Nie brakowało ekscytujących wrażeń w czterech niedzielnych meczach dziewiątej kolejki Superliga Argentina. Zdecydowanie najciekawiej było w Tucumánie, gdzie outsider San Martín osłabiony odwrócił wynik z liderem tabeli i zanotował pierwsze zwycięstwo po powrocie na najwyższy szczebel ligowy! Podsumowanie dnia:
Estudiantes La Plata vs Atlético de Tucumán 1:1 (0:0)
Gole – 1:0 Nahuel Estévez (52′), 1:1 Rodrigo Aliendro (89′)
Na stadionie w „piwnym mieście” Quilmes należącym do aglomeracji Buenos Aires aktualnie spotkania jako gospodarz rozgrywają Estudiantes. Laplateńczycy, którzy podczas bieżącej kampanii zaznali tylko jednej wygranej (nota bene pokonali mistrza kraju Boca w drugiej kolejce) tym razem nie wytrzymali do końca mając jednego piłkarza mniej na boisku i tylko zremisowali 1:1 przeciwko walczącemu o czołowy lokaty Atlético de Tucumán.
Pierwsza odsłona nie przyniosła trafień. Ze strony „gospodarzy” (grających tutaj w śnieżnobiałych strojach) poprzeczkę zza pola karnego ostukał Lucas Rodríguez. Gościom bramkę mógł przynieść Gervasio Núñez, jednak mocny strzał eks-Wiślaka z boku szesnastki ofiarnie wybił doświadczony Mariano Andújar.
Słabsza forma „Estu” niewątpliwie podyktowana radykalnym odmłodzeniem podobnym, jak w Lanús. Jednakże ekipa Leandro Beníteza posiada wśród kadry znacznie więcej doświadczonych, którzy wiekowo podchodzą już pod kres kariery.
Jednym z nich jest niegdysiejszy snajper Mariano Pavone. „El Tanque” („Czołg”) u samego progu drugiej części wybiegał ze stuprocentową szansą jeden na jednego w pole karne rywala, lecz akcję skończył wręcz komicznym strzałem chybił obok bramki.
Co się odwlecze, to nie uciecze. W 52 minucie akcja młodych dała prowadzenie Estudiantes – Iván Erquiaga dośrodkował lewym skrzydłem w centrum pola karnego, gdzie obrońcy zostawili olbrzymia lukę. Wykorzystał to 22-letni Nahuel Estévez, który bezpośrednim uderzeniem w długi róg zaskoczył bezradnego Cristian Lucchettiego.
Playmaker ten swego pierwszego w Superlidze gola zadedykował obecnych na widowni rodzicielce, ponieważ 21. października Argentyna obchodzi Dzień Matki. Niestety, w 67 minucie sprawił jej również mniej przyjemny prezent – sfaulował i obejrzał drugą żółtą kartkę, osłabiając swoja drużynę.
Rzecz jasna goście z przewagą liczebną przystąpili do odrabiania strat. Podczas rozegrania kornera bardzo groźnie z linii bocznej szesnastki huknął Guillermo Acosta zaliczając słupek. Dobitka staruszka Mauro Matosa ze zbyt ostrego kąta chybiła.
Ostatecznie chłopcy Ricardo Zielinskiego uratowali remis podczas przedostatniej minuty regulaminowego czasu. Wówczas rezerwowy Juan Cruz Kaprof dograł na bok szesnastki. Tam przed linią końcową boiska Acosta wrzucił na wysokość linii pola bramkowego, skąd głową trafił Rodrigo Aliendro.
Nota bene w minionym sezonie konfrontacja tych ekip zakończyła się wygraną 1:0 Estudiantes po golu w 88 minucie. Teraz to Atlético dla kontrastu strzeliło w końcówce.
Dzisiejszy czarny koń argentyńskiego futbolu pod sam koniec boju wydarł punkt dla siebie, aczkolwiek mogli spokojnie zwyciężyć w Quilmes. Przełamali się zbyt późno i nie zdążyli podczas dodatkowego czasu strzelić rozstrzygającej bramki. Na pocieszenie „El Decano” pozostaje utrzymanie statusu drużyny niepokonanej – tylko oni oraz DyJ jeszcze nie wtopili w Superlidze 2018/2019.
Wśród zestawienia ligowego sensacyjny ćwierćfinalista tegorocznej Libertadores stąpa po najniższym stopniu podium. Natomiast rozczarowujący „Estu” są drudzy od dołu.
