Poza zremisowanym 1:1 klasykiem między San Lorenzo i Boca Juniors, czyli czołową dwójką tabeli niedzielnego wieczora zorganizowano jeszcze trzy spotkania czternastej kolejki argentyńskiej Superligi. Do wiwatu dali Estudiantes La Plata oraz Racing Club, a więc drużyny rozczarowujące podczas pierwszej części sezonu. Obie strzeliły rywalom po cztery gole, odnosząc wczoraj piorunujące zwycięstwa.
Arsenal de Sarandí vs Gimnasia La Plata 0:0
Bezbramkowy rezultat w Sarandí między tkwiącym w strefie spadkowej lokalnym Arsenalem, a przeplatającą lepsze mecze gorszymi Gimnasią. Zdecydowanie więcej do powiedzenia w kwestiach ofensywnych mieli goście, aczkolwiek nie dopisała im skuteczność. Doskonałą okazję stworzył Nicolás Dibble przejmując futbolówkę po absurdalnej stracie obrońcy. Jednakże Urugwajczykowi zabrakło zimnej krwi w szesnastce i jego atak sam na sam zatrzymał Pablo Santillo.
Poza tym „Wilki” nie zdołały sforsować pola karnego outsidera, dlatego próbowały głównie uderzeniami z dystansu. Jednakże recepty na uzyskanie decydującej bramki w ten sposób nie znalazł nawet ekspert od dalekosiężnych petard – Brahian Alemán. Urugwajczyk również obszedł się smakiem.
Położenie strategiczne obu zespołów niewiele się zmieniło. „El Viaducto” wciąż zamykają tabelę, uciuławszy marne 6 punktów. Laplateńczycy natomiast są dwudzieści, zdobywszy ich 17.
*****************************************************************************
Estudiantes La Plata vs Newell’s Old Boys 4:2 (1:0)
Gole – 1:0 i 2:0 Juan Ferney Otero (23′ – pen., 64′), 2:1 Brian Sarmiento (68′), 3:1 Fernando Zuqui (77′), 4:1 Mariano Pavone (82′), 4:2 Luis Leal (86′)
Festiwal pięknej, a zarazem efektownej gry dał ten bardziej utytułowany laplateński team. Estudiantes znakomicie uczcili swój powrót na Estadio Ciudad de La Plata. Przy gradzie goli złupili 4:2 przeciętnych Newell’s Old Boys, odnosząc swe drugie konsekutywne zwycięstwo. Nim rozbrzmiał pierwszy gwizdek arbitra zaszła jednak konieczność zapchania dziury w murawie.
Aktywniej rozpoczęli delegaci z Rosario, aczkolwiek zabrakło im odpowiedniego instynktu w szesnastce Mariano Andújara. Fantastyczny początek 2018 notuje Juan Ferney Otero. Kolumbijski skrzydłowy wymiata techniką, a ponadto strzelił już trzy gole w tegorocznych dwóch kolejkach. Właśnie ciemnoskóry boczny napastnik otworzył wynik w 23 minucie, wykorzystawszy rzut karny jako sam poszkodowany.
U epilogu pierwszej części Lucas Melano mógł podwyższyć, acz otrzymawszy dośrodkowanie z rzutu wolnego od Carlo Lattanzio nie trafił do pustej siatki z najbliższej odległości kuriozalnie chybiwszy nad poprzeczką.
Wychowanka Belgrano tego popołudnia dręczyła straszna indolencja. U wstępu drugiej odsłony wybiegł jeden na jednego z Nelsonem Ibáñezem przejąwszy futbolówkę dzięki komicznej stracie Bruno Bianchiego, aczkolwiek nie zdołał przechytrzyć wiekowego goalkeepera pędząc naprzeciw niego.
Wyjątkowo fatalne spotkanie notował też goalkeeper miejscowych Mariano Andújar. Wpuściłby niezłego babola chcąc wybronić mierzony strzał zza szesnastki Briana Sarmiento, lecz na jego szczęście piłka po karygodnej robinsonadzie opuściła boisko mijając słupek o milimetry.
W 64 minucie Otero jednak zadał drugi cios. Wrzutka z rzutu rożnego Fernando Zuquiego, dogranie głową obrońcy Leandro Desábato na teren pola bramkowego, gdzie Kolumbijczyk bezpośrednim uderzeniem skutecznie wykończył rozegranie kornera.
Sekundy później Lucas Diarte ominąwszy bramkarza mógł wbić trzeci gwóźdź oponentowi, aczkolwiek jego próbę z boku szesnastki wybił w polu bramkowym Bianchi do spółki Fernando Evangelistą.
„Trędowaci” nie sprzedali tanio skóry. Chwilę później Andújar kuriozalnie bezceremonialnie przepuścił niespodziewany strzał z ubocza szesnastki Briana Sarmiento dając kontaktowego gola przyjezdnym.
