CL: Tucumán i San Lorenzo podnoszą się z dna

Rozpoczęła się czwarta kolejka fazy grupowej Copa Libertadores. Wtorkowe starcia były meczami ostatniej szansy dla zespołów Atlético de Tucumán i San Lorenzo de Almagro. Oba argentyńskie teamy walcząc przed własną publicznością zwyciężyły po 2:1, uciekłszy spod topora. Klub papieża Franciszka ma nowego bohatera! 18-letni Nahuel Barrios wszedł na boisko w 85 minucie, notując oficjalny debiut dla dorosłej ekipy „Cuervos” i chwilę później strzelił zwycięskiego gola!

Grupa 5

Atlético de Tucumán [ARG] vs Jorge Wilstermann [BOL] 2:1 (0:0)

Gole – 1:0 Ignacio Canuto (50′), 2:0 David Barbona (74′), 2:1 Luis Cabezas (79′)

Jednobramkowe zwycięstwo budzi mieszane odczucia wśród debiutantów. Z jednej strony Tucumán nareszcie odniósł pierwszą wygraną w fazie grupowej i opuścił ostatnią lokatę tabeli. Aczkolwiek teoretycznie stoczyli najłatwiejszy bój grupy, mieli tej nocy miażdżącą przewagę nad gośćmi, więc powinni byli bardziej zdystansować oponenta.

U wstępu rywalizacji zbyt wysoko zza pola karnego przymierzył Fabio Álvarez. Niemniej argentyńska ekipa miała też spore szczęście po jednej akcji Jorge Wilstermann, w której Marcelo Bergese ominął wychodzącego z bramki Cristiana Lucchettiego i z ostrego kąta podał w pole bramkowe, gdzie José Ríos tylko obił słupek z najbliższej odległości.

Bramki Tucumánu strzegli jeszcze obrońcy, ale napastnik Boliwijczyków nie znajdzie usprawiedliwienia dla komicznie zmarnowanej setki.

Około 30 minuty Leandro González trafił do siatki po rozegraniu rzutu rożnego, ale sędzia oszukał gospodarzy – anulował prawidłowo zdobytą bramkę, dopatrując się spalonego-widmo. Nie zauważył, iż próbujący główkować w polu bramkowym Fernando Zampedri nie dotknął futbolówki, a co za tym idzie nie brał udziału w akcji. Zaś w momencie dośrodkowania Davida Barbony ze skrzydła González na pewno nie był na ofsajdzie.

Tuż przed przerwą boliwijska ekipa odparła najprawdziwsze torpedowanie własnej bramki. Goalkeeper Raúl Olivares musiał sparować nad poprzeczką uderzenie Davida Barbony z rzutu wolnego (wcześniej „Pulga” Rodríguez chybił nad poprzeczką z ów stałego fragmentu gry), a następujący później korner zakończył się obronieniem na raty bomby zza szesnastki Nery’ego Leyesa.

Natychmiastowo po zmianie stron kolejna akcja Tucumánu – dośrodkowanie Barbony i niespodziewane uderzenie zza piątego metra oddane bodaj pachwiną przez Fernando Zampedriego nad bramką sparował Olivares.

W 50 minucie walczący o uratowanie ostatniej nadziei miejscowi nareszcie dopięli swego – Leonel Di Plácido prawym skrzydłem dośrodkował w pole karne, Zampedri głową wrzucił w okolice ubocza pola bramkowego, gdzie Luis Rodríguez podcinką zmyliwszy bramkarza zacentrował tuż przed linię bramkową, skąd obrońca Ignacio Canuto głową skierował piłkę do pustej siatki, otwierając wynik.

Dalsza część spektaklu okazała się popisem Davida Barbony. W 68 minucie minimalnie chybił zza szesnastego metra, aczkolwiek po 74 minutach gry podwyższył zaliczkę debiutantów. Otrzymał dośrodkowanie z boku szesnastki od wprowadzonego do boju chwilę wcześniej Cristiana Menéndeza, dzięki której celną główką zza pola bramkowego zdobył swojego gola.

Wydawało się, że „El Decano” są już spokojni o tryumf, aczkolwiek pięć minut później zmiennik boliwijskiej ekipy, Kolumbijczyk Luis Cabezas wślizgiem trafił pod poprzeczkę otrzymawszy centrę z rzutu rożnego. Dwa tygodnie wstecz wpakował zwycięskiego gola z Tucumánem, a teraz zmniejszył deficyt Jorge Wilstermann.