*****************************************************************************
Argentinos Juniors vs Unión 0:1 (0:1)
Gol – Santiago Zurbriggen (7′)
Potknięcie Atlético de Tucumán wykorzystał Unión. Drużyna Leonardo Madelóna przechytrzyła w północnym Buenos Aires tamtejszych Argentinos Juniors, wywożąc komplet punktów ze stadionu La Paternal. Ta victoria pozwoliło teamowi z Santa Fe zostać nowym wiceliderem tabeli.
U samego wstępu potyczki „setkę” zaprzepaścił wiekowy napastnik miejscowych Raúl Bobadilla. Eks-reprezenant Paragwaju haczony przez obrońcę karygodnie huknął nad poprzeczką w polu bramkowym.
Zwycięskiego gola już w 7 minucie spotkania uzyskał przeważnie rezerwowy obrońca Santiago Zurbriggen. Piłkarz ze szwajcarskimi korzeniami przeciął dośrodkowanie z rzutu rożnego Diego Zabali główką kierując piłkę między słupki.
„Tatengues” są drudzy i ledwie dwa punkty dzielą ich od liderującego Racingu Club. Zaznaczmy, iż mniej więcej na tymże etapie poprzedniej kampanii Unión również zajmował pozycję wicelidera tabeli. Wtedy zabrakło pary, aby w dalszej części rozgrywek bić się o lokaty honorowane Copa Libertadores. Może teraz dokonają cudu….
*****************************************************************************
Independiente vs Huracán 3:1 (1:0)
Gole – 1:0 i 3:1 Emmanuel Gigliotti (2′, 90+1′), 2:0 Martín Benítez (61′), 2:1 Diego Mendoza (83′)
Nieszczególnie satysfakcjonujący początek nowego sezonu zaliczył Independiente. Jednak „Czerwone Diabły” powoli wracają do górnych rejonów stawki. Drużyna Ariela Holana, która ze względu Dnia Matki wystąpiła tutaj w koszulkach różowych (zamiast czerwonych) mimo plagi kontuzji odprawiła z kwitkiem solidny Huracán. Przedstawiciel Avellanedy wygrał 3:1, a mimo to… raził nieskutecznością.
Instynkt strzelecki dopisał jednak Emmanuelowi Gigliottiemu. „Puma” strzelił tu dwukrotnie i znów jest samodzielnym liderem klasyfikacji goleadorów. Minęły raptem dwie minuty, gdy otworzył strzelanie. Masywny snajper otrzymał daleką centrę z środka boiska od Fernando Gaibora, w polu karnym zostawiony samopas sprawił kapitulację Marcosa Díaza.
Gdyby Maximiliano Meza w 4 minucie zwiódłszy defensora nie spudłował zza pola bramkowego w klarownej sytuacji jeden na jednego z Díazem byłoby błyskawicznie 2:0.
Chwilę później Gigliotti mógł włożyć swój udział do następnego trafienia. Na jakimś trzydziestym metrze wyminął goalkeepera ryzykownie wybiegającego za przedpole. Pozycja do strzału była jednak zbyt trudna, gdyż w porę wrócili obrońcy. Zatem dośrodkował w centrum szesnastki, gdzie futbolówkę przejął Ezequiel Cerutti i to on postanowił zwieńczyć akcję, jednakże jego strzał przed bramką zahamował obrońca.
Gigliotti do przerwy zanotował jeszcze niespożytkowaną akcję sam na sam, gdzie wycelował tylko w boczną siatkę podczas następnego pojedynku naprzeciw Díaza.
Przyciśnięty Huracán stworzył jedną ciekawszą akcję za sprawą rzutu wolnego. Ze stałego fragmentu gry dośrodkował kolumbijski pomocnik Andrés Felipe Roa w okolice piątego metra, skąd wślizgiem zbyt wysoko przymierzył weteran Pablo Álvarez.
„Inde” drugi raz ukąsił krótko po upływie godziny meczu. Wówczas Martín Campaña posłał daleki wykop od własnej bramki. Futbolówkę na połowie przejął Gigliotti. Tym razem zapuścił się przed pole karne, dogrywając w centrum szesnastego metra. Stamtąd bezpośrednim uderzeniem Martín Benítez nie dał szans Díazowi. Bramkarz trącił piłkę palcami, lecz nie zapobiegł utracie gola.
Lokalna ekipa nie zadowalała się prowadzeniem 2:0 konstruując gros zmarnowanych okazji podbramkowych. Gigliotti zasługiwał na hattricka….
Niewykorzystana optymalnie miażdżąca dominacja mogła zemścić się na „Los Diablos Rojos” pod koniec meczu. 83 minuta – precyzyjna centra Lucasa Gamby, dzięki jakiej zmiennik gości Diego Mendoza strzeliwszy głową na piątym metrze dał sygnał do gonienia rezultatu.
