Piątkowej nocy ruszyła dwudziesta kolejka argentyńskiej Superligi – ostatnio przed terminem FIFA na towarzyskie mecze reprezentacji. Tym razem pierwszego dnia weekendu odbyły się nie trzy (jak dotychczas), a tylko dwa spotkania. W ich ramach Rosario Central przerwał serię remisów outsidera Chacarity Juniors, pokonując beniaminka 3:1 u siebie. Natomiast olbrzymi żal czuje niewątpliwie Colón, który prowadził z Lanús do przerwy i przez idiotyczną czerwoną kartkę ostatecznie uległ 1:2 średniakowi o bardzo młodej kadrze. Podsumowanie dnia:
Rosario Central vs Chacarita Juniors 3:1 (1:1)
Gole – 1:0 Alfonso Parot (13′), 1:1 Elías Alderete (16′), 2:1 i 3:1 Agustín Maziero (82′, 87′)
Ostatnio Central zanotował serię trzech konsekutywnych meczów bez zwycięstwa. Najwidoczniej lutowa kanonada 5:0 na Olimpo rozleniwiła ekipę „Canallas”. Drużynie Leonardo Fernándeza nadarzyła się wymarzona okazja, by wrócić do zwyciężania – domowa konfrontacja przeciwko murowanemu kandydatowi do degradacji.
Sugerując się jednak ostatnimi dwoma nieoczekiwanymi remisami, jakie „Chaca” wyjęła ze znacznie wyżej notowanymi od siebie River Plate i Racingiem Club, tryumf Rosario tutaj wcale nie musiał być rzeczą oczywistą. Początek konfrontacji faktycznie potwierdził, że gospodarzy wcale nie czeka łatwa konfrontacja.
Co prawda w 13 minucie Central otworzył wynik, kiedy po dośrodkowaniu Leonardo Gila z rzutu wolnego gola głową zdobył chilijski obrońca Alfonso Parot (nota bene tydzień temu z Vélezem strzelili niemal identycznego gola – Gil asystował za pośrednictwem wolnego, a Chilijczyk głową trafił do siatki).
Aczkolwiek Parot najwyraźniej uznał, że idzie mu zbyt dobrze i kilkadziesiąt sekund później frajersko utracił futbolówkę we własnym polu karnym, co skrzętnie wykorzystał Elías Alderete na raty pokonując Jeremíasa Ledesmę. Zazwyczaj rezerwowy napastnik Chacarity nie posiadał się z radości zdobywszy swego pierwszego gola na szczeblu Primera División. Celebrując trafienie udawał chyba gąsienicę!
Dalsza część meczu zacięta, a gospodarze mogli nawet utracić drugą bramkę. Ligowy outsider dzielnie walczył o pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w Superlidze, aczkolwiek brakowało skuteczności potencjalnemu spadkowiczowi.
Miejscowi jednak dominowali, tworząc groźniejsze sytuacje. Parot mógł podwoić swój dzisiejszy dorobek bramkowy, lecz jego strzał głową po palcach Pedro Fernándeza odbił się od poprzeczki, zaś Fernando Zampedri kuriozalnie spudłował z najbliższej odległości. Później Urus Washington Camacho ostemplował słupek uderzeniem głową z okolicy piątego metra.
Central zdystansował jednak kopciuszka u samego epilogu starcia, a losy pojedynku rozstrzygnął młodziutki zmiennik Agustín Maziero. W 82 minucie, czyli jakieś dziesięciu minut po wejściu na murawę spożytkował dośrodkowanie w pole karne Federico Carrizo, ofiarną główką zdobywając dziewiczego gola w zawodowej karierze.
Pięć minut później Maziero w ramach kontrataku zgarnął drugą asystę od „Pachi’ego” Carrizo, akcję sam na sam udanie wykańczając mocnym uderzeniem od poprzeczki. 20-letni napastnik swój dopiero drugi oficjalny bój w dorosłym futbolu ukoronował aż dwoma golami. Dla epickości uzyskał je pod sam koniec batalii, zarazem rozstrzygając batalię na korzyść swego klubu.
Coraz bliżej miejsc oferujących awans do Copa Sudamericana 2019 figuruje Rosario Central. Obecnie są trzynaści, uciuławszy 28 punktów. Przypomnę, iż na początku kwietnia rozpoczną udział w tegorocznej edycji południowoamerykańskiego odpowiednika Ligi Europy, gdzie będą musieli stawić czoła brazylijskiemu São Paulo FC.
*****************************************************************************
Colón vs Lanús 1:2 (1:0)
Gole – 1:0 Alan Ruiz (19′ – pen.), 1:1 Lautaro Acosta (60′), 1:2 Bruno Vides (68′)
Zgody kibicowskie w Ameryce Łacińskiej to rzadkość, aczkolwiek fani Colón oraz Lanús utrzymują ze sobą dobre kontakty. Był to zatem bratobójczy pojedynek.
