Przed El Superclásico rozegrano w niedzielę cztery inne spotkania szóstej kolejki Superliga Argentina 2018/2019. Znów przynajmniej na dzień fotel lidera przejął Atlético de Tucumán, który zwyciężył 3:1 w San Juan na terenie potencjalnego spadkowicza. Ponownie rozczarował pełen wiary Rosario Central, do szczytowych rejonów tabeli wraca Huracán. Podsumowanie:
San Martín de Tucumán vs Argentinos Juniors 0:0
Interesującym zjawiskiem jest obecność w Superlidze aż dwóch klubów z miasta Tucumán, które przed rozbłyśnięciem potęgi Atlético zupełnie nie liczyło się na argentyńskiej scenie piłkarskiej. O ile dla ćwierćfinalisty trwającej Libertadores nawet mistrzostwo jest realnym celem, to zamykającemu tabelę spadkową beniaminkowi San Martín raczej pozostanie wyścig o uniknięcie degradacji.
„El Santo” nadal musi czekać na pierwsze zwycięstwo ligowe od czasu promocji z Primera B Nacional. A teraz zmarnowali naprawdę fantastyczną szansę do zainkasowania premierowej całej puli….
Niestety, pod wodzą tymczasowego szkoleniowca Ariela Martosa (Rubén Forestello podał się do dymisji tydzień temu, niebawem stery w czerwono-białym dystrykcie Tucumánu przejmie Walter Coyette zwolniony z tego drugiego San Martínu) tylko bezbramkowo zremisowali na własnej fortecy La Ciudadela przeciwko średniakowi Argentinos Juniors – zespołowi, jaki również zalicza okres przejściowy po zmianie trenera.
Rezygnującego po ostatniej porażce z Boca stratega Alfredo Bertiego u steru „El Bicho” zmienił siedem lat młodszy od niego Ezequiel Carboni, który jeszcze przed miesiącem opiekował się macierzystym Lanús. Remisując w Tucumánie może zakwalifikować debiut jako względnie pomyślny.
Dwa rzeczone kluby przejęte kilka dni temu przez nowych trenerów sytuują się w dolnych rejonach klasyfikacji Superligi.
Argentinos Juniors zgromadzili o trzy oczka więcej, aniżeli beniaminek. Mimo wszystko macierzysty klub Diego Maradony tudzież Juana Romána Riquelme jest poza top 15 zestawienia.
*****************************************************************************
Tigre vs Huracán 0:2 (0:0)
Gole – Juan Garro (76′), Diego Mendoza (90+5′)
Trzecie konsekutywne zwycięstwo Huracánu, który podczas pierwszych trzech kolejek zaliczył dwa bezbramkowe remisy u siebie z największymi dwoma argentyńskimi klubami – River Plate i Boca Juniors.
Kiedy drużynie Gustavo Alfaro zaczęli kłaniać się mniej renomowani przeciwnicy, wtedy czwarta siła minionej kampanii Superligi powróciła do wysokich lotów. Solidne wzmocnienia w ataku przynoszą oczekiwany efekt, a nowi ofensywni gracze Lucas Gamba, Juan Garro, Carlos Auzqui tudzież Andrés Felipe Roa doskonale wkomponowali się w team „El Globo”.
Naczelnym „delantero” tej ekipy jednak nieprzerwanie pozostaje Andrés Chávez. Już w 12 minucie zawodów „El Torito” jednak nie popisał się i znowu spartolił rzut karny. Mieliśmy tutaj przedsmak El Superclásico, ponieważ eks-bramkarz River, Augusto Batalla obronił jedenastkę autorstwa byłego atakującego Boca.
Chávez zmarnował karnego drugą kolejkę z rzędu, wszak również przed tygodniem pomylił się w tejże próbie nerwów przeciwko Banfield.
Przeprawa na opustoszałym Coliseo de Victoria (kibice Tigre nie są skorzy licznie zbierać się na meczach swojej drużyny w obliczu niechybnego spadku) nie była łatwą, acz dzięki przewadze liczebnej w ostatnim kwadransie Huracán przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
W 75 minucie czerwoną kartkę za chamski faul obejrzał lewy obrońca miejscowych Lucas Rodríguez. Przyjezdni błyskawicznie wykorzystali atut jednego zawodnika więcej na boisku i dosłownie sekundy później zadali rywalowi cios.
