River goni szpicę, rezerwy Talleres górą

Poza cennym wyjazdowym zwycięstwem trzeciej w klasyfikacji Boca Juniors nad wiceliderem Defensa y Justicia niedzielnego dnia przeprowadzono trzy inne spotkania dwudziestej kolejki Superliga Argentina. Na uwagę zasługuje progres w tabeli River Plate, noga powinęła się Atlético de Tucumán, natomiast Talleres drugim garniturem zdobyli La Platę. Relacja:

River Plate vs San Martín de Tucumán 2:1 (1:0)

Gole – 1:0 Juan Fernando Quintero (32′), 2:0 Matías Suárez (84′), 2:1 Ramiro Costa (90′)

Zdobywcy Copa Libertadores rozpoczęli 2019 rok w lidze od trzech porażek, potem odnotowali trzy konsekutywne zwycięstwa, a teraz niewiele zabrakło im do skompletowania trzech pod rząd remisów. Wyjazdowe 1:1 przeciwko Rosario Central czy Banfield ujmy im nie przyniosły, aczkolwiek River ani myślał tracić punktów u siebie z kandydatem do spadku.

Tym bardziej, że myśląc o zaklepaniu sobie udziału w przyszłorocznym Pucharze Wyzwolicieli muszą zacząć regularnie wygrywać. Po odrobieniu czterech zaległych spotkań chłopcy Marcelo Gallardo wspięli się na piątą lokatę wśród klasyfikacji. Czają się tuż za upragnioną strefą CL.

Wygrana na El Monumental przeciwko mizernemu beniaminkowi nie przyszła łatwo wbrew pozorom. River jednak zdecydowanie przeważał i byłoby jawną niesprawiedliwością, gdyby nie wyszedł zwycięsko z tego starcia.

Pierwszą groźniejszą sytuację stworzył Ignacio Fernández – przejął futbolówkę w centrum szesnastki po kretyńskiej stracie rywala, acz jego strzał z centrum pola karnego poleciał wprost w środek bramki i Jorge Carranza zdołał sparować go na korner. Kilka minut pomocnik zwany „Nacho” opuścił murawę kontuzjowany.

Otwarcie wyniku nastąpiło w 32 minucie za sprawą Juana Fernando Quintero. Kolumbijski playmaker otrzymawszy wycofanie od Lucasa Pratto celnie przymierzył w długi róg ze skraju szesnastki nie dając szans wiekowemu bramkarzowi. Juanfer ostatnimi czasy wymiata na argentyńskich salonach. Tylko w tym roku zaliczył już cztery trafienia – wszystkie przedniej urody.

W drugiej połowie wprowadzony jako zmiennik Matías Suárez robił wszystko, co w jego mocy chcąc podwyższyć. Strzałem oddanym na terenie pola bramkowego, czyli z możliwie najbliższej odległości wycelował w Carranzę. Przymierzenie wychowanka Belgrano z ubocza szesnastki wybił bramkarz, który potem przy pomocy defensorów zablokował rywalom możliwość dobitki.

30-letni napastnik w styczniu nieoczekiwanie kupiony z Córdoby swój impas przerwał pod koniec starcia. W 84 minucie olbrzymie wykorzystał zamieszanie na obszarze pola bramkowego i takimi niepełnymi nożycami przeciął futbolówkę zagraną przez Pratto po złym wybiciu defensora. Trafił jednak dzięki rykoszetowi od przeciwnika. To drugi gol Suáreza dla River Plate.

Chylący się ku degradacji San Martín dowodzony w tej potyczce przez tymczasowego szkoleniowca Floreala Garcíę zdobył się na kontaktową brameczkę równo z upływem regulaminowego czasu.

Wówczas Ramiro Costa pozyskany niedawno od drugoligowca Temperley przejął futbolówkę i wybiegł jeden na jednego z Franco Armanim, którego pokonał zakładając mu siatkę miedzy nogami przy okazji. Beniaminkowi niestety brakło czasu, aby odrobić pełen deficyt bramkowy.

