Oprócz kanonady liderującej Boca Juniors na Independiente niedzielą stoczono jeszcze pięć pojedynków 27. kolejki Primera División de Argentina. W drugim boju między stołecznymi gigantami San Lorenzo odniosło domowy tryumf nad River Plate i wrócił do miejsc honorowanych Copa Libertadores. Natomiast czarny koń sezonu – Banfield wskoczył na ligowe podium.
San Lorenzo de Almagro vs River Plate 2:1 (1:1)
Gole – 1:0 Nicolás Blandi (13′), 1:1 Sebastián Driussi (19′ – pen.), 2:1 Paulo Díaz (57′)
Ostatnie dwie porażki spowodowały wypadnięcie papieskiego klubu poza czołową piątkę tabeli. Na szczęście wczoraj San Lorenzo zwyciężyło derbowy pojedynek z River Plate, dzięki czemu „Cuervos” zarówno wrócili do strefy CL, jak i pozbawili oponenta złudzeń w kwestii detronizacji Boca Juniors.
W 13 minucie gospodarze obiektu Nuevo Gasometro objęli prowadzenie po świetnej akcji zainicjowanej wrzutem z autu Paulo Díaza. Dogranie Chilijczyka przejął fenomenalny Fernando Belluschi i odwrócony tyłem do pola karnego posłał kapitalną centrę w pole bramkowe, skąd Nicolás Blandi bezpośrednim uderzeniem w długi róg nie dał nic do powiedzenia Augusto Batalli. Dziesiąty gol Blandiego podczas bieżącego sezonu ligowego.
Jednak River szybko odrobił stratę, bowiem w 19 minucie Marcos Angeleri dotknął piłki ręką we własnej szesnastce, co spowodowało rzut karny dla gości. Sebastián Driussi wapna nie zaprzepaścił i przez chwilę pocieszył się przywództwem w klasyfikacji strzelców dopóty nie zdetronizował go Darío Benedetto z Boca kilka godzin później.
Przyjezdni nie wykorzystali swej dominacji w dalszym etapie pierwszej odsłony, a Driussi przez kontuzję musiał opuścić boisko. River prześladował niefart.
Szala zwycięstwa należała zatem do lepszych tego popołudnia zawodników San Lorenzo. W 57 minucie Belluschi dośrodkował z rzutu wolnego, po czym piąstkujący futbolówkę Batalla nastrzelił będącego przed nim Paulo Díaza, a Chilijczyk takim nieco fartownym trafem znalazł drogę do bramki. Prawy obrońca wybornie pożegnał się z „El Ciclón” przed wyjazdem na Puchar Konfederacji z reprezentacją Chile.
„Millonarios” nie zdołali wyrównać drugi raz. Natomiast papieski klub u epilogu zmarnował kontratak, gdy Rubén Botta fatalnie chybił obok słupka w klarownej sytuacji.
Dzięki zwycięskiemu szlagierowi San Lorenzo awansowało na czwarte miejsce w ligowej klasyfikacji, zdobywszy 49 punktów. Trzy oczka separują ich od niedzielnych ofiar. Natomiast River ciągle jest drugi, ale do zmierzającej po tytuł Boca traci znów cztery punkty i na trzy kolejki przed końcem sezonu może zapominać o mistrzostwie.
*****************************************************************************
Gimnasia de Plata vs Banfield 1:2 (0:1)
Gole – 0:1 Renato Civelli (45′), 1:1 Mauricio Romero (67′), 1:2 Darío Cvitanich (75′)
Bardzo poważnym kandydatem do udziału w następnej edycji Libertadores stał się Banfield. Drużyna Julio Césara Falcioniego zaskoczyła w La Placie miejscową Gimnasię i dzięki wygranej wskoczyła na ligowe podium.
Minęło półgodziny zawodów, kiedy gospodarze stworzyli ciekawą okazję. Ekstrawaganckie uderzenie przewrotką Erica Ramíreza chybiło jednak koło słupka. „El Taladro” zaś szczęśliwym zrządzeniem losu wykorzystali szansę tuż przed przerwą. Uderzenie z rzutu wolnego Briana Sarmiento otarło słupek, lecz dobitką do pustej siatki poprawił doświadczony obrońca Renato Civelli.
