Ta ostatnia niedziela w Argentynie – Adiós Olave!

Czternasta kolejka Primera División de Argentina nieubłaganie dobiega końca. Lada chwila futbol w kraju srebra zapadnie w ponad miesięczny sen letni (w Argentynie zbliża się astronomiczne lato). Oprócz pogromu 4:1 nad Colónem w wykonaniu Boca Juniors ostatniej tegorocznej piłkarskiej niedzieli rozegrano jeszcze pięć fascynujących meczów. Żegnano nie tylko Carlosa Téveza. Oto relacja:

Belgrano vs Rosario Central 0:2 (0:1)

Gole – Germán Herrera (28′), Giovani Lo Celso (73′)

W błękitnej części Córdoby uhonorowano odchodzącego na piłkarską emeryturę Juana Carlosa Olave. 40-letni bramkarz niestety zaliczył bardzo smutny ostatni bój. Jego Belgrano uległo 0:2 przed własną publicznością zdołowanemu po przegranym finale Copa Argentina zespołowi Rosario Central. Drużyna „Piratas” nie zdołała zrewanżować się Central za wpadkę z półfinału Copa Argentina, co gorsza drugi raz w ciągu pół miesiąca ulegając im wynikiem 0:2.

Dowodzeni przez tymczasowego opiekuna Leonardo Fernándeza zawodnicy „Canallas” niespodziewanie odżyli po rezygnacji ich trenera dobrodzieja Eduardo Coudeta i na zakończenie roku przerwali czarną serię w lidze, jaką wyniosła aż dziewięć kolejnych ligowych gier bez wygranej.

Pierwszego gola w 28 minucie zdobył zazwyczaj rezerwowy napastnik Germán Herrera. Mając tylko bramkarza naprzeciw siebie wymierzył celnie w długi róg bramki Olave otrzymawszy wrzutkę w szesnastkę od Marco Rubena. Minął kwadrans drugiej części, kiedy czerwoną kartkę za dwie żółte obejrzał urugwajski pomocnik gości Washington Camacho. Dla Belgrano jednak na nic zdała się przewaga liczebna – jedyny ciekawszy strzał oddał z dystansu Mario Bolatti, lecz chybił.

Central poradzili sobie mimo osłabienia. Podczas gry w dziesięciu zanotowali drugiego gola. Notujący również swe pożegnalne spotkanie Giovani Lo Celso wyprowadził kontratak – przejął futbolówkę w środku boiska i wyprzedziwszy obrońców znalazł się sam na sam z Olave, którego zaskoczył wysokim strzałem pod poprzeczkę. Dla Lo Celso było to ostatnie starcie w barwach Central, bowiem od nowego roku przyodzieje on barwy francuskiego PSG.

Aktualnie przegrany trzech ostatnich finałów Copa Argentina zajmuje w ligowej stawce odległą 22. lokatę, a zgromadził tylko 15 oczek. Mało tego, to dopiero ich pierwsza wyjazdowa victoria podczas tego sezonu. Belgrano nie zaznało smaku zwycięstwa jeszcze dłużej, bo od dziesięciu meczów i jest przedostatnie.

*****************************************************************************

Lanús vs San Lorenzo de Almagro 2:2 (1:0)

Gole – 1:0 Maxi Velázquez (7′), 2:0 José Sand (53′ – pen.), 2:1 i 2:2 Martín Cauteruccio (70′, 82′)

Ależ wspaniały pościg San Lorenzo w południowym Buenos Aires! „Cuervos” chociaż przegrywali już 0:2 z miejscowym Lanús, to ostatecznie dzięki Martínowi Cauteruccio wymęczyli remis 2:2, a pod koniec mogli nawet zwyciężyć. Ostatecznie nie zdołali wziąć odwetu na aktualnym mistrzu Argentyny za majową klęskę 0:4 w finale ubiegłego sezonu ligowego, chociaż remisem na Fortalezie nie można gardzić.

Pierwsze minuty starcia zdecydowanie dla lokalnej ekipy. Już w 7 minucie jej kapitan Maxi Velázquez celną główką wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego Fernando Barrientosa. Chwilę później José Sand mógł wyśrubować zaliczkę, lecz jego strzał głową po rozegraniu kornera tylko ostukał poprzeczkę.

