WRÓCIŁ TYLKO PO TO, ŻEBY ZA CHWILĘ ZNÓW ODEJŚĆ…. To definitywny koniec Ricardo Centurióna w Boca Juniors! 24-letni skrzydłowy z noweli dotyczącej swojego transferu do „Bosteros” własnoręcznie utworzył taką historię, przy której chowają się wszelkie dramaty sensacyjne i skandynawskie powieści kryminalne.
Kilka dni temu odmówił podpisania kontraktu z Genoą, gdzie zaliczył już badania medyczne. Rzucił wszystko i na początku weekendu niemal z prędkością światła wrócił z Włoch do Argentyny, aby znów związać się z Boca, po tym jak dowiedział się o zaakceptowaniu ostatniej oferty „Xeneizes” przez jego obecnego pracodawcę – brazylijskie São Paulo FC. Mistrz Argentyny miał zapłacić niemal 6 milionów dolarów za pełnię karty Centurióna (4,2 mln SPFC za jej 70% + 1,5 mln Racingowi za pozostałe 30%). Włodarze Boca wbrew własnym upodobaniom uparcie chcieli kupić go na życzenie trenera Guillermo Barrosa Schelotto.
Aczkolwiek nocą z soboty na niedzielę kontrowersyjny piłkarz wdał się w jakąś eskalację agresji w kręgielni w Lanús (na południu aglomeracji Buenos Aires) i musiał opuszczać ten budynek w eskorcie policji. Dwa dni później okazało się, iż pewien młodzieniec zgłosił się na pobliski komisariat policji, denuncjując Centurióna o pobicie.
Na wczorajszym spotkaniu zarządu Boca z agentem piłkarza mającym na celu omówienie tego incydentu w kontekście kontraktacji Centurióna (oczywiście sam zainteresowany nie stawił się, bo wiadomo – lepiej wysłać swojego rzecznika) prezes Daniel Angelici zaproponował „Ricky’emu” umowę zawierającą specjalne klauzule pomagające kontrolować jego zachowanie poza boiskiem.
Centurión dziecinnie uznał, że jest dorosły i nikt nie będzie mówił mu, co ma robić….. Już drugi raz pożegnał się na Instagramie ze wszystkimi w Boca (pierwszy raz uczynił to w połowie lipca, gdy brazylijski klub odrzucił poprzednią ofertę Boca), czyli to oznacza, że nie zgodzi się na podpisanie kontraktu z ów klauzulami „dyscyplinującymi”.
Pożegnalny post Centurióna na Instagramie. Na zdjęciu napis: „Nie słuchaj krytyki „konstruktywnej” od kogoś, kto nie skonstruował nic.”
Trener Barros Schelotto, który był zwolennikiem jego „repatriacji” czuje się oszukany i w kwestii niesfornego futbolisty zostawia wolną rękę Angeliciemu. Piłkarze Boca przebywający obecnie na zgrupowaniu w paragwajskim Ciudad del Este zadeklarowali pomoc „Ricky’emu”, o czym w imieniu całego zespołu poinformował kapitan Fernando Gago. Jednak przede wszystkim teraz muszą skoncentrować się na przygotowaniach do nowego sezonu.
24-latkowi pozostał lament w mediach społecznościowych. Narzeka, że Angelici wcale nie chciał go w drużynie, a Argentyna to kraj w którym „gdy się pomylisz, to zamiast podać rękę, ucinają Ci ją”. Ale czy zarządowi Boca można dziwić się, że wprowadził do oferowanego kontraktu te klauzule, skoro „Ricky” wcześniej już tyle razy podpadł….
Między innymi:
- zmasakrował swoje BMW we wrześniu ubiegłego roku , gdy za szybko jeździł po mieście
- pod koniec stycznia wdał się w bójkę z klubowymi kolegami w szatni podczas przerwy meczu Torneos de Verano
- jest podejrzany o przemoc fizyczną wobec swojej byłej dziewczyny
- publikował swe nagie zdjęcia na wspomnianym Instagramie, gdzie ostatnimi czasy wręcz prowadził swój pamiętnik….
A już nie chcę wspominać o publikowanych przezeń zdjęciach tego typu:
Szkoda „Centu”, bo grał w obu moich klubach – Genoa CFC i Boca Juniors. W obu mógł zagrać jeszcze raz, a teraz najpewniej wyląduje w Meksyku, abo jakiejś jeszcze bardziej egzotycznej lidze (chyba, że macierzysty Racing go przygarnie)…..
Jeśli chodzi o kadrę Boca – nie ma czym się zamartwiać. Mamy genialnego, choć też krewkiego Edwina Cardonę, ciągle jest Cristian Pavón, może Cristian Espinoza zabłyśnie. O ile z braku przyjścia Ramóna Ábili się cieszę, bo „Wanchope” przy naszym bogatym arsenale napastników jest przesadzoną repetą, to Centurióna zwyczajnie szkoda. Zmarnotrawił sobie fenomenalnie zapowiadającą się karierę przez własną frywolność. Dlatego, że weekendami woli imprezy i chlanie, niż spędzić wieczór z rodziną.
Chyba wie o tym, że przeogromna argentyńska stolica to skupisko przestępczości, niczym meksykańskie miasta opanowane przez kartele narkotykowe, brazylijskie fawele czy polityczny syf Caracas, gdzie za zapuszczanie się w nieodpowiednie miejsce nocą można skończyć z kulką we łbie, plecach i dupie jednocześnie. A Lanús, gdzie wydarzył się ten „rozstrzygający” incydent to przecież jedna z najbiedniejszych – i co za tym idzie – najniebezpieczniejszych dzielnic Buenos Aires……