Argentyna nareszcie pokonała Brazylię w CL

Czwartkowej nocy zakończono ustalone na obecny tydzień mecze drugiej kolejki fazy grupowej Copa Libertadores. Za szóstym razem argentyński klub wreszcie ograł brazylijski w tegorocznej edycji. Lanús złupił na wyjeździe debiutujące Chapecoense. Tyle wprawy nie miał Atlético de Tucumán, który chociaż jako pierwszy strzelił, to ostatecznie poległ w Urugwaju z tamtejszym Peñarolem. Relacja:

Grupa 7

Chapecoense [BRA] vs Lanús [ARG] 1:3 (0:0)

Gole – 1:0 Rossi (50′), 1:1 Nicolás Aguirre (52′), 1:2 José Sand (67′ – pen.), 1:3 Lautaro Acosta (81′)

W dotychczasowych pięciu konfrontacjach argentyńsko-brazylijskich podczas tegorocznych zmagań grupowych trzykrotnie górą byli przedstawiciele kraju kawy, a dwukrotnie padał remis. Teraz również Argentyńczycy dopisali tryumf na swoje konto. Udana inwazja Lanús na Arena Condá, gdzie występuje nowicjusz wśród uczestników CL, a zarazem tryumfator ostatniej edycji Copa Sudamericana, który puchar odebrał w cieniu katastrofy lotniczej z udziałem piłkarzy tego klubu.

Konfrontacja generalnie wyrównana do przerwy. Jedną ciekawszą okazję dla gości zanotował Román Martínez, który jednak nie zdołał należycie wykończyć klarownej sytuacji będąc naprzeciwko bramkarza Artura Moraesa. Wywalczył tylko rzut rożny.

Dopiero uszczypnięcie przez Chapecoense u prologu drugiej części starcia odpowiednio zmotywowało futbolistów „El Granate” – Rossi niekryty w polu karnym wykorzystał okazję sam na sam z Estebanem Andradą, dając miejscowym nieoczekiwane prowadzenie. Asystę wyłożył prawy defensor João Pedro.

Kilkadziesiąt sekund później jednak straty wyrównał Nicolás Aguirre. Rozgrywający o kręconych włosach trafił do siatki bezpośrednim uderzeniem na mniej więcej jedenastym metrze, odwdzięczając się za asystę Alejandro Silvy z ubocza szesnastki.

Przy stanie remisowym „Verdão” mogli jeszcze odzyskać zaliczkę, bowiem Douglas Grolli minimalnie chybił głową przecinając centrę z kornera. Summa summarum to Lanús podążył za ciosem. Najpierw goalkeeper sparował odruchowy strzał José Sanda z okolicy piątego metra po następnym świetnym dograniu Alejandro Silvy.

Później kapitan Maxi Velázquez przymierzył zbyt wysoko zza szesnastego metra, lecz w 67 minucie stary wyga Sand wykorzystał rzut karny. Jedenastkę sprokurowało przewrócenie nacierającego Lautaro Acosty przez João Pedro w obrębie pola karnego.

Ekipa Jorge Almiróna nie usatysfakcjonowała się skromnym rozmiarem zwycięstwa i uzyskała dwubramkową victorię. Drużynowy walczak Lautaro Acosta przeprowadził świetną wymianę podań z Velázquezem, totalnie dezorientując obronę Chapecoense. Otrzymał centrę z ubocza od kapitana, a następnie bezpośrednim strzałem w polu bramkowym ustalił wynik na 3:1. Lanús wynagrodził sobie niedawne wpadki z Nacionalem Montevideo oraz Racingiem Club.

Skład Lanús: Esteban Andrada – José Luis Gómez, Marcelo Herrera, Diego Braghieri, Maxi Velázquez [C] – Román Martínez, Iván Marcone, Nicolás Aguirre (86′, Matías Rojas) – Alejandro Silva (85′, Nicolás Pasquini), José Sand (76′, Germán Denis), Lautaro Acosta

Sytuacja Lanús (chociaż Chapecoense też) odwróciła się o 180 stopni. Nagle z ostatniego miejsca wskoczyli na czoło tabeli (dla odmiany Brazylijczycy spadli z pierwszej lokaty na ostatnią). Aczkolwiek ciągle muszą mieć się na baczności, bowiem wszyscy w tej grupie zgromadzili po trzy punkty – Argentyńczycy tylko najlepszą różnicą bramek wyprzedzają resztę stawki.