W 26 minucie natomiast okazję do zadania ciosu zaprzepaścił José Luis Gómez. Prawy obrońca gospodarzy uderzył nisko z boku podczas rozegrania kornera, a futbolówkę odbitą rykoszetem heroicznie sparował Sebastián Torrico. Dobitka głową Sanda z kolei przeszła obok bramki. Po 35 minutach wyrównać mógł Nicolás Blandi, ale nieznacznie chybił celując z ubocza pola karnego.

Gospodarze podwyższyli krótko po przerwie, gdy wiekowy snajper José Sand wykorzystał rzut karny. Jedenastkę sprokurował Fernando Belluschi, dotykając piłki ręką we własnej szesnastce.

Strzeliwszy drugi raz „El Granate” jednak poczuli się zbyt swobodnie i dali sobie wydrzeć dwubramkową zaliczkę. Martín Cauteruccio zaliczył dwa trafienia, a papieski klub odrobił deficyt bramkowy. W 70 minucie Urugwajczyk dał sygnał do gonienia wyniku, kiedy w polu bramkowym odwdzięczył się za dośrodkowanie Marcosa Senesiego i uprzedził składającego się do robinsonady Fernando Monettiego.

Natomiast po 82 minutach konfrontacji San Lorenzo odrobiło deficyt bramkowy. Centra Néstora Ortigozy w szesnastkę, po jakiej najpierw strzał głową Fernando Belluschiego wybił przed siebie Monetti, ale dobitka Cauteruccio z najbliższej odległości znalazła drogę do celu.

Urus zaliczył aż dziewięć trafień podczas bieżącej kampanii i przez chwilę liderował w klasyfikacji strzelców ex-aequo z Driussim. Tamten jednak zdążył skompletować dychę przed świętami. U samego epilogu „Caute” nieomal zaliczyłby hattricka, ale nie sięgnął futbolówki przed interweniującym Monettim.

Nieco gorzkiego pożegnania z Lanús uświadczył pomocnik Miguel Almirón. Reprezentant Paragwaju niebawem odchodzi do nowego klubu MLS, Atlanty United. Kosztował Jankesów aż 8,5 miliona dolarów. Trenował go będzie sam Gerardo Martino, czyli niedawny selekcjoner argentyńskiej kadry narodowej.

San Lorenzo nie skapitulowało w lidze już od dziesięciu kolejnych wyjazdów. W tabeli ostali się na trzecim miejscu – wyprzedzili Estudiantes, lecz bilansem bramkowym przegonili ich Newell’s Old Boys, którzy jak wspomnimy niżej urządzili sobie gorącą goleadę przed zakończeniem roku.

*****************************************************************************

Arsenal de Sarandí vs Vélez Sarsfield 2:1 (2:0)

Gole – 1:0 Sergio Velázquez (14′), 2:0 Leandro Marín (43′), 2:1 Hernán Barcos (82′ – pen.)

Dopiero w czternastej kolejce Arsenal de Sarandí odniósł swoje pierwsze zwycięstwo podczas trwającego sezonu. Najważniejszą informacją jednak oddalenie się od strefy spadkowej armady „El Viaducto”, która z pomocą przewagi liczebnej zdołała ograć 2:1 niby odzyskujący formę Vélez Sarsfield.

Prolog należał do ekipy delegatów. Niestety, weteran Mariano Pavone zmarnował szansę jeden na jednego z bramkarzem, gdyż zbyt lekko kopnął futbolówkę. Następnie korner, lecz obrońca Lautaro Giannetti przestrzelił głową otrzymawszy centrę z niego.

Tuż przed upływem kwadransa Arsenal wreszcie ukąsił. Młody Juan Francisco Brunetta odegrał piętą w pobliżu narożnika boiska do Claudio Corvalána. Ten dośrodkował w obręb szesnastki, gdzie Sergio Velázquez przejął futbolówkę i mocnym uderzeniem w krótkim róg otworzył wynik.

W 40 minucie czerwoną kartkę obejrzał Giannetti za brutalny atak w nogi autora pierwszej bramki. Trzy minuty później Arsenal podwoił swą zaliczkę. Brunetta wykonał rzut rożny, po jakim główką w pole bramkowe chciał dośrodkować Leandro Marín, lecz futbolówki skierowanej przez niego nikt nie dotknął i ta wleciała do bramki. Wychowanek Boca Juniors takim okazałym przypadkiem strzelił swojego pierwszego gola dla Arsenalu. Niemniej w międzyczasie Velázquez utrudniał ruch bramkarzowi Assmannowi, więc gol zaliczony nieco kontrowersyjnie.

