Aż pięć z sześciu sobotnich meczów siódmej kolejki Primera División de Argentina 2016/2017 zakończyło się wynikami 1:0. W ubiegły weekend na boiskach kraju tanga padało sporo goli, zatem teraz dla równowagi piłkarze nieco oszczędzili siatki. Zerknijmy na relację ze wczorajszych spotkań:
Quilmes vs Lanús 1:0 (1:0)
Gol – Gastón Bottino (9′)
Po zdobyciu mistrzostwa Argentyny najwidoczniej Lanús wraca do roli ligowego średniaka. Tydzień temu „El Granate” rozgromili 3:0 u siebie Godoy Cruz, ale teraz nieoczekiwanie ponieśli wyjazdową wtopę przeciwko kandydującemu do spadku Quilmes. Szybki gol Gastóna Bottino w 9 minucie zawodów okazał się decydującym. Wykończył on w polu bramkowym rozegranie rzutu wolnego przez swego imiennika Ramíreza, po asyście głową od Matíasa Escobara.
Przyjezdni razili nieskutecznością w tej konfrontacji, a co gorsza kończyli osłabieni po czerwonym kartoniku dla Ivána Marcone. W samej końcówce Fernando Monetti uchronił aktualnego czempiona kraju przed drugim ciosem, hamując atak jeden na jednego rezerwowego Franco Negriego.
Gospodarzom zwycięstwo pomogło spełnić ich główny cel – uciec strefie spadkowej, z której wydostali się Patronato oraz Talleres. W tabeli ligowej „Cerveceros” zrównali się punktami z Lanús. Obie ekipy plasują się tuż poniżej czołowej dziesiątki, zgromadziwszy 9 oczek.
Obrońców tytułu czeka najpewniej egzystencja w środku tabeli podczas tej kampanii. Wątpliwe, aby poprawili wyniki w drugiej połowie sezonu, kiedy obowiązki ligowe będą dzielili z Copa Libertadores. „El Granate” jest wyraźnie syty po zgarnięciu mistrzowskiej korony.
*****************************************************************************
Godoy Cruz vs Belgrano 2:0 (1:0)
Gole – Jaime Ayoví (44′), Javier Correa (90+5′)
Formę w kratkę prezentuje również wspomniany Godoy Cruz. Raz wygrywają, innym razem dają ciała. Wczorajszego popołudnia „Winiarze” zdołali ograć 2:0 ekipę Belgrano. U początku starcia kuriozalne pudło zanotował skrzydłowy gości Jorge Velázquez, który wyminąwszy bramkarza chybił mając przed sobą pustą bramkę!
Pierwszy gol dla miejscowych również można zaliczyć do absurdalnych. Juan Carlos Olave zderzywszy się z obrońcą swojej drużyny Cristianem Lemą wypuścił z rąk dośrodkowanie Maxiego Correi. Wykorzystał to Jaime Ayoví, reprezentant Ekwadoru niekryty w polu karnym posłał futbolówkę do celu.
W drugiej odsłonie goście szukali wyrównania. Ale zamiast trafienia dającego remis, zarobili czerwoną kartkę. Wiekowy atakujący César Pereyra wyleciał przedwcześnie do szatni za chamskie uderzenie łokciem oponenta Nicolása Sáncheza. Mało tego, goście byli diabelnie nieskuteczni – Gabriel Alanis zmarnował okazję do pierwszego trafienia w zawodowej karierze. Uciekła mu dograna z boku futbolówka, gdy stał puszczony samopas przed piątym metrem…
„El Expreso de Tomba” dysponując przewagą liczebną nie tylko dowieźli cenne prowadzenie do ostatniego gwizdka, lecz również podwyższyli je w ostatnich sekundach meczu. Piąta doliczona minuta drugiej odsłony to kontratak wprowadzonego z ławki rezerwowych u epilogu Javiera Correi, który umożliwił daleki wykop Ezequiela Bonacorso z własnej połowy. Joker wykorzystawszy lekkomyślną postawę defensywy wybiegł sam na sam z Olave. W polu karnym zabawił się z nim oraz goniącym go stoperem, a akcję wykończył efektowną podcinką nad składającym się do interwencji goalkeeperem.
Zespół Sebastiána Méndeza wskoczył na dziesiątą lokatę w tabeli, czyli zamyka obecnie strefę miejsc honorowanych awansem do Copa Sudamericana 2018 (wedle pierwotnych ustaleń).
