Argentyńczycy rozpoczynają Sudamericanę

Dzisiejszej nocy udział w Copa Sudamericana 2017 zainicjowały kluby argentyńskie. Potwierdził się pech Huracánu do Wenezuelczyków, bowiem team dowodzony od bieżącego roku przez Juana Manuela Azconzábala doznał sromotnej klęski przeciwko tamtejszej drużynie i przed rewanżem ma nikłe szanse awansu. Honor kraju srebra uratował nieco Racing Club. Oto podsumowanie środowych meczów:

Deportivo Anzoátegui [VEN] vs Huracán [ARG] 3:0 (3:0)

Gole – Charlis Ortiz (8′), Ricardo Martins (13′ – pen.), Néstor Canelón (22′)

W ostatnich dwóch edycjach Copa Libertadores kilkukrotnie na Wenezueli sparzył się Huracán. W 2015 roku odpadli w fazie grupowej po wyjazdowej klęsce 0:3 z nieliczącymi się w wyścigu o fazę play-off Mineros de Guayana. Rok temu wpierw ofiarnie przeszli FC Caracas w rundzie eliminacyjnej, lecz podczas powrotu autokarem na lotnisko zanotowali wypadek drogowy, w jakim poważnie ucierpieli dwaj futboliści zespołu – Patricio Toranzo oraz Diego Mendoza.

Wreszcie na etapie 1/8 finału zostali wyautowani przez wenezuelskiego arbitra José Argote, który swoimi kontrowersyjnymi decyzjami podczas rewanżowego starcia pomógł wejść do ćwierćfinału późniejszemu tryumfatorowi rozgrywek – Atlético Nacional.

Pokłosie awantur, do jakich doszło po zakończeniu tamtego spotkania sięgnęło „El Globo” aż do dziś, bowiem za nagabywanie feralnego sędziego na jeden mecz pucharowy zawieszeni zostali aż czterej istotni zawodnicy klubu – bramkarz Marcos Díaz, obrońca Federico Mancinelli oraz rozgrywający Matías Fritzler i Mauro Bogado. Drużyna argentyńska przystąpiła zatem mocno osłabiona do tego boju, lecz nawet to nie tłumaczy klęski 0:3, doznanej przeciwko zaściankowemu Deportivo Anzoátegui.

W latach 2013-2014 ten wenezuelski zespół mierzył się już przeciwko argentyńskim klubom spoza elity na arenie Copa Libertadores. Raz odpadł w rundzie kwalifikacyjnej z Tigre, rok później w fazie grupowej dwukrotnie ulegli Arsenalowi de Sarandí. Jak mawia przysłowie: „Do trzech razy sztuka”, zatem teraz w Sudamericanie najpewniej okażą się lepsi od Huracánu.

Ziściło się jeszcze jedno, bardziej piłkarskie przysłowie głoszące, iż „Niewykorzystane sytuacje się mszczą”. Już w 6 minucie weteran gości Mariano González po świetnej asyście z prawej flanki od Norberto Briasco wybiegł sam na sam z bramkarzem gospodarzy Beyckerem Velásquezem, ale ten rozgrywał swój mecz życia i nogami znakomicie sparował jego uderzenie. Zmarnowana gratka błyskawicznie obróciła się przeciw „El Globo” – w 8 minucie niemal analogiczną okazję stworzyli gospodarze, lecz ich napastnik Charlis Ortiz znalazłszy się oko w oko przytomnie wyminął goalkeepera Matíasa Giordano i wycelował do pustej siatki.

Nominalnie rezerwowy bramkarz Huracánu nie sprostał zadaniu. W 12 minucie faulem we własnej szesnastce sprokurował rzut karny, jakiego nie zdołał obronić – Ricardo Martins bezproblemowo wykorzystał wapno. Natomiast po ledwie 22 minutach zawodów Deportivo Anzoátegui prowadził aż 3:0 – Néstor Canelón wykorzystał głupią stratę Lucasa Sosy, po czym niskim strzałem w długi róg z ubocza pola karnego dopełnił formalności.

Goście starali się zanotować choćby honorowe trafienie, niemniej na drodze stawał wenezuelski bramkarz. Chwilę przed przerwą Ekwadorczyk Julio Angulo nie zdołał sforsować go mocnym uderzeniem zza narożnika pola bramkowego. Tuż po zmianie stron Velásquez zahamował uderzenie Briasco z podobnego miejsca, a także zahamował główkę autorstwa Angulo.

Huracán nie dość, że poniósł sromotną klęskę, to jeszcze ukończył mecz ze stratą dwóch graczy. W 77 minucie Nicolás Romat, a tuż przed upływem regulaminowego czasu Lucio Compagnucci zarobili czerwoną kartkę, gdyż zbyt ostro powstrzymywali rywali przed kontratakami. Około kwadransa przed finiszem Anzoátegui zaprzepaścili świetną kontrę. Canelón wybiegł jeden na jednego z Giordano, lecz tylko obił słupek. Natomiast dobitka nadbiegającego Jacksona Muñoza ze skraju pola karnego chybiła nad bramką.

