Oprócz remisu 1:1 między Boca Juniors, a Rosario Central niedzielnego dnia rozegrano jeszcze pięć spotkań dziesiątej kolejki Primera División de Argentina. Do historii przejdzie wyjazdowe zwycięstwo grającego rezerwami San Lorenzo de Almagro nad ambitnym, choć fatalnym ostatnio Independiente. Natomiast Rosario górą w tej kolejce nad dwoma największymi gigantami argentyńskiego futbolu. Relacja:
Independiente vs San Lorenzo 1:2 (0:1)
Gole – 0:1 Gonzalo Bergessio (1′), 0:2 Fernando Belluschi (77′), 1:2 Germán Denis (90′)
Nie wiadomo, jak wytłumaczyć wyjazdowe zwycięstwo rezerwowego składu San Lorenzo nad planującym walkę o najwyższe cele Independiente… W czerwonej części Avellanedy naprawdę musi źle się dziać.
I to nie jest sprawka załamania nerwowego po przegranym administracyjnym barażu z Atlético de Tucumán o szóste argentyńskie miejsce w Copa Libertadores 2017, bowiem objawy kryzysu „Los Diablos Rojos” zauważyć mogliśmy już we wrześniu. Trener i jednocześnie legendarny wychowanek tego klubu – Gabriel Milito kompletnie utracił kontrolę nad swoimi podopiecznymi.
Już w 32 sekundzie papieski klub wylał kubeł zimnej wody na rozpalone głowy „Czerwonych Diabłów”! Wracający do ojczyzny Gonzalo Bergessio otrzymawszy asystę od Lautaro Montoyi wyminął bramkarza i skierował futbolówkę do bramki. Z interwencją nie nadążył defensor gospodarzy. San Lorenzo strzeliło dwa najszybsze gole tego sezonu – najprędszy był Fernando Belluschi, który na początku października zdobył gola już w 13 sekundzie konfrontacji przeciwko Atlético de Rafaela.
W 8 minucie gości uratował goalkeeper Nicolás Navarro, który dwukrotnie zatrzymał uderzenia młodego Ezequiela Barco. Natomiast dobitka Diego Very z około piątego metra wyszła niecelna.
Wspomnianego Belluschiego przez dłuższy czas nawiedzała indolencja strzelecka. W 9 minucie jego uderzenie zza narożnika pola bramkowego okazało się stanowczo zbyt mocne i fatalnie chybiło nad poprzeczką. Natomiast kwadrans po przerwie wracający do reprezentacji Argentyny pomocnik zmarnował rzut karny podyktowany za faul na nim samym. Urugwajczyk Martín Campaña świetnie obronił wapno jego autorstwa. Wszak mówią, że poszkodowany nie powinien egzekwować jedenastki…
Dodajmy, iż około 40 minuty kontuzji kolana doznał autor gola otwierającego wynik. Bergessio ucierpiał przy wślizgu i ostatecznie kilka minut później musiał zostać zdjęty z boiska na noszach.
Independiente mimo piorunującej dominacji w statystykach nieczęsto stwarzało sobie jakąś ciekawszą okazję do trafienia. W 69 minucie Germán Denis ostemplował poprzeczkę po swojej główce, przecinając dośrodkowanie Jorge Ortiza.
W 77 minucie nareszcie przełamał się Belluschi, który sfinalizował ładną akcję wyprowadzoną środkiem pola. Strzał Ezequiela Ávili odbił przed siebie Campaña, lecz kapitan wykonał skuteczną dobitkę w okolicy pola bramkowego, czym podwyższył zaliczkę „Cuervos”.
Chwilę później Ávila również kontuzjowany opuścił plac gry. Pomyśleć, że San Lorenzo wystąpiło tutaj rezerwowym składem, mało tego w trakcie konfrontacji straciło dwójkę zawodników przez urazy, ale mimo wszystko złupiło stadion Libertadores de América w Avellanedzie!
Independiente połakomiło się tylko na honorowe trafienie. W 90 minucie nareszcie celną główkę zaliczył Germán Denis, notując swe premierowe trafienie w bieżącej kampanii. Centrą obsłużył go Juan Sánchez Miño.
San Lorenzo nie przegrało wyjazdowego boju przeciwko „Inde” już od 2006 roku! W klasyfikacji ligowej ulubiony klub papieża Franciszka wrócił na pozycję wicelidera, zgromadziwszy aż 21 punktów. Pięciu brakuje mu do wodzących rej Estudiantes. Drugim garniturem zwyciężył Independiente, a ciekawe jak poradzi sobie najsilniejsze zestawienie „El Ciclón” w rewanżowym półfinale Copa Sudamericana przeciwko Chapecoense? Wiemy z południowoamerykańskiego odpowiednika Ligi Europy, iż Brazylijczycy są mocniejszą ekipą od „Diabłów Avellanedy”…
Natomiast gospodarze od dłuższego czasu prezentują formę ligowego średniaka i opadli na niską (jak dla nich) dziesiątą lokatę. Czyżby dni Gabriela Milito na gorącym stołku były już policzone?