Epilog starcia należał mimo wszystko do drużyny Pablo Lavalléna. W ostatnich minutach pojedynku bohater tego spotkania, David Barbona mógł jeszcze trafić za sprawą rzutu wolnego, lecz słupek zatrzymał jego uderzenie ze stałego fragmentu gry.

Ostatecznie argentyński nowicjusz na arenie Copa Libertadores idealnie zrewanżował się Boliwijczykom za wyjazdową wtopę w pierwszym meczu. Tucumán zwyciężył identycznym rezultatem, co dwa tygodnie temu przegrał w Andach. Zbliżyli się do Jorge Wilstermann na odległość dwóch oczek.

Szkoda jednak, że nie zwyciężyli nieco wyższym rozmiarem, bo kto wie czy bilans bramkowy nie okaże się decydujący przy wyłanianiu awansujących spośród tego zaciętego kwartetu.

Skład Atlético de Tucumán: Cristian Lucchetti [C] – Leonel Di Plácido, Bruno Bianchi, Ignacio Canuto, Fernando Evangelista – Fabio Álvarez (86′, Jairo Palomino), Nery Leyes – David Barbona, Luis Rodríguez (59′, Guillermo Acosta), Leandro González (71′, Cristian Menéndez) – Fernando Zampedri

„El Decano” obecnie zajmują trzecie miejsce w grupie 5 ze zdobytymi czterema punktami i oczekują dzisiejszego wyniku Peñarolu przeciwko Palmeiras – najlepiej dla Argentyńczyków byłoby, aby padł tam remis.

Za tydzień Atlético de Tucumán ugości na swoim Estadio Monumental José Fierro właśnie urugwajski Peñarol, jakiemu na wyjeździe też uległ 1:2. Będzie to mecz o wszystko dla obu ekip.

Grupa 4

San Lorenzo de Almagro [ARG] vs Universidad Católica [CHI] 2:1 (1:0)

Gole – 1:0 Nicolás Blandi (36′), 1:1 Fernando Cordero (78′), 2:1 Nahuel Barrios (86′)

San Lorenzo podążyło śladem Tucumánu i ograło 2:1 aktualnie drugi zespół swojej grupy. Papieski klub ma ostatnimi czasy strasznego pecha do Brazylijczyków, ale z chilijską Universidad Católica uporali się, zdobywszy na niej aż cztery punkty.

Póty co „Cuervos” nadal zajmują ostatnią lokatę w grupie, chociaż tracą już bardzo niewiele do czołówki. Natomiast urugwajski trener Diego Aguirre zwyciężając ten istotny mecz chyba uratował się przed zwolnieniem.

Zdecydowany napór gospodarzy obiektu Nuevo Gasometro prędzej czy później musiał się opłacić. Fernando Belluschi co prawda tylko obił poprzeczkę swą dalekosiężną torpedą, ale w 36 minucie to jego dośrodkowanie z rzutu rożnego zainicjowało strzelanie. Centrę głową przedłużył Marcos Angeleri, a następnie w polu bramkowym efektownymi nożycami bramkarza Cristophera Toselliego zaskoczył Nicolás Blandi.

Blandi uzyskał swego drugiego gola podczas tegorocznej CL, albowiem wpisał się do listy strzelców również w pierwszej – zremisowanej 1:1 potyczce obu tych ekip.

W drugiej połowie gracze San Lorenzo nieco rozluźnili się i wręcz nieistniejąca przed przerwą Católica rozpoczęła poszukiwania wyrównującego trafienia.

Nicolás Navarro, który minionej nocy zastępował wiekowego Sebastiána Torrico (odsuniętego od pierwszego składu za karygodnie wpuszczoną bramkę w sensacyjnie przegranym domowym boju z Temperley) spisywał się przyzwoicie. Obronił choćby uderzenie wślizgiem Santiago Silvy oraz jeden strzał ze skraju pola karnego.

Przy okazji drugiego gola miejscowym zapewnić mógł Fernando Belluschi, aczkolwiek minimalnie chybił z boku szesnastki. Gwiazdora „El Ciclón” w bieżącym roku prześladuje straszliwa indolencja. Zaliczył multum okazji do trafienia, ale jeszcze żadnego gola w oficjalnej batalii nie zdobył.

