Gigliotti na króla strzelców, Racing na mistrza?

Pierwszej niedzieli listopada przeprowadzono pięć starć jedenastej kolejki Superliga Argentina. Wydarzyło się w nich wiele istotnego dla losów. Już po 1/3 sezonu znamy głównego kandydata do tytułu najskuteczniejszego piłkarza czempionatu oraz do mistrzowskiej korony. Całą pulę na chwilę obecną zgarnia Avelleneda! Natomiast San Lorenzo wciąż zawodzi. Podsumowanie:

Argentinos Juniors vs Independiente 0:2 (0:1)

Gole – Emmanuel Gigliotti (17′, 86′)

Ten rok nie był szczególnie udany dla Independiente. Swój pierwszy od siedmiu lat start w Libertadores zwieńczyli na etapie ćwierćfinału, gdzie zostali wyrolowani przez odwiecznego wroga – River Plate. Mało tego, szybko odpadli z Pucharu Argentyny oraz przegrali z brazylijskim Grêmio bitwę o Recopa Sudamericana.

Zaś poprzedniej kampanii ligowej nie ukończyli na miejscu gwarantującym kwalifikację do przyszłorocznej Libertadores, przez co aby ostatecznie od niej wejść muszą liczyć, że Boca Juniors wygra tę edycję i jednocześnie dogoni „Inde” na czele klasyfikacji zdobytych trofeów Copa Libertadores.

Teraz podopieczni Ariela Holana przed końcem burzliwego dla nich 2018 rok chcą przynajmniej wgramolić do czuba tabeli. Dodatkowym bonusem dla „Czerwonych Diabłów” niech będzie korona króla strzelców dla ich piłkarza. Lider klasyfikacji goleadorów – Emmanuel Gigliotti właśnie strzelił następne dwa gole, coraz solidniej umacniając na jej szczycie.

Tym razem „Puma” zadał dwa ciosy swojemu byłemu klubowi, w jakim nie sprawdził się w 2007 roku. Sroga zemsta Gigliottiego za nieudany epizod na La Paternal u wstępu swojej piłkarskiej kariery.  Nie krył radości ze szpil wbitych swojemu eks-pracodawcy. W 17 minucie otworzył rezultat, kiedy obrócił się z futbolówką przed szesnastym metrem, pokonując Lucasa Cháveza stamtąd niskim uderzeniem przy słupku.

Natomiast cztery minuty przed upływem regulaminowego czasu masywny snajper trafił wślizgiem do pustej siatki w polu bramkowym otrzymawszy wrzutkę z boku od innego zawodnika gości występującego przeciwko byłemu zespołowi – Braiana Romero.

Gigliotti zdobył aż 11 goli w bieżącej kampanii Superligi, chociaż rozegrał „tylko” 10 spotkań – średnio strzelał zatem więcej, niż gola na pojedynek. Wśród rankingu najskuteczniejszych uciekł drugiemu Lisandro Lópezowi na cztery trafienia.

Pechowcem spotkania okazał się młodociany atakujący miejscowych Gastón Verón. 17-latek spartolił aż trzy stuprocentowe szanse z okolicy pola bramkowego. Choćby w akcji zainicjowanej dziecinną stratą obrony gości otrzymał piłkę na wysokość piątego metra i kuriozalnie chybił nad poprzeczką.

Innym razem z podobnej odległości jego uderzenie wybił Martín Campaña, zaś w doliczonym czasie haczony przez defensora na terenie „piątki” wycelował prosto w urugwajskiego bramkarza.

Natomiast Independiente ze zdobytymi 16 punktami zamyka czołową dziesiątkę stawki. Trudno mówić o gonieniu liderującego w tabeli lokalnego rywala (chyba, że Racing dozna jakieś poważnej zadyszki).

Uciuławszy ledwie 6 oczek Argentinos Juniors zamykają tabelę, ale dzięki El Superclásico w finale Libertadores zapewnili sobie w stu procentach kwalifikację do przyszłorocznej Copa Sudamericana jako dwunasta drużyna ubiegłej kampanii.

