Ukochany Puchar Wyzwolicieli wrócił do łask po niekrótkiej przerwie spowodowanej terminem FIFA na mecze reprezentacji. Minionej nocy wystąpiły aż trzy kluby argentyńskie. Coraz trudniejsze staje się położenie Estudiantes i debiutującego Atlético de Tucumán, natomiast wzrosły szanse awansu Godoy Cruz, który rzutem na taśmę zwyciężył bój w Paragwaju. Podsumowanie:
Grupa 4
Jorge Wilstermann [BOL] vs Atlético de Tucumán [ARG] 2:1 (0:0)
Gole – 0:1 Jairo Palomino (55′), 1:1 Gilbert Álvarez (63′), 2:1 Luis Cabezas (72′)
Nowicjusz Atlético de Tucumán dzielnie walczył na przeklętych andyjskich wysokościach. Niestety, choć pierwszy zadał cios, to ostatecznie poległ w Cochabambie z lokalnym Jorge Wilstermann. Dotychczas we wszystkich grupowych meczach „El Decano” jako pierwsi strzelali, lecz summa summarum nie odnieśli żadnego zwycięstwa.
Ostatnio, przeciw Peñarolowi na urugwajskiej ziemi objęli prowadzenie, ażeby ulec 1:2. Teraz powtórka z rozrywki.
Dzisiaj podopieczni Pablo Lavalléna mimo hardej postawy nie wytrzymali męczących warunków atmosferycznych. Nie dość, że wysokości górskie, to jeszcze ulewa. Pierwsza odsłona dla Argentyńczyków – co prawda Jorge Wilstermann częściej znajdywał się pod polem karnym oponenta, ale Tucumán oddawał groźniejsze strzały.
U samego wstępu David Barbona nieznacznie obok słupka chybił z rzutu wolnego, a tuż przed upływem kwadransa batalii snajper Fernando Zampedri przestrzelił głową, otrzymawszy ładne dośrodkowanie ze skrzydła. Ukąsić mógł również defensywny pomocnik Nery Leyes, jednakże za szesnastką wycelował zbyt wysoko po przejęciu złego wybicia obrońcy w trakcie rozegrania rzutu wolnego.
Tucumán nareszcie dopiął swego u prologu drugiej odsłony. W 55 minucie korner – David Barbona po pierwszym sparowanym dośrodkowaniu wtórnie otrzymał futbolówkę i wykonał centrę zza linii bocznej szesnastki. Tę odpowiednio spożytkował obrońca Jairo Palomino, celną główką zza piątego metra trafiając do siatki. Nominalnie rezerwowy Kolumbijczyk zdobył swego pierwszego oficjalnego gola dla „El Decano”.
Aczkolwiek debiutant wyraźnie opadł z sił po objęciu prowadzenia. Jorge Wilstermann nie zmarnował rozluzowania szyków wśród ekipy gości i wyrównał straty osiem minut później. Centra Rudy’ego Cardozo przed piąty metr, dzięki jakiej Gilbert Álvarez także główką pokonał Cristiana Lucchettiego. Zrobiło się 1:1.
Przy stanie remisowym skomplikowanej akcji nie wykorzystał Zampedri. Przy kontrataku snajper ominął wybiegającego z bramki goalkeepera miejscowych i znalazł się na dość ostrym kącie od celu za linią boczną szesnastki. Przed sobą miał dwóch obrońców, ale na horyzoncie dobiegającego w pole karne kolegę. Niestety, zdecydował się samolubnie wykończyć całość i skiksował z niewygodniej pozycji.
Snujący coraz poważniejsze nadzieje walki o fazę play-off Boliwijczycy poczuli wiatr w żaglach, co dogłębniej udowodnili w 72 minucie. Marcelo Bergese dośrodkował lewą flanką, a następnie głową zza pola bramkowego tym razem po palcach Lucchettiego do siatki wycelowała kolumbijska dziewiątka – Luis Cabezas. Wszystkie trzy gole tego starcia zostały uzyskane głowami!
Jorge Wilstermann heroicznie odwrócił rezultat, ofiarnie dowożąc skromne prowadzenie do końcowego gwizdka. Tucumán desperacko szukał odrobienia deficytu bramkowego, aczkolwiek bez oczekiwanego skutku. Tuż przed upływem regulaminowego czasu z rzutu wolnego minimalnie chybił wiekowy gwiazdor „El Decano” – Luis Rodríguez.
Broniący wyniku miejscowi także zaprzepaścili kilka szans przy kontrach. Ostatecznie nie muszą się tym przejmować, albowiem zgarnęli całą pulę i co najmniej do jutra będą liderem grupy ze zdobytymi sześcioma punktami.
