Piątkowej nocy wrócił codzienny harmonogram Superliga Argentina. Właśnie rozpoczęto szesnastą kolejkę sezonu 2018/2019 w najwyższej piłkarskiej klasie rozgrywkowej kraju srebra. Wydarzeniem dnia jest dogonienie lidera przez Defensa y Justicia. Relacja z trzech meczy stoczonych minionej nocy:
Banfield vs San Martín de San Juan 1:1 (1:0)
Gole – 1:0 Juan Álvarez (6′), 1:1 Pablo Palacios Alvarenga (78′)
Trenerski debiut Hernána Crespo w Argentynie nie powiódł się, chociaż prowadzony przez byłego napastnika o polskich korzeniach Banfield wyśmienicie rozpoczął konfrontację przeciwko broniącemu się przez spadkiem San Martín de San Juan. Niestety, gospodarze rozluźnili szyki po przerwie, co kosztowało ich utratę cennych dwóch punktów.
Bez Darío Cvitanicha, który zawinął żagle do Racingu Club miejscowym brakowało odpowiedniego żądła. Mimo to już w 6 minucie chłopcy Crespo otworzyli wynik. Renato Civelli posłał długą lagę zza połowy boiska. Futbolówkę na boku szesnastki przejął skrzydłowy Juan Álvarez, który następnie niskim uderzeniem w długi róg zaskoczył Luisa Ardente. Strzelił pierwszego oficjalnego gola w zawodowej karierze.
Kolejne okazje nie przynosiły oczekiwanego rezultatu. Albo świetnie interweniował wiekowy Ardente, albo piłkarzom miejscowych brakowało precyzji. Choćby Nicolás Bertolo bezmyślnie chybił nad poprzeczką chcąc dobić sparowany przez bramkarza wcześniejszy strzał. Natomiast u progu drugiej części Álvarez nieznacznie spudłował technicznym przymierzeniem zza szesnastki.
Niewykorzystana przewaga zemściła się po przerwie. Około 65 minuty podczas ofensywy rezerwowych napastnik gości Fernando Brandán co prawda minimalnie chybił, chcąc piętką w polu bramkowym finezyjnie przechytrzyć Ivána Arboledę. Dośrodkowywał mu wracający do San Juan kolumbijski atakujący Humberto Osorio.
Jednakże w 78 minucie kandydat do degradacji odrobił deficyt. Brandán posłał dośrodkowanie z prawego skrzydła, po którym nieporozumienie obrony gospodarzy okazało się dla nich brzemienne w skutkach – defensor Civelli wybił głową piłkę sprzed rąk próbującego piąstkować Arboledy. Piłka zatoczyła łuk i zawędrowała na teren pola bramkowego, skąd z najbliższej odległości też głową na pustą siatkę głową trafił Paragwajczyk Pablo Palacios Alvarenga.
Rezultat 1:1 nie uległ korekcie. W doliczonym czasie Banfield zdobył bramkę, ale ta została anulowana przez sędziego ze względu minimalnego spalonego, na jakim uchwycony został Agustín Fontana.
Przejęty przez Crespo zespół „El Taladro” aktualnie zamyka czołową dziesiątkę tabeli zdobywszy 22 oczka.
San Martín z zachodu mając siedem oczek mniej jest dopiero 21 – w tabeli spadkowej „Verdinegros” zajmują ostatnią bezpieczną lokatę. Muszą uważać, gdyż Belgrano oraz imiennicy z Tucumánu depczą im po piętach.
*****************************************************************************
Godoy Cruz vs Lanús 0:2 (0:2)
Gole – Tomás Belmonte (33′), Lautaro Acosta (42′)
Teoretycznie Lanús jest bardziej renomowaną ekipą spośród tej dwójki, acz zważywszy na pozycję w tabeli obu zespołów ten wynik może trochę zaskakiwać. Mocny u siebie Godoy Cruz uległ przed własną publicznością rywalowi pałętającemu się po dolnych rejonach stawki.