*****************************************************************************
Belgrano vs Sarmiento de Junín 1:2 (0:2)
Gole – 0:1 i 0:2 Adrián Balboa (4′, 34′), 1:2 Claudio Bieler (57′ – pen.)
Znajdujące się nad przepaścią Sarmiento nie ma wyjścia – musi hurtowo ciułać punkty, jeśli nie chce zlecić z Primera División po tym sezonie. Prowincjusze wykorzystali kryzys Belgrano i zwyciężyli ten zespół w Córdobie. Efekt nowej miotły nowego szkoleniowca „La Verde”, Jorge Burruchagi.
Błyskawiczne prowadzenie gościom mógł dać Kevin Mercado, lecz uderzenie Ekwadorczyka z ubocza pola karnego jakoś zatrzymał Juan Carlos Olave. Weteran bramki „Piratas” nie miał jednak tyle wyczucia w 4 minucie, gdy Adrián Balboa celną główką wykończył rozegranie rzutu wolnego przez Maximiliano Fornariego.
Półgodziny potem Urugwajczyk bezpośrednim uderzeniem w szesnastce wyśrubował zaliczkę Sarmiento, notując swoje drugie trafienie po dziecinnym błędzie obrony gospodarzy. Podawał mu Alan Aguirre – dawny reprezentant argentyńskiej kadry U-20.
Dopiero po drugim ciosie Belgrano ruszyło do gonienia deficytu, aczkolwiek jedynie zdołali zmniejszyć rozmiar przegranej. W 57 minucie ich najskuteczniejszy zawodnik Claudio Bieler wykorzystał rzut karny. W końcówce dostąpili ciekawej okazji, by wyrównać. Jednakże goalkeeper gości Julio Chiarini świetnie zatrzymał główkę defensora Cristiana Lemy.
Sarmiento osiągnęło swą pierwszą wyjazdową victorię podczas tejże kampanii i jest 23. wśród ligowej stawki. Muszą częściej osiągnąć analogicznie dobre wyniki, jeśli chcą wydostać się ze strefy spadkowej.
Za półtorej tygodnia Belgrano stanie do boju o finał Copa Argentina. W lidze plasuje się na lokacie trzeciej od dołu. Do najważniejszej fazy CA przystąpią już z innym opiekunem – będzie nim Leonardo Madelón, który na początku listopada opuścił Unión Santa Fe.
Natomiast Esteban González po kolejnej wpadce rozwiązał umowę za porozumieniem stron. Łącznie dowodził pierwszym zespołem „Los Piratas” (wcześniej także rezerwami) tylko przez cztery miesiące. Niezbyt udany początek trenerskiej odysei dla jednocześnie byłego zawodnika błękitnego teamu z Córdoby.
*****************************************************************************
Quilmes vs Aldosivi 1:0 (1:0)
Gol – Federico Andrada (16′ – pen.)
Quilmes totalnie przeobraził swoją kadrę w minionym okienku transferowym. Ich bohaterem jest jednak gracz, który występuje w piwnej dzielnicy Buenos Aires już od stycznia. Wypożyczony z River Plate napastnik Federico Andrada znów okazał się wybawcą „Cerveceros” tego popołudnia zapewniając im wygraną nad dołującym Aldosivi swym trafieniem z rzutu karnego.
Gospodarze skonstruowali okazje do kolejnych trafień, ale gol z karnego okazał się jedynym. Później m.in. Nicolás Benegas huknął z dystansu, lecz nie zdołał przechytrzyć bramkarza. Natomiast w 71 minucie obrońca Matías Sarulyte wręcz kuriozalne nie trafił głową z pola bramkowego.
W trakcie przerwy na murawie boiska zagościła czajka miedziana ze swoim pisklęciem
Niemniej liczą się trzy punkty oraz fakt, iż rokowany do walki o utrzymanie Quilmes nie przegrał szóstego kolejnego meczu! W tabeli awansowali na niezłą 11. lokatę i tracą zaledwie trzy oczka do Boca Juniors, której ulegli 1:4 pod koniec września.
*****************************************************************************
Atletico de Rafaela vs Talleres 0:1 (0:1)
Gol – Leonardo Godoy (3′)
Piąte konsekutywne zwycięstwo beniaminka Talleres. Najwyraźniej zespół z Córdoby nie zadowala się aktualną pozycją i zamierza walczyć o awans do Copa Libertadores 2018! Z potencjałem obecnej ekipy jest to zdecydowanie w ich zasięgu.