Laplateńczycy dowodzeni przez tymczasowych szkoleniowców wyrównali w 67 minucie, kiedy także defensor Mauricio Romero celną główką wykorzystał dośrodkowanie z kornera Urusa Brahiána Alemana.
Czołowy snajper Banfield, czyli Darío Cvitanich mógł podobnym sposobem przywrócić zaliczkę gościom. Aczkolwiek jego główka po kornerze w 71 minucie tylko obiła słupek. Cztery minuty później napastnik o chorwackich korzeniach jednak otrzymawszy wrzutkę od Nicolása Bertolo w polu bramkowym znalazł głową drogę do bramki przechylając szalę zwycięstwa na korzyść ekipy z południa Buenos Aires. Mogą być usatysfakcjonowani – jedyny minus dla nich to kontuzja Sarmiento pod koniec meczu.
Banfield wskoczył na najniższy stopień ligowego podium, zgromadził 51 punktów i traci jeden do wicelidera River oraz pięć do liderującej Boca. Celem tego zespołu jest jednak zwyczajnie uzyskanie akcesu do przyszłorocznej Copa Libertadores.
*****************************************************************************
Belgrano vs Arsenal de Sarandí 1:2 (0:0)
Gole – 0:1 Leonardo Rolón (54′), 1:1 Mariano Barbieri (55′), 1:2 Federico Milo (61′)
Potyczka dwóch do niedawna najsłabszych drużyn bieżącego sezonu ligowego. Arsenal de Sarandí nareszcie opuścił ostatnią lokatę! Pokonali na pustym stadionie im. Mario Kempesa w Córdobie (sankcja za zabójstwo kibica w kwietniowych derbach) tamtejsze Belgrano i zepchnęli na dno tabeli właśnie „Piratas”.
Niezwykle aktywny wstęp obu drużyn. Już w 7 minucie uderzenie z rzutu wolnego Claudio Aquino koniuszkami palców nad poprzeczką sparował bramkarz Pablo Santillo. Kilkadziesiąt sekund później nieomal ugodził Arsenal, lecz dalekosiężne uderzenie Juana Brunetty tylko ostemplowało poprzeczkę.
W 21 minucie kolejna szansa gospodarzy – niski strzał Renzo Saravii zza pola karnego jakoś wybił Santillo. Do przerwy żadne gole ostatecznie nie padły.
Dopiero druga część spotkania rozruszała widowisko. W 54 minucie Sergio Velázquez obsłużył znakomitą wrzutką w pole karne, a tam akcja dwóch na jednego – Federico Milo wyłożył asystę omijającą goalkeepera, a do pustej siatki futbolówkę wpakował Leonardo Rolón.
Belgrano migiem odrobiło deficyt bramkowy. Zaraz po stracie braki wyprowadzili atak od środka boiska. Fernando Márquez dograł na teren szesnastki, gdzie celnym uderzeniem w długi róg akcję należycie sfinalizował Mariano Barbieri. Zadał cios byłemu klubowi, więc trafienia nie celebrował.
Chwilę później desperacki atak gospodarzy zakończony dwukrotnym ostukaniem słupka. Pluć sobie w brodę może „Cuqui” Márquez, który nie zdołał wycelować do siatki z odległości piątego metra.
Trzy punkty pojechały mimo wszystko do stołecznej dzielnicy Sarandí, gdyż w 61 minucie Federico Milo wybitnym golazo rozstrzygnął losy konfrontacji na rzecz Arsenalu – przejął futbolówkę na skraju pola karnego, wykonał obrót z nią mijając defensora i pięknym strzałem w długi róg zaskoczył Lucasa Acostę.
Ostatnią szansę Belgrano na ocalenie choćby punktu spartolił Lucas Melano, którego atak sam na sam bohatersko zatrzymał Pablo Santillo. Arsenal wygrał 2:1 w Córdobie.