Dodajmy, iż zwycięzcy przerwali czarną serię dziesięciu kolejnych wyjazdowych spotkań bez wygranej w lidze. Redebiut po powrocie z Kolumbii zanotował liczący sobie niemal 40 latek snajper José Sand. Jednakże nie „Pepe”, a inny weteran gości – Lautaro Acosta został tutaj bohaterem.
Spotkanie aktywniej rozpoczęli gospodarze. Na samym początku groźny dalekosiężny strzał przypuścił Ángel González, niemniej próbę przymierzanego do Boca zawodnika sparował Matías Ibáñez.
Obaj bramkarze popełnili tutaj po karygodnym błędzie, jaki mógł skończyć się trafieniem dla oponenta. Ibáñez wybiegł poza własne pole karne chcąc wybić piłkę i skierował ją pod nogi Santiago Garcii, który na szczęście z dalekiej odległości chybił nad poprzeczką.
Dla odmiany goalkeeper Godoy Cruz – Roberto Ramírez tuż przed swą bramką idiotycznie stracił piłkę, lecz tego kretyńskiego „faux pas” nie zdołał wykorzystać będący przed nim Lautaro Acosta, którego strzał otarł się jeszcze o nogę lekkomyślnego Ramíreza i ostukał słupek, a piłka następnie opuściła boisko.
W 33 minucie Lanús mimo wszystko objął prowadzenie. Centrę Nicolása Pasquiniego z lewej strony spożytkował Tomás Belmonte efektownym szczupakiem na wysokości piątego metra nie dając szans Ramírezowi.
Zdobycie Mendozy delegaci przypieczętowali tuż przed przerwą. Akcję bramkową z 42 minuty dalekim wykopem od własnej bramki zainicjował Ibáñez. Dramatyczne nieporozumienie między lokalnymi zawodnikami, którzy nie potrafili wybić futbolówki na środku murawy spożytkował Acosta. Doświadczony napastnik genialnie wykiwał dwójkę rywali, ażeby później wybiec jeden na jednego przeciw bramkarzowi i na obszarze szesnastki spowodować jego kapitulację niskim strzałem w długi róg.
Druga połowa zdecydowanie spokojniejsza. Delegaci z południa Buenos Aires kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń, natomiast „Winiarze” nie sprostali zadaniu gonienia wyniku.
Zatem Godoy Cruz zaprzepaścił szansę zbliżenia się ku miejscom premiowanym Copa Libertadores. Kiepski debiut Marcelo Gómeza na stanowisku trenera mendoskiej ekipy, która zgromadziwszy 23 punkty pozostaje ósma.
„El Granate” dzięki pierwszemu podczas tej kampanii zwycięstwu odniesionemu poza własną fortecą (właściwie Fortalezą) okupuje szesnastą lokatę, wzbogaciwszy się do 18 oczek.
*****************************************************************************
Defensa y Justicia vs San Lorenzo 1:0 (0:0)
Gol – Fernando Márquez (90+2′)
Najprawdziwsze objawienie sezonu! W porównaniu z pierwszą częścią sezonu DyJ wcale nie spoczęła na laurach. Klub ze stołecznej dzielnicy Florencio Varela zatrzymał utalentowanego trenera Sebastiána Beccacece, solidnie wzmocnił ekipę i odniósł drugie zwycięstwo w tym roku nad gigantem.
Powiedzmy sobie jasno, że nawet Godoy Cruz sensacyjnie zdobywający przed rokiem wicemistrzostwo Argentyny nie wywołał takiej furory, jak teraz Defensa y Justicia. Przed tygodniem „El Halcón” złupił na wyjeździe River Plate w zaległym starciu, teraz golem pod sam koniec boju ośmieszył rozczarowujący San Lorenzo. Drużyna, która dopiero przed pięcioma laty zadebiutowała w najwyższej klasie rozgrywkowej teraz dogoniła punktami lidera Racing Club!