Pod napięciem Independiente jednak zachował czujność, a jeszcze w doliczonym czasie odzyskał dwubramkową przewagę. Asystę z połowy boiska Fabricio Bustosa spożytkował Gigliotti, ponownie łatwiutko przedostając w szesnastkę rywali i odpowiednio ukoronował n-ty atak jeden na jednego.
„Puma” w ośmiu spotkaniach bieżącej kampanii strzelił aż osiem goli. Nie minęło jeszcze nawet dziesięć kolejek Superliga Argentina 2018/2019, a były napastnik Boca Juniors uzyskał już prawie połowę dorobku bramkowego króla strzelców ubiegłego czempionatu – Santiago Garcii z Godoy Cruz.
Independiente awansował na dziesiątą lokatę ze zdobytymi 13 oczkami. Tylko punkt dzieli czerwoną część Avellanedy od Huracánu, a przecież został jej mecz zaległy pierwszej serii spotkań przeciwko San Martín de Tucumán.
*****************************************************************************
San Martín de Tucumán vs Racing Club 2:1 (0:0)
Gole – 0:1 Augusto Solari (49′), 1:1 i 2:1 Claudio Bieler (72′, 79′)
Rzeczony San Martín nareszcie doczekał się pierwszego zwycięstwa od czasu powrotu na pierwszoligowy stopień. Beniaminek sensacyjnie rozbił szyki lidera i to walcząc w dziesiątkę! Nie ma zatem już drużyny, która podczas trwającej kampanii zostałaby bez jakiegokolwiek tryumfu.
Prolog rywalizacji na La Ciudadela w Tucumánie zdawał się sugerować, iż „El Santo” jeszcze poczeka na premierową ligową wygraną. Już w 17 minucie goalkeeper miejscowych Ignacio Arce chcąc zatrzymać dośrodkowanie wybiegł poza własną szesnastkę i dotknął piłki ręką poza nią. Sędzia rzecz jasna ukarał go czerwoną kartką.
Jednakże Racingowi w przewadze liczebnej wcale nie było lżej. „La Academii” dyrygowanej przez Eduardo Coudeta szło wręcz, jak po grudzie. Rezerwowy goalkeeper miejscowych Jorge Carranza chociażby ofiarnie nogami zażegnał próbę dobitki Jonathana Cristaldo wcześniej sparowawszy niskie uderzenie Lisandro Lópeza z okolic szesnastego metra.
Gospodarz do kwadransa odpoczynku perfekcyjnie bronił się przed naporem stołecznego giganta. Aczkolwiek tuż po zmianie stron piastun fotelu lidera przebił mur beniaminka. W 49 minucie celnie dośrodkował Ricardo Centurión, po czym Augusto Solari głową w polu bramkowym dał prowadzenie faworytowi.
Jorge Carranza miał patent na Cristaldo. Około 60 minuty doskonale wybił jego bezpośredni strzał z pola bramkowego po dośrodkowaniu Guillermo „Pola” Fernándeza. Potem również efektownie nogami zatrzymał próbę z boku szesnastki Centurióna podczas szybciutkiej kontry gości.
Zdesperowani gospodarze nie zamierzali jednak być jedynym zespołem po dziewięciu kolejkach, który ani razu nie zgarnął całej puli. Wreszcie uświadczyliśmy tego ich długo wyczekiwanego przełomu.
Kandydat do spadku zafundował wiekopomną remontadę i to radząc sobie w osłabieniu. Nota bene jej bohaterem okazał się Claudio Bieler przed ośmioma laty przyodziewający koszulkę Racingu.
Wiekowy snajper nie miał najmniejszego sentymentu do eks-klubu. W 72 minucie wyrównał straty głową na terenie pola bramkowego skutecznie przecinając wrzutkę Franco Costy zza linii bocznej szesnastki. Natomiast tuż przed 80 minutą przechylił szalę zwycięstwa na rzecz miejscowych bezlitosną torpedą pod poprzeczkę zza piątego metra wykańczając akcję po asyście z drugiej strony Matíasa Garcii.
Ależ upokarzająca i bolesna porażka Racingu. Nie dość, że ulegli beniaminkowi, to pozwolili sobie zrobić viradę mimo jednego zawodnika więcej na boisku. Błękitny dystrykt Avellanedy zostaje na czele klasyfikacji, niemniej po pierwszym w trwającym sezonie laniu utrzymuje tylko dwupunktową zaliczkę nad drugim Uniónem.
San Martín przynajmniej opuścił dno tabeli i chociaż nadal sporo brakuje chłopcom Waltera Coyette’a do wydostania się ze strefy spadkowej, to chociaż przełamali pierwsze lody.