypieczętowanie losu spadkowicza.

Ekspert w utrzymaniu drużyn na szczeblu pierwszoligowym rozpoczął nową przygodę od domowej porażki z Lanús, ale pół tygodnia później po karnych wyeliminował drugoligowy Agropecuario w turniej sensacji zwanym Copa Argentina. Teraz odniósł ze „Świętymi” pierwsze wyjazdowe zwycięstwo podczas trwającej Superligi.

Aczkolwiek za tydzień, w 23. kolejce jego San Martín będzie musiał stawić czoła samej Boca Juniors! W Tucumánie na La Ciudadeli ugoszczą potentata, który wygrał ostatnie trzy ligowe potyczki. Żeby realnie myśleć o utrzymaniu musi wygrać jeszcze co najmniej dwa z pozostałych do końca rozgrywek trzech spotkań.

Chyba najbardziej charakterny trener w Argentynie – Ricardo Caruso Lombardi obiecuje uratowanie San Martín de Tucumán przed spadkiem. Dotrzyma słowa?

 

Huracán przegrał trzeci konsekutywny bój w lidze, a zarazem czwarty biorąc pod uwagę wszystkie oficjalne czempionaty. Popularni „El Globo” spadli na dziewiątą lokatę w tabeli. Przy takich lotach niebawem wylecą poza strefę awansu do Sudamericany.

Nie takich wyników oczekiwano od wracającego do domu Antonio Mohameda. „El Turco” musi jednak zapomnieć o dotychczasowych niepowodzeniach, bo już w czwartek czeka druga kolejka grupowa Pucharu Wyzwolicieli, gdzie klub z Parque Patricios zmierzy się na trudnym wyjeździe w Peru przeciwko Sportingowi Cristal. 

*****************************************************************************

Atlético de Tucumán vs River Plate 0:1 (0:1)

Gol – Cristian Ferreira (20′)

Spośród argentyńskich uczestników tegorocznej Copa Libertadores tylko wielka dwójka ma na tyle szeroką kadrę, aby spokojnie łączyć obowiązki ligowe z kontynentalnymi. River Plate pozazdrościł Boca Juniors trzech kolejnych ligowych zwycięstw i minionej nocy na trudnym wyjeździe również przypieczętował swoistą „tripletę”.

Drużyna Marcelo Gallardo w arcyważnym spotkaniu o czwarte miejsce zdobyła Tucumán, dzięki czemu kosztem lokalnego teamu weszła do miejsc oferujących przyszłoroczną Libertadores.

U wstępu spotkania River nie otrzymał ewidentnej jedenastki, kiedy wybiegający sam na sam Ignacio Scocco był szarpany za koszulkę przez goniącego go defensora gospodarzy, co wytrąciło „Nacho” z rytmu. Sędzia jakimś cudem nie uwzględnił tego nieprzepisowego przecież chwytu jako przewinienie….

Wygląda na to, że 19-letni Christian Ferreira tak zainspirował się lutowymi wyczynami starszego klubowego kolegi Juana Fernando Quintero, że postanowił naśladować Kolumbijczyka! W poprzednich dwóch spotkaniach z Newell’s Old Boys oraz Alianzą Limą stylem „Juanfera” strzelał gole bezpośrednio z rzutów wolnych, a teraz równie genialnym trafieniem zapewnił zwycięstwo w „meczu o sześć punktów”. Trzy gole młodzieniaszka w ciągu ledwie tygodnia!

W 20 minucie akcję, którą przyniosła jedynego gola spotkania zapoczątkował Matías Suárez szarżą na boku pola karnego. Dośrodkowanie nowego reprezentanta Argentyny nieudolnie próbowali wybić defensorzy rywala, wybijając piłkę na kraniec pola karnego, skąd nastolatek inteligentnym, niskim bezpośrednim uderzeniem przy słupku pokonał wiekowego Cristiana Lucchettiego. Świetnie odnalazł się mając przed sobą kilku rywali.

Później dwie sytuacje zaprzepaścił Lucas Pratto. Czołowy napastnik przyjezdnych raz spudłował minimalnie obok dalszego słupka niskim strzałem z boku pola karnego, zaś później uderzeniem głową posłał futbolówkę trochę za wysoko.

Najgroźniejszym aktem ofensywy Tucumánu podczas pierwszej odsłony był nieznacznie chybiony obok słupka przypadkowy niski strzał zza pola karnego Rodrigo Aliendro, który pomocnik oddał wobec zderzenia ze znajdującym się obok rywalem.

Druga połowa oczywiście przebiegła pod znakiem dążeń przegrywających do zdobycia wyrównującej bramki. Niestety, piłkarze Ricardo Zielinskiego trywialnie ujmując mieli „cela, jak baba z wesela”. Częste adresowanie piłki w trybuny stadionu po ich strzałach mogłoby świadczyć o tym, że powinni spróbować sił w futbolu…. amerykańskim.

River Plate dogonił swoje wczorajsze ofiary zrównując się z nimi punktami, których obie drużyny uzbierały po 39. Niemniej „Millonarios” zluzowali gospodarzy na czwartej lokacie dzięki lepszej różnicy bramek i od teraz właśnie obecni mistrzowie Ameryki Południowej piastują lokatę honorowaną rundą eliminacyjną Libertadores 2020.

Czy wywalczą pewne bilety do przyszłorocznej edycji CL mając na barkach zarówno ligę, jak i trwający właśnie Puchar Wyzwolicieli? Dla porównania piąty obecnie „El Decano” nie zmaga się z takim obciążeniem.

Najbliższej środy River podejmie na własnym stadionie chilijski Palestino w drugiej kolejce fazy grupowej, a przypomnijmy, iż obrońcy trofeum otwarli zmagania rzutem na taśmę wymęczonym remisem 1:1 w Peru.

Comments are closed.