Niedzielnego dnia przeprowadzone zostały cztery spotkania 21. kolejki Superliga Argentina. W każdym któraś drużyna wygrała do zera. Mistrzowskiego marszu nie przerywa liderujący Racing Club, przełamała się Gimnasia La Plata, zaś strefę spadkową opuścił Patronato. Talleres za to pokonali u siebie Colón jednocześnie żegnając 40-letnią legendę Pablo Guiñazú. Defensywny pomocnik po odpadnięciu „La T” z Pucharu Wyzwolicieli postanowił nie czekać do końca sezonu i właśnie teraz zawiesił buty na kołku. Relacja:
Patronato vs Huracán 1:0 (0:0)
Gol – Federico Bravo (55′)
Zmiana w strefie spadkowej – San Martín de San Juan brak wygranej w swoich derbach przypłacił zlotem pod czerwoną kreskę, spod której dzięki wyczekiwanemu zwycięstwu wydostał się Patronato. Drużyna z Międzyrzecza pokonała skromnym 1:0 popadający w jakiś większy kryzys formy Huracán.
Gospodarze mieli jednak o tyle łatwiej, że przeciwnik wystąpił półrezerwowym składem oszczędzając siły na czwartkowy mecz fazy grupowej Copa Libertadores przeciwko brazylijskiemu Cruzeiro.
Do przerwy emocji boiskowych praktycznie zero. U progu drugiej części obie ekipy przypuściły po groźnym strzale z większej odległości, jednak obaj bramkarze zdołali sparować dalekosiężne torpedy.
Decydującego gola „El Patrón” zdobył w 55 minucie po rzucie rożnym. Ze stałego fragmentu gry dośrodkował Gabriel Carabajal, natomiast obrona przyjezdnych nie dopilnowała stojącego w okolicy piątego metra Federico Bravo, który głową skierował piłkę do bramki.
Zabiegi Huracán o wyrównujące trafienie oczekiwanych przez nich skutków nie przyniosły. Tuż przed upływem regulaminowego czasu Patronato ofiarnie wybronił się przed wyrównującym trafieniu. Również podczas rożnego najpierw Sebastián Bertoli wybił strzał głową Juana Garro, potem sparował heroicznie także dobitkę paragwajskiego stopera Omar Alderete. Ten sam zawodnik chciał poprawiać, aczkolwiek zatrzymał go obrońca Renzo Vera wybijając piłkę na kolejny korner.
Podczas następnej akcji rozpoczętej od narożnika boiska nie popisał się Lucas Barrios. Doświadczony napastnik przyjezdnych chamsko przewrócił przeciwnika w polu karnym, za co obejrzał bezpośrednio czerwoną kartkę. Osłabiony Huracán niczego nie zdziałał przez dodatkowe pięć minut konfrontacji.
Summa summarum Patronato opuścił strefę spadkową, a także ostatnią lokatę w ligowym zestawieniu. Na samo dno Superligi ku zdumieniu wszystkich zleciał więc San Lorenzo!
Dla zajmującego przyzwoite siódme miejsce Huracánu to druga z rzędu porażka oraz piąty konsekutywny bój bez wygranej. Jak tak dalej pójdzie, „El Globo” wylecą nawet poza miejsca premiowane Sudamericaną.
Teraz jednakże chłopcy Antonio Mohameda (który ten mecz oglądał z trybun, ponieważ został wyrzucony przez arbitra podczas przegranego 1:3 starcia poprzedniej kolejki z Uniónem) mają usprawiedliwienie dla swoich gorszych wyników na płaszczyźnie ligowej, gdyż czekają ich batalie elitarnego Pucharu Wyzwolicieli. Oby domowa potyczka z Cruzeiro w czwartek wstydu im nie przyniosła….
*****************************************************************************
Talleres vs Colón 2:0 (1:0)
Gole – Juan Cruz Komar (43′), Dayro Moreno (58′ – pen.)
Szybka rehabilitacja Talleres za wczesne odpadnięcie w eliminacjach Copa Libertadores, gdzie kordobanie nie sprostali chilijskiemu Palestino i definitywnie zakończyli tegoroczny udział na międzynarodowej arenie. Drużyna Juana Pablo Vojvody potrzebowała błyskawicznego impulsu dla swoich morale po pucharowym rozczarowaniu. Taki uzyskała ogrywając 2:0 posiadający silną kadrę, lecz srodze rozczarowujący Colón.