Skład Atlético de Tucumán: Cristian Lucchetti [C] – Leonel Di Plácido, Bruno Bianchi, Jairo Palomino, Fernando Evangelista – Fabio Álvarez (83′, Emanuel Molina), Nery Leyes, Rodrigo Aliendro (60′, Guillermo Acosta) – Mauricio Rosales (78′, Luis Rodríguez), Fernando Zampedri, David Barbona
Natomiast Atlético de Tucumán od tej chwili w CL będzie rywalizował z nożem na gardle. Po trzech kolejkach uciułali tylko punkcik, a ich szanse wejścia do 1/8 finału redukują się coraz bardziej. Za dwa tygodnie rewanż między tymi drużynami w Argentynie.
Grupa 6
Libertad [PAR] vs Godoy Cruz [ARG] 1:2 (1:1)
Gole – 1:0 Ángel Cardozo (23′), 1:1 i 1:2 Ángel González (45+1′, 90′)
Wnioskując po liście strzelców można byłoby rzec „pojedynek aniołów”. W rzeczywistości stadion im. doktora Nicolása Leoza uświadczył tej nocy diabelskiej konfrontacji, którą golem w ostatniej chwili trochę niespodziewanie zwyciężył Godoy Cruz.
Niemniej dzisiejszy Libertad to ledwie cień tej świetnej ekipy sprzed paru lat, która regularnie wchodziła do ćwierćfinałów CL – zatem nie można mówić o tryumfie Dawida nad Goliatem.
Kolejny spośród argentyńskich zespołów mogący traktować uczestnictwo w Pucharze Wyzwolicieli jako nadzwyczajne wyróżnienie również dokonał virady, niczym Jorge Wilstermann przeciwko Tucumánowi. Pierwsi stracili gola, lecz ostatecznie brawurowo zwyciężyli 2:1.
Paragwajska stolica padła u stóp ekipy Lucasa Bernardiego (który ten bój musiał oglądać z trybun, bowiem w pierwszej kolejce CL za nadmierne protesty dorobił się wykluczenia przez sędziego).
Jako pierwszy Godoy Cruz wykreował ciekawszą okazję, lecz Ángel González został zahamowany przez urugwajskiego bramkarza gospodarzy Rodrigo Muñoza, wybiegając sam na sam z nim po asyście od Javiera Correi.
Gospodarze otworzyli rezultat po 23 minutach zawodów, kiedy umiejętnie skonstruowali daleki wrzut z autu. Wycofanie obstawionego Santiago Salcedo na około siódmy metr, gdzie akcję należycie wykończył Ángel Cardozo celnym uderzeniem w długi róg.
Wyraźna dominacja Libertadu nie przełożyła się na solidniejsze udokumentowanie tego w rozmiarze zaliczki. Rodrigo Rey bohatersko obronił atak jeden na jednego Antonio Bareiro, a ponadto miejscowi kilkukrotnie zhańbili się przekrzywionymi celownikami.
Tuż przed kwadransem odpoczynku, przy atencji losu to jednak częściej broniący się „Winiarze” doprowadzili do remisu. Nieudane wycofanie obrońcy do bramkarza klatką piersiową skrzętnie wykorzystał Ángel González, rehabilitując się za wcześniej zmarnowaną okazję. Wyminął bramkarza, a następnie obrócił się z futbolówką i trafił do pustej siatki.
Skrzydłowy, który niezbyt często raczy zdobytymi golami okazał się bohaterem tej potyczki. W ostatnich sekundach konfrontacji rzut rożny dla Godoy Cruz – szarża zawędrowała na pole bramkowe. Tam Guillermo Fernández zagrał w jego centrum, gdzie z najbliższej odległości akcję udanie zafiniszował Ángel González, drugi raz wpisując się do listy strzelców i zapewniając niezwykle cenne trzy punkty „El Bodeguero”.
W 94 minucie Libertad jeszcze mógł uratować remis, lecz ich zawodnik mając przed sobą leżącego goalkeepera Rodrigo Rey’a oraz dwóch defensorów kuriozalnie chybił nad poprzeczką. Cóż za upokorzenie „El Gumarelo”. Paragwajski klub przechodzi obecnie kryzys, ale tak bolesnej końcówki raczej nikt u nich nie przeczuwał.
Skład Godoy Cruz: Rodrigo Rey [C] – Luciano Abecasis, Diego Viera, Sebastián Olivares, Fabricio Angileri – Ángel González, Fabián Henríquez, Gastón Giménez, Marcelo Benítez (87′, Facundo Silva) – Juan Garro (58′, Guillermo Fernández), Javier Correa (82′, Leonel Galeano)
Teraz w winiarskiej stolicy Argentyny bez cienia chełpliwości mogą myśleć o fazie pucharowej Copa Libertadores. Domowy remis z faworyzowanym Atlético Mineiro i zwycięstwo na paragwajskiej ziemi obecnie są gwarantem miejsca honorowanego awansem.
Jeśli debiutujący boliwijski Sport Boys Warnes nie sprawi im psikusa w następnych dwóch meczach, najprawdopodobniej „Expreso de Tomba” premierowo w swojej historii wejdą do 1/8 finału najważniejszego klubowego turnieju Ameryki Południowej. Przypomnijmy, iż to trzeci start klubu z Mendozy w CL – poprzednie dwa (w latach 2011 i 2012) wieńczyli na fazie grupowej.
