Sobota w Primera División dla gości

Spośród sześciu sobotnich meczów dwunastej kolejki Primera División de Argentina aż pięć zakończyło się wygranymi drużyn przyjezdnych i ledwie jeden remisem. Na pozycję wicelidera powrócił San Lorenzo de Almagro, pierwszy raz od ponad miesiąca trzy oczka zgarnął Atlético de Tucumán. Na każdym stadionie uczczono pamięć ofiar katastrofy lotniczej z udziałem zawodników brazylijskiego Chapecoense. Relacja:

Huracán vs Colón 1:3 (0:1)

Gole – 0:1 Iván Torres (24′), 1:1 David Depetris (46′), 1:2 Christian Bernardi (82′), 1:3 Nicolás Leguizamón (90+4′)

Po dość pechowej wpadce z Newell’s Old Boys przed tygodniem zwycięski jest znów Colón. Drużyna z miasta Santa Fe mimo olbrzymich nerwów zdołała ostatecznie ograć 3:1 słabiutki w bieżącym sezonie Huracán. U samego wstępu nieznacznie przewrotką pomylił się Ismael Blanco, ale summa summarum znajdował się na spalonym, więc gola tak czy siak gola nie byłoby.

Efektownego gola zanotowali w 24 minucie, kiedy po rozegraniu autu paragwajski napastnik Iván Torres na bardzo ostrym kącie wkręcił zza linii bocznej pola karnego totalnie zaskakując Marcosa Díaza.

U krańca pierwszej części genialną interwencję zaliczył goalkeeper Colónu – Jorge Broun, gdy wybił strzał głową z pola bramkowego Alejandro Romero Gamarry, a następnie jego kolega z środka pola Gerónimo Poblete przewrotką zażegnał niebezpieczeństwo. Tuż po zamianie stron „El Globo” wyrównali – mający słowackie obywatelstwo eks-reprezentant tego kraju David Depetris wślizgiem trafił do pustej bramki, a asystował mu wprowadzony przed drugą częścią Julio Angulo.

W 69 minucie gospodarze mogli objąć prowadzenie. Lecz młody Javier Iritier, co niedawno zadebiutował w pierwszej drużynie Huracánu nie wykorzystał rzutu karnego. Jednego wapno bohatersko sparował Jorge Broun. Później strzałem zza szesnastki tylko słupek bramki Brouna obił ekwadorski skrzydłowy Julio Angulo. Wcześniej ciemnoskóry gracz pomylił się też, celując nad poprzeczką z ubocza pola karnego.

Niewykorzystane okazje zemściły się na drużynie z Parque Patricios. W 82 minucie rozgrywający gości Christian Bernardi wykorzystał okazję sam na sam z wybiegającym doń Marcosem Díazem i delikatnie podcinając futbolówkę nad nim przywrócił jednobramkowe prowadzenie gościom.

W 87 minucie Bernardi mógł ukąsić drugi raz, acz jego uderzenie zza 16. metra ostemplowało poprzeczkę. A już podczas doliczonego czasu Nicolás Leguizamón otrzymawszy asystę od doświadczonego Ismaela Blanco świetnymi niby nożycami zaliczył trzecią bramkę dla Colónu.

„Los Saballeros” zdobyli już 20 punktów i awansowali na przyzwoitą siódmą lokatę w klasyfikacji. Dużo gorzej radzi sobie dowodzony przez charyzmatycznego Ricardo Caruso Lombardiego zespół Huracánu, który w tabeli ligowej jest trzeci od końca i coraz bliżej im ku strefie spadkowej. Niemniej ich trener to mistrz w utrzymywaniu drużyn na szczeblu Primera División, więc chyba powinni być spokojni….

*****************************************************************************

Atlético de Rafaela vs Defensa y Justicia 0:1 (0:1)

Gol – Leonel Moreira (28′)

Ważne zwycięstwo DyJ nad głównym kandydatem do degradacji. „Sokoły” pokonały miejscową Rafaelę w prowincji Santa Fe i oddaliły się od strefy spadkowej.

