Oprócz pewnego domowego tryumfu lidera Boca Juniors nad kiepskimi Newell’s Old Boys niedzielnego dnia przeprowadzono cztery inne mecze 24. kolejki Superliga Argentina. Serię zwycięstw przedłużył River Plate, passę bez porażki śrubuje solidny Huracán, przełamał się Racing Club. Podsumowanie dnia:
Tigre vs Huracán 0:2 (0:2)
Gole – Nicolás Silva (22′), Carlos Araujo (45+3′)
Trzecie konsekutywne zwycięstwo, a zarazem już dziewiąte z rzędu starcie bez porażki dla Huracánu. Okazuje się, że „El Globo” kiedy nie mają na głowie innych rozgrywek poza ligą spisują się naprawdę przykładnie. A dzieje się tak pierwszy raz od czasu, gdy wrócili do Primera División w 2015 roku.
Finalista Copa Sudamericana sprzed trzech lat pewną ręką wywalczył trzy punkty na Estadio Coliseo de Victoria przeciwko miejscowemu przeciętniakowi Tigre. Prostotę victorii gości oddaje fakt, iż dwubramkowe prowadzenie osiągnęli jeszcze przed przerwą, zaś oba gole były dziełem nominalnie rezerwowych zawodników, którzy ostatnio dostają swoją szansę w podstawowej jedenastce ze względu licznych kontuzji wśród czołowych zawodników klubu.
U progu starcia pierwszą okazję zaliczył weteran Israel Damonte, lecz jego strzał głową sparował Julio Chiarini. Za chwilę klarowna okazja Tigre, gdy Jacobo Mansilla obił poprzeczkę w akcji sam na sam z Marcosem Díazem.
Wypożyczony z Colónu skrzydłowy Nicolás Silva otworzył wynik w 22 minucie. Przejął futbolówkę w polu karnym podczas ataku zapoczątkowanego dalekim wykopem Díaza od własnej bramki i należycie zwieńczył akcję jeden na jednego.
Goalkeeper przyjezdnych swoimi żywiołowymi robinsonadami kilkukrotnie uchronił przed wyrównaniem strat. Całą pulę dla Huracánu przypieczętował natomiast wiekowy prawy obrońca Carlos Araujo sekundy przed kwadransem odpoczynku dostrzeliwszy Tigre. Chiarini nierozważnie sparował przed siebie uderzenie z rzutu wolnego Mauro Bogado, co wykorzystał 36-latek dobitką dopełniając formalności.
W drugiej połowie Diego Mendoza naciskany przez obrońcę fatalnym chybieniem z ubocza pola bramkowego zaprzepaścił szansę na trzeciego gola. Kontuzjowany boisko opuścił Damonte. Tigre nie sprzedał tanio skóry, a Díaz musiał obronić strzał z rzutu wolnego. Huracán jednak spokojnie dowiózł victorię do końcowego gwizdka.
Przed tygodniem po dramatycznej końcówce Tigre nieoczekiwanie uciułał remis 3:3 w Santa Fe przeciwko Uniónowi walczącemu do niedawna o Libertadores. Teraz jednak ekipie Cristiana Ledesmy zabrakło potencjału. Najważniejsze zamierzenie, czyli utrzymanie się w lidze gospodarze już spełnili. Do końca sezonu już tylko bronią swego honoru.
Huracán natomiast ze zdobytymi 43 punktami wrócił na piąte miejsce w tabeli, czyli zajmuje teraz lokatę honorowaną rundami eliminacyjnymi przyszłorocznej Copa Libertadores. Żeby jednak utrzymać się w top 5 muszą oczekiwać dzisiaj wpadki Independiente przeciwko Defensa y Justicia.
*****************************************************************************
Rosario Central vs Racing Club 0:2 (0:0)
Gole – Brian Mansilla (64′), Lautaro Martínez (76′)
Hit kolejki, chociaż uczestniczyły w nim drużyny spoza czołówki tabeli. Jednak starcia figurującego obecnie w środki klasyfikacji Rosario Central przeciwko goniącemu czołową piątkę Racingowi Club zawsze obfitowały w dreszczyk emocji. Rangi spotkania nie umniejsza nawet fakt, iż goście oszczędzając siły na drugą batalię Pucharu Wyzwolicieli przeciwko Vasco da Gama awizowali do boju półrezerwowy skład.
