Wczoraj byliśmy świadkami kapitalnego spotkania zaległego między Rosario Central, a River Plate. Na boisku wydarzyło się dosłownie wszystko, zabrakło tylko większej liczby goli. Piątkowej nocy natomiast ruszyła dziewiętnasta kolejka Superliga Argentina. Upust swemu potencjałowi strzeleckiemu dał Unión, rozbijając kandydata do uczestnictwa w Libertadores. Relacja:
Unión vs Atlético de Tucumán 3:0 (2:0)
Gole – Franco Fragapane (12′, 40′), Mauro Pittón (80′)
Proporcje między zwycięstwami, remisami, a porażkami Uniónu w tejże kampanii są niezwykle wyrównane. Przed rzeczonym spotkaniem chłopcy Leonardo Madelóna mieli na koncie po sześć każdego możliwego rozdziału punktów.
Drużynie ze stadionu 15. kwietnia ambicje kwalifikacji do kontynentalnych rozgrywek obecnie są jak najbardziej bliskie. Już w marcu zadebiutują w południowoamerykańskich pucharach, mierząc się w dwumeczu pierwszej rundy Copa Sudamericana z ekwadorskim Independiente del Valle. Podczas bieżącej kampanii ligowej Unión właśnie odniósł siódmą wygraną i wkroczył do miejsc honorowanych Sudamericaną na rok 2020.
„Tatengues” szybko, bo już po 12 minutach rywalizacji objęli prowadzenie. Franco Fragapane popędził w pole karne, gdzie ładnie zwiódł rywala, ażeby na boku pola bramkowego uderzeniem w długi róg pokonać Cristiana Lucchettiego.
Najwidoczniej Unión nie płacze po sprzedaży Franco Soldano do greckiego Olympiakosu Pireus. Trener Madelón posiada multum fertycznych piłkarzy, a jednym z nich jest właśnie Fragapane wychowany przez Boca Juniors.
Chwilę później następna szarża lokalnej ekipy wyprowadzona przez Mauro Pittóna, aczkolwiek jego natarcie zahamował Lucchetti na terenie szesnastki.
W 40 minucie Fragapane ukąsił drugi raz. Otrzymał podanie z środka pola od Pittóna, aby oswobodzony przez obronę przeciwnika ze skraju szesnastki mierzonym uderzeniem przy słupku skompletować dublet.
Jeszcze przed przerwą Unión powinien był zdobyć trzeciego gola, jednakże Urus Diego Zabala obsłużony dośrodkowaniem przed piaty metr kuriozalnie chybił nad poprzeczką w dogodnej sytuacji.
Obrona Tucumánu podczas tej rywalizacji była zwyczajnie dziurawa. Goście pragnąć złagodzić rozmiar porażki narażali się na kontrataki, a po jednym z nich otrzymali trzeci cios. Minuta 80 – tutaj dla odmiany Mauro Pittón niekryty przejął dogranie Pablo Cuadry za szesnastką, wybiegł sam na sam od jej ubocza i również wykorzystał klarowną szansę mając naprzeciw siebie tylko 40-letniego goalkeepera.
Pod sam koniec zawodów rozbici przyjezdni zaliczyli strzał w poprzeczkę, gdyż Leandro Díaz otoczony defensywą nie zdołał odnaleźć się w centrum pola karnego.
Dla kontrastu Unión zmarnował jeszcze dwie kontry w doliczonym czasie. Raz Lucchetti żywiołowo odparł atak sam na sam Nicolása Mazzoli, zaś dobitka Nelsona Acevedo poszybowała w trybuny. Później stary wyga heroicznie obronił nogą strzał szarżującego Diego Zabali. Tuż przed końcowym gwizdkiem arbitra „Tatengues” mogli dosłownie zmasakrować ćwierćfinalistę ubiegłorocznego Pucharu Wyzwolicieli….
Dzięki i tak okazałej domowej victorii Unión de Santa Fe skompletowawszy 27 punktów zajmuje dziewiątą pozycję w klasyfikacji, czyli zamyka strefę kwalifikacji do Sudamericany.
Atlético de Tucumán drugi raz w nowym roku został rozmontowany wynikiem 0:3 (wcześniej identycznym rozmiarem wtopił na wyjeździe z outsiderem Patronato), wobec czego lada dzień może wylecieć poza top 4 stawki. Odejście „Pulgi” Rodrígueza widocznie rozstroiło mentalnie klub z Estadio Monumental José Fierro.
Strach pomyśleć, co stanie się z „El Decano” za pół tygodnia, gdy zawodnicy Ricardo Zielinskiego pojadą na La Bombonera stawiać czoła broniącej tytułu Boca Juniors. Od czasu powrotu do Primera División jeszcze nigdy nie przegrali z najpopularniejszym argentyńskim klubem, ale przecież kiedyś musi nastąpić ten pierwszy raz….
*****************************************************************************
Vélez Sarsfield vs Colón 1:1 (1:0)
Gole – 1:0 Hernán De La Fuente (2′), 1:1 Luis Rodríguez (83′ – pen.)
Piłkarze Colónu szybko doszli do siebie po alarmie epidemiologicznym, przez który musieli przełożyć swój poprzedni mecz przeciwko San Lorenzo. Jeden z piłkarzy, jacy półtora tygodnia temu zarazili się wirusem dengi – Leonardo Heredia już był w stanie wyjść na murawę.
Ostatnimi czasy przechodzący renesans formy Vélez prześladuje jakieś fatum. Trzecią kolejkę z rzędu podyktowano rzut karny przeciwko tej drużynie, co kosztowało chłopców Gabriela Heinze następną istotną stratę punktów.