Niepokonany od pięciu spotkań, a biorąc pod uwagę wszystkie oficjalne czempionaty od siedmiu Colón de Santa Fe doznał zdecydowanie najboleśniejszej wtopy w sezonie. Prowadzili 1:0 (a mogli nawet 2:0, gdyby wykorzystali oba rzuty karne, jakie dostali od sędziego), lecz przed przerwą zarobili idiotyczną czerwoną kartkę. Lanús wykorzystał atut przewagi liczebnej, po przerwie odwracając wynik na swoją korzyść i upokarzając „Sabaleros” na ich twierdzy Cementario de Los Elefantes.
Początek dla gości okazał się zwyczajnie koszmarny – już w piątej minucie kontuzjowany zszedł wypożyczony od włoskiej Bolonii ich stoper Nehuén Paz.
Ewenementem jest, jeśli drużyna otrzymuje dwa rzuty karne w przeciągu dosłownie kilkudziesięciu sekund. Takim udogodnieniem między 19, a 21 minutę obdarzony został Colón. Pierwszą jedenastkę podyktowaną za pchnięcie barkiem Christiana Bernardiego genialną egzekucją wykorzystał Alan Ruiz.
Przy drugiej jednak Ruiz sam był faulowany w szesnastce rywala, a trener Eduardo Domínguez ujął się porzekadłem, iż poszkodowany karnego wykonywać nie powinien. Tym razem do strzelania wapna wyznaczony został inny styczniowy nabytek gospodarzy – Javier Correa. Przy jego strzale futbolówka po rękawicach Estebana Andrady odbiła się od słupka, następnie opuszczając boisko.
Wszystko szło pomyślnie dla Colónu aż nagle krótko przed przerwą wiekowy pomocnik Matías Fritzler kretyńsko zasadził kosę rywalowi Tomásowi Belmonte w środku pola, za co obejrzał czerwoną kartkę. Najwyraźniej zechciał pomóc macierzystemu klubowi, bo najlepsze lata swej kariery spędził przecież wśród „El Granate”.
Lanús noszący dziś status raptem przeciętniaka ligowego wykorzystał prezent od wychowanka. W 60 minucie boiskowy walczak Lautaro Acosta doprowadził do remisu – karygodny błąd ekwadorskiego bramkarza miejscowych Alexandra Domíngueza skończył się opłakanie dla Colónu, gdyż kilkukrotny reprezentant Argentyny nie omieszkał posłać do siatki wypuszczonej przezeń z rąk futbolówki.
Natomiast osiem minut później Bruno Vides przypieczętował odwrócenie rezultatu na korzyść finalisty ubiegłorocznej Copa Libertadores. Napastnik wypożyczony w zeszłym roku do ekwadorskiego Emelec otrzymał świetne dośrodkowanie od Gonzalo Di Renzo i bezpośrednim uderzeniem zza piątego metra zdobył decydującego gola.
Kilkadziesiąt sekund po strzeleniu drugiej bramki czerwoną kartkę za nabluzganie sędziemu liniowemu ujrzał paragwajski obrońca gości Rolando García Guerreño (eks-piłkarz Uniónu, czyli odwiecznego wroga Colónu). Wyrównanie liczebności składów nie pomogło miejscowym, choć dwukrotnie byli bliscy celu strzałami głową. Nie oszukujmy się, „Santafesinos” wtopili tu na własne życzenie….
Niedoceniany Lanús utrzymał cenne prowadzenie do końcowego gwizdka, przypieczętowując pierwsze w 2018 roku wyjazdowe zwycięstwo. Czy zwiastuje to progres drużyny Ezequiela Carboniego? Do końca trwającej kampanii została im już tylko liga, bowiem druga runda eliminacyjna Sudamericany odbędzie się dopiero w lipcu/sierpniu.
Bardzo ciekawe, pełne dramaturgii starcie dwóch uczestników tegorocznej Sudamericany zaowocowało ważnymi rozstrzygnięciami w klasyfikacji ligowej. Colón musi pluć sobie w brodę – gdyby wygrał, zajmowałby teraz lokatę honorowaną awansem do Pucharu Wyzwolicieli.
Wielokrotnie powtarzaliśmy, iż „Los Sabaleros” zwyczajnie są zbyt słabi na elitarne rozgrywki i ów hipotezy się sprawdzają. Na chwilę obecną dalej zajmują ósmą lokatę.
Natomiast młoda brygada Lanús zajmuje odległe 19. miejsce, aczkolwiek dogoniła River Plate. Drużyna z południowego Buenos Aires zgromadziła dotychczas 23 oczka.