„Piratas” z Córdoby są czwarci od dołu i nie można mówić, jakoby regenerowali siły na inne rozgrywki. Z Sudamericany bowiem już odpadli, a półfinał krajowego pucharu rozegrają dopiero w połowie listopada. Niestety dopadł ich kryzys w kulminacyjnym momencie, gdy stoją przed szansą historycznego awansu do Copa Libertadores…
Dla odmiany Godoy Cruz już nie musi martwić się, bowiem udział w niej mają zagwarantowany. „El Bodeguero” wróci do elitarnego turnieju po pięciu latach rozbratu.
*****************************************************************************
Temperley vs Independiente 0:1 (0:0)
Gol – Adrián Arregui (90+2′ – samobój)
Zniżka formy dopadła również innego uczestnika 1/8 finału tegorocznej Sudamericany, czyli Independiente. Co prawda „Czerwone Diabły” mają znacznie silniejszą kadrę od Belgrano, więc mogą pochwalić się lepszym położeniem w klasyfikacji. Wczoraj mieli jednak olbrzymiego farta odnosząc zwycięstwo na terenie ligowego outsidera ze stołecznej dzielnicy Temperley.
Ciągle nie może otrząsnąć się doświadczony Germán Denis, który u samego wstępu zaprzepaścił dogodną okazję sam na sam z Matíasem Ibáñezem. Około 35 minuty mecz na krótko został przerwany z powodu złego zachowania lokalnych kibiców. Natomiast tuż przed gwizdkiem oznajmiającym przerwę urugwajski bramkarz gości Martín Campaña bohatersko zatrzymał akcję sam na sam Marcosa Figueroy.
W drugiej części Urus sparował również groźny rzut wolny Ariela Cólzery oraz mocny strzał z dystansu… wychowanka „Inde” – Alexisa Zárate. Krótko przed finiszem nieudaną próbę lobu zaliczył natomiast Gonzalo Ríos.
Temperley jakby samo ukarało się za nieskuteczność. Decydująca bramka w samej końcówce meczu okazała się samobójem Adriána Arregui’ego. Kiedy wszyscy byli przekonani o bezbramkowym rozstrzygnięciu ostatnie dośrodkowanie z kornera Maxiego Mezy, jakie niefortunnie głową przeciął rozgrywający gospodarzy i skierował futbolówkę do własnej bramki.
Independiente ponownie przybliżyło się ku czołowej czwórce tabeli, wzbogaciwszy swój dorobek do 14 oczek. Frajersko przegrywający Temperley znalazł się w strefie spadkowej.
*****************************************************************************
Colón vs Patronato 0:1 (0:1)
Gol – Fernando Telechea (5′)
Kandydaci do spadku w lidze argentyńskiej mają w sobie jakiś mechanizm. Nominalnie spisują się mizerne, lecz kiedy widmo spadku zaświeci im w oczy, nagle impulsywnie zaczynają kąsać, niczym pretendent do mistrzowskiego tytułu. Tak właśnie dzieję się z Patronato, które po opadnięciu poniżej czerwonej kreski odżyło i teraz odniosło swe drugie kolejne zwycięstwo.
Jednocześnie pierwszy raz na szczeblu Primera División zatryumfowali na wyjeździe. Ich ofiarą padł Colón, który do ubiegłej kolejki nie stracił nawet żadnego gola. Było jednak do przewidzenia, iż złota passa „Los Saballeros” rychło minie. Delegaci z Międzyrzecza wygrali dzięki trafieniu już w 5 minucie spotkania – Fernando Telechea celną główką zaskoczył bramkarza otrzymawszy centrę od Arnaldo Gonzáleza.
W 20 minucie groźną główkę Pablo Ledesmy zatrzymał wiekowy Sebastián Bertoli, kilka minut później Colón nawet uzyskał trafienie. Jednak zostało ono anulowane przez rozjemcę, bowiem Ismael Blanco znalazł się na pozycji spalonej. Gospodarzy prześladował niefart…
U epilogu zawodów goście mogli podwyższyć. Bramkarz Colónu – Jorge Broun dotknął futbolówki ręką poza własną szesnastką. Rzut wolny dla gości tuż sprzed linii pola karnego. Jednakże uderzenie Nicolása Bertocchiego z niego odbiło się od muru i tylko ostukało poprzeczkę. Chwilę później wychowanek San Lorenzo spróbował z dystansu wrzucić piłkę za kołnierz goalkeepera – niewiele mu zabrakło do sukcesu.