River Plate jak wspominaliśmy jest piąty, wyśrubowując dorobek do 33 punktów. Już tylko trzy oczka dzielą „Milionerów” od lokaty gwarantującej Libertadores. Zapewne nie zdołają dogonić Boca Juniors, a więc muszą oczekiwać kolejnych wpadek tucumańskiego Atlético.

Kolejna strata zdobyczy punktowej przybliża San Martín de Tucumán ku drugiej lidze. Jeśli „El Santo” nadal będzie ciułał tak kiepskie wyniki, już za dwa-trzy tygodnie zapewni sobie spadek.

Beniaminkowi na pocieszenie zostaną zwycięstwo w derbach swojego miasta oraz październikowy tryumf nad liderem Racingiem Club, gdy osłabieni odwrócili rezultat z 0:1 na 2:1!

A może wracający na ławkę trenerską charyzmatyczny Ricardo Caruso Lombardi uratuje San Martín przed gilotyną? Wszak to argentyński mistrz utrzymywania drużyn w pierwszej lidze!

*****************************************************************************

Atlético de Tucumán vs Argentinos Juniors 0:0

Największa niespodzianka minionego weekendu. Czwarta siła tabeli, która pół tygodnia ogołociła wielką Boca na La Bombonera – Atlético de Tucumán tym razem ledwie zremisował u siebie przeciwko zamykającym klasyfikację Argentinos Juniors.

Stopniowe osuwanie się w kierunku strefy spadkowej zmotywowało popularnych „El Bicho” do lepszej gry. Tydzień temu ograli w domu Estudiantes, a teraz wywieźli oczko z gorącego Tucumánu.

Goście nawet mogli objąć szybkie prowadzenie po rozegraniu rzutu wolnego, aczkolwiek doświadczony Gabriel Hauche tylko ostemplował poprzeczkę przejąwszy futbolówkę w olbrzymim zamieszaniu na obszarze centrum pola karnego.

Gdy minął mniej więcej kwadrans potyczki zobaczyliśmy dwa szybkie ataki miejscowych, gdzie fantastycznym refleksem wykazał się bramkarz przyjezdnych Lucas Chávez. Najpierw obronił (i to nogą) niski strzał w akcji sam na sam bohatera ostatniej potyczki z Boca – Davida Barbony, a chwilę potem sparował wysokie uderzenie nacierającego Leandro Díaza. Do przerwy jeszcze ten sam Díaz obił słupek strzałem głową oraz zaliczył boczną siatkę podczas rozegrania rzutu rożnego.

Ze strony Argentinos Juniors okazję jeden na jednego zaliczył Elías Gómez, aczkolwiek karygodnie spudłował nad poprzeczką chcąc za piątym metrem podciąć piłkę nad interweniującym Cristianem Lucchettim. Raz między gośćmi zaszło komiczne nieporozumienie i zablokowali sobie własny strzał z rzutu wolnego, który zmierzałby w światło bramki.

Podczas drugiej odsłony Lucchetti sparował mocny strzał z boku szesnastki paragwajskiego napastnika gości Enrique Borjy, który po kwadrans odpoczynku wszedł jako zmiennik. Najgroźniejszą akcję Tucumánu po zamianie połowami wykończyć chciał inny rezerwowy, a mianowicie Javier Toledo – niestety głową chybił nad poprzeczką zza piątego metra.

Dla „El Decano” bezbramkowy remis u siebie przeciw drużynie z samego dna klasyfikacji to kompromitacja, aczkolwiek sugerując się przebiegiem zawodów równie dobrze mogli ulec stołecznemu kandydatowi do spadku.

Tucumański Atlético nadal zajmuje czwarte miejsce wśród klasyfikacji, ale znów traci dwa oczka do broniącej tytułu Boca, którą tydzień temu nieoczekiwanie ośmieszył na jej twierdzy.

Ponadto „El Decano” zostały już tylko trzy punkty przewagi nad znajdującymi się tylko w strefie Sudamericany drużynami River Plate oraz Vélezu Sarsfield. Ekipa Ricardo Zielinskiego musi mieć się na baczności, bo następne potknięcie może ją słono kosztować.