Wprowadzony na boisko pięć minut wcześniej Juan Garro zaliczył wejście smoka – na piątym metrze przejął dośrodkowanie z prawej flanki Christiana Chimino i celną główką dał prowadzenie gościom.
Czerwoną latarnię Superligi w ostatnich sekundach doliczonego czasu dobił inny zmiennik Diego Mendoza. Podczas piątej ekstra minuty strzelił kapitalnego gola dalekosiężnym uderzeniem pod poprzeczkę. Totalnie zszokował Batallę, wprawiając jednocześnie Tigre w osłupienie. Obok golazo Mussisa trafienie kolejki!
Dzięki trzeciej z rzędu wygranej pochodzący ze stołecznej dzielnicy Parque Patricios zespół Huracánu wzbogacił się do 11 punktów i znalazł się wśród miejsc honorowanych biletami do Libertadores.
Natomiast Tigre spadł na dwudzieste miejsce, zaś tabeli spadkowej sytuacja „El Matador” maluje się w najczarniejszych barwach. Współczynnik punktowy wynosi mniej, niż 1. Od bezpiecznego miejsca futbolistów z północnego Buenos Aires separuje aż 12 punktów! Trener Cristian Ledesma złożył rezygnację ze stanowiska wobec fatalnych wyników zespołu.
*****************************************************************************
Gimnasia La Plata vs Rosario Central 1:1 (0:1)
Gole – 0:1 Leonardo Gil (37′), 1:1 Santiago Silva (48′ – pen.)
Ponownie zawiódł Rosario Central snujący marzenie o tytulu. „Canallas” przerwali serię dwóch kolejnych porażek (przypomnijmy ulegli Racingowi oraz DyJ), ale remis w La Placie przeciwko ogólnie przeciętnej Gimnasii nie zaspokaja ich oczekiwań.
W pierwszej odsłonie dominowały lokalne „Wilki”, lecz rzadko kiedy tworzyły większe zagrożenia pod bramką Jeremíasa Ledesmy.
Dwukrotnie głową strzelał urugwajsko-ormiański napastnik Mauro Guevgeozián. Raz otrzymawszy dośrodkowanie z rzutu wolnego od Matíasa Gómeza zawodnik z warkoczem na głowie obił słupek, przy innej okazji nieznacznie skierował futbolówkę obok bramki.
Do przerwy „Rosarinos” prowadzili z gospodarzami. Leonardo Gil efektownym trafieniem z rzutu wolnego otworzył rezultat na korzyść gości w 37 minucie.
Jednakże tuż po kwadransie odpoczynku Gimnasia wywalczyła karnego. Z wapna rezultat na 1:1 ustalił Santiago Silva. Urugwajski weteran strzelił trzeciego gola w ostatnich dwóch starciach. Czyżby łysy „El Tanque” przeżywał drugą młodość?
Niewiele zabrakło, aby Central niespodziewanie przegrali i zostali wyścignięci przez Gimnasię w tabeli. Ostatecznie utrzymali remis 1:1, jaki obecnie daje im piąte miejsce – tuż za strefą Copa Libertadores. Laplateńczycy uciułali osiem oczek, czyli dwa mniej od Rosario zamykając czołową dziesiątkę.
*****************************************************************************
San Martín de San Juan vs Atlético de Tucumán 1:3 (0:0)
Gole – 0:1 Guillermo Acosta (52′), 0:2 Luis Rodríguez (70′ – pen.), 0:3 Mauro Matos (89′), 1:3 Pablo Palacios Alvarenga (90+2′)
W ćwierćfinale Copa Libertadores Tucumán został bezwzględnie przerośnięty przez broniący tytułu Grêmio. Brazylijczycy pokonując 2:0 „El Decano” na jego twierdzy właściwie zagwarantowali sobie półfinał już po pierwszym meczu.
Czasu na lamenty po porażce jednak nie było. Na arenie Superligi czarny koń argentyńskiego futbolu stoi przed możliwością walki o mistrzowską koronę.