Szybkie trafienie, które okazało się rozstrzygającym zanotował Leonardo Godoy. Pokonał on swój były klub. Już w 3 minucie spotkania zaskoczył bramkarza efektownym niskim uderzeniem z dystansu w długi róg. Kilkadziesiąt sekund później Talleres nieomal zanotowali drugą bramkę, jednak po bezpośrednim strzale z rzutu wolnego Emanuela Reynoso barierą okazała się poprzeczka.
Tuż przed przerwą, w doliczonym czasie pierwszej części Rafaela powinna była wyrównać, lecz wiekowy Sergio Almirón chcąc wykonać rzut karny a’la Panenka też tylko ostukał poprzeczkę. U epilogu starcia, w 85 minucie za brutalny faul na autorze jedynej bramki czerwoną kartkę ujrzał obrońca miejscowych Mathías Abero.
Osłabioną „La Crema” mało separowało od wyrównania, lecz uderzenie ze skraju pola karnego Mariano Pucha nieznacznie minęło cel. Po drodze futbolówkę przeskoczył Almirón i dobrze uczynił, bowiem znajdował się na pozycji spalonej. Inna sprawa, że ta nie kierowała się w światło bramki…
Talleres skompletowali już 17 punktów na koncie i depczą po piętach elicie! Zespół Franka Kudelki jest krok od miejsc honorowanych CL! Na przeciwnym biegunie (przynajmniej w tabeli spadkowej) znajduje się Rafaela, której przed degradacją raczej nic nie uratuje.
*****************************************************************************
Newell’s Old Boys vs River Plate 1:0 (0:0)
Gol – Ignacio Scocco (53′ – pen.)
Central wywiózł remis z La Bombonera, natomiast Newell’s Old Boys zneutralizowali u siebie River Plate. Tryumf klubów z Rosario nad wielką dwójką! Decydujące trafienie u początku drugiej odsłony zaliczył Ignacio Scocco wykorzystując rzut karny. Dodajmy, iż rzut karny podyktowany nieco dyskusyjnie, bowiem Camilo Mayada dotykając piłki ręką trzymał ją przy swoim ciele.
NOB mieli wręcz miażdżącą przewagę nad River, ale zwłaszcza w pierwszej odsłonie prześladowało ich jakieś fatum, np. Mauro Formica przegrał pojedynek jeden na jednego z młodym bramkarzem Augusto Batallą.
Bramkarz River obronił też strzał głową urugwajskiego stopera Fabricio Formiliano (pod koniec pierwszej odsłony ów defensor zanotował też niecelną główkę), a Maxi Rodríguez nie trafił z metra do pustej siatki, chcąc dobić zatrzymane przez słupek uderzenie Scocco. W 37 minucie Formica wybiegł kolejny raz jeden na jednego z Batallą, lecz w ostatniej chwili powstrzymał go Arturo Mina.
W drugiej części fatum nadal dręczyło Maxiego, który przed 70′ otrzymał znakomite dośrodkowanie ze skrzydła od Eugenio Isnaldo i tylko wycelował w poprzeczkę po rękawicach Batalli zza piątego metra.
Kilkanaście minut przed upływem regulaminowego czasu mecz głos zabrali fani miejscowych, demonstrując swój pokaz pirotechniczny, czym zakłócili bieg starcia na kilka minut:
Jeden z nielicznych ataków River w 86 minucie zakończył się fiaskiem. Ignacio Fernández zagrał w szesnastkę do nieupilnowanego zmiennika Marcelo Larrondo, lecz temu piłkę spod nóg wybrał goalkeeper Luciano Pocrnjic.
Sędzia do regulaminowych 90-ciu doliczył aż osiem minut, podczas jakich wynik summa summarum nie uległ zmianie. Najbliżej zmiany rezultatu w ostatniej doliczonej minucie był Formica, ale zanotował niecelny strzał w kierunku długiego rogu z ubocza pola karnego.
Powrót na najniższy stopień podium jest dla „Trędowatych” wielkim sukcesem. Pięć punktów straty do lidera to nie jest dużo, a podczas pierwszych dziesięciu kolejek tylko raz zaznali goryczy porażki. Kto by pomyślał, iż zaciąg Diego Oselli z zaściankowego Olimpo tak wyśmienicie zda egzamin…
Natomiast River chyba myślami jest przy krajowym pucharze, gdzie ich ostatnia nadzieja awansu do najbliższej Copa Libertadores (o ile nie dopomogą im jakieś administracyjne przekręty). W lidze są na dole czołowej dziesiątki, czyli znacznie poniżej oczekiwań. Mimo odświeżenia drużyny kilkoma młodymi zawodnikami Marcelo Gallardo ciągle nie zdołał wycisnąć potencjału ze swojej plejady diamentów.