Grupa 1
Estudiantes La Plata [ARG] vs Barcelona Guayaquil [ECU] 0:2 (0:0)
Gole – Jefferson Mena (52′), Ariel Nahuelpan (90+3′)
Katastrofalny początek fazy grupowej dla Estudiantes La Plata. Najwidoczniej „Los Pincharratas” przenieśli swój kryzys z ligi na płaszczyznę Copa Libertadores, gdzie zaliczyli drugą konsekutywną porażkę i na samym wstępie uformowali się outsiderem w grupie śmierci. Blamaż przed własnymi trybunami przeciwko teoretycznie najsłabszemu tutaj zespołowi mistrza Ekwadoru.
Nie dopomógł wielki powrót legendarnego Juana Sebastiána Veróna, któremu CONMEBOL skrócił zawieszenie z trzech do jednego meczu pucharowego za „komplementowanie” sędziego jeszcze podczas Copa Sudamericana 2011. 42-latek rozegrał swój pierwszy oficjalny bój od niemal trzech lat, aczkolwiek na pewno marzył o innym redebiucie.
Do przerwy „Estu” nie wykorzystali swego dominium, a po zmianie stron ku zaskoczeniu miejscowych ekwadorska Barcelona zadała cios. W 52 minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego Matíasa Oyoli stało się kluczem do otwarcia rezultatu. Próbującego wybić futbolówkę w polu bramkowym Mariano Andújara uprzedzili otaczający go dwaj rywale, a jeden z nich – Jefferson Mena na raty wycelował do pustej siatki.
Oczywiście drużyna gospodarzy ruszyła do odrabiania strat, lecz daremne okazały się efekty ich szturmu. Dwukrotnie spudłował Javier Toledo, który najpierw minimalnie chybił zza pola karnego, a później nożycami obił spojenie słupka z poprzeczką. Co gorsza, w 72 minucie lewy obrońca Sebastián Dubarbier za brzydki faul ujrzał drugą żółtą i czerwoną kartkę, osłabiając laplateńczyków.
W doliczonym czasie Barcelona dobiła miejscowych skutecznym kontratakiem, jaki bezpośrednim strzałem pod poprzeczkę z centrum szesnastki zwieńczył argentyński napastnik Ariel Nahuelpan. Łysy 29-latek dobił rodaków.
„Kanarki” po dwóch kolejkach sensacyjnie zgromadziły komplet punktów i choć przed startem grupowych zmagań rokowano im ostatnią lokatę, to nieoczekiwanie są teraz liderem grupy 1.
Skład Estudiantes La Plata: Mariano Andújar – Facundo Sánchez, Leandro Desábato (od 59′ [C]), Jonathan Schunke, Sebastián Dubarbier – Santiago Ascacibar, Juan Sebastián Verón [C] (59′, Juan Cejas) – Augusto Solari (59′, Javier Toledo), Javier Iritier (67′, Matías Aguirregaray), Lucas Rodríguez – Juan Ferney Otero
Dodajmy, iż Barcelona Guayaquil zrewanżowała się „Estu” za edycję Copa Libertadores 2015, gdzie laplateńczycy dwukrotnie stłamsili Ekwadorczyków – 3:0 u siebie oraz 2:0 na wyjeździe. Idealny odwet „Equipo Canario” za ówczesną wpadkę w Ekwadorze. A Estudiantes za tydzień podejmą u siebie broniący tytułu Atlético Nacional….
Grupa 8
Grêmio [BRA] vs Deportes Iquique [CHI] 3:2 (3:0)
Gole – 1:0 i 2:0 Luan (16′, 24′), 3:0 Miler Bolaños (29′ – pen.), 3:1 Rafael Caroca (61′), 3:2 Misael Davila (68′)
Zapowiadała się istna kanonada autorstwa Grêmio, lecz po relatywnie szybkim uzyskaniu trzybramkowej zaliczki drużyna „Imortal Tricolor” zlekceważyła outsidera grupy i ostatecznie ledwo uciułała 3:2 u siebie przeciwko zaściankowemu Deportes Iquique.
Dwa trafienia gwiazdora brazylijskiej ekipy Luana (majstersztyk strzałem z dystansu i efektowna podcinka w akcji sam na sam) oraz jedno z rzutu karnego ekwadorskiego snajpera Milera Bolañosa do upływu półgodziny zawodów dały Grêmio niepodważalną przewagę. Jednakże chilijski anonim po godzinie boju zaczął gonić wynik, czego efektem dwie kontaktowe bramki „Błękitnych Smoków”.
Co prawda zaskoczenia ostatecznie nie było – faworyzowana ekipa z Porto Alegre zaliczyła drugą konsekutywną wygraną, a słabiutki Iquique drugą z rzędu porażkę. Lecz to spotkanie jest przestrogą, iż nawet w grupie życia gigantom mogą nadarzyć się wpadki.