Chłopcy Ricardo Zielinskiego rozpoczęli czempionat dwoma remisami, a później dali do wiwatu, niczym podczas Torneo de Transición 2016, gdy ku niedowierzaniu całego kraju wymiatali jako beniaminek. Właśnie odnieśli czwarte kolejne zwycięstwo w lidze.
Przeciwnik ze strefy spadkowej nie dał się we znaki o wiele lepszemu klubowi z północno-zachodniej Argentyny. W pierwszej odsłonie goli nie ujrzeliśmy w San Juan. Goście mieli najbliżej około 10 minuty, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego starego wygi Luisa Rodrígueza głową groźnie przymierzył David Barbona. Ofiarną interwencją jednak wykazał się Luis Ardente.
Podczas drugiej części niemniej Tucumán rozszarpał kandydata do spadku. U wstępu drugiej połowy strzelaninę zainicjował Guillermo Acosta. Prawoskrzydłowy w 52 minucie zwieńczył świetną akcję wyprowadzoną od centrum placu boju. Pokonał Ardente mocnym, niskim strzałem w krótki róg ze skraju pola karnego.
Podwyższyła klubowa legenda, czyli Luis Rodríguez efektownym stylem wykorzystując rzut karny około 70 minuty. „Pulga” cieszący się wręcz kultem wśród kibiców Atlético de Tucumán zdobył czwartego gola w sezonie (drugiego po jedenastce) i jest wiceliderem klasyfikacji strzelców. Przed tygodniem strzelił hattricka przeciwko Tigre.
Później dwie klarowne szanse zaprzepaścił David Barbona. Napotkał interwencję Ardente w akcji sam na sam, jaką umożliwiła mu dziecinna strata piłki przez obrońcę. Później natomiast jego strzał ofiarnie głową wybił defensor gospodarzy.
„El Decano” jeszcze dotkliwej upokorzył miejscowych tuż przed upływem regulaminowego czasu. Za pierwszym podejściem Mauro Matos po rozegraniu kornera główką z okolicy piątego metra nie przechytrzył czujnego Ardente.
W przedostatniej regulaminowej minucie jednak rezerwowy napastnik dołożył trzecią cegiełkę do pogromu. Weteran nieupilnowany w szesnastce miejscowych wycelował do „pajęczyny” dzięki asyście z boku Favio Álvareza (który nota bene nacierając lewą flanką przedtem genialnie wykiwał dwóch obrońców). 36 lat na karku, aczkolwiek zdobywca Copa Libertadores sprzed czterech lat w barwach San Lorenzo ciągle nie zapomniał jak się strzela.
Zrozpaczony San Martín podczas doliczonych minut wcisnął chociaż honorową brameczkę. Jej autorem był Pablo Palacios Alvarenga trafiwszy głową po centrze z rzutu wolnego Francisco Grahla konfrontującego się tu przeciwko byłemu klubowi.
Paragwajski atakujący, który został królem strzelców trzeciej ligi w minionym sezonie zaliczył premierowe trafienie na pierwszoligowych arenach.
Zatem Atlético de Tucumán wtórnie piastuje fotel lidera ze zdobytymi 14 punktami. Aby zasiąść na nim przez dłuższy czas musi oczekiwać jutro domowej wpadki Racingu Club przeciw Uniónowi de Santa Fe.
Dla kontrastu outsider San Martín de San Juan za sprawą trzeciej z rzędu wtopy utwierdził się w strefie spadkowej. Fatalne wyniki utratą posady przypłacił trener Walter Coyette, któremu zarząd „Verdinegros” podziękował za współpracę.
Jego następcą będzie Rubén Forestello, który do niedawna szkolił ten San Martín z Tucumánu. O ironio losu, w przeciwnym kierunku powędrował Coyette, gdyż to właśnie on przejmuje opiekę nad ów beniaminkiem. Dwa San Martíny jakby wymieniły się szkoleniowcami!
47-letni Forestello wraca na zachód Argentyny. To już trzeci jego epizod w tym klubie, ponieważ dowodził „Zielono-Czarnymi” przez krótki czas w latach 2013 i 2014.
Pod kreską tkwią obie ekipy o nazwie San Martín (nazywają się tak samo, bowiem patronat nad nimi sprawuje generał José de San Martín – bohater walk o niepodległość Argentyny).