Wydarzeniem meczu stało się nie to, co zaobserwowaliśmy na murawie, a pożegnanie Pablo Guiñazú. 40-letni defensywny pomocnik zanotował w przegranym 1:2 boju eliminacji CL z chilijskim Palestino swój ostatni oficjalny występ w karierze. Wobec kontynentalnego niewypału Talleres zadecydował o nieczekaniu do końca sezonu i zakończeniu swej pięknej futbolowej przygody już teraz.
Tutaj „Cholo” nie wybiegł na boisko (obecny był tylko na trybunach obiektu), ale pomimo to trybuny Estadio Mario Kempes w Córdobie zasłużenie uhonorowały legendę.
Najwidoczniej drużyna Colónu nie potrafi dojść do siebie po aferze spowodowanej możliwym zaistnieniem pandemii dengi wśród piłkarzy „Sabaleros”. Nikomu na szczęście nic złego się nie stało, a zawodnicy u których wystąpiły objawy tej tropikalnej choroby dawno wyzdrowieli. Całe zamieszanie i tak odcisnęło piętno na ekipie Julio Comesañi.
Tydzień temu klub z Santa Fe przegrał domową konfrontację przeciw Banfield, a teraz został zniesiony na tarczy w Córdobie. Talleres gładko rozklepali gości.
Ofensywne najazdy nie wiodły się Sebastiánowi Palaciosowi, ale to nie stanowiło wielkiego problemu dla całej drużyny „La T”. Masywny napastnik raz przymierzył z ubocza szesnastki nie potrafiąc zaskoczyć goalkeepera przyjezdnych oraz napotkał jego interwencję przy swoim uderzeniu ze stosunkowo dalekiej odległości.
Pierwszą bramkę miejscowi strzelili krótko przed przerwą, kiedy dośrodkowanie Palaciosa z rzutu rożnego spożytkował defensor Juan Cruz Komar głową pokonując bramkarza Leonardo Buriána.
Tuż przed przerwą żwawy Palacios pokusił się o kolejną szarżę, która wyszła mu całkiem nieźle, aczkolwiek katastrofalnie wykończył ją z nieco ostrego kąta celując stanowczo zbyt lekko – Burián pewnie wyłapał ten słaby strzał.
Natomiast, gdy mijał kwadrans drugiej połowy urugwajski goalkeeper przyjezdnych zażegnując niebezpieczeństwo po odbiciu strzału Palaciosa podciął chcącego dobijać Dayro Moreno, za co sędzia przyznał rywalom rzut karny. Poszkodowany Kolumbijczyk sam wymierzył sprawiedliwość ustalając wynik na 2:0.
W dalszej części spotkania Colón zabiegał o choćby honorowe trafienie, aczkolwiek nie znalazł sposobu na Guido Herrerę. Przymierzany do reprezentacji Argentyny bramkarz miejscowych pewnie wychwycił próbę zza pola karnego Tomása Sandovala oraz sparował uderzenie z rzutu wolnego Fernando Zuqui’ego.
Gdy kończył się zasadniczy czas Herrera żywiołowo – najpierw rękami, a później nogą wybił strzał główką kolumbijskiego defensora Andrésa Cadavida podczas kornera.
Górą byli potrzebujący pokrzepienia „La T”. Palacios jeszcze podczas drugiej części zmarnował kontrę, gdyż wybiegając sam na sam z Buriánem ponownie kopnął futbolówkę w polu karnym za słabo, aby przechytrzyć Urugwajczyka.
Inną samozwańczą ofensywę w szesnastkę gości dokonaną u samego kresu batalii przez urugwajskiego zmiennika Juniora Ariasa desperacko zatrzymali dwaj obrońcy do spółki ze wspomnianym bramkarzem. Sędzia nie dopatrzył się naruszenia przepisów przez grajków Colónu podczas tej interwencji, chociaż prawdę podziawszy zatrzymywali oni atakującego na granicy faulu.
Talleres odniósłszy drugie kolejne zwycięstwo wkroczyli do strefy Copa Sudamericana. Aktualnie są ósmi ze zdobytymi 30 punktami. Przegrany Colón zaliczył czwarty pod rząd mecz bez zwycięstwa i okupuje dalekie 21. miejsce kompletując 10 oczek mniej, niż ich pogromcy.
*****************************************************************************
Racing Club vs Estudiantes La Plata 1:0 (1:0)
Gole – Darío Cvitanich (37′)
Trzecie z rzędu zwycięstwo Racingu Club, które umocniło błękitną cześć Avellanedy na czele klasyfikacji. Oczywiście drużyna Eduardo Coudeta musi teraz oczekiwać wpadki Defensa y Justicia, aczkolwiek po tej serii spotkań przynajmniej utrzyma trzypunktową przewagę nad wiceliderem.
