CL: Huracán przerwał argentyńskie remisy

W czwartek oraz niespodziewanie również w piątek dokończono pierwszą kolejkę fazy grupowej Copa Libertadores 2019. Huracán okazał się jedynym przedstawicielem Argentyny, który nie odniósł remisu w niej. „El Globo” wypadł nieco gorzej, albowiem uległ na własnym stadionie brazylijskiemu Cruzeiro.

Grupa B:

Huracán [ARG] vs Cruzeiro [BRA] 0:1 (0:1)

Gol – Rodriguinho (30′)

Byłby to ewenement, jeśli całą pierwszą grupową serię spotkań Argentyńczycy przeszliby na remisach. Jednak drużyny z Superligi nie napisały nowej historii. Huracán przerwał serię wyników nierozstrzygniętych i …. przegrał u siebie ze zdobywcami ubiegłorocznego Copa do Brasil.

Cruzeiro wzięło odwet na drużynie z Parque Patricios za 2015 rok, gdy obie drużyny również zmierzyły się ze sobą w grupie Pucharu Wyzwolicieli. Wówczas w Belo Horizonte padł bezbramkowy remis, zaś rewanż w Buenos Aires niespodziewanie 3:1 zwyciężył solidny średniak ligi argentyńskiej.

Potyczce na stadionie El Palacio towarzyszył rzęsisty deszcz, który stanowił dla piłkarzy dodatkowe utrudnienie. Goście w 30 minucie strzelili jak się okazało zwycięskiego gola. Rodriguinho przejął w polu karnym wrzutkę od Robinho (nie chodzi o tego słynnego Robinho grającego kiedyś m.in. dla Realu Madryt). Następnie poradził sobie z obrońcą szarpiącym go za koszulkę, wychodząc sam na sam przeciw Anthony’emu Silvie, którego pokonał zza pola bramkowego strzałem w długi róg.

Gospodarze zdecydowanie przeważali w tej deszczowej potyczce, ale nie zdołali choćby wyrównać strat. Doświadczony bramkarz rywali Fábio oraz jego defensywa znakomicie odpierali ofensywę chłopców Antonio Mohameda.

Najdogodniejszą okazję dla Huracánu około 70 minuty zaliczył Carlos Auzqui. Wypożyczony z River Plate napastnik będąc naprzeciw goalkeepera wykiwał go i musiał strzelać z dość ostrego kąta. W trudnej pozycji nie zdołał poprawnie uderzyć na mokrej murawie – jego lekki strzał tuż przed linią bramkową zatrzymał obrońca.

Jednakże ulewa utrudniła również defensywę zawodnikom Cruzeiro. Wracający na przedpole Fábio chciał wykopać piłkę, lecz napotkał przed sobą nacierającego Andrésa Cháveza, który nieomal odebrał mu piłkę. Ostatecznie udało się wybić ją na korner.

Wspomniany Chávez w doliczonym czasie po rozegraniu rzutu wolnego zdobył gola szczupakiem, aczkolwiek sędzia nie zaliczył trafienia. „Torito” został uchwycony na ofsajdzie. Huracán prześladowany przez niefart nie strzelił tu ani razu, więc musiał pogodzić się z porażką – już trzecią pod rząd uwzględniając całokształt.

Teoretycznie Cruzeiro może mówić o wielkim szczęściu, że wygrali na stadionie El Palacio potyczkę „w basenie”. Aczkolwiek niezależenie od okoliczności zwycięstwo stawia Brazylijczyków w znakomitym położeniu przed dalszą grupową rywalizacją. Zaznaczmy, iż „Raposa” przełamała swoiste fatum, gdyż klub ze stanu Minas Gerais ogółem nie ma szczęścia do Argentyńczyków.

Natomiast aktualnie siódmy wśród tabeli Superligi zespół Huracánu wyraźnie dławi się jakimś poważnym kryzysem formy – na osiem tegorocznych oficjalnych spotkań (7 ligowych i 1 CL) wygrali zaledwie jedno.

Skład Huracanu: Anthony Silva – Cristian Chimino, Saúl Salcedo, Federico Mancinelli [C], Omar Alderete – Carlos Auzqui (79′, Javier Mendoza), Israel Damonte (87′, Patricio Toranzo), Iván Rossi, Andrés Felipe Roa (66′, Andrés Chávez) – Lucas Barrios, Lucas Gamba

Sędziował: Diego Haro (Peru)

Za tydzień Huracán czeka trudny wyjazd do Ekwadoru na wybrzeże Pacyfiku. W Guayaquil skonfrontują się przeciwko tamtejszemu Emelec. Ewentualna porażka może znacząco utrudnić rywalizację o 1/8 finału.

Drugi mecz pierwszej kolejki grupy B:

Deportivo Lara [VEN] vs Emelec [ECU] 0:0

Starcie w Wenezueli rozegrano dopiero piątkowego popołudnia. Czwartkowej nocy zawody przełożono ze względu awarii energii elektrycznej na stadionie, której w tym biednym kraju nie potrafili naprawić od ręki.

Kiedy mecz już rozegrano, piłkarze stoczyli bezbramkowe widowisko. Miejscowa Deportivo Lara podzieliła się punktami z krezusem ligi ekwadorskiej. Emelec zmarnował rzut karny na początku zawodów. Wapna nie potrafił wykorzystać Bryan Angulo.

Inny czwartkowy mecz pierwszej kolejki Libertadores:

Grupa D:

LDU Quito [ECU] vs Peñarol [URU] 2:0 (1:0)

Gole – Nicolás Freire (25′), Rodrigo Aguirre (82′)

W stolicy Ekwadoru, czyli Quito na stadionie o dźwięcznej nazwie Casablanca (dosł. „Biały Dom”) spotkali się dwaj niegdysiejsi kontynentalni giganci, którym w ostatniej latach nie wiedzie się na arenie międzypaństwowej. LDU wykorzystał przewagę własnego terenu oraz wysokości górskich pokonując 2:0 urugwajski Peñarol.

Ekwadorski klub, ale gole zdobyli Argentyńczyk oraz Urugwajczyk! Wynik otworzył wychowanek Argentinos Juniors – Nicolás Freire, który poprzednio nie sprawdził się w Palmeiras oraz w holenderskim Zwolle. Podczas rozegrania kornera udanie dobił chwilę wcześniej sparowany przez bramkarza strzał głową kolegi.

Natomiast zwycięstwo „Los Albos” w 82 minucie przypieczętował Rodrigo Aguirre. Wykorzystał atak sam na sam z bramkarzem przy okazji niskim strzałem zakładając mu siatkę między nogami. To piłkarz do niedawna przywdziewający barwy Nacional Montevideo. Wobec tego dobił swojego niedawnego odwiecznego wroga, którym Peñarol jest dla rzeczonego Nacionalu.

LDU Quito objął prowadzenie po pierwszej kolejce w grupie D wyprzedzając lepszą różnicą bramek teoretycznie najsilniejszy wśród tego kwartetu brazylijski Flamengo.

Comments are closed.