Kolejne dwa boje pucharowe „El Granate” stoczą przeciwko na pierwszy rzut oka najsłabszej tutaj Zulii. Jeśli nie zlekceważą Wenezuelczyków, moim zdaniem powinni w nich utorować sobie drogę do fazy pucharowej turnieju.

Grupa 5

Peñarol [URU] vs Atlético de Tucumán [ARG] 2:1 (0:0)

Gole – 0:1 Cristian Menéndez (60′), 1:1 Lucas Hernández (67′), 2:1 Mauricio Affonso (68′)

Upadły tytan podniósł się kosztem innego nowicjusza. U siebie, na nowo otwartym Estadio Campeón del Siglo w jeszcze bardziej spektakularny sposób Peñarol odrobił deficyt bramkowy przeciwko Tucumánowi. Urusi powetowali sobie wyjazdową klęskę 2:6 przeciwko boliwijskiemu Jorge Wilstermann w ubiegłym tygodniu.

Choć od 60 minuty piłkarze najbardziej utytułowanego urugwajskiego klubu musieli odrabiać straty, to w przeciągu kilku następnych minut żywiołowo wpakowali dwa gole i przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Wśród „Aurinegros” całe spotkanie rozegrał występujący ostatnio dla Independiente de Avellaneda, a kiedyś również na arenach europejskich doświadczony urugwajski reprezentant Cristian Rodríguez.

Pierwsza odsłona to typowa wymiana ognia między obiema ekipami. Gospodarze stworzyli jedną ciekawszą okazję zainicjowaną przez wrzutkę w pole karne Lucasa Hernándeza, ale wiekowy bramkarz Cristian Lucchetti ofiarnie sparował na korner szarżę paragwajskiego stopera Ivána Villalby.

Zmiana stron nie wniosła poważniejszych zmian taktycznych – raz atakowali jedni, raz drudzy. Jednakże mimo wszystko mieliśmy wielkie zawirowanie na tablicy wynikowej! Tucumán jako pierwszy zadał cios. W 60 minucie dośrodkowanie David Barbona zagrał na prawą flankę do Rodrigo Aliendro, a ten dośrodkował w pole bramkowe, gdzie głową do siatki trafił Cristian Menéndez. Blondyn zaliczył swoje drugie trafienie podczas CL 2017 licząc także rundy eliminacyjne. Chwilę później Barbona mógł podwyższyć, acz jego uderzenie z dystansu nieznacznie minęło bramkę.

Niestety dla zespołu argentyńskiego utracony gol obudził w Peñarolu ducha przodków. Gospodarze przypomnieli światu, co to znaczy „Garra Charrúa” w niezwykle szybkim odstępie czasu odwracając rezultat. 67 minuta – szczęście uśmiechnęło się do Peñarolu, gdyż rzut wolny Lucasa Hernándeza fartownie odbił się od muru rykoszetem – to zmyliło niespodziewającego się Lucchettiego, a piłka wturlała się do „pajęczyny”.

Kilkadziesiąt sekund później Urugwajczycy dopięli swego. Gastón Rodríguez wyprowadził fenomenalny atak środkiem boiska, wyminął dwóch oponentów i znalazł się sam na sam z Lucchettim, nad jakim wykonał delikatną podcinkę. Futbolówka trafiła w pole bramkowe, gdzie Mauricio Affonso wślizgiem uprzedził próbujących interweniować defensorów gości, z najbliższej odległości celując do siatki.

Zszokowani błyskawiczną viradą rywali „El Decano” torpedowali bramkę gospodarzy, chcąc odzyskać choćby remis. Atak Leandro Gonzáleza bokiem pola karnego zakończył się chybieniem obok słupka, a ponadto bramkarz Gastón Guruceaga dwukrotnie musiał stawić czoła groźnym uderzeniom z dystansu. Za drugim podejściem uratowała go poprzeczka, a następnie wyłapał dobitkę głową Rodrigo Aliendro.