Chilijczycy obnażyli rozkojarzenie San Lorenzo w 78 minucie spotkania, gdy Fernando Cordero celnym uderzeniem w długi róg zwieńczył kontrę i wyrównał stan rywalizacji. Na całe szczęście chwilę później rozdrażnieni gospodarze przypuścili atak, przy jakim faul na miarę drugiej żółtej, więc czerwonej kartki popełnił zawodnik Católiki o iście bałkańskim nazwisku – Benjamín Kuščević.

W przewadze liczebnej ukochany klub papieża Franciszka odzyskał dominację. Chwilę później rozegranie rzutu wolnego chciał wykończyć Matías Caruzzo, lecz jego strzał wślizgiem obronił Toselli. Wcześniej środkowy obrońca oddał także strzał głową zza piątego metra wyłapany przez bramkarza.

Na końcową część konfrontacji Aguirre nieoczekiwanie awizował 18-letniego filigranowego żółtodzioba Nahuela Barriosa, który w tak ważnym boju debiutował dla dorosłej ekipy CASLA! Kto by przypuścił, że ta niepojętna roszada okaże się strzałem w dziesiątkę.

Chwilę po wejściu na boisku właśnie ciemnoskóry junior strzelił rozstrzygającego gola, który ożywił szanse „Cuervos” na awans do fazy pucharowej. 86 minuta – Néstor Ortigoza znalazł wolną przestań na uboczu szesnastki, podał tam do Bautisty Merliniego. Młody pomocnik dośrodkował z boku pola karnego w okolice piątego metra, gdzie niczym spod ziemi wyrósł niziutki Barrios (tylko 156 cm wzrostu) i celną główką po palcach Toselliego znalazł drogę do celu.

Ależ wejście smoka! Gol w debiucie i to błyskawicą po wejściu na boisko! Nie wiadomo, jak dalej potoczy się kariera Nahuela Barriosa, ale on już zaskarbił sobie serca tysięcy fanów San Lorenzo de Almagro.

Nota bene Universidad Católica doznał raptem pierwszej wpadki w fazie grupowej CL 2017. Wśród grupy 4 nie ma już zespołów niepokonanych.

Skład San Lorenzo de Almagro: Nicolás Navarro – Paulo Díaz (83′, Ezequiel Ávila), Marcos Angeleri, Matías Caruzzo, Gabriel Rojas – Néstor Ortigoza [C], Franco Mussis – Rubén Botta, Fernando Belluschi (85′, Nahuel Barrios), Bautista Merlini (89′, Marcos Senesi) – Nicolás Blandi

Za tydzień klubowi mistrzowie Ameryki Południowej sprzed trzech lat rozegrają kolejną niecierpiącą zwłoki batalię o 1/8 finału CL. Polecą do Brazylii, aby zmierzyć się drugi raz przeciwko Atlético Paranaense, z którym pierwotnie nieoczekiwanie przegrali 0:1 jako gospodarz. Znów raczej tylko wygrana się liczy, jeśli chcą zostać wśród łask.

Chociaż w 2014 roku, kiedy San Lorenzo de Almagro zatryumfowali w całym turnieju również po czterech grupowych kolejkach mieli zgromadzone na koncie tylko 4 punkty. Déjà vu?

Grupa 8

Deportes Iquique [CHI] vs Zamora [VEN] 4:3 (1:0)

Gole – 1:0 Álvaro Ramos (14′), 1:1 Ricardo Clarke (50′ – pen.), 1:2 Erickson Gallardo (65′), 2:2 i 3:3 Rafael Caroca (82′, 90+2′), 2:3 Anthony Uribe (85′), 4:3 Diego Bielkiewicz (90+5′)

Niewiarygodny dreszczowiec! Coś a’la ligowe starcie Tigre vs San Lorenzo z początku kwietnia – gospodarze pierwsi strzelili, następnie dwukrotnie gonili wynik, bo rywal odwrócił wynik na 1:2 oraz 2:3, ażeby u samego epilogu heroicznie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i osiągnąć wygraną rezultatem 4:3.

Chilijski Deportes Iquique ku zaskoczeniu ekspertów wstał z klęczek, dwukrotnie pokonał wenezuelską Zamorę i przyłączył się do wyścigu o 1/8 finału. Obecnie zaledwie punkt dzieli „Błękitne Smoki” od liderujących Grêmio oraz Guaraní.

Comments are closed.