Wczorajszego popołudnia przeciw Colónowi rozpoczęli świetnie, ponieważ objęli prowadzenie już po dwóch minutach od rozpoczęcia zawodów. Idący na króla asyst w tym sezonie Matías Vargas w środku pola wypatrzył niepilnowanego Hernána De La Fuente, zaś prawy obrońca na boku szesnastki znalazł się sam na sam z Leonardo Buriánem i nie omieszkał wykorzystać gratki.
Podwyższyć mógł Nicolás Domínguez, lecz niestety spudłował główką z okolicy piątego metra. Początkowo „El Fortín” dzierżyli wyraźną przewagę.
Niestety, gospodarze po pewnym czasie sami sobie utrudnili rywalizację. W 34 minucie ich lewy obrońca Braian Cufré idiotycznie sfaulował rywala, za co obejrzał bezpośrednio czerwoną kartkę.
Przez dłuższy czas Vélez dzielnie bronił się w osłabieniu, a nawet sam zaliczył ciekawą szansę, kiedy Agustín Bouzat mierzonym uderzeniem ze skraju szesnastki minimalnie chybił nad poprzeczką.
Świetnymi interwencjami lokalną drużynę ratował goalkeeper Lucas Hoyos – między innymi sparował strzał w akcji sam na sam młodego Alexa Vigo tudzież wybił niskie przymierzenie z rzutu wolnego „Pulgi” Rodrígueza. Summa summarum miejscowi jednak nie wytrzymali do końcowego gwizdka.
U kresu spotkania, a dokładniej w 83 minucie Colón wywalczył jedenastkę. Wapno wykorzystał Luis Rodríguez niskim strzałem pokonując znakomicie broniącego tu Hoyosa, któremu piłka przeturlała się pod pachą i wleciała do siatki.
Wiekowy „Pulga” nie tylko uratował gości przed porażką, ale również pomógł swojemu Tucumánowi, bowiem Vélez nie zdołał dogonić Atlético punktowo po tej kolejce.
Vélez nadal znajduje się tuż poniżej miejsc dających Libertadores, a Colón błąka się po centralnych rejonach stawki. Ekipa popularnych „Sabaleros”, która wywiozła teraz remis z El Fortín de Liniers ma jeszcze przed sobą ustalony na marzec zaległy pojedynek przeciw San Lorenzo de Almagro.
*****************************************************************************
San Martín de Tucumán vs Belgrano 0:0
Od pecha wolni nie są również zawodnicy Belgrano, a szczególnie ofensywa tego klubu. Podobnie, jak tydzień temu przeciwko Boca drużyna „Piratów” dosłownie szturmowała bramkę oponenta, ale mimo to nie przechyliła szali zwycięstwa na swoją korzyść.
W poprzedni weekend aktualnemu mistrzowi Argentyny przynajmniej strzelili jednego gola, zaś teraz ani razu nie zmusili bramkarza oponentów do kapitulacji. Efekty są jednak identyczne – teraz, jak i wtedy kordobanie podzielili się punktami.
Starcie dwóch poważnych kandydatów do spadku goli nie przyniosło. Zdecydowanie przeważali goście, którym na przedzie całkowicie nie wiedzie się. Kolejny gros zaprzepaszczonych okazji strzeleckich powoduje, iż zawodnicy dowodzeni przez Diego Osellę pozostają wśród strefy spadkowej.
Dla znajdującego się w jeszcze gorszym położeniu tucumańskiego San Martínu brak zwycięstwa oznacza kolejny milowy krok ku degradacji.
Wśród gości dwukrotnie w sporym zamieszaniu na terenie szesnastki słupek obił Diego Mendoza. Belgrano poczynało sobie tak aktywnie, że nawet prawie strzeliło samobója – Tomás Guidara odbiwszy futbolówkę głową obił poprzeczkę własnej bramki, po czym kordobanie z trudem wybili futbolówkę poza arenę gry.
U kresu pierwszej odsłony podczas rozegrania kornera przez kordobański team zdarzył się nieprzyjemny incydent, ponieważ Marcelo Meli ucierpiał przez racę rzuconą na murawę, jaka wylądowała tuż obok niego.
Zamiast goli ujrzeliśmy tutaj dwie czerwone kartki. W 77 minucie za ostry faul drugie żółtko zarobił pomocnik gości Maximiliano Lugo. Sześć minut po wykluczeniu Lugo czerwonym śladem podążył defensor miejscowych – jego imiennik Martínez za chamską nakładkę, którą kopnął przeciwnika w twarz.
Nawet radząc sobie przez krótki czas w dziesiątkę „Piratas” dominowali – wówczas po dośrodkowaniu z rzutu wolnego ich środkowy obrońca Marcelo Herrera ostemplował słupek uderzeniem głową.
Przez finałowe minuty konfrontacji obie strony kreowały ataki, jednakże nikomu nie powiodło się rozstrzygnięcie losów meczu. Dodajmy, iż bramkarz lokalnej ekipy Jorge Carranza dwukrotnie przytomnie wybijał mocne strzały Juana Francisco Brunetty z boków szesnastki.
Dla Belgrano to czwarty konsekutywny remis (póki co zremisowali każde spotkanie w 2019), dla San Martín piąty z rzędu ligowy bój bez wygranej. Trener beniaminka Walter Coyette po tym spotkaniu zaniechał dalszej pracy na La Ciudadela. Ktoś inny podejmie się ratowania tucumańskiego klubu przed spadkiem.
Oba teamy nadal tkwią pod czerwoną kreską, więc w ostatnich sześciu kolejkach będą grały z nożem na gardle. Jeśli tak dalej pójdzie, w przyszłym sezonie z kalendarza czempionatu Superliga Argentina wypadną derby Córdoby oraz Tucumánu….