Pierwszy raz od października klub ś.p. prezesa AfA – Julio Grondony wzniósł się ponad trzydzieste miejsce wśród ligowego zestawienia. Majowa forma niemal w stu procentach zapewniła pierwszoligowy ratunek ekipie Humberto Grondony (syna Don Julio).
*****************************************************************************
Olimpo vs Huracán 3:1 (3:1)
Gole – 0:1 Ignacio Pussetto (8′), 1:1 i 2:1 Fernando Coniglio (33′, 39′), 3:1 Rodrigo Cabalucci (42′)
Dwaj kandydaci do spadku zmierzyli się ze sobą w Bahía Blance. Mająca większe powody do obaw brygada Olimpo odniosła cenny tryumf, przybliżający ją ku utrzymaniu.
„Aurinegros” poskromili przed własnymi trybunami Huracán, który pół tygodnia temu heroicznie odrobił trzybramkową stratę z wenezuelskim Deportivo Anzoátegui w rewanżu pierwszej rundy eliminacyjnej Sudamericany, rzutem na taśmę wywalczając awans dalej.
Lepiej rozpoczęli goście, którym już w 8 minucie prowadzenie dał Ignacio Pussetto. Napastnik, który niedawno wyleczył poważną kontuzję wygrał pojedynek bark w bark z obrońcą miejscowych i ze skraju pola karnego niskim uderzeniem w długi róg trafił do celu po palcach bramkarza.
Niemniej radość „El Globo” okazała się chwilowa. Olimpo jeszcze w pierwszej połowie dokonało virady, strzelając aż trzy gole. Dwukrotnie goalkeepera Marcosa Díaza zaskoczył najskuteczniejszy obecnie futbolista miejscowych Fernando Coniglio. Najpierw w 33 minucie wykazał się skuteczną dobitką własnego rzutu karnego, a sześć minut potem głową na piątym metrze przeciął skutecznie centrę Rodrigo Cabalucciego. Łącznie już ośmiokrotnie wpisał się do listy strzelców w bieżącej kampanii.
Kropkę nad „i” przed przerwą postawił właśnie Cabalucci. W 42 minucie nieco fartownym strzałem „za kołnierz” zza pola karnego, który otarł się rykoszetem od oponenta pokonał goalkeepera. Pod koniec zawodów czerwoną kartkę w efekcie drugiej żółtej obejrzał mierzący się przeciwko byłemu klubowi pomocnik lokalnej ekipy Lucas Villarruel.
Drużyna kierowana przez Mario Sciacquę zrehabilitowała się po ostatniej wpadce w zaległym meczu przeciwko Arsenalowi. Uciekają strefie spadkowej, natomiast w lidze są siedemnaści ze zdobytymi 33 punktami.
*****************************************************************************
Atlético de Tucumán vs San Martín de San Juan 1:2 (0:1)
Gole – 0:1 i 0:2 Facundo Barcelo (45+1′, 46′), 1:2 Luis Rodríguez (64′)
Pierwsze w bieżącym roku wyjazdowe zwycięstwo lubiącego remisować San Martín de San Juan. Niespodziewanie złupili Tucumán, który najpewniej załamał się odpadnięciu z Libertadores, albowiem od tamtego momentu przegrał swój trzeci ligowy mecz pod rząd.
Miejscową ekipę storpedował urugwajski napastnik Facundo Barcelo zdobywając bramkę „do szatni” tuż przed przerwą, a także natychmiastowo po niej. W obu przypadkach wieńczył zespołowe akcje trafieniami z pola bramkowego.
Tucumán połakomił się ledwie na honorowego gola, jakiego autorem był ulubieniec trybun Estadio Monumental José Fierro, czyli Luis Rodríguez. „Pulga” w 64 minucie trafił głową otrzymawszy dośrodkowanie od Davida Barbony.
Wśród ligowej klasyfikacji tegoroczny debiutant na międzynarodowej arenie wyleciał poza czołową dwudziestkę. San Martín też przegonił „El Decano” dzięki bezpośredniej victorii.