Pięć niedzielnych spotkań 25. kolejki Primera División de Argentina przyniosło sporo pogromów. Aż trzy mecze zakończyły się trzybramkowym zwycięstwem drużyn miejscowych. Wydarzeniem dnia jest natomiast sensacyjna wtopa San Lorenzo de Almagro, które uległo 0:1 u siebie kiepskiemu ostatnio Aldosivi. W Mar del Plata zmienia trenera okazała się na wagę złota. Relacja:
Godoy Cruz vs Vélez Sarsfield 3:0 (2:0)
Gole – Juan Garro (4′, 76′), Santiago García (18′)
Ostatni mecz grupowy Copa Libertadores, który miał zadecydować o pierwszym miejscu w tabeli grupy 6 drużyna Godoy Cruz odpuściła przegrywając 1:4 rezerwowym składem z brazylijskim Atlético Mineiro. Teraz najsilniejsze zestawienie „El Bodeguero” zrehabilitowało tamtą klęskę. Podopieczni Lucasa Bernardiego złupili 3:0 przeciętny, ale osiągający od miesiąca niezłe wyniki Vélez Sarsfield.
Wszystkie trzy gole ekipy Godoy Cruz wyglądały naprawdę finezyjnie. Bohaterem spotkania Juan Garro, który podczas drugiej połowy fazy grupowej CL strzelał, jak na zawołanie. Już w 4 minucie gospodarze zainicjowali strzelanie. Wrzutkę Ángela Gonzáleza na uboczu pola bramkowego spożytkował Garro bezlitosnym uderzeniem z nieco ostrego kąta zaskoczywszy Alana Aguerre.
Gdy minął kwadrans pojedynku czerwoną kartkę za paskudny faul ujrzał obrońca gości Fausto Grillo. Godoy Cruz z przewagą liczebną bezproblemowo odebrał, co swoje. W 18 minucie asystował Gastón Giménez – wykonując rzut wolny sprytnie podał na mniej więcej szesnasty metr do Santiago Garcii, a urugwajski napastnik bezpośrednim uderzeniem w samo okienko perfekcyjnie zwieńczył ofensywę.
Vélez nie miał wiele do zaoferowania. Jedno uderzenie Diego Zabali z ubocza szesnastki obiło słupek, a poza tym generalnie posucha. Druga część starcia także należała do rozdających dziś karty „Winiarzy”.
76 minuta – miejscowi wbili gwóźdź „El Fortín” do trumny. Juan Garro efektownym niskim uderzeniem zza pola karnego rozwiał jakiekolwiek złudzenia oponenta. Wpisał się do listy strzelców drugi raz w tymże pojedynku, a zarazem drugi raz podczas obecnej kampanii ligowej.
Pokonani mogli jeszcze zmniejszyć rozmiar chłosty, aczkolwiek w doliczonym czasie starcia Mariano Pavone zmarnował rzut karny. Masywny weteran tylko obił poprzeczkę bezmyślną torpedą w środek bramki.
Godoy Cruz obecnie sytuuje się równo pośrodku klasyfikacji ligowej, czyli jest piętnasty ze zdobytymi 24 punktami. Vélez Sarsfield okupuje dwudziestą lokatę, mając sześć oczek mniej.
*****************************************************************************
San Lorenzo vs Aldosivi 0:1 (0:0)
Gol – Alan Alegre (65′)
Sensacja, która dokonała nie lada przełomów u obu drużyn. San Lorenzo przerwało fantastyczną serię zwycięstw, jaka stanęła na sześciu (uwzględniając rozgrywki Copa Libertadores).
Natomiast Aldosivi przejął nowy trener Wálter Perazzo, tydzień temu zastępując zwolnionego Darío Franco i oni dla kontrastu ucięli czarną passę siedmiu konsekutywnych porażek. „Los Tiburones” ogołocili kandydata do mistrzostwa na jego terenie!
W pierwszej odsłonie kilkukrotnie okazje strzeleckie marnował dzierżący tego dnia opaskę kapitana drużyny Nicolás Blandi. Zaliczył totalnie chybione nożyce na piątym metrze oraz nieudaną próbę wślizgiem w polu bramkowym.
Niewykorzystana dominacja zemściła się na „Cuervos” w 64 minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego, po jakim najpierw Nicolás Navarro obronił główkę Pablo Lugüercio, ale dobitka obrońcy Alana Alegre znalazła się drogę do siatki i tak oto Aldosivi zadało ostateczny cios zdecydowanie wyżej notowanym gospodarzom.