Po godzinie rywalizacji „El Viaducto” mogli, a nawet powinni wygrywać 3:0, lecz obrońca Marcos Curado fatalnie chybił z bliskiej odległości po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Vélez uzyskał kontaktową bramkę w 82 minucie, gdy jedenastkę wykorzystał Hernán Barcos.

U samego końca Arsenal mógł odzyskać dwubramkowe zwycięstwo, lecz Franco Fragapane nie zdołał należycie wykończyć kontrataku. Inny wychowanek Boca wybiegł już sam na sam z Assmannem, wyminął go. Aczkolwiek stanął na zbyt ostrym kącie i tylko obił słupek z ciężkiego usytuowania.

Zawodnicy Lucasa Bernardiego ciągle okupują dno tabeli, ale nareszcie przerwani najgorszą passę w dziejach klubu. Jeszcze dwóch oczek brakuje im do przedostatniego Belgrano, a co najważniejsze – uciekli strefie spadkowej.

*****************************************************************************

Newell’s Old Boys vs San Martín de San Juan 6:1 (3:0)

Gole – 1:0 Maxi Rodríguez (1′), 2:0 Víctor Figueroa (16′), 3:0 Pablo Aguilar (21′ – samobój), 4:0 Diego Mateo (51′), 4:1 Marcos Gelabert (59′), 5:1 Luis Ardente (61′ – samobój), 6:1 Ignacio Scocco (64′)

Największa kanonada tego sezonu w lidze argentyńskiej. Do łask wrócili Newell’s Old Boys, którzy przełamując krótki gorszy okres formy zdemolowali 6:1 figurujący wśród dolnych lokat San Martín de San Juan. Ekipa z zachodniej Argentyny tym razem nie wsparła Boca, urywając punkty jej konkurentom do mistrzowskiego tytułu.

Ku pokrzepieniu „Trędowatych” serc wyruszył legendarny Maxi Rodríguez, inicjując strzelanie już w 54 sekundzie zawodów. Wykiwał trzech oponentów i żywiołowy atak wykończył w polu karnym, mając naprzeciwko tylko goalkeepera. Niestety przy tej akcji nabawił się kontuzji, wskutek czego po siedmiu minutach był zmuszony opuścić murawę. Kibice NOB wówczas rzucili na plac gry martwego kurczaka odzianego w barwy lokalnego wroga – Rosario Central:

Minął kwadrans potyczki, kiedy zmieniający Maxiego skrzydłowy Víctor Figueroa utwierdził dominację gospodarzy. Obrońca delegatów Pablo Aguilar nie zdołał przyjąć we własnej szesnastce futbolówki posłanej przez Facundo Quignóna, a wykorzystał to joker niskim strzałem przy słupku wykańczając ofensywę.

 W 21 minucie Aguilar sam dobił własną drużynę, bowiem nieporadnie skierował do własnej bramki odbite wcześniej od słupka uderzenie Ignacio Scocco. Tuż przed kwadransem odpoczynku San Martín znalazł się blisko honorowego trafienia, lecz bombę z dystansu Sergio Sagarzazu ofiarnie sparował Luciano Pocrnjic. Minutę później jeszcze jeden atak „La Lepry”, aczkolwiek Mauro Formica wycelował prosto w bramkarza Ardente będąc jeden na jednego z nim.

Tuż po zmianie stron kuriozalne pudło zaliczył Scocco. Otrzymał centrę, jak na tacy ze skrzydła od Joela Amoroso i mając tylko goalkeepera naprzeciwko siebie huknął z całej siły, pudłując nad bramką. Skoro łowca goli sam nie potrafił strzelić, to przynajmniej dobrze asystował. W 51 minucie idealnie dośrodkował z narożnika boiska,  a tę centrę udaną główką spożytkował weteran środka pomocy – Diego Mateo.

W 59 minucie trafienie na otarcie łez zaliczyli zdeklasowani dziś piłkarze z zachodniej Argentyny. Rozgrywający Marcos Gelabert na raty pokonał Pocrnjica otrzymawszy centrę od Emanuela Deninga. Niemniej dwie minuty później NOB wznowili oblężenie bramki – Facundo Quignón huknął z linii szesnastego metra. Futbolówka odbita od słupka i pleców goalkeepera Ardente wturlała się do „pajęczyny”.