Natomiast Argentinos Juniors wciąż okupują najniższą możliwą lokatę. Priorytetowym celem zespołu Diego Dabove pozostaje utrzymanie się nad strefą spadkową. Od kwietnia klub czeka Copa Sudamericana, ale ku wielkiej uldze kontynentalne wojaże team z La Paternal rozpocznie już po zakończeniu się ligowej kampanii.

*****************************************************************************

Estudiantes La Plata vs Talleres 0:1 (0:0)

Gol – Samuel Sosa (65′)

Obowiązki ligowe z pucharowymi obecnie świetnie dzielą Talleres. Korbobanie taki problem mają pierwszy raz od siedemnastu lat, niemniej ich szeroka kadra pełna głodnych gry młodych adeptów ubiega się o fazę grupową Libertadores jednocześnie świetnie broniąc klubowego honoru w lidze.

Rezerwy tej drużyny potrafiły wywalczyć bezbramkowe remisy ze znajdującymi się w czubie tabeli Atlético de Tucumán i Huracánem, zaś teraz pokonały w La Placie przeciętnych obecnie Estudiantes.

„La T” nie czeka aż drużyny z południowego Buenos Aires – Lanús i Banfield przejmą miejsca premiowane Sudamericaną 2020. Zwyciężyli na doświadczonej ulewą, grząskiej murawie Estadio Ciudad de La Plata tamtejszych „Los Pincharratas” dzięki bramce wenezuelskiego młodzieńca Samuela Sosy.

19-latek, który niedawno wrócił z Sudamericano U-20 zdobył swojego pierwszego gola dla Talleres zapewniając tryumf przyjezdnym w 65 minucie.

Sosa wszedł na murawę kilkadziesiąt sekund wcześniej, więc zaliczył wejście smoka. Przejął na mniej więcej dwudziestym metrze futbolówkę, którą chwilę wcześniej stracił jego kolega Joel Soñora przy starciu z obrońcą, aby następnie fantastycznym strzałem w długi róg zza pola karnego od poprzeczki pokonać Mariano Andújara.

Upokorzeni Estudiantes bezskutecznie starali się o wyrównanie. Raz podczas ich chaotycznej ofensywy Jonathan Schunke z pola bramkowego, czyli bardzo bliskiej odległości zamiast do bramki wycelował prosto w nogę wiekowego goalkeepera Mauricio Caranty, zaś ten jakoś zneutralizował niebezpieczeństwo.

W końcówce pojedynku laplateńczycy nieomal zebraliby następne cięgi. Wówczas jednak los ich oszczędził, gdyż Joel Soñora przymierzył zbyt wysoko podcinką z boku szesnastki, zaś Mauro Ortiz technicznym strzałem z narożnika pola karnego napotkał interwencję doświadczonego bramkarza.

Ta uwłaczająca wtopa przed własną publiką z rezerwami przeciwnika nakłoniła trenera Estudiantes – Leandro Beníteza, aby podać się do dymisji.

W latach 2016 i 2017 Estudiantes kończyli czempionat Primera División de Argentina jako trzeci, ale teraz ten utytułowany klub jest cieniem samego siebie. Pozycja poza topową dwudziestką klasyfikacji mówi wszystko o obecnym stanie czterokrotnego mistrza Ameryki Południowej….

Dzięki wyjazdowemu zwycięstwu Talleres czyhają tuż za strefą Sudamericany. Ze zdobytymi 27 punktami okupują jedenastą lokatę. Ciekawe jak w środę kordobańska brygada spisze się podczas rewanżowego boju trzeciej rundy eliminacyjnej Copa Libertadores przeciwko Palestino?

Do Chile jadą w niezbyt satysfakcjonującym położeniu, gdyż pierwszą, domową batalię tylko zremisowali 2:2. Aby wejść do fazy grupowej kontynentalnej elity muszą w Santiago zwyciężyć albo uzyskać wysoki bramkowy remis.

Comments are closed.