Tuż przed upływem regulaminowego czasu Leandro González obił słupek oddając uderzenie na uboczu szesnastki. Jeszcze w doliczonym czasie Guruceaga wychwycił chaotyczny strzał rozpaczy Aliendro przy gigantycznym zamieszaniu w centrum własnego pola karnego.

Skład Atlético de Tucumán: Cristian Lucchetti [C] – Mauricio Rosales, Bruno Bianchi, Ignacio Canuto (65′, Enrique Meza Brítez), Fernando Evangelista – Rodrigo Aliendro, Guillermo Acosta (62′, Leandro González), Nery Leyes, David Barbona (74′, Luis Rodríguez) – Cristian Menéndez, Fernando Zampedri

Ta porażka jest sygnałem ostrzegawczym dla Tucumánu, iż walka o 1/8 finału argentyńskiego debiutanta zwyczajnie może przerosnąć. Po dwóch spotkaniach zamykają klasyfikację grupy piątej, zgromadziwszy tylko punkt. Dwie kwietniowe batalie z Jorge Wilstermann pokażą wyraźniej, czy drużyna Pablo Lavalléna jest gotowa, by uzyskać akces do fazy play-off CL.

Grupa 2

Independiente Santa Fe [COL] vs Sporting Cristal [PER] 3:0 (1:0)

Gole – Johan Arango (10′), Jonathan Gómez (78′, 90+2′)

Odskoczenie od dna Independiente Santa Fe, które rozpoczęło falstartem w Boliwii. „Expreso Rojo” ze stolicy Kolumbii rozgromili 3:0 u siebie peruwiański Sporting Cristal, czyli najsłabszy zespół tej grupy.

Listę strzelców otworzył Johan Arango w 10 minucie zaskoczywszy inkaskiego goalkeepera efektownym uderzeniem w długi róg zza pola karnego.

Delegaci nie ustępowali, lecz ich usilne próby odrobienia deficytu spaliły na panewce. Natomiast spektakl ukoronował festiwal argentyńskiego playmakera Jonathana Gómeza. Strzelił dwa gole, które rozwiały jakiekolwiek wątpliwości. Godzien oklasków zwłaszcza pierwszy z nich, uzyskany fantastycznym niskim dalekosiężnym strzałem.

Tryumfatorzy Copa Sudamericana sprzed dwóch lat awansowali na drugą lokatę w grupie, ale muszą strzec się ewentualnego wyskoku lepszej dyspozycji u boliwijskiego The Strongest. Następne dwie batalie Santa Fe stoczy przeciwko mocnemu, choć nie do końca stabilnemu Santosowi. Przed Kolumbijczykami uchylają się szerokie perspektywy, ale muszą zachować szczególną ostrożność.

*****************************************************************************

Santos [BRA] vs The Strongest [BOL] 2:0 (1:0)

Gole – Ricardo Oliveira (45′), Renato (84′)

Nie zawiódł faworyt grupy drugiej. Santos nie bez kłopotów, lecz ograł 2:0 przed własnymi trybunami wymagający The Strongest, przerywając jednocześnie dobrą serię Boliwijczyków w tegorocznych rozgrywkach. „Peixe” do osiągnięcia całej puli zbliżyła czerwona kartka dla rozgrywającego gości Wáltera Veizagi krótko przed przerwą. Kilkadziesiąt sekund później gola do szatni perfekcyjnym strzałem z rzutu wolnego zdobył weteran Ricardo Oliveira.

Tydzień wstecz Santos wymęczył remis 1:1 w Peru, ale teraz nie zamierzali poprzestać na najmniejszym możliwym korzystnym rezultacie. Kilka minut przed końcem regulaminowego czasu inny bardzo doświadczony gracz pamiętany ze Starego Kontynentu (konkretniej z FC Sevilli), czyli 37-letni Renato celną główką finalizując rozegranie rzutu wolnego uświetnił wygraną Brazylijczyków.

Santos objął prowadzenie w grupowej tabeli, aczkolwiek minęły dopiero dwie kolejki grupowe, zaś The Strongest oraz Independiente Santa Fe uciułały tylko oczko mniej.

Comments are closed.