Fatalni podczas trwającej kampanii Estudiantes paradoksalnie mocno dali się we znaki zdecydowanie wyżej sytuowanym gospodarzom. Obyło się jednak bez niespodzianek. U progu spotkania idący na króla strzelców Lisandro López mógł zadać pierwszy cios, kiedy przejął dośrodkowanie z rzutu wolnego. Niestety strzał „Lichy” z nieco ostrego kąta powędrował wzdłuż bramki, zamiast do niej i przeleciała niedaleko obok słupka.
Serca jednak stanęły miejscowym fanom, kiedy mierzony dalekosiężny strzał urugwajskiego pomocnika gości Manuela Castro odbił się od słupka i przeleciał wzdłuż linii bramkowej obok totalnie zaskoczonego bramkarza Gabriela Ariasa. Po chwili na całe szczęście piłka opuściła murawę.
Rozstrzygającego gola zdobył zaskarbiający sobie miejsce w wyjściowej jedenastce lidera tabeli Darío Cvitanich. W 37 minucie wiekowy napastnik o chorwackich korzeniach przejął centrę ze skrzydła od Nery’ego Domíngueza. Obstawiony defensorami wypuścił sobie piłkę na bok, gdzie nikogo nie było. Przebiegł na wolną strefę tuż za polem bramkowym i mocnym uderzeniem w długi róg pokonał Mariano Andújara.
Cvitanich mimo podeszłego piłkarsko wieku świetnie radzi sobie po zamianie średniaka Banfield na renomowany Racing Club
Tuż przed kwadransem odpoczynku Racing mógł podwyższyć. Lisandro López dla odmiany dogrywał z boku pola karnego, aczkolwiek w okolicy piątego metra Guillermo „Pol” Fernández za lekko uderzył piłkę, którą po chwili goalkeeper trzymał w rękach.
Podczas drugiej odsłony również zbyt wątle piłkę uderzył Matías Zaracho wybiegłszy na wolną przestrzeń w bocznej strefie pola karnego. Nie inaczej czujny Andújar zastopował jego zapędy pewną robinsonadą.
Bramkarz gości najpewniej niczego by nie zdziałał, gdyby nieco później López celniej przymierzył i nie otarł tylko bocznej siatki mocnym uderzeniem podczas swej akcji bokiem szesnastki. Aczkolwiek 36-letni liderujący w klasyfikacji strzelców jeszcze poczeka na siedemnastą bramkę w Superlidze 2018/2019.
Dowodzeni na El Cilindro przez tymczasowego stratega Pablo Quatrocchiego goście szukali wyrównania w drugiej połowie. Aczkolwiek niebiosa nie sprzyjały „Los Pincharratas”. Między innymi aktywny dziś Lucas Albertengo odnotował jeden strzał zza szesnastego metra, który wybił przed siebie goalkeeper lokalnej drużyny. Prawy obrońca Renzo Saravia zapobiegł dobitce innego napastnika przyjezdnych zwracając futbolówkę Ariasowi, zaś reprezentant Chile tym razem pewnie ją złapał.
Ponadto nieznacznie chybione uderzenie ze skraju szesnastki zaliczył weteran Gastón Fernández, pudłując o centymetry kiedy miał przed sobą kilku defensorów. U samego kresu rywalizacji ten Fernández z Racingu, a mianowicie „Pol” przymierzył technicznie z rzutu wolnego sprawiając mnóstwo wysiłku Andújarowi, który ledwie wybił futbolówkę.
Szlagier 21. kolejki nie zawiódł, aczkolwiek na stadionie pod patronatem Juana Domingo Peróna padła tylko jedna bramka – tę uzyskali miejscowi, czyniąc następny krok w kierunku mistrzowskiej korony.
Racing Club podobnie, jak Talleres za wszelką cenę pragnął odbić się mentalnie po odpadnięciu z kontynentalnych pucharów, gdyż pół tygodnia wcześniej po rzutach karnych musiał wyższość brazylijskiego Corinthians w hicie pierwszej rundy Copa Sudamericana.
Teraz jednak „La Academia” może poświęcić się wyłącznie batalii o mistrzostwo kraju i piastuje fotel lidera ze zdobytymi 51 punktami.
Spisujący się zdecydowanie poniżej oczekiwań Estudiantes przegrali trzeci konsekutywny bój i niedługo pójdą śladem San Lorenzo. Niemniej Laplateńczycy w przeciwieństwie do papieskiej ekipy nie muszą wojować na dwóch frontach w marcu, więc nie będą mieli żadnej wymówki na wypadek totalnej kompromitacji….
