Ostatnie rozdanie w tym roku

Dwunasta, czyli ostatnia tegoroczna kolejka argentyńskiej Superligi swój początek odnotowała już w listopadzie. Aż trzy jej mecze rozegrano awansem. Piątkowej nocy także zorganizowano trzy spotkania. Godzien odnotowania jest widoczny wzlot formy Belgrano. Oto relacja ze wczorajszych bojów:

Temperley vs Tigre 2:1 (2:1)

Gole – 0:1 Lucas Menossi (7′), 1:1 Adrián Arregui (14′), 2:1 Juan Sánchez Sotelo (40′ – pen.)

Niewiele powodów do radości w tym sezonie ma Temperley. Warto jednak odnotować, iż pod kierownictwem nowego trenera Gastóna Esmerado jeszcze nie zaznali goryczy porażki, a to już czwarta potyczka ligowego outsidera z nowym opiekunem. Zanotował on dwa tryumfy oraz dwa remisy.

Kandydat do spadku odniósł swą drugą wygraną podczas bieżącej kampanii, choć dopiero pierwszą u siebie. Udało się poskromić fatalnie spisujący się obecnie Tigre.

Rozpoczęło się niepomyślnie dla gospodarzy, albowiem już w 7 minucie rozgrywający Lucas Menossi otrzymał asystę od Lucasa Jansona i celnym strzałem od poprzeczki z jedenastego metra otworzył wynik na korzyść słabiutkiego obecnie „El Matador”.

Temperley jednak szybko zripostował, bowiem jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa po fenomenalnym dośrodkowaniu Adriána Scifo prawą flanką głową wyrównał jego imiennik Arregui.

Natomiast pod koniec pierwszej części „El Gasolero” przypieczętowali viradę dzięki trafieniu Juana Sáncheza Sotelo z rzutu karnego. W drugiej połowie on, a także Ezequiel Montagna zanotowali kilka okazji do podwyższenia zaliczki, lecz nie wykorzystali dogodnych sytuacji podbramkowych.

Goście próbowali szczęście dośrodkowaniami w pole karne z rzutów wolnych – jednak przy ich próbach stanowczo brakowało precyzji. W końcówce Tigre też należała się jedenastka za sprawą zagrania piłki ręką przez lokalnego obrońcę, aczkolwiek sędzia nie zauważył tego przekroczenia przepisów i gwizdek milczał.

Gorzkie pożegnanie Ricardo Caruso Lombardiego z Tigre. Natomiast rokowany do niechybnej degradacji Temperley być może podczas przyszłorocznych zmagań Superligi zdoła odbić się od dna i trzeci sezon pod rząd wywalczy sobie utrzymanie.

*****************************************************************************

Patronato vs Olimpo 1:0 (0:0)

Gol – Sebastián Ribas (78′)

Seria kiepskich występów i długi czas bez wygranej zaprowadził Patronato niemalże do strefy spadkowej. Drużyna z Międzyrzecza przed tym spotkaniem zajmowała ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli „descenso”. Na całe szczęście podopieczni Juana Pablo Pumpido tym razem wymęczyli zwycięstwo 1:0 nad znajdującym się pod czerwoną kreską Olimpo i tuż przed świętami uciekli od lokat zwiastujących degradację.

Po obu stronach multum okazji do strzelenia gola, ale fantastycznie dysponowani bramkarze utrudniali życie atakującym. Delegaci wyprowadzili dwa groźne ataki w drugiej połowie, gdzie brakło im tylko wyczucia w szesnastce. Przy rozegraniu kornera z pola bramkowego chybił wiekowy obrońca Cristian Nasuti, zaś później legendarny bramkarz gospodarzy – Sebastián Bertoli heroicznie zatrzymał wybiegającego sam na sam podczas kontry Maximiliano Fornariego.

Gola rozstrzygającego losy starcia na korzyść „El Patrón” zdobył Sebastián Ribas krótko przed finiszem rywalizacji. W 78 minucie Urugwajczyk niesprawdzony kiedyś w Genoa CFC trafił wślizgiem z najbliższej odległości. Oto jego szósta bramka w Superlidze.

Miejscowi mogli podwyższyć, ale później Damián Lemos obił poprzeczkę mocnym uderzeniem z boku szesnastki, zaś obrońca Renzo Vera ostemplował słupek chcąc trafić głową po narożnej wrzutce.

Mimo wszystko dla Patronato grunt to premierowa wygrana od ośmiu meczów (lub jak kto woli od 2,5 miesiąca) i oddalenie się od miejsc spadkowych, na opuszczenie jakich niewielkie szanse ma Olimpo.

*****************************************************************************

Belgrano vs Huracán 1:0 (0:0)

Gol – Matías Suárez (83′)

Z Córdoby nie tylko Talleres chcą ubiegać się o lokaty honorowane Copa Libertadores. Do batalii o czołowe lokaty włączył się również Belgrano. „Piratas” ograli skromnym 1:0 przed trybunami swojego Gigante de Alberdi aktualnie czwartą siłę klasyfikacji. Wniosek, jaki nasuwa się po meczu – powinni byli odnieść jeszcze wyższą victorię.

Już w pierwszych sekundach Matías Suárez mógł sprezentować prowadzenie miejscowym, lecz uderzywszy głową minimalnie chybił obok słupka. Tuż po upływie godziny konfrontacji stuprocentową okazję zmarnował wprowadzony z ławki rezerwowych dosłownie chwilę wcześniej Leonardo Sequeira. Niestety, goalkeeper Marcos Díaz bohatersko wybronił jego mocny strzał w akcji sam na sam.

Huracán nie dość, że zdecydowaną większość starcia bronił się przed utratą bramki, to jeszcze sam sobie zadał cios w 71 minucie. Wówczas ich napastnik Fernando Coniglio zarobił czerwoną kartkę za przylanie w twarz Federico Lértorze.

Przy takiej dominacji, jaką miało tu Belgrano absurdem byłoby nie sięgnięcie przez nich po komplet punktów. Zwycięskiego gola nareszcie uzyskali w 83 minucie – daleki wrzut z autu, futbolówka zawędrowała aż na dalszy bok szesnastki, gdzie Matías Suárez huknął bezlitośnie nie dając szans bramkarzowi.

Niegdysiejszy snajper belgijskiego Anderlechtu nie do końca potrafi odnaleźć się wróciwszy do domu. W tym sezonie zanotował dopiero swe premierowe trafienie. Teraz zapewnił jednak bezcenne trzy punkty macierzystemu klubowi.

W tabeli ligowej Belgrano czyni niesamowity progres. Ze zdobytymi 20 punktami są szóści, czyli tuż za pozycjami honorowanymi Copa Libertadores. Za kadencji Pablo Lavalléna przegrali tylko 0:4 z Boca Juniors pod koniec października, a od tamtego blamażu są niepokonani.

Natomiast Huracán zaliczył mizerny koniec roku. „El Globo” zaprzepaścił szansę wspięcia się na podium, ale fartownie nadal trzyma się wśród top 5. 

Comments are closed.