Częściej atakowali miejscowi, aczkolwiek wyraźnie nie mieli farta. W 24 minucie po rozegraniu kornera minimalnie głową spudłował Mauro Albertengo. Tuż po przerwie mocny strzał z boku pola karnego oddał Marco Borgnino, ale bramkarz gości Agustín Rossi ofiarnie sparował futbolówkę na korner.

Jedynego gola dla zespołu przyjezdnych uzyskał Leonel Moreira. Wychowanek Independiente w 28 minucie wykorzystał dośrodkowanie ze skrzydła od Agustína Bouzata i „ze łba” przelobował Ramiro Macagno.

Defensa y Justicia nareszcie zwyciężyła pod wodzą Sebastiána Beccacece – w pierwszych dwóch starciach pod okiem tego szkoleniowca otwierali wynik, lecz ostatecznie przegrywali 1:2. Zrehabilitowali się za feralną poniedziałkową wpadkę z Patronato, gdzie ulegli rywalowi tracąc dwa gole u samego epilogu. Dla odmiany Rafaela coraz bliżej spadku do Primera B Nacional.

*****************************************************************************

Tigre vs Aldosivi 1:1 (1:0)

Gole – 1:0 Diego Sosa (18′), 1:1 Antonio Medina (48′)

Remis między dwoma średniakami – solidniejszym, a mniej doświadczonym. Do przerwy wydawało się, iż Tigre bez najmniejszego kłopotu sięgnie po komplet punktów. Gospodarze obiektu Coliseo de Victoria objęli prowadzenie w 18 minucie – fantastyczne uderzenie z dystansu Diego Sosy, którym zaskoczył on goalkeepera przyjezdnych Matíasa Vegę, pakując mu futbolówkę „za kołnierz”.

Cztery minuty później Diego Sosa – wychowanek Tigre, który od tego sezonu występuje dla nich w pierwszym składzie mógł podwyższyć, ale jego uderzenie z pola bramkowego po karygodnej stracie Jonathana Galvána zatrzymał Vega.

Jednakże tuż po gwizdku oznajmiającym drugą część ofiarny atak gości z Mar del Platy, w jakim podanie głową wyłożył Sebastián Penco i po przechytrzeniu Martína Galmariniego z najbliższej odległości drogę do siatki odnalazł Antonio Medina. Notując wyrównujące trafienie przy okazji ucierpiał zderzywszy z urugwajskim defensorem miejscowych Paulo Limą. Tak dotkliwie został poturbowany przezeń, że aż musiał opuścić boisko w specjalnym kołnierzu na szyję.

Druga odsłona należała do teoretycznie słabszego Aldosivi. Gospodarze odnotowali zaś jedno uderzenie w słupek – na kwadrans przed finiszem niewiele do szczęścia zabrakło Lucasowi Wílchez’owi, dośrodkował mu Emiliano Ellacopulos.

Ostatecznie mieliśmy jedyny tego dnia remis. Na chwilę obecną Tigre okupuje jedenastą lokatę ze skompletowanymi 17 punktami, a „Rekiny” zajmują odległą 26. pozycję – jednakże o utrzymanie póty co drżeć nie muszą.

*****************************************************************************

Newell’s Old Boys vs Banfield 0:2 (0:0)

Gole – Nicolás Bertolo (74′, 85′)

Ależ fantastyczna passa Banfield! W ciągu tygodnia ograć dwie czołowe ekipy tabeli! Po staniu się pierwszymi, którzy w tejże kampanii zmusili do kapitulacji Estudiantes La Plata, wczoraj „El Taladro” spacyfikowali na wyjeździe Newell’s Old Boys i stali się pierwszymi podczas bieżących rozgrywek, jacy zdobyli El Coloso del Parque.

Do przerwy generalnie dominowali miejscowi – w 40 minucie jeden groźny strzał głową Ignacio Scocco z okolicy pola bramkowego po centrze Maxiego Rodrígueza heroicznie obronił wiekowy Hilario Navarro.

W drugiej odsłonie Banfield tak wyraźnie przycisnął w Rosario, że można było łatwo wyrokować ich tryumf. Najpierw uderzenie z dystansu kapitana Waltera Ervitiego ledwo ledwo obronił goalkeeper Luciano Pocrnjic.

