W piątek rozpoczęła się jedenasta kolejka Primera División de Argentina 2016/2017. Rozegrano pierwsze dwa jej spotkania. Obrońca tytułu pokonał na wyjeździe poważnego kandydata do spadku, a rewelacyjny beniaminek pogubił punkty u siebie przeciwko innej drużynie pretendującej do opuszczenia szeregów pierwszoligowych. Relacja:
Temperley vs Lanús 1:3 (1:3)
Gole – 1:0 Ariel Cólzera (15′ – pen.), 1:1 Maxi Velázquez (19′), 1:2 Lautaro Acosta (27′), 1:3 José Sand (44′ – pen.)
Mistrz kraju z ubiegłego sezonu heroicznie odwróciwszy wynik na swoją korzyść, zwyciężył 3:1 w stołecznej dzielnicy Temperley. Nie rozpoczęło się po myśli „El Granate”, bowiem tuż przed upływem kwadransa rywalizacji nieuwaga ich obrony spowodowała rzut karny dla outsidera. Bramkarz Fernando Monetti sfaulował w swej szesnastce wybiegającego jeden na jednego z nim Gonzalo Ríosa.
Zaryzykował żółtą kartką dla siebie, nieprzepisowo zatrzymując rywala. Wapna jednak nie zdołał obronić, bowiem najlepszy piłkarz gospodarzy Ariel Cólzera pewnie wykorzystał karniaka. Niemniej Lanús szybko odpowiedział – w 19 minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego Alejandro Silvy, po jakim celną główką wyrównał kapitan Maxi Velázquez.
Spotkanie wbrew pozorom okazało się bardzo zacięte. W 27 minucie zespół Jorge Almiróna wykorzystał jednak swój kunszt i wyprowadził zabójczy kontratak po rzucie wolnym dla Temperley. Miguel Almirón zagrał do przodu, gdzie nadbiegł Lautaro Acosta. Gwiazdor przyjezdnych znalazł się sam na sam z Matíasem Ibáñezem, którego zaskoczył zmyślną podcinką.
Tuż przed kwadransem odpoczynku Lanús przypieczętował tryumf. W 43 minucie dośrodkowanie z rzutu wolnego, a następnie ręką we własnym polu karnym zagrał miejscowy pomocnik Matías Sánchez. Tym razem jedenastka dla gości, a tę na bramkę zamienił król strzelców poprzedniej kampanii – José Sand. Zanotował czwartego gola podczas tejże kampanii.
Swoją drogą dla goalkeepera Ibáñeza był to traumatyczny dzień – skapitulował przeciwko swojemu eks-zespołowi, gdzie pełnił tylko funkcję rezerwowego.
„Pepe” liczy sobie już 36 lat, ale przed końcem kariery chce wzbogacić swój dorobek bramkowy. Najlepszym goleadorem w historii klubu raczej nie zostanie, bowiem do najskuteczniejszej armaty Lanús – Luisa Arriety (snajpera tego klubu z przełomu lat 30-tych i 40-tych ubiegłego stulecia) traci aż 40 bramek. Niemniej trzykrotny król strzelców ligi argentyńskiej również przejdzie do annałów jako legenda klubu z południa Buenos Aires.
Gdyby wczoraj skuteczność dopisała Miguelowi Almirónowi, gospodarze zostaliby zmieceni z powierzchni murawy. Paragwajczyk jednak kilkukrotnie spartolił możliwości trafienia. Tuż przed gwizdkiem na przerwę nieznacznie chybił zza pola karnego. W drugiej odsłonie dwukrotnie znalazł się oko w oko z Ibáñezem – w obu przypadkach zbyt ostry kąt dzielił go od bramki i raz obił słupek, a później zaliczył bardzo niecelne uderzenie.
Reprezentant „Guaraní„, który ostatnio przechodzi okres gorszej formy nie spożytkował także kontrataku. W nim znów miał okazję sam na sam, ale bramkarz odbił jego uderzenie. Dobitka Lautaro Acosty natomiast została wybita z linii bramkowej przez obrońcę.
Krótko przed upływem regulaminowego czasu Temperley mógł zmniejszyć rozmiar porażki, aczkolwiek Monetti fenomenalnie sparował na korner główkę defensora Gastóna Bojanicha po rozegraniu rzutu wolnego.
Dla Lanús to trzecia kolejna victoria i jednocześnie czwarty kolejny mecz bez porażki. Obrońca tytułu wskoczył na piątą lokatę w klasyfikacji i wzbogacił się do 19 punktów. Nie sądzę, aby brali czynny udział w wyścigu o drugą konsekutywną mistrzowską koronę, ale miejsca honorowane Copa Libertadores 2018 spokojnie są dla nich osiągalne.
Natomiast Temperley uczynił milowy krok w kierunku degradacji – ich ostatnie pięć meczów to cztery porażki oraz remis. Jednym słowem „dramat”. Pod wodzą tymczasowego szkoleniowca Gustavo Álvareza również „El Gasolero” spisuje się katastrofalnie.
*****************************************************************************
Talleres vs Arsenal de Sarandí 0:0
Znajdujący się milimetry nad strefą spadkową Arsenal de Sarandí wymęczył cenny remis w Córdobie, przerywając beniaminkowi okazałą passę zwycięstw, która stanęła się pięciu meczach. Zachwycający ostatnio swoją formą Talleres nie zdołali więc choćby na dzień wywalczyć sobie miejsca wśród czołowej czwórki.
Goście, którzy zamykają tabelę ligową kilkukrotnie odparli groźnie ataki Talleres. Wstępujący do ich bramki Pablo Santillo zatrzymał kilka uderzeń z dystansu, a najgroźniejsze okazało się nieoczekiwane, wolejem autorstwa Juana Ramíreza. Ponadto strzał ze skraju pola karnego Emanuela Reynoso minimalnie chybił, a później otoczony kilkoma defensorami Sebastián Palacios wycelował zza szesnastego metra wprost do rąk Santillo.
Goalkeeper Arsenalu nadal fantastycznie bronił podczas drugiej odsłony zatrzymując m.in. uderzenia zza pola karnego Ramíreza i Victorino Ramisa. Natomiast w 73 minucie zahamował również rzut karny autorstwa Gonzalo Klusenera. Defensor gości Jonathan Bottinelli chcąc wybić piłkę nieomal zaliczył samobója, ale na szczęście futbolówka po jego główce odbiła się od słupka i opuściła boisko.
Ogółem Santillo został niekwestionowanym bohaterem spotkania, bowiem „El Viaducto” dzięki jego interwencjom wywieźli punkt z gorącego obiektu. Dodajmy, iż jest to były goalkeeper Talleres. Zneutralizował dziś ofensywę dawnego pracodawcy!
Drużyna prowadzona obecnie przez Lucasa Bernardiego okupuje dno tabeli i jako jedyna nie odniosła żadnego zwycięstwa, aczkolwiek priorytetem dla niej jest utrzymanie się nad czerwoną kreską. W jedenastu kolejkach zgromadzili tylko cztery oczka, zatem muszą zmobilizować się.