Zacny start Vélezu Sarsfield

Po dwóch tygodniach wraca argentyńska Superliga, która w ubiegły weekend pauzowała ze względu przerwy reprezentacyjnej. Drugą kolejkę zainicjowały aż trzy piątkowe mecze. W szczególności do wiwatu dał Vélez Sarsfield, który odniósł następne zwycięstwo do zera i jest nowym liderem tabeli. Podsumowanie dnia:

Arsenal de Sarandí vs Colón 0:1 (0:0)

Gol – Tomás Chancalay (68′)

Dysponujący obecnie całkiem przyzwoitą kadrą Colón de Santa Fe po rozpoczęciu zmagań wymęczonym domowym remisem z Rosario Central, tym razem ograł na wyjeździe dołujący Arsenal de Sarandí.

W pierwszej części obie drużyny zanotowały po jednym słupku. Wśród gospodarzy rozegranie kornera zakończyło się strzałem nożycami Facundo Monteseirína, jaki obił właśnie tę część bramki. Wcześniej Lucas Ceballos powstrzymał przed oddaniem uderzenia nacierającego Rodrigo Contrerasa. Przyjezdnych urodziwym golem uraczyć mógł Matías Fritzler, ale jego próba z dystansu po palcach bramkarza też ostemplowała słupek, zaś dobitka Diego Very chybiła.

Zwycięskiego gola dla „Sabaleros” strzelił ich młody napastnik Tomás Chancalay. W 68 minucie zawodów uzyskał swe premierowe trafienie podczas dorosłej kariery, gdy celnym strzałem w długi róg z centrum pola karnego zaskoczył Pablo Santillo. Asystę z ubocza wyłożył mu Lucas Ceballos.

Tuż przed ostatnim gwizdkiem zaliczkę Colónu podwyższyć mógł Cristian Guanca, ale jego dalekosiężne uderzenie ofiarnie sparował miejscowy goalkeeper.

Colón ostatecznie dowiózł skromne prowadzenie do końcowego gwizdka, w pierwszych dwóch seriach gier ciułając cztery oczka. Arsenal najpewniej będzie kandydował do spadku w bieżącej kampanii – nie dziwi mnie czemu póki co zaliczył dwie wpadki.

*****************************************************************************

Vélez Sarsfield vs Atlético de Tucumán 2:0 (1:0)

Gole – Maximiliano Romero (43′, 73′)

Renesans formy Vélezu powoli staje się faktem. „El Fortín” najpierw rozbili 3:0 w delegacji mocno przeobrażony nawałnicą transferową skład Tigre, potem awansowali do 1/8 finału krajowego pucharu, zaś teraz ośmieszyli 2:0 przed swoimi trybunami również mający zespół po rewolucji kadrowej Atlético de Tucumán.

Goście mogli jednak tłumaczyć się oszczędzaniem sił na wtorkowy rewanż 1/8 finału Copa Sudamericana przeciwko Independiente. To niewątpliwie ułatwiło zadanie miejscowych. Do przerwy raczej Tucumán był stroną nacierającą, lecz Alan Aguerre nie dał się zaskoczyć atakom tegorocznego debiutanta Copa Libertadores. Natomiast krótko przed kwadransem odpoczynku utalentowany Maximiliano Romero wykorzystał odbitą rykoszetem wrzutkę z ubocza szesnastki i wycelował do pustej siatki.

Od 62 minuty Vélezowi pomagała przewaga liczebna. Drugi żółty, więc czerwony kartonik za uderzenie oponenta w twarz otrzymał lewy defensor „El Decano” – Nahuela Zárate. Nota bene, kilkadziesiąt sekund wcześniej zarobił pierwsza „żółtko”.

Swój tryumf zespół Omara De Felippe przypieczętował w 73 minucie, kiedy młodziutki Romero zadał drugi cios. Centra od Fabiána Cubero i następnie Maxi skutecznie poprawił odbity wcześniej od słupka własny strzał głową. Nim trafił, przed polem bramkowym heroicznie uprzedził obrońcę Tucumánu.

Fantastyczny początek sezonu dla 18-letniego Maxi Romero, który w pierwszych dwóch starciach Superligi zapakował po dwa gole. Ze zdobytymi łącznie czterema bramkami jest liderem klasyfikacji strzelców.

Pod koniec potyczki wprowadzony tutaj z ławki rezerwowych wracający do Vélezu po latach rozłąki atakujący Jonathan Cristaldo fatalnie spudłował nad poprzeczką w akcji sam na sam. Natomiast honorową bramkę dla pokonanych mógł wyłuskać Gervasio Núñez, aczkolwiek swą dalekosiężną bombą tylko ostukał spojenie słupka z poprzeczką.

Drużyna ze stadionu El Fortín de Liniers aktualnie przewodzi klasyfikacji, uzyskawszy komplet punktów i mając kapitalny bilans bramkowy 5:0. Natomiast Tucumán po czterech zwycięskich oficjalnych starciach w sezonie 2017/2018 (trzech w Sudamericanie oraz jednym ligowym) zaliczył pierwszą wpadkę, a plasuje się pośrodku stawki.

*****************************************************************************

Olimpo vs Independiente 1:1 (0:1)

Gole – 0:1 Leandro Fernández (34′), 1:1 Luis Vila (71′)

Figurujące wśród kandydatów do spadku Olimpo ma zaiste ciężki terminarz u wstępu nowej kampanii. Pierwsi trzej ich oponenci to stołeczni giganci. Najpierw przegrana 0:3 wyjazdowa batalia z mistrzem Argentyny – Boca Juniors, później sensacyjnie zwyciężona 4:2 konfrontacja 1/16 finału krajowego pucharu przeciwko Racingowi Club i teraz podczas drugiej kolejki ligowej domowe starcie z Independiente.

„Aurinegros” stoczyli morderczy pojedynek, ale jakoś wymęczyli remis przeciwko „Czerwonym Diabłom” i bynajmniej nie będą zamykali tabeli po dwóch ligowych bojach. To już drugi tegoroczny rezultat 1:1 między tymi zespołami, bowiem także w czerwcu u kresu ubiegłego sezonu podzielili się ze sobą zdobyczą punktową w Avellanedzie.

Jako pierwsi ukąsili gracze Independiente dzięki trafieniu Leandro Fernándeza w 34 minucie spotkania. Jednakże Olimpo punkt uratował Luis Vila, wyrównując straty w 71 minucie. Obaj goleadorzy pomyślnie zwieńczyli akcje jeden na jednego z goalkeeperami.

U epilogu konfrontacji bramkarz gospodarzy Adrián Gabbarini zatrzymał swój eks-klub. Obronił dalekosiężną próbę Diego Rodrígueza, sparował też strzał zza piątego metra Maximiliano Mezy oraz techniczne ładne uderzenie Ezequiela Barco ze skraju pola karnego.

Trzeba przyznać, iż „Inde” trochę głupio pogubili punkty. Aczkolwiek team Ariela Holana usprawiedliwia oszczędzanie sił na czekający już we wtorek rewanżowy mecz 1/8 finału Sudamericany, gdzie u siebie będą musieli odrabiać jednobramkowy deficyt bramkowy z Atlético de Tucumán.

Comments are closed.