W pierwszej odsłonie trafień zabrakło. Najskuteczniejszy podczas trwającego czempionatu zawodnik DyJ, czyli Matías Rojas pokusił się o centrostrzał z dystansu, jaki minimalnie przeleciał obok słupka. Paragwajczykowi specjalizującemu się w uderzeniach dalekiego zasięgu niewiele zabrakło, aby tym sposobem otworzyć wynik.
Beccacece podczas drugiej części wprowadził na murawę Fernando Márqueza wracającego z krótkiej, egzotycznej przygody w Malezji. Napastnik o przydomku „Cuqui” chwilę po wejściu mógł zadać cios przyjezdnym, lecz główką ostemplował poprzeczkę bramki oponenta. Wcześniej głową z okolicy piątego metra próbował też Rojas celując prosto do rąk goalkeepera.
Około 80 minuty starcia oba teamy spartoliły po jednej klarownej szansie. Ze strony miejscowych pomylił się Gastón Togni. Skrzydłowy wypożyczony z Independiente wykiwał bramkarza Fernando Monettiego, lecz kiedy znalazł się przed pustą siatką nieoczekiwanie został powstrzymany przez wracającego Gonzalo Rodrígueza. Doświadczenie eks-stopera hiszpańskiego Villarreal tudzież włoskiej Fiorentiny niejednokrotnie uratowało „Cuervos”.
Chwilę później ofensywa San Lorenzo zapoczątkowana rzutem rożnym – w polu bramkowym Gustavo Torres dostąpił okazji nie do zaprzepaszczenia, aczkolwiek piłka mówiąc trywialnie zeszła kolumbijskiemu atakującemu, który mając przed sobą interweniującego defensora chybił tuż obok słupka.
Wydawało się, iż finalny rezultat tutaj będzie bezbramkowym. Niemniej szala zwycięstwa summa summarum znalazła się po stronie DyJ. W drugiej doliczonej minucie akcja zmienników rozstrzygnęła potyczkę. Ignacio Aliseda asystował z boku pola karnego, natomiast w środkowej strefie z jego krańca niskim strzałem przy słupku nieupilnowany „Cuqui” Márquez pokonał Monettiego.
Chwilę później Fernando Monetti zbytnio dał się ponieść nerwom. Wkurzony po kapitulacji, która zaważyła na porażce San Lorenzo pobiegł za linię końcową boiska i uderzył stojącego tam chłopca do podawania piłek (najpewniej wobec jakieś słownej zaczepki ze strony młodzieńca).
Sędzia ukarał za to bramkarza gości czerwoną kartką. Na końcowe sekundy batalii między słupkami wśród gości musiał stanąć wspomniany wcześniej Gonzalo Rodríguez.
Jedyna niepokonana drużyna bieżącego czempionatu Superligi dzięki rozpoczęciu nowego roku od dwóch tryumfów 1:0 nad krezusami z Buenos Aires dogoniła przodujący Racing Club, również osiągając liczbę 36 punktów. Błękitna część Avellanedy jest lepsza tylko bilansem bramkowym, aczkolwiek dziś może odzyskać suwerenne prowadzenie w tabeli, jeśli nie przegra delegacji do Mar del Plata przeciwko Aldosivi.
San Lorenzo de Almagro również stoczyło już dwa pojedynki w bieżącym roku, ale uciułało w nich tylko punkt. Gros wzmocnień dokonanych przez szkoleniowca Jorge Almiróna na razie nie przynosi efektów, ale być może nowi piłkarze z czasem zaaklimatyzują się w dzielnicy Boedo – najważniejsze aby dokonali tego przed Copa Libertadores. Obecnie idole papieża Franciszka okupują pozycję czwartą od dołu, a tak niska nie przystoi uznanej marce.