Wprowadzenie złotego zmiennika Nahuela Barriosa, który dokonuje istnych wejść smoka w Copa Libertadores tutaj nie pomogło stołecznemu gigantowi odrobić deficytu. Pierwszy raz od listopadowej porażki 1:2 z Boca Juniors zespół Diego Aguirre poległ w lidze na własnym obiekcie.
Takie wyniki potwierdzają tę cudowną niepoczytalność ligi argentyńskiej. „Rekiny” z Mar del Platy obudziły się akurat w starciu, gdzie skazywano ich na klęskę. Kubeł lodowatej wody wylany na głowy rozochoconych futbolistów San Lorenzo przeciwko drużynie, którą mieli odesłać do domu z workiem goli. Aldosivi ucieka strefie spadkowej, zaś papieski klub traci ostatnią nadzieję na tytuł mistrzowski.
*****************************************************************************
Temperley vs Colón 3:0 (1:0)
Gole – Abel Peralta (30′), Alexis Zárate (50′), Lucas Mancinelli (83′)
Kolejna sensacja! Coraz bliższy degradacji Temperley jeszcze wierzy w uniknięcie zniżenia się do Primera B Nacional i zdemolował solidny podczas trwającej kampanii zespół z Santa Fe. „El Gasolero” osiągnęli drugie pod rząd zwycięstwo 3:0 nad jednym z czarnych koni bieżącego sezonu. Stali się pierwszą drużyną, jaka zdławiła Colón w 2017 roku.
Premierowe dwa ciosy zadali nominalni obrońcy ustawieni w tym meczu jako pomocnicy. Kiedy minęło półgodziny zawodów Abel Peralta przejął wyborną centrę środkiem pola od Marcosa Figueroy i zwieńczył akcję sam na sam z Jorge Brounem, dzięki czemu zainicjował goleadę.
Błyskawicznie po zmianie stron Alexis Zárate brawurowym dalekosiężnym strzałem podwoił zaliczkę outsidera. Dzieła zniszczenia dopełnił Lucas Mancinelli w 83 minucie odpowiednio wieńcząc zespołowy kontratak.
Temperley coraz bliżej wydostania się ze strefy spadkowej. Żeby już po tej kolejce wznieść się nad czerwoną kreskę, muszą oczekiwać poniedziałkowej wpadki Olimpo z Estudiantes La Plata. Skoro ograli już trzy drużyny czuba tabeli – San Lorenzo, Racing i Colón (dwie ostatnie wręcz beznamiętnie przeorali 3:0), to w pewnym stopniu zasługują na opuszczenie miejsc spadkowych.
*****************************************************************************
Quilmes vs Defensa y Justicia 0:2 (0:1)
Gole – Ignacio Rivero (20′), Andrés Ríos (86′)
Drugi raz w ciągu tygodnia Defensa y Justicia tryumfuje w derbach wschodniego Buenos Aires przeciwko Quilmes. Ponownie „Sokoły” ograły wynikiem 2:0 poważnego kandydata do spadku. Ekipa Sebastiána Beccacece od czasu sprawienia rewelacji i wyeliminowania brazylijskiego São Paulo FC z Copa Sudamericana prezentuje się wyśmienicie.
U wstępu konfrontacji to „Browarnicy” mogli ukąsić, lecz sędzia nie przyznał im rzutu karnego za dotknięcie piłki ręką we własnej szesnastce przez obrońcę DyJ.
W 20 minucie urugwajski prawoskrzydłowy Ignacio Rivero otworzył wynik na korzyść „El Halcón”. Przejął na klatę dośrodkowanie lewą flanką Rafaela Delgado, a następnie zza pola bramkowego trafił strzałem w długi róg.
Victorię drużyny gości przypieczętował Andrés Ríos. Eks-napastnik krakowskiej Wisły w 86 minucie otrzymał świetne dośrodkowanie z boku od Agustína Bouzata i uprzedziwszy kryjącego obrońcę wycelował z najbliższej odległości do pustej siatki.
Defensa y Justicia wykreowała sobie ładną passę – szósty konsekutywny ligowy nieprzegrany mecz, a uwzględniając również Sudamericanę łącznie drużyna ze stolicy dzielnicy Florencio Varela jest niepokonana od ośmiu spotkań. Wśród tabeli wypromowali się na trzynastą lokatę, gromadząc już 37 punktów. Są coraz bliżej czołowej dziesiątki!