*****************************************************************************

Rosario Central vs Colón 1:1 (0:1)

Gole – 0:1 Javier Correa (28′), 1:1 Germán Herrera (63′)

Świętujący derbowy tryumf w ćwierćfinale Copa Argentina zawodnicy Rosario Central starali się w porę „wytrzeźwieć” na niedzielną potyczkę ligową przeciwko Colónowi. Jednakże zespół Edgardo Bauzy nie zdążył na czas wrócić do ligowej rzeczywistości, ledwo ledwo wymęczając remis przeciwko solidnym „Los Sabaleros”.

To delegacji z miasta Santa Fe zagrali lepiej i ukąsili jako pierwsi, bowiem w 28 minucie Javier Correa dał im prowadzenie pokonując swój macierzysty klub. Ofiarnie wykiwał dwóch obrońców, a następnie mierzonym uderzeniem zza piątego metra zmusił do kapitulacji Jeremíasa Ledesmę.

Ponieważ wśród Central temu napastnikowi nie powiodło się, więc również celebrował gola strzelonego eks-drużynie. Asystę z prawej flanki wyłożył mu Franco Zuculini, który przedtem heroicznie wyłuskał piłkę od oponenta.

Correa mógł tutaj strzelić jeszcze kilkukrotnie. Najpierw do bramki adwersarza, gdy po błędzie defensywy wybiegał sam na sam z Ledesmą, który w porę ruszył do niego i zahamował jego próbę zza szesnastki. Później mógł również wpakować samobója, ponieważ tak niefortunnie trącił piłkę głową we własnym polu karnym po dośrodkowaniu z kornera, że ostukał słupek bramki Leonardo Buriána.

Jedyne na co stać było futbolistów Central, to wyrównanie strat. Bohater ostatnich pucharowych derbów Rosario, czyli Germán Herrera najpierw strzałem głową po palcach goalkeepera zaliczył słupek, a za chwilę obrona przyjezdnych zażegnała niebezpieczeństwo pod własną bramką.

Jednakże później Herrera podobnie, jak w Clásico Rosarino trafił do siatki dokładnie w 63 minucie ratując punkt „Canallas”. Tym razem jednak nie piętą, a głową pokonał goalkeepera otrzymawszy dośrodkowanie od Leonardo Gila z narożnika boiska.

Colón natomiast zmarnował tutaj jeszcze okazję, by odzyskać prowadzenie. Strzał niesamowicie aktywnego tutaj Javiera Correi z ubocza pola karnego nieznacznie minął bramkę Ledesmy. Gdyby napastnikowi z numerem 11 na czerwono-czarnej koszulce dopisała skuteczność, zaliczyłby tutaj co najmniej hattricka.

Dzięki remisowi na Estadio Gigante de Arroyito oba teamy usadawiają się w dolnej połówce tabeli. Colón obecnie jest szesnasty, Central siedemnasty.

Ci drudzy ciągle mogą awansować do następnej edycji Libertadores za pośrednictwem Copa Argentina – niebawem rozegrają półfinał z drugoligowym Temperley (jego dokładnego terminu jeszcze nie ustalono).

Colón jest już stuprocentowo pewien występu w przyszłorocznej Sudamericanie, gdyż zajął wystarczające ku temu jedenaste miejsce w minionym sezonie Superligi.

*****************************************************************************

San Lorenzo de Almagro vs Talleres 0:1 (0:1)

Gol – Gonzalo Maroni (21′)

Za tydzień w roli sternika San Lorenzo zadebiutuje Jorge Almirón. Legendarny trener Lanús pracujący w przeszłości także dla Independiente, Godoy Cruz tudzież kolumbijskiego Atlético Nacional w trybie natychmiastowym zastąpił zdymisjonowanego Claudio Biaggio na stanowisku opiekuna „Cuervos”. Jednak wczoraj pod kuratelą tymczasowego szkoleniowca Diego Monarriza zdobywcy Copa Libertadores sprzed czterech lat znów nie dali rady.