W poprzednich trzech ligowych starciach „La Academii” nie powodziło się. Remis z Belgrano oraz bolesne wtopy przeciwko River Plate, a także Defensa y Justicia oddaliły ekipę od miejsc dających gwarancję udziału w przyszłorocznej Libertadores. Ponadto trener z błękitnej części Avellanedy – Eduardo Coudet wojował na obiekcie swojego macierzystego klubu! Kibice Central oczywiście powitały go, jak króla wywieszając na trybunach dziękczynny transparent na jego cześć.
Początek dość wyrównany, a obie strony zanotowały jedno minimalnie niecelne uderzenie. U miejscowych z rzutu wolnego minimalnie pomylił się Leonardo Gil, wśród gości nieznacznie obok słupka z boku pola karnego celował Enrique Triverio.
Mimo szczędzenia mocy na kontynentalny czempionat Racing podołał w Rosario przeciwko średnio spisującym się gospodarzom. Okres posuchy przełamali w 64 minucie, kiedy występujący dziś od początku młodzian Brian Mansilla fantastycznym golem otworzył wynik na korzyść gości. Skrzydłowy przejąwszy dogranie z własnego pola karnego od Augusto Solariego wyprowadził kontrę, popędził samodzielne przez połowę boiska i genialnym dalekosiężnym strzałem kompletnie zaskoczył Jeremíasa Ledesmę.
Około kwadransa przed końcowym gwizdkiem jakiekolwiek wątpliwości rozwiał największy obecnie gwiazdor przyjezdnych, czyli Lautaro Martínez.
Utalentowany napastnik, który dziesięć minut wcześniej wszedł z ławki rezerwowych odebrał piłkę przeciwnikowi na połowie boiska, także urządził sobie rajd przez jego połowę, zaś w szesnastce naciskany przez defensora ofiarnym strzałem wślizgiem w długi róg ustalił wynik spotkania. Jedenasty gol Lautaro podczas trwającej Superligi – dwóch trafień brakuje mu do najskuteczniejszego Santiago Garcii z Godoy Cruz.
Racing Club przybliża się ku miejscom oferującym kontynentalną elitę. Obecnie są siódmi ze zdobytymi 39 punktami, ale nie oszukujmy się: „La Academia” musi iść na kompromis – albo sukces w lidze, albo zwycięstwo w trudnej grupie Libertadores.
Ucieka strefa kwalifikacji do Copa Sudamericana 2019 od Rosario Central. Zajmują dopiero siedemnaste miejsce do zony pucharowej tracąc aż cztery oczka na trzy kolejki przed finiszem czempionatu.
„Canallas” najwyraźniej pozostaje skupić się na trwającej edycji „pucharu pocieszenia”, gdzie w maju rozegrają wyjazdowy rewanż z brazylijskim São Paulo FC – przypomnę, iż pierwszy bój u siebie bezbramkowo zremisowali, więc nie będzie łatwo o wyeliminowanie wyżej notowanego oponenta.
*****************************************************************************
Atlético de Tucumán vs Unión 0:0
Bezpośrednie starcie o miejsce w przyszłorocznej Sudamericanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Zapewne Tucumán by wygrał, gdyby nie magazynowanie sił przed drugą batalią z boliwijskim The Strongest w fazie grupowej Libertadores.
„El Decano” zdecydowanie przeważali w tym starciu, ale nie wykorzystali żadnej okazji. Swój setny oficjalny mecz dla gospodarzy rozegrał tutaj Nicolás Romat. Chciał strzelić efektownego gola z dystansu, jak ostatnio Boliwijczykom – niestety tym razem uderzył zbyt słabo i Nereo Fernández zatrzymał jego próbę dalekiego zasięgu. Co gorsza, poważnej kontuzji podczas tego starcia nabawił się Javier Toledo, czyli obecnie czołowy atakujący Tucumánu.