*****************************************************************************
Gimnasia La Plata vs Independiente 1:0 (0:0)
Gol – Lorenzo Faravelli (52′)
Sterowani przez tymczasowego szkoleniowca Hernána Ortiza laplateńczycy z Gimnasii przerwali serię porażek w starciu przeciwko zawodzącemu gigantowi Independiente. „Los Lobos” pierwszy raz od miesiąca zaznali smaku wygranej.
Pierwotne dwa groźniejsze ataki miejscowych to bezlitosne, niskie torpedy z rzutów wolnych Víctora Ayali. Paragwajczyk raz przymierzył ze stałego fragmentu gry zza linii bocznej szesnastki, a przy drugim podejściu pokusił się o odważną petardę z odległości jakiś 40 metrów! W obu przypadkach Martín Campaña ledwo ledwo zatrzymywał piłkę zmierzającą w światło bramki.
Podczas drugiego wspominanego wolnego dobijać chciał jeszcze wenezuelski młodzian Jan Hurtado, lecz poprawkę zrobił ze zbyt ostrego kąta i do tego mając przed sobą garść obrońców, dlatego jedynie otarł boczną siatkę.
Poza Ayalą o dalekosiężne uderzenie z lewego skrzydła pokusił się Lucas Licht, aczkolwiek jego próbę dalekiego zasięgu zahamował urugwajski bramkarz gości.
Goście atakowali zdecydowanie rzadziej – do przerwy właściwie sprawili większe zamieszanie pod bramką Alexisa Martína Ariasa tylko jednym rzutem rożnym. Dośrodkowanie Fernando Gaibora z niego głową przeciął Martín Benítez, aczkolwiek Arias heroiczną robinsonadą zneutralizował uderzenie.
Krótko prze przerwą Gimnasia wykreowała groźny kontratak. Kolejny wenezuelski nastolatek wśród „Los Lobos”, a więc Jesús Vargas posłał świetne dogranie w szesnastkę. Niestety, Lorenzo Faravelli przejąwszy je zmarnował okazję jeden na jednego, gdyż napotkał ofiarną paradę Urusa.
Niżej notowanym gospodarzom tryumf zapewniła bramka, jaką u progu drugiej części strzelił właśnie Lorenzo Faravelli wynagradzając wcześniejszy niewypał. Podczas akcji zainicjowanej wrzutem z autu na terenie 16-tki próbę strzału Jana Hurtado zablokował obrońca, ale wychowanek Newell’s Old Boys w 52 minucie poprawił, niskim uderzeniem zza pola karnego zmuszając do kapitulacji Martína Campañę.
Independiente nawet przegrywając ofensywę organizował stosunkowo rzadko. Zupełnie jakby zespół przyjezdnych pogodził się z wtopą. Jeden kąśliwy strzał z daleka przypuścił Martín Benítez sprawiając sporo problemów Ariasowi – bramkarz miejscowych na raty, ale mimo wszystko jakoś obronił tę petardę.
Podwyższyć dla Gimnasii usiłował Maximiliano Comba, lecz jego atak w ostatniej chwili zablokował defensor „Inde”. Ponadto koślawe i ostatecznie spartolone uderzenie ze skraju pola karnego zaliczył weteran Santiago Silva, który ostatnimi czasy już tylko wchodzi z ławki rezerwowych.
Laplateńczycy wygrali zaledwie 1:0, ale tak czy siak zanotowali pomyślny odwet na „Czerwonych Diabłach” za styczniową porażkę 0:2 podczas Torneos de Verano.
Gimnasia dzięki cennym trzem punktom wstąpiła na osiemnastą pozycję w tabeli, wyprzedzając swojego przeciwnika zza miedzy, czyli Estudiantes. Aktualnie „Wilki” zgromadziły 22 punkty i co najważniejsze oddaliły się strefie spadkowej, wobec której ciągle nie mogą czuć się swobodnie.
Przez uwłaczającą porażkę na arenie El Bosque zawodnicy Independiente wypadli poza miejsca nagradzane Sudamericaną. Obecnie chłopcy Ariela Holana są dopiero jedenaści, a przecież nie muszą odpuszczać sobie ligi, bo nie zakwalifikowali się do tegorocznej edycji Copa Libertadores.
Sytuacja w czerwonej części Avellanedy powoli staje się alarmowa – domowy blamaż 1:3 w derbach przeciwko Racingowi oraz dzisiejsze lanie wysyłają sygnały ostrzegawcze. Za pół tygodnie „Inde” spotka się w 1/32 finału Copa Argentina ze stołecznym piątoligowcem Atlasem. Przy obecnej fatalnej formie nawet przeciwko tak prowincjonalnemu rywalowi mogą zawieść.