Stojąc przed ryzykiem roztrwonienia wypracowanej zaliczki „Estu” zmobilizowali się. W 77 minucie Fernando Zuqui fantastycznym dalekosiężnym uderzeniem z około 25 metra podwyższył na 3:1. Pięć minut później wiekowy Mariano Pavone przełamał niemoc i bezpośrednim strzałem w polu karnym odpowiednio zwieńczył kontrę odwdzięczając się za asystę Lucasowi Diarte.
Gospodarze pewną ręką prowadzili 4:1, ale krótko przed upływem regulaminowego czasu w efekcie chwilowej nieuwagi dali sobie strzelić. W 86 minucie Sarmiento chciał wkręcić bezpośrednio z narożnika boiska, lecz Andújar nie zamierzał wpuścić drugiego tego popołudnia farfocla i ofiarnie wybił futbolówkę. Tę jednak z najbliższej odległości dobił Luis Leal. Napastnik z Wysp Świętego Tomasza i Książęcej piąty raz w Superlidze wpisał się do listy strzelców.
Gdyby Andújarowi nie szło tak opornie zatrzymywanie strzałów Briana Sarmiento oraz jeśli Melano wykazałby lisi nos podczas swych klarownych sytuacji, doszłoby w La Placie do istnego pogromu.
Dzięki kapitalnemu rozpoczęciu nowego roku Estudiantes wspięli się na dziewiątą lokatę wśród klasyfikacji Superligi. Już zaledwie dwa oczka dzielą „Los Pincharratas” od miejsc honorowanych Copa Libertadores. Natomiast NOB, którym odjęto trzy punkty za niespłacone zobowiązania finansowe wciąż poza choćby pierwszą dwudziestką….
*****************************************************************************
Racing Club vs Huracán 4:0 (3:0)
Gole – Lautaro Martínez (11′, 45′, 77′), Lisandro López (33′ – pen.)
Teatr jednego aktora na El Cilindro! Swój talent minionej nocy ukazał perspektywiczny napastnik Lautaro Martínez uważany w skali globalnej za jednego z najbardziej obiecujących zawodników swojej generacji. 20-latek na oczach obserwującego ten pojedynek z trybun Jorge Sampaoliego, selekcjonera reprezentacji Argentyny ustrzelił pierwszego w Superlidze hattricka. Jego Racing Club zachwycił, jak mało kiedy w tej kampanii deklasując 4:0 solidny przecież Huracán.
U samego prologu Matías Zaracho nieznacznie chybił z główki, przecinając dośrodkowanie narożne Neriego Cardozo. W 11 minucie Martínez otworzył wynik, zaskakując Marcosa Díaza efektownym strzałem w długi róg z ubocza szesnastki. Za chwilę wyrównać mógł paragwajski defensor przyjezdnych Saúl Salcedo, ale minimalnie chybił głową otrzymawszy dośrodkowanie z prawej flanki.
Drugą cegiełkę dołożyć mógł Diego González, lecz uderzenie wolejem „Pulpo” zza piątego metra ostemplowało słupek. Szkoda, bo Zaracho posłał naprawdę zacną centrę w okolice pola bramkowego.
Po 33 minutach gospodarze podwoili zaliczkę dzięki trafieniu z jedenastego metra weterana Lisandro Lópeza. Do szatni Lautaro zaaplikował gościom trzeciego gola na krańcu szesnastki należycie poprawiając zablokowane wcześniej przez obrońcę uderzenie Matíasa Zaracho.
Huracánowi kontaktową brameczkę mógł odpalić wprowadzony po przerwie Andrés Chávez, debiutujący wśród „El Globo”. Jednakże napastnik o indiańskiej karnacji występujący ostatnio dla greckiego Panathinaikosu wybiegłszy sam na sam z Juanem Musso wcelował futbolówkę prosto do jego rąk.
Ugodzić delegatów mógł również Zaracho, aczkolwiek jego próba z rzutu wolnego wylądowała na poprzeczce. Dzieła zniszczenia diament szkółki „La Academii” dopełnił w 77 minucie. Wówczas Lautaro dzięki asyście od Ricardo Centurióna ukoronował kontratak bezpośrednim strzałem w obrębie pola karnego.
Sam Centurión także spróbował wpisać się na listę strzelców, aczkolwiek jego mocne uderzenie ze skraju szesnastki wypiąstkował Díaz. Tuż przed końcowym gwizdkiem nad poprzeczką chybił inny zmiennik Racingu – Martín Ojeda.
Lautaro skompletował łącznie już siedem trafień podczas trwającego czempionatu i zaledwie jedno dzieli go od leczącego zerwane więzadła krzyżowe lidera rankingu strzelców – Darío Benedetto (snajper Boca wedle oficjalnej strony AfA zdobył osiem goli, czyli bramkę na 4:0 dla „Xeneizes” w starciu przeciwko Belgrano oficjalnie zapisano jako samobój Hansella Riojasa).
Efektowny pogrom wzniósł Racing na czternastą lokatę, którą okupują zdobywszy 19 punktów. Pokonanym niewątpliwie przypomniał się lipcowy blamaż w Copa Sudamericana z paragwajskim Libertadem, gdzie też zostali zdeklasowani różnicą czterech bramek.