U samego epilogu Julio Angulo znalazłszy się w okolicy piątego metra katastrofalnie przestrzelił z tak bliskiej odległości od celu. Wykończenie akcji utrudnił mu jednak obrońca Anzoátegui, który ofiarnie musnął futbolówkę, co zmieniło jej kierunek lotu i ta poszybowała nad poprzeczką.

Ostatecznie mimo wszelkich starań Huracán nie zdołał uzyskać choćby kontaktowej bramki, więc uległ na ziemi wenezuelskiej rezultatem 0:3. Debiut Juana Manuela Azconzábala jako trenera „El Globo” zwieńczony upokarzającym blamażem. Dobrodziej Atlético de Tucumán ma przed sobą ciężkie wyzwanie w Parque Patricios.

Przed domowym rewanżem za trzy miesiące nieoczekiwany finalista Copa Sudamericana 2015 zachował tylko cień możliwości, aby przebrnąć premierową rundę eliminacyjną. „El Globo” mogą bardzo szybko ukończyć swój trzeci konsekutywny rok na kontynentalnych salonach…

Skład Huracánu: Matías Giordano – Nicolás Romat, Martín Nervo [C], Lucas Sosa (46′, Lucas Chacana), Lucas Villalba – Norberto Briasco, Mariano González (69′, Alejandro Romero Gamarra), Lucio Compagnucci, Patricio Toranzo (80′, Daniel Montenegro) – Julio Angulo, David Depetris

Rewanż 31 maja

*****************************************************************************

Racing Club [ARG] vs Rionegro Águilas [COL] 1:0 (0:0)

Gol – Brian Mansilla (61′)

Godność ligi argentyńskiej uchronił nieco Racing Club. Drużyna z Avellanedy w oficjalnym redebiucie szkoleniowca Diego Cocci pozbawiona leczącego poważną kontuzję kapitana Lisandro Lópeza męczyła się przeciwko średniakowi ligi kolumbijskiej, ale ostatecznie wykorzystała swą zdecydowaną dominację i zdołała uciułać skromną zaliczkę przed wyjazdowym rewanżem.

Jedynego gola dla „La Academii” zdobył Brian Mansilla. Pierwszy raz w dorosłej karierze wpisał się do listy strzelców. Skrzydłowy, jaki niedawno wrócił z udanego dlań Sudamericano U-20 zaliczył wejście smoka. Krótko po zameldowaniu się na murawie trafił do siatki fenomenalnym uderzeniem wewnętrzną częścią stopy z ubocza pola karnego. Akcję bramkową zainicjowała daleka wrzutka obrońcy Sergio Vittora z połowy boiska, a asystę Mansilli wyłożył snajper Gustavo Bou.

Rionegro Águilas nie sprzedali tanio skóry. Zdeterminowani Kolumbijczycy celowo ubrali czerwone stroje na dzisiejszy bój, gdyż chcieli wcielić się w odwiecznego wroga Racingu – Independiente. Co więcej, do tego starcia trenowali właśnie na obiekcie „Inde”! Naprawdę mało zabrakło im do dobrego wyniku, ale miejscowi po prostu mieli więcej doświadczenia. Kto wie, może rewanż przed własnymi trybunami pójdzie im lepiej….

Skład Racingu Club: Agustín Orión [C] – Iván Pillud, Sergio Vittor, Marco Torsiglieri, Emanuel Insúa – Gastón Díaz (55′, Brian Mansilla), Diego González (81′, Marcelo Meli), Luciano Aued, Marcos Acuña – Gustavo Bou, Lautaro Martínez (55′, Brian Fernández)

Rewanż 1 czerwca

*****************************************************************************

Nacional Potosí [BOL] vs Sport Huancayo [PER] 3:1 (1:1)

Gole – 0:1 Manuel Corrales (10′), 1:1 Nelson Ruiz (45+2′), 2:1 Aldo Paniagua (77′), 3:1 Cristian Alessandrini (83′)

Potosí to jedno z najwyżej położonych miast świata – usadawia się na wysokości około 4 tysięcy metrów n.p.m. Minionej nocy lokalny Nacional mający barwy bliźniaczo podobne do River Plate zwyciężył tutaj batalię andyjskich górali. Natomiast peruwiański Sport Huancayo osiągnął rezultat taki sam, jak wczoraj rodacy z Comerciantes Unidos – pierwsi strzelili, ale ostatecznie polegli 1:3.

Rewanż 9 maja

*****************************************************************************

Palestino [CHI] vs Atlético Venezuela [VEN] 0:1 (0:0)

Gol – Jonathan Herrera (64′)

Sensacyjna wpadka Palestino u siebie przeciwko anonimowemu debiutantowi na międzynarodowej arenie. Szczęśliwy dzień dla Wenezueli w Copa Sudamericana. Natomiast chilijski klub z arabskimi korzeniami chyba nie powtórzy sukcesu osiągniętego podczas ubiegłej edycji turnieju, kiedy dotarli do ćwierćfinału.

Rewanż 10 maja

Comments are closed.