Ostatecznie radość gościom z południowego Buenos Aires zapewnił eks-zawodnik Boca Juniors i River Plate – Nicolás Bertolo. W 74 minucie trafił do siatki głową od słupka z pola bramkowego spożytkowawszy wrzutkę z boku Santiago Silvy. Natomiast pięć minut przed upływem regulaminowego czasu Bertolo również dzięki asyście od łysego Urugwajczyka bezpośrednim strzałem do pustej bramki z jakiegoś metra ustalił wynik na 2:0 dla Banfield.

Jeszcze w doliczonym czasie „Trędowaci” mieli szansę, by uzyskać honorowego gola. Jednakże Navarro fantastycznie zatrzymał szarżę wracającego po dłuższej przerwie Mauro Matosa. Zaś czerwoną kartkę zarobił jeszcze boczny obrońca miejscowych Juan Ignacio Sills.

NOB przełknęli gorycz premierowej wpadki przed własnymi trybunami podczas obecnego sezonu i zmarnowali dogodną szansę, aby chociaż przez dzień cieszyć się fotelem lidera. Stracili również pozycję wicelidera, gdyż zdetronizował ich San Lorenzo. Najpewniej zupełnie opuszczą podium po tym weekendzie.

Dla odmiany Banfield uzyskał 21 punktów, czyli trzy mniej od swoich wczorajszych ofiar. Zespół Julio Césara Falcioniego wskoczył na wysoką, jak dla nich szóstą lokatę i odnotowawszy trzecią konsekutywną victorię niespodziewanie włączył się do wyścigu o czołowe miejsca.

*****************************************************************************

Olimpo vs San Lorenzo de Almagro 1:2 (1:1)

Gole – 0:1 Martín Cauteruccio (12′), 1:1 Francisco Pizzini (29′), 1:2 Nicolás Blandi (61′)

Zadyszkę przełamał walczący do lutego przyszłego roku już tylko w lidze zespół San Lorenzo. Ulubieńcy papieża Franciszka zdołali wywieźć trzy punkty z Bahía Blanca przeciwko zdeterminowanemu do wydostania się ze strefy spadkowej Olimpo i znowu dostąpił tytułu wicelidera stawki.

Już w 12 minucie „Cuervos” rozpoczęli strzelanie, gdy Martín Cauteruccio pokonał niegdysiejszego goalkeepera San Lorenzo – Nereo Champagne’a mocnym bezpośrednim uderzeniem z jedenastego metra wieńcząc ładny atak pozycyjny. Dużo podań, wrzutka Néstora Ortigozy ze skrzydła w pole karne, skąd Nicolás Blandi głową odegrał do Urugwajczyka, który dopełnił formalności.

Aczkolwiek rozdrażnione Olimpo w 29 minucie odrobiło stratę – Rodrigo Cabalucci dośrodkował w szesnastkę gości do Francisco Pizziniego, a ten również bezpośrednim uderzeniem zmienił stan rywalizacji na 1:1.

Mecz należał do wyjątkowo zaciętych – Olimpo często szturmowało bramkę Sebastiána Torrico, np. Cabalucci uderzywszy wślizgiem z dystansu obił poprzeczkę jego bramki. Ale ostatecznie szczęście sprzyjało lepszym – w 61 minucie swą strzelecką indolencję przerwał Nicolás Blandi i celną główką przecinając dośrodkowanie Fernando Belluschiego przechylił szalę zwycięstwa na rzecz „Cuervos”.

To już 23. gol Blandiego w tym roku dla San Lorenzo biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki! Aczkolwiek dopiero pierwszy w lidze od 2. października, czyli od dwóch miesięcy! 

Olimpo konstruował desperackie ataki, by ponownie doprowadzić do remisu. Niestety, bardzo narażali się na kontrataki delegatów. Jedną dogodną okazję podczas kontry zmarnował występujący przeciwko swemu byłemu klubowi Ezequiel Cerutti – wyminął bramkarza, lecz mając przed sobą niemal pustą bramkę znalazł się na zbyt ostrym kącie i niefortunnie chybił nad poprzeczką.