Klub papieża Franciszka uległ przed własną publicznością Talleres w starciu dwóch klubów górnej półki, które gorzko rozczarowują podczas trwającej kampanii. Przybysze z Córdoby wywołali konsternację na Estadio Nuevo Gasometro.

Młody Gonzalo Maroni trafiając do bramki efektownym, technicznym uderzeniem z około dwudziestego metra w 21 minucie spotkania zapewnił „La T” victorię w stołecznej dzielnicy Boedo. Zatem wychowanek Boca pogrążył San Lorenzo!

U kresu pierwszej części Talleres podwyższyliby, gdyby Nicolás Navarro nie obronił nogami groźnego uderzenia ze skraju pola karnego Kolumbijczyka Diego Valoyesa.

Starania gospodarzy o wyrównujące trafienie efektów nie przyniosły. Młody Germán Berterame fatalnie spudłował nad poprzeczką w akcji jeden na jednego z Guido Herrerą. Ponadto bramkarz gości doskonale zatrzymał główkę oraz jeden dalekosiężny mierzony strzał Nicolása Reniero. Dalekosiężna próba Pablo Mouche niestety minimalnie minęła dalszy słupek.

Pozbawieni kontuzjowanego ponownie Nicolása Blandi’ego (który ostatnio nabawił się urazu w przegranym meczu Copa Argentina przeciw Temperley) nie mieli absolutnie jakiejkolwiek siły rażenia.

Kordobanie utrzymali prowadzenie do końcowego gwizdka nawet mimo konieczności radzenia sobie w osłabieniu przez końcowe chwile rywalizacji. W czwartej doliczonej minucie za paskudny faul na Fernando Belluschim drugą żółtą, więc czerwoną kartkę zarobił inny pomocnik ukształtowany przez szkółkę Boca, a mianowicie Andrés Cubas.

Talleres aktualnie zajmują czternastą lokatę zdobywszy 14 punktów, co i tak raczej nikogo na Estadio Mario Kempes nie satysfakcjonuje.

Dopiero 22. pozycję okupuje wielki San Lorenzo – potrzebny jest natychmiastowy wstrząs w jednej z naczelnych firm argentyńskiego futbolu. Czy Almirón dokona go w najbliższej przyszłości?

*****************************************************************************

Racing Club vs Newell’s Old Boys 1:0 (1:0)

Gol – Jonathan Cristaldo (45+1′)

Lider nie zamierza marnować wpadek konkurencji i sumiennie utwierdza się na szpicy tabeli. Tym razem Racing Club nie wypadł specjalnie dobrze przeciwko mizernym Newell’s Old Boys. Aczkolwiek dzięki bramce głową Jonathana Cristaldo (co wygryzł ze składu samego łowcę goli Gustavo Bou) uzyskanej po dośrodkowaniu z kornera Guillermo Fernándeza tuż przed przerwą zagwarantował sobie następny cenny tryumf, śrubujący przewagę „La Academii” nad wiceliderem do siedmiu punktów.

W drugiej połowie kilkukrotnie bliscy odrobienia strat byli goście. Strzał głową weterana Víctora Figueroy chybił obok słupka. Saotomejczyk Luís Leal podczas kontry nie umiał pokonać Javiera Garcii, który wybiegając do piłki z własnego pola bramkowego głupio się potknął, lecz w porę podniósł się i ofiarnie sparował na korner zbyt lekkie uderzenie ciemnoskórego napastnika.

Natomiast później bramkarz García heroicznie sparował nad poprzeczką główkę Teodoro Paredesa po narożnej centrze. Dwa gole zdobył tutaj Lisandro López, które sędzia anulował przez spalone – „Lichy” zatem oddala się szczyt rankingu strzeleckiego na rzecz wspomnianego wyżej Gigliottiego.

