Podczas gdy mały kryzys zawitał w szeregi Boca Juniors wymiatać zaczyna River Plate. „Millonarios” nie usiedli na laurach po wygranym El Superclásico i dzisiejszej nocy na przywitanie siódmej kolejki Superligi zdeklasowali na wyjeździe przeciętny dziś Lanús. W bardzo optymistycznych nastrojach drużyna Marcelo Gallardo przystąpi do rewanżowego ćwierćfinału Libertadores czego nie można powiedzieć o ich rywalu. Independiente tylko bezbramkowo zremisował u siebie z pewniakiem do degradacji. Podsumowanie:
Independiente vs Tigre 0:0
Półrezerwowy skład „Czerwonych Diabłów” postawił całkowicie oszczędzić siebie przed wyczekiwaną pucharową batalią z River. Remis 0:0 na Estadio Libertadores de América przeciwko znacznie słabszemu Tigre w Avellanedzie niewątpliwie został odczytany jako porażka ekipy Ariela Holana.
Outsider nawet kilkukrotnie najechał pole karne Independiente u progu spotkania. Drugi bramkarz miejscowych Milton Álvarez musiał choćby sparować niski strzał zza pola karnego Kevina Ramíreza. Ponadto wybił także groźne uderzenie wiekowego Jorge Ortiza (nota bene eks-„Inde”) z centrum szesnastki. Późniejsza dobitka Maximiliano Caire z dalszej odległości chybiła.
Gospodarze za to nie wykorzystali rzutu karnego w 24 minucie podyktowanego za brutalny faul Sebastiána Predigera na ekwadorskim pomocniku Fernando Gaiborze (ten potem, w 36 minucie opuścił boisko kontuzjowany).
Egzekutorem był Gonzalo Verón, którego strzał heroicznie wybił Augusto Batalla. Dobitka Gonzalo Asisa okazała się niecelna. Młody Asis około 30 minuty próbował uderzeniem głową zaskoczyć goalkeepera na uboczu pola bramkowego, jednak ponownie Batalla stanął na posterunku.
Na nic zdała się ogromna przewaga „Inde” nad poważnie zagrożonymi spadkiem gośćmi. Nawet aktualnie najskuteczniejszy strzelec ligi Emmanuel Gigliotti stworzył mało okazji ku powiększeniu dorobku bramkowego. Jeden jego strzał głową z bliskiej odległości wylądował prosto w rękach bramkarza.
Obie ekipy zgromadziły dotychczas po siedem punktów w bieżącej kampanii Superligi, aczkolwiek ze względu lepszego bilansu bramkowego Independiente jest wyżej, bo czternasty. Tigre aktualnie osiemnasty.
*****************************************************************************
Lanús vs River Plate 1:5 (1:1)
Gole – 1:0 Leandro Maciel (17′), 1:1 Ignacio Scocco (28′), 1:2 Matías Ibáñez (53′ – samobój), 1:3 Luciano Lollo (58′), 1:4 Nicolás De La Cruz (63′), 1:5 Exequiel Palacios (70′)
Sroga, bezlitosna zemsta River Plate za półfinał ubiegłorocznej Libertadores. Nie udało się wziąć rewanżu w lutym, kiedy „Millonarios” przegrali w Lanús 0:1, aczkolwiek teraz potentat z El Monumental nie pozostawił suchej nitki na miejscowej drużynie.
Podopieczni Marcelo Gallardo rozgromili „El Granate” wynikiem 5:1, a gdyby nie szczędzenie sił przed ćwierćfinałem Pucharu Wyzwolicieli, wtedy najpewniej wygraliby jeszcze wyżej.
Rozpoczęło się jednak gorzką pigułką dla przyjezdnych. Już w 17 minucie Lanús otworzył ogień, kiedy po dograniu Lautaro Acosty w polu karnym futbolówkę przejął będący na granicy spalonego Leandro Maciel. Ponieważ obrona River odpuściła sobie krycie go, to młody pomocnik znalazł się sam na sam z Franco Armanim pokonując go strzałem w długi róg. 22-latek strzelił pierwszego oficjalnego gola w dorosłej karierze.
Odpowiedź przyjezdnych miała miejsce tuż przed upływem półgodziny starcia. Wówczas ładną zespołową akcję dzięki asyście głową Nicolása De La Cruza ukoronował w okolicy piątego metra Ignacio Scocco. Autor drugiego gola w niedawnym Superclásico zostawiony samopas obrócił się z piłką, pokonując Matíasa Ibáñeza.
Prowadzenie miejscowi mogli odzyskać kilka minut później, kiedy strzał nowicjusza Pedro De La Vegi ze skraju pola karnego w trudach sparował Armani. Tuż przed kwadransem odpoczynku Scocco miał okazję na drugie trafienie – jego strzał głową Ibáñez ledwie wybił.
W drugiej połowie jednakże River rozszarpał dołujących gospodarzy na strzępy. Co prawda na samym jej wstępie De La Cruz nie wykorzystał szansy sam na sam z bramkarzem, ale niewiele czasu minęło od wznowienia gry kiedy River wyszedł na plus.
Wprowadzony pod koniec pierwszej połowy za kontuzjowanego Enzo Pérez (który najpewniej nie wystąpi z „Inde”) młodzian Santiago Sosa w 53 minucie huknął z dystansu. Piłka odbiła się od słupka, potem od pleców bramkarza i zatrzepotała w siatce. Gola zapisano jako samobój Ibáñeza.
Krezus podążył za ciosem. Pięć minut później rzut wolny z jakiego dośrodkował Juan Fernando Quintero, zaś głową w polu karnym trafił Luciano Lollo. Obrońca rozgrywający swój pierwszy mecz po długim leczeniu kontuzji kolana od razu strzelił gola!
Minęło następne pięć minut i uczestnik bieżącej Copa Libertadores strzelił po raz czwarty. Urugwajska akcja – Camilo Mayada podawał z boku szesnastki, natomiast Nicolás De La Cruz, który również wraca po kuracji kolana efektownym trafiwszy do pustej siatki podwyższył na 4:1.
Gwóźdź do trumny Lanús wbił Exequiel Palacios. Nowy reprezentant Argentyny w 70 minucie przejął centrę Rafaela Santosa Borré, celnym strzałem z centrum pola karnego zadając piąty cios.
Dodajmy, iż River jest niepokonany już od 30 oficjalnych starć! Czyżby połasili się na rekord Boca z końca lat 90-tych, który wyniósł 40 konsekutywnych meczów bez porażki?
Vendetta za półfinał Libertadores 2017 udała się nadzwyczajnie. „Milionerzy” awansowali chwilowo na najniższy stopień ze zdobytymi 13 oczkami. We wtorek rozegrają derbowy mecz rewanżowy ćwierćfinału Pucharu Wyzwolicieli przeciwko Independiente. Będą jego minimalnym faworytem, acz nie mogą lekceważyć ciut słabszego oponenta.
Natomiast Lanús z zaledwie dwoma punkcikami szura po dnie ligowej tabeli będąc nieopodal ostatniego 26 miejsca. Trener Luis Zubeldía nie wybudza swej macierzystej ekipy z letargu – jego trzecie spotkanie i trzecia porażka po powrocie do domu.