Rok 2016 jest zaiste tragiczny dla argentyńskiego futbolu. Dorosła reprezentacja znów przegrała finał wielkiego turnieju i nie prezentowała się najlepiej w eliminacjach Mistrzostw Świata, kadra olimpijska nawet nie wyszła z grupy na Igrzyskach. AfA chaos miota w najlepsze, natomiast w piłce klubowej zadowolić się pozostaje Recopą zdobytą w sierpniu przez River Plate. W półfinale Sudamericany sensacyjnie na rzecz brazylijskiego średniaka Chapecoense odpadło faworyzowane San Lorenzo de Almagro. „Kruki” tylko bezbramkowo zremisowały wyjazdowy rewanż, co wobec domowego remisu 1:1 i zasady goli na wyjeździe zakończyło ich udział w rozgrywkach.
W roku bieżącym Argentyńczykom nie udało się dojść do finału w Copa Libertadores, gdzie pogromcą dwójki gigantów – Boca Juniors i River Plate niesłychanym kaprysem losu okazał się ekwadorski żółtodziób Independiente del Valle. Późniejszy tryumfator minionej edycji, kolumbijski Atlético Nacional w drodze po trofeum także wyeliminował dwa kluby argentyńskie, a mianowicie Huracán oraz Rosario Central.
Trwająca Copa Sudamericana przyniosła jeszcze większe upokorzenie krajowi tanga, bowiem wszyscy trzej przedstawiciele Primera División de Argentina, którzy przeszli rundę eliminacyjną zostali wyautowani przez brazylijskich przeciętniaków. W 1/8 finału Belgrano, choć miało awans na wyciągnięcie ręki, to zbyt wcześnie siadło na laurach i dało się dogonić Coritibie. Następnie w strugach deszczu ulegli „Coxie” po serii rzutów karnych.
Na tym samym etapie mało znany Chapecoense po dwóch bezbramkowych remisach ze znacznie wyżej notowanym Independiente także okazał się górą w konkursie jedenastek. Najwidoczniej doświadczenie, jakie zebrali rok temu podczas minimalnie przegranego ćwierćfinału Sudamericany z River Plate okazało się kluczowe.
W półfinale drabinka turniejowa skojarzyła „Verdão do Oeste” z San Lorenzo, a więc następną uznaną argentyńską firmą. Bramkowy remis z pierwszego, wyjazdowego meczu stawiał Brazylijczyków w bardzo obiecującym położeniu. Aby wejść do finału rewanż u siebie wystarczyło im zremisować bezbramkowo. I tak też podopieczni Caio Júniora uczynili! Czterema remisami inny żółtodziób wykosił dwóch argentyńskich potentatów. Déjà vu!?
Minionej nocy na Arena Condá żadne gole nie padły. Klub papieża Franciszka mimo wyraźniej dominacji na boisku nie zdołał odnaleźć metody, by pokonać bramkarza Danilo. W pierwszej odsłonie próbował argentyński reprezentant Emmanuel Más, acz jego niski strzał z ubocza pola karnego zatrzymał goalkeeper. Aktywniejsi goście byli w drugiej odsłonie.
Niestety, zupełnie nie umieli odnaleźć się w ofensywie. Mający jeszcze cień nadziei na tytuł króla strzelców tej Sudamericany snajper Nicolás Blandi pokusił się o strzał rozpaczy z niemal połowy boiska – Danilo sparował go z trudem na korner. Zaś główka Mása po rozegraniu rzutu wolnego obiła słupek.
Świetnie dysponowany był goalkeeper miejscowych, który raz ofiarnie zahamował wychodzącego na dobrą pozycję do oddania strzału Martína Cauteruccio. U samego epilogu awans Chapecoense uratował Danilo wybijając nogą tuż sprzed linii bramkowej desperacką próbę Marcosa Angeleriego przy olbrzymim zamieszaniu w polu karnym. Ostatecznie „Cuervos” nie zdobyli żadnego gola i musieli pogodzić się z odpadnięciem.
Niekwestionowanym bohaterem starcia jest oczywiście brazylijski goalkeeper Danilo. Dzięki wyczynom z tego spotkania najpewniej zostanie nominowany wśród grona kandydatów do miejsca w południowoamerykańskiej jedenastce roku według urugwajskiego dziennika „El País”.
Chapecoense vs San Lorenzo de Almagro 0:0
Pierwszy mecz – 1:1, awans Chapecoense
Regularnie co trzy lata jakiś brazylijski zaściankowy klubik wchodzi do finału Copa Sudamericana. W 2010 był to Goiás, w 2013 sztuka ta udała się zespołowi Ponte Preta. Teraz, w 2016 dokonuje jej Chapacoense. Przypomnę, iż Goiás oraz Ponte Preta przegrywali decydującą batalię. Czyżby ekipa ze stanu Santa Catarina również musiała zadowolić się srebrnymi medalami?
San Lorenzo jeszcze równy tydzień temu liczyło się w walce na trzech frontach. Od teraz do końca 2016, a właściwie to do lutego przyszłego roku ostała im się tylko ligowa rywalizacja. Aczkolwiek niestety było do przewidzenia, iż walka na trzech frontach prędzej czy później przerośnie zespół Diego Aguirre…
Paradoks mistrza Ameryki Południowej sprzed dwóch lat – rezerwowym składem zdołali ograć na wyjeździe Independiente, ażeby trzy dni później nie dać rady brazylijskiemu outsiderowi. Chociaż ów outsider, jak przekonaliśmy się w 1/8 finału jest nieco mocniejszy od „Inde”.
Drugie starcie półfinałowe:
Atlético Nacional [COL] vs Cerro Porteño [PAR] 0:0
Pierwszy mecz – 1:1, awans Atlético Nacional
Zatem brama do chwały stoi otworem przed Atlético Nacional. Bezbramkowy remis u siebie, podobnie jak Chapecoense wystarczył im do uzyskania awansu. Klub z Medellín z ogromną szansą na zdobycie jednocześnie Copa Libertadores oraz Copa Sudamericana w jednym roku jako pierwsza i jedyna drużyna w historii.
Finał z Chapecoense raczej zwyciężą, czyli za rok najpewniej nie będzie Recopy. Ta zostanie automatycznie przyznana drużynie „Verdiblancos” za tryumf w obu czempionatach.
Cerro Porteño nadal prześladuje olbrzymi pech. Na międzynarodowej arenie nigdy niczego nie wygrali, a nawet nie uczestniczyli w finale istotniejszego turnieju kontynentalnego. W lidze paragwajskiej ich sytuacja również nie napawa optymizmem i mogą nie wywalczyć kwalifikacji do CL 2017, nawet jeśli Paragwaj otrzyma czwarte miejsce w turnieju (co raczej się stanie).
Harmonogram finału:
Pierwszy mecz, 30 listopada, h 00:45 (Estadio Atanasio Girardot, Medellín) – Atlético Nacional vs Chapecoense
Rewanż, 7 grudnia, h 00:45 (Arena Condá, Chapecó) – Chapecoense vs Atlético Nacional
Klasyfikacja strzelców:
6 goli – Miguel Borja (Atlético Nacional) oraz Cecilio Domínguez (Cerro Porteño)
5 goli – Nicolás Blandi (San Lorenzo)
4 gole – Claudio Bieler (Belgrano) oraz Leonardo Valencia (Palestino).