Natomiast Quilmes utwierdził się w strefie spadkowej. Co by nie mówić szanse „Cerveceros”, aby uniknąć spadku do drugiej ligi maleją powoli do zera. Tegoroczna forma zespołu kierowanego teraz przez Cristiana Díaza najzwyczajniej zwiastuje degradację w piwnej dzielnicy Buenos Aires.
*****************************************************************************
Rosario Central vs Racing Club 4:1 (1:0)
Gole – 1:0 Teo Gutiérrez (23′), 1:1 Lisandro López (53′ – pen.), 2:1 Esteban Burgos (56′), 3:1 Washington Camacho (60′), 4:1 Maximiliano Lovera (88′)
Jeszcze fenomenalniej śmiga Rosario Central. Tydzień po zwycięskich 3:1 wyjazdowych derbach miasta nad Newell’s Old Boys drużyna „Canallas” wdeptała w ziemię wyżej sklasyfikowany Racing Club. Estadio Gigante de Arroyito fanatyczną oprawą przywitali zawodników wychodzących na boisko. Wyraźnie zasugerowali przyjezdnym slogan: „Witamy w piekle!”.
Gospodarze dostosowali się do hucznego dopingu swoich sympatyków. Na przerwę zespół Paolo Montero schodził prowadząc skromnym 1:0. U wstępu batalii niewiele im zabrakło do otworzenia rezultatu. Szybkie rozegranie kornera, po jakim poprzeczkę dalekosiężnym uderzeniem obił doświadczony stoper Javier Pinola.
W 23 minucie za to Teó Gutiérrez zadał cios byłemu klubowi. Kolumbijczyk otrzymał asystę od Hernána Menossego i należycie wykończył kontratak celnym strzałem w środek bramki na krańcu pola karnego. Krótko przed kwadransem odpoczynku podwyższyć mógł Washington Camacho, lecz Urus chybił z dystansu.
Hinchada Rosario Central nie tylko zafundowała kapitalny pokaz pirotechniczny, ale już po pierwszym gwizdku sędziego rzucali lalki ubrane w barwy lokalnego wroga, żeby upamiętnić ubiegłotygodniowe derbowe zwycięstwo.
Racing odrobił straty w 53 minucie, kiedy Esteban Burgos zapaśniczym powaleniem Lisandro Lópeza sprokurował rzut karny dla gości. Wiekowy snajper „Licha” wykorzystując wapno zdobył pierwszego gola po wykurowaniu bolesnej kontuzji kolana.
Delegacja z Avellanedy niemniej cieszyła się remisem tylko przez kilkadziesiąt sekund. 56 minuta – dośrodkowanie z rzutu wolnego Gustavo Colmana. W szesnastce Ruben odegrał głową do Burgosa, a ten wynagrodził sprokurowanie wspomnianej jedenastki i bezpośrednim strzałem narożnika z pola bramkowego przywrócił zaliczkę Central.
Apetyt rósł w miarę jedzenia. Minęło niewiele czasu, gdy „Canallas” strzelili trzeciego gola. Najpierw kuriozalne nie trafił Ruben, gdy dobijając na około szóstym metrze uderzenie z rzutu wolnego Pinoli wycelował prosto w leżącego bramkarza Agustína Orióna.
Jednak następujący po chwili rzut rożny zakończył się trzecim ciosem miejscowych. Washington Camacho analogicznie, jak Teó też pokonał dawnego pracodawcę. W 60 minucie Urugwajczyk celną główką odwdzięczył się za dośrodkowanie z rzutu rożnego Colmana. Gola nie celebrował, bowiem do Rosario jest tylko wypożyczony od Racingu.
Przegrany trzech ostatnich finałów Copa Argentina u epilogu starcia dobił Racing jeszcze czwartym golem. Tuż przed upływem regulaminowego czasu rezerwowy młodzian Maximiliano Lovera widowiskową podcinką zwieńczył kontratak, zmuszając doświadczonego Orióna do czwartej kapitulacji.
Rosario Central utrzymał dziesiąte miejsce wśród ligowej stawki, wzbogaciwszy swój dorobek punktowy do czterdziestu. Tylko dwóch brakuje im, aby doścignąć swoje niedzielne ofiary.