Goniące Racing rewelacyjne teamy Atlético de Tucumán tudzież Defensa y Justicia mają jednak zaległości do nadrobienia w lidze, a więc mogą jeszcze zbliżyć się ku chłopcom Eduardo Coudeta.

Błękitna część Avellanedy chociaż uciułała dotychczas aż 27 punktów, to nie może popaść w samozadowolenie, bowiem jej liderowanie wśród Superligi mimo aktualnie dużej przewagi punktowej nad peletonem wcale nie jest takie oczywiste.

*****************************************************************************

San Martín de Tucumán vs San Martín de San Juan 2:0 (0:0)

Gole – Tino Costa (67′), Matías García (87′)

Historyczna batalia dwóch ekip pod patronatem czczonego w Argentynie generała José de San Martín na szczeblu pierwszoligowym. Na stadionie La Ciudadela w Tucumánie zmierzyły się dwa San Martíny – ten lokalny przeciwko brygadzie z San Juan.

Dodajmy, iż szkoleniowcy obu ekip mierzyli się przeciwko swoim niedawnym klubom. Dowodzący gospodarzami Walter Coyette jeszcze do września pracował w San Juan, natomiast prowadzący gości Ruben Forestello rozpoczynał ten czempionat jako piastun „Los Cirujas”. Starcie dwóch kandydatów do spadku zakończyło się tryumfem „Tucumanos”, którzy nie zostawili suchej nitki na bardziej doświadczonych rywalach.

Gole padły w drugiej połowie i oba zostały zdobyte bezpośrednio z rzutów wolnych! Jednak nim strzelanie się rozpoczęło najpierw, w 54 minucie rzut karny podyktowany za rękę obrońcy na terenie szesnastki zmarnował najskuteczniejszy gracz miejscowych Claudio Bieler.

Jego strzał sparował Luis Ardente, po czym piłka odbita od słupka wyleciała na drugą stronę pola bramkowego. Tam przed drugim słupkiem Bieler próbował dobijać, lecz w ostatniej chwili powstrzymał go goniący obrońca.

Kilka minut później dośrodkowanie z rzutu wolnego gospodarzy w pole bramkowe zakończyło się koszmarnym niewypałem Adriána Arregui’ego, który tylko obił słupek strzałem wślizgiem z najbliższej odległości.

Niezmordowani gospodarze jednak kontynuowali natarcie, jakiego owoce przyszły po 67 minutach zawodów. Wówczas doświadczony Tino Costa zdobył pierwszego gola dla beniaminka Superligi. Eks-zawodnik takich klubów, jak Valencia, Spartak Moskwa, Genoa czy Fiorentina wspaniałym uderzeniem z rzutu wolnego zza linii bocznej pola karnego zaskoczył Ardente, któremu futbolówka przeleciała po ręce i wpadła do siatki.

Doskonałą okazję do wyrównania zaprzepaścił gościom Pablo Palacios Alvarenga. Paragwajczyk mając przed sobą pustę siatkę w polu bramkowym źle przyjął na głowę dośrodkowaną w powietrzu piłkę karygodnie chybiając.

„El Santo” nie siadł na laurach, podwyższając rozmiar zwycięstwa na trzy minuty przed upływem regulaminowego czasu. Wówczas również pierwszą bramkę w kampanii uzyskał Matías García równie kapitalnym przyłożeniem z rzutu wolnego po rękawicy Ardente ustalając rezultat na 2:0.

Co prawda San Martín de Tucumán nadal tkwi w strefie spadkowej, aczkolwiek współczynniki punktowe beniaminków są niesamowicie chwiejne, zatem drużynie Coyette’a zaledwie jednego oczka brakuje do wydostania się ze spadkowej czwórki.

Futboliści z San Juan natomiast zlecieli pod czerwoną kreskę, gdyż w piątek zwyciężył inny kandydat do degradacji – Belgrano tym samym wyprzedzając „Verdinegros” wśród tabeli spadkowej.

Comments are closed.