Gospodarze mogli uzyskać wyrównujące trafienie, ale po złożonej akcji przymierzenie głową Cristiana Villanuevy chybiła obok słupka. Uderzenie aktywnego dziś Cabalucciego po rykoszecie od defensora „El Ciclón” przeleciało nad bramką. Już w doliczonym czasie zawodów główka urugwajskiego stopera Carlosa Rodrígueza została ofiarnie sparowana przez Torrico.

Minutę później Franco Mussis jeszcze chciał włożyć trzecią cegiełkę do victorii gości, lecz jego torpedę dystansu koniuszkami palców sparował Champagne. To dziewiąty kolejny ligowy nieprzegrany mecz na wyjeździe papieskiego klubu.

San Lorenzo jakoś dowiozło skromną zaliczkę do brzegu i znów jest drugie w tabeli. Zaledwie dwa punkty separują ich od przodujących Estudiantes La Plata, którzy dzisiaj ugoszczą u siebie wymagającego beniaminka Talleres. Olimpo mimo szczerych ambicji ciągle w strefie spadkowej.

*****************************************************************************

Godoy Cruz vs Atlético de Tucumán 1:2 (0:1)

Gole – 0:1 i 0:2 Fernando Zampedri (41′, 82′), 1:2 Javier Correa (86′)

Starcie dwóch niespodziewanych uczestników najbliższej edycji Copa Libertadores. Pierwsze od niemal półtorej miesiąca zwycięstwo odniósł Atlético de Tucumán. Rewelacja ubiegłego sezonu przerwała czarną serię, jaka wyniosła pięć meczów bez wygranej i odniosła tryumf w debiucie ich nowego szkoleniowca Pablo Lavalléna, który jeszcze tydzień temu został zwolniony z San Martín de San Juan po hańbiącej klęsce 0:3 przeciwko bliskiej spadku Atlético de Rafaeli.

Jednocześnie „El Decano” stali się pierwszymi, którzy w tejże kampanii ograli na wyjeździe Godoy Cruz. Premierowy cios Tucumán zadał krótko przed przerwą. W 41 minucie Fernando Zampedri pokazał, że nie tylko jest lisem pola karnego! Mocnym, niskim dalekosiężnym strzałem nieoczekiwanie zaskoczył bramkarza Rodrigo Rey’a.

Godoy Cruz starał się wyrównać, ale ich próby spaliły na panewce. Tuz po przerwie głową z pola bramkowego fatalnie chybił Santiago García. Chociaż w 54 minucie Rey i defensorzy ofiarnie zatrzymali atak Davida Barbony z dość bliskiej odległości.

Później także kuriozalne pudło zaliczył pomocnik lokalnego zespołu Guillermo Fernández, bowiem nie zdołał pokonać leżącego goalkeepera mając przed sobą pustą bramkę przy dobijaniu odbitego od słupka dalekosiężnego uderzenia Luciano Abecasisa. Inna sprawa, że znajdował się na pozycji spalonej, więc ewentualny gol raczej nie zostałby uznany….

Natomiast w 82 minucie Tucumán wyśrubował swoją zaliczkę – drugi raz do listy strzelców wpisał się Zampedri, trafiając na pustą bramkę po asyście Guillermo Acosty i wynik zdawał się być już rozstrzygnięty.

Cztery minuty później rezerwowy napastnik miejscowych Javier Correa otrzymawszy wycofanie od urugwajskiego atakującego Santiago Garcii zmniejszył rozmiar porażki „Winiarzy”, choć na walkę o remis podopiecznym Sebastiána Méndeza nie starczyło już czasu. Godoy Cruz musiał pogodzić się z pierwszą wtopą u siebie od ponad pół roku.

Tucumán wskoczył na siedemnastą lokatę w zestawieniu, gromadząc 15 punktów. Pokonany Godoy Cruz zajmuje dwunaste miejsce, skompletowawszy dwa oczka więcej. Ciekawe, która z tych obiecujących ekip osiągnie więcej w przyszłorocznej Copa Libertadores? Tam klub z Mendozy wystąpi bezpośrednio od fazy grupowej, natomiast ubiegłoroczny mistrz drugiej ligi będzie musiał przebrnąć dwie rundy eliminacyjne.

Comments are closed.