Najważniejszy jednak komplet punktów dla Patronato i oddalenie się od strefy spadkowej. Drużyna Rubéna Forestello będąc pod wpływem presji umie zdobyć się na szczyty swoich możliwości.
*****************************************************************************
Racing Club vs Arsenal de Sarandí 1:0 (1:0)
Gol – Diego González (26′)
Drużyny z Avellanedy solidarnie przegrały przeciwko niżej notowanym drużynom w poprzedniej kolejce. Tym razem solidarnie zwyciężyły po 1:0, a na tę chwilę zgodnie zgromadziły po 14 oczek w ligowej tabeli. Racing Club wymęczył skromne 1:0 nad przedostatnim Arsenalem. Swe premierowe trafienie w barwach „La Academii” zaliczył Diego González. Eks-rozgrywający Lanús czy meksykańskiego Santosu Laguna w 26 minucie skutecznie przeciął w polu karnym dośrodkowanie od Luciano Aueda bezpośrednio kierując futbolówkę między słupki.
Do przerwy sumiennie atakował Gustavo Bou. Niskiemu snajperowi nie sprzyjał jednakże celownik. W drugiej części blisko podwyższenia znalazł się kapitan gospodarzy Lisandro López. Przed linią boczną szesnastki odebrał futbolówkę rywalowi, aczkolwiek składając się do uderzenia, w ostatniej chwili został powstrzymany przez obrońcę.
W 67 minucie główkę „Lichy” ofiarnie sparował Fernando Pellegrino. Weteran niestety nie dokończył batalii, bowiem około kwadransa przed finiszem zszedł kontuzjowany. Goalkeeper Arsenalu zahamował też szarżę bocznego defensora Ivána Pilluda.
Ostatecznie gospodarze nie naruszyli tendencji 1:0. Ekipa ta pod wodzą Ricardo Zielinskiego małymi kroczkami odżywa, aczkolwiek odpadnięcie z Pucharu Argentyny nieprędko sobie wybaczą.
W przyszłym roku zarówno Racing, jak i Arsenal wystąpią w Copa Sudamericana. Jednak to osiadający blisko dna w ligowym zestawieniu „El Viaducto” będzie rozstawiony, zaś błękitna część Avellanedy nie (ze względu pozycji zajętych w ubiegłym sezonie). Kto wie, może nawet oba teamy skonfrontują się ze sobą w rundzie eliminacyjnej.
*****************************************************************************
River Plate vs Atlético de Rafaela 1:0 (0:0)
Gol – Andrés D’Alessandro (79′)
O wspomnianym impulsie mobilizacyjnym kandydatów do spadku musimy również chrząknąć w przypadku Atlético de Rafaeli. Drużyna „La Cremy” powaliła już na ziemię takie ekipy, jak Gimnasia La Plata czy Racing Club oraz zremisowała z Rosario Central. Teraz niewiele brakowało ażeby wywieźli jakąś zdobycz punktową z El Monumental.
River wyraźnie zmęczyły twarde warunki gry postawione przez będących w strefie spadkowej gości. Nerwowo nie wytrzymywali, a Rafaela nie pozostawała dłużna. Sędzia pokazał aż dziewięć żółtych kartoników w tej potyczce. Tuż przed przerwą Rafaeli mogła nawet zadać cios, lecz Augusto Batalla świetnie zatrzymał strzał z bliska Ramiro Costy, a dobitka Fernando Luny okazała się niecelna. U wstępu drugiej odsłony także River drżał przed agresją outsidera.
Geniusz weterana Andrésa D’Alessandro okazał się jednak zbawienny dla „Millonarios”. W 79 minucie playmaker wypożyczony obecnie z brazylijskiego Internacionalu huknął z rzutu wolnego, a piłka odbita rykoszetem od muru zmyliła goalkeepera Lucasa Hoyosa i zatrzepotała w siatce.
Podopieczni Marcelo Gallardo przynajmniej na dzień stali się wiceliderem stawki. Aby utrzymać drugi stopień podium po tej kolejce muszą oczekiwać wpadek San Lorenzo (dzisiaj u siebie stoczą hit z liderującymi Estudiantes), Newell’s Old Boys (rozgrywają derby Rosario z Central) oraz Boca Juniors (mają wyjazdowy bój przeciwko Tucumán).
Rafaela aktualnie nadal jest dziewiąta, aczkolwiek nie mają powodów do dumy. Spora trasa dzieli podopiecznych Juana Manuela Llopa od wydostania się ze strefy spadkowej, a przecież po tejże kampanii szeregi pierwszoligowców opuszczą aż cztery drużyny…