A kilkadziesiąt sekund później Scocco zrehabilitował się za wcześniej zaprzepaszczone sytuacje. Festiwal wybornej finezji a’la Messi – wykiwał dwóch obrońców na uboczu pola karnego, po czym genialnie przelobował Ardente, kierując futbolówkę między słupki. Sporo goli, ale ten najpiękniejszy padł na deser.

Newell’s Old Boys zostali nowym wiceliderem tabeli. Są trzy oczka za plecami lidera Boca Juniors. Identyczny dorobek punktowy, co „Trędowaci” skompletował San Lorenzo, jaki wyprzedzają lepszym bilansem bramkowym.

*****************************************************************************

Olimpo vs River Plate 1:2 (1:1)

Gole – 1:0 Rodrigo Cabalucci (8′), 1:1 Lucas Alario (36′), 1:2 Sebastián Driussi (77′ – pen.)

Mimo, iż zmęczeni po zwycięskim finałowym boju Copa Argentina, to awizowali do tego boju najsilniejszy skład. River Plate odwróciwszy rezultat jakoś wymęczył tryumf 2:1 w Bahía Blanca, zaś Sebastián Driussi wtórnie stał się samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców, notując już swego dziesiątego gola w trwających zmaganiach ligowych.

Lepiej rozpoczęło się dla Olimpo, bowiem już po dziewięciu minutach uzyskali oni prowadzenie. Strzelanie zainaugurował Rodrigo Cabalucci, wykorzystawszy okazję sam na sam z Augusto Batallą po świetnym dograniu od Fernando Coniglio.

Wyrównać mógł Ignacio Fernández, lecz jego strzał w dalszy róg na uboczu pola karnego wylądował poza linią końcową boiska. Kiedy upłynęło półgodziny starcia Gonzalo Martínez huknął na dystansie jakiś 30 metrów, ale tylko ostemplował poprzeczkę.

W 37 minucie „Millonarios” dopięli swego – Lucas Alario wycelował z najbliższej odległości do pustej siatki przeciąwszy centrę zza linii bocznej szesnastki od Rodrigo Mora. Nie minęła dobra minuta, jak Olimpo stanęło przed szansą, aby odzyskać prowadzenie. Cabalucci tym razem jednak wycelował o poprzeczkę w klarownej sytuacji, gdzie asystę zza 16. metra wyłożył mu Cristian Villanueva.

Dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu pierwszej części kolejny raz przed szansą znalazł się Alario, lecz obstawiony defensorem tym razem nie zdołał udanie wykończyć akcji. Jego bezpośredni strzał po dośrodkowaniu Driussiego wypiąstkował Nereo Champagne.

Wstęp drugiej odsłony należał do Olimpo. Batalla musiał zatrzymać szarżę Villanuevy, a później nieomal znów wpuścił kuriozalnego gola, kiedy niepotrzebnie wybiegł z bramki do pilnowanego przez stoperów Coniglio. Na jego szczęście atakujący miejscowych nieco przeliczył się uderzywszy głową centymetry obok słupka.

Kwadrans przed finiszem Champagne zatrzymał szturm z bliska Alario, lecz po chwili Martín Pérez Guedes sfaulował na obszarze pola karnego rezerwowego Camilo Mayadę. Sędzia podyktował rzut karny. Szalę zwycięstwa na korzyść River przechylił Sebastián Driussi. Główny kandydat do korony króla strzelców trwającego sezonu ligi argentyńskiej wykorzystał ów rzut karny w 77 minucie spotkania.

Rok 2016 drużyna z El Monumental kończy z dwoma zyskanymi trofeami – Recopa Sudamericana oraz Pucharem Argentyny. W lidze na niecałym półmetku są siódmi, a zgromadzili 22 punkty (dziewięć mniej od liderujących Boca Juniors). Owacyjnie witany przez kibiców Marcelo Gallardo raczej zostanie szkoleniowcem „La Banda Roja” przez kolejny rok.

Natomiast Olimpo już narobiło sobie nadziei na wydostanie się ze strefy spadkowej. Jednakże tą wpadką ponownie zakopało się wśród niej. Ciekawe jaki strateg podejmie się zadania wydostania „Aurinegros” spod czerwonej kreski. Bo wątpliwe, by czynił to tymczasowo pełniący funkcję ich trenera Juan Barbas.

Comments are closed.