W ligowej stawce Unión jest dziesiąty, uzbierawszy 37 punktów. Tucumán zajmuje lokatę piętnastą mając trzy oczka mniej. Czy drużyna Ricardo Zielinskiego w środę ponownie złupi The Strongest i wkroczy do grona miejsc premiowanych 1/8 finału elitarnego turnieju?
Odbiegając chwilowo od głównego wątku, Atlético w przyszłym sezonie może rozgrywać derby swojego miasta, bowiem w Primera B Nacional o awans wytrwale ubiega się ich lokalny wróg – San Martín.
*****************************************************************************
Arsenal de Sarandí vs River Plate 0:3 (0:3)
Gole – Exequiel Palacios (21′), Claudio Corvalan (35′ – samobój), Juan Fernando Quintero (38′)
O ile spośród wszystkich czterech spadkowiczów drużyny Olimpo, Temperley i Chacarita Juniors w tej kolejce poległy godnie, to Arsenal de Sarandí, który najwcześniej zapewnił sobie degradację (już na początku kwietnia) został całkowicie zdestruowany przez River Plate. „Millonarios” na terenie niedobitka osiągnęli szóstą wygraną z rzędu, przy ostatnim dzwonku włączając się do wyścigu o szczytową piątkę tabeli.
Gigant upokorzył kopciuszka już w pierwszej połowie aplikując mu wszystkie trzy bramki. A właściwie dwie, bo jedną Arsenal sam sobie wpakował. Spadkowicz atakował dość często, ale ich zawodnicy koszmarnie marnowali wszystkie sytuacje podbramkowe.
W 21 minucie kanonadę zainicjował notujący ostatnio czas świetnej formy Exequiel Palacios udanym strzałem w środek bramki wieńcząc akcję jeden na jednego z wypożyczonym przez River do Arsenalu młodocianym Maximiliano Velazco.
Przy strzale jednocześnie posłał mu futbolówkę między nogami. Niedawny reprezentant Argentyny U-20 zdobył drugiego gola podczas bieżącej kampanii i generalnie dopiero drugiego w zawodowej karierze.
Od 35 minuty goście prowadzili dwiema bramkami dzięki samobójowi kapitana outsiderów Claudio Corvalána. Piłka niefortunnie odbiła się od niego podczas kornera, po czym wylądowała w siatce.
Dzieła zniszczenia kilkadziesiąt sekund później dopełnił Juan Fernando Quintero. Fantastycznie wymienił podanie z Rodrigo Morą w szesnastce miejscowych, trafieniem do pustej siatki finiszując szybki atak. Kolumbijczyk zazwyczaj pełni wśród River rolę rezerwowego, ale mimo to ciągle zachowuje szanse na powołanie do reprezentacji „Los Cafeteros” przed zbliżającym się Mundialem. Zresztą podczas marcowego sparingu przeciwko Francji nawet wszedł z ławki, żeby za moment wyegzekwować karnego przesądzającego o wygranej.
Druga odsłona przyniosła multum szans z obu stron, ale więcej goli nie padło. River młóci, jak w transie. Natomiast Arsenal, co wiemy od początku kwietnia żegna się z Primera División po 16 latach nieprzerwanej gry na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
Pod koniec poniższego skrótu widzimy flagę „El Viaducto” upamiętniającą tryumfy Arsenalu na wielkich stadionach z napisem „marzenie spełnione” – niestety, w najbliższym czasie klubik ś.p. Julio Grondony będzie żył przeszłością.
River awansował na dziewiąte miejsce, ale do najlepszej piątki traci jeszcze co najmniej pięć punktów. Na trzy kolejki przed końcem Superligi taki deficyt może okazać się nie do odrobienia.
Jak wspomnieliśmy tydzień temu, drużyna Marcelo Gallardo awans do przyszłorocznej Libetadores będzie musiała wywalczyć sobie poprzez tegoroczną edycję lub dzięki Pucharowi Argentyny, gdzie będą walczyli o trzeci z rzędu tryumf. W najbliższy czwartek stoczą grupowy bój Pucharu Wyzwolicieli u